Nazywam się Mariola.
Niedawno skończyłam 18 lat i nie czuję sie na tyle dorosłą aby moc rozpocząc nowe normalne życie.
Moi rodzice od zawsze lubili sobie wypić, zawsze kończyło sie to tym samym:
MAMA RZUCA TYM CO MA POD REKA A POTEM BIJE SIE Z OJCEM
Jest to bardzo smutna prawda która przez całe moje życie toczyła sie w moim domu, w szczególności odbiło się to na mojej psychice.
Nie dawno dopiero powiedziałam DOSYC!
I zadzwoniłam na policję, interwencja skonczyla sie tylko na pouczeniu i koszmar nie zniknoł z mojego życia.
Zaczeło się robić coraz gorzej, zaczeli mnie wyzywać od najgorszych, że chce ich wysłac do świrów "a przecież oni są normalni" -ale tylko w oczach alkoholika.
Po pewnym czasie gdy w domu była kolejna awantura postanowiłam wyprowadzić sie, ponieważ miałam już dosyć życia w domu bez odrobiny miłości, zrozumienia, domu w którym notorycznie narzekano na brak pieniędzy, wypominanie każdej wydanej złotówki a tak na prawdę to wszystko szło na alkohol.
Teraz mieszkam z moją starszą o 7 lat siostrą która nalegała abym się przeprowadziła do jej mieszkania.
Teraz mieszkam w mieście gdzie nie ma plotek.
Moja historia jest o wiele dłuższa lecz nadal trwa i ciężko mi jest o tym mówić.
Czasem płaczę bo pamiętam i te dobre dni, kiedy rozmawiałam z nimi, śmialiśmy sie i czułam że jestem komuś potrzebna.
Od ponad roku mam chłopaka który jest najwspanialszym człowiekiem na świecie, pociesza mnie gdy płacze, wspiera, gdy tego potrzebuje, on też pochodzi z rodziny "alkoholików" i dobrze wie co to znaczy "bać się zasnąć".
Nie wiem co bym bez niego zrobiła, penie popadłabym w jakieś uzależnienia.
Nie wiem co będzie kiedyś, ale jednego jestem pewna:
NIGDY W ŻYCIU MOJE DZIECI NIE BĘDĄ MIAŁY TAKIEGO DZIECIŃSTWA JAK JA, DAM IM TYLE MIŁOSCI ILE DOSTAĆ POWINNO KAŻDE DZIECKO.
Nie wiem czy kogoś zainteresuje moja histoira
ale jest mi troche lżej....