Podobnie jak większości moim problemem jest mąż, który po 15 latach małżeństwa, niezłego dorobku w postaci dwojki dzieci, domu, samochodów i wspaniałych przezyć odszedł 3 miesiące temu do młodszej, atrakcyjniejszej kobiety, którą znał zaledwie 1 miesiąc . Ale podobno to miłość od pierwszego wejrzenia. Dziś twierdzi, że kocha ją i mnie również. Nie potrafię się w tym wszystkim odnaleźć, choć bardzo się staram. Nocami płaczę w poduszkę, wręcz wyję z bólu, a w dzień chodzę do pracy, staram się dla dzieci trzymać fason, choć nie zawsze mi to wychodzi. Wpadam czasami w szał zakupów, robienia czegoś dla siebie, ale niestety nie bardzo mi to pomaga. Ból zostaje, tęsknota i ten żal, który niszczy mnie od srodka. Tak bardzo go kochałam i kocham i może to brzmi głupio, ale ciągle wierze, że on wróci, że zrozumie, itp. Wiem, wiem powinnam wtedy odwrócić się od niego, pokazać, że bardzo mnie skrzywdził i nie dawac możliwości powrotu, ale co z uczuciami, które są we mnie i nie chca odejść wraz z jego odejściem?
Czuje się podle, mimo, że on zawalił, ja czuje, ze nie spełniłam się w roli żony, matki, kochanki. Zawiodłam. Nie powinnam tak mysleć, ale niestety to przychodzi samo. Czuje się beznadziejna i bez wartości. I tylko jego powrót może zmienić to moje nastawienie.
Nie wiem może zyję złudzeniami, ale wydaje mi się, ze coś pozytywnego zaczyna się dziać w jego zachowaniu. dzwoni do mnie do pracy, żeby się spytać jak sprawuje się mój nowy samochód. Takie szczegóły, a jednak. Sam zaczyna rozmowy i nie tylko o dzieciach. Rozmawiamy o jego firmie, o problemach z nią związanych.
Napiszcie czy sa to moje złudzenia, czy warto czekać, aż on się opamięta. Nie byłiśmy zły małzeństwem, w marcu tego roku jeszcze obchodziliśmy 15 rocznice ślubu w Grecji.
Będę wdzięczna za kazde słowa, nawet te najbardziej bolesne.
Pozdrawiam Iwox