przez zajac » 17 paź 2014, o 12:29
Takasobie, ja myślę, że w Waszym związku może chodzić o kilka różnych spraw. Począwszy od tego, że byliście bardzo młodzi, kiedy się pobieraliście, a potem w ciągu tych 10 lat się zmieniliście, każde na swój sposób. Dojrzeliście, ale też być może te zmiany oddaliły Was od siebie, przyszedł jakiś kryzys, z którego możecie wyjść zwycięsko -- czyli zbudować swój związek na innych zasadach niż 10 lat temu -- albo możecie dojść do wniosku, że zupełnie Wam razem nie po drodze.
Wygląda mi na to, że poruszasz się trochę po omacku. Chcesz ratować, ale nie wiesz co ani jak i czy w ogóle warto. Masz przypuszczenia czy obawy, że mąż mógł nadużyć Twojego zaufania, ale nie wiesz tego na pewno, więc nie wiesz, czy mu wybaczyć, czy może wcale nie ma czego wybaczać. Chcesz, mam wrażenie, postawić grubą krechę i zacząć od nowa. Jasne, można, tylko że jeśli się nie rozumie, co i dlaczego się działo, to nie wiadomo, co trzeba zrobić, żeby przestało się to dziać. Można mieć nadzieję, ale co ponadto?
Piszesz "mój mąż cały czas żyje tym co było kiedyś". Chodzi o to, że ma Ci wciąż za złe nadmierną kontrolę, o której piszesz?
Piszesz, że nie masz pojęcia, czego on tak naprawdę chce. Wiesz, ja rozumiem, że on może mieć wątpliwości, rozważać różne możliwości. Ale o tym się rozmawia. Powinnaś wiedzieć, od czego zależy to, jaką on podejmie decyzję, czego potrzebuje, żeby uwierzyć w sens naprawiania Waszego związku, co jest gotów sam zrobić, żeby go naprawić. Czy on nie chce z Tobą o tym rozmawiać? Ty nie pytasz? Jak to jest?
Trzymanie Cię na emocjonalnej huśtawce, wysyłanie przez niego sprzecznych sygnałów jest wg mnie bardzo wyniszczające psychicznie i nie należy się na to godzić. Nie mówię, że masz go postawić pod ścianą i kazać się określić w ciągu 24 godzin. Ale może zaplanować poważną, rzeczową rozmowę o tym, co jest nie tak i w jakim kierunku miałoby to wszystko iść dalej? Wtedy będziesz po jakimś czasie wiedziała, czy coś się zmienia na lepsze, czy jest sens dalej budować. Jeśli będzie się chrzanić, będziesz rozumiała dlaczego -- sama zauważysz, że to, co robicie, nie odpowiada Twoim albo jego oczekiwaniom, stopniowo się oswoisz z tą myślą. A bez rozmowy o wzajemnych oczekiwaniach będziesz na tę huśtawkę skazana nadal. Jeśli sami nie dacie rady porozmawiać, może warto skorzystać z terapii małżeńskiej?
I jeszcze taki banał na koniec: sama nic nie zrobisz. Zniszczyć związek może jedna strona, ale żeby go naprawić, potrzebne są chęci, a nieraz i wysiłek, obu.