Pięć miesięcy temu odeszłam od partnera, a włąściwie kazałam mu się ode mnie wyprowadzić.
Poczułam ulgę, jakby ktoś zrzucił mi tonę z pleców. Myślałam, że to początek już tylko lepszego, okazuje się, że tak nie jest. Borykam się z okropnym wstrętem do mężczyzn. Jest we mnie jakaś niewyobrażalna agresja wobec nich, czuję jakby wszyscy byli tacy sami. Każdy mężczyzna kojarzy mi się w chwili obecnej z niepewnością, chęcią zaspokajania własnych potrzeb. Ktokolwiek pojawi się na froncie "uciekam". Boję się, że tak już będzie, nie wiem, co zrobić by to zmienić. Zaczęłam pisać "dziennik" zeby poznawać włąsne emocje, zeby wyleczyć się z tych złych, zrozumieć to zjawisko, na chwilę obecną jest źle. Obawiam się, że może zjawi się zczasem ktoś, kto będzie bardzo wartościowym człowiekiem, a ja go odrzucę ze względu na "traumę związaną z poprzednim związkiem". Patrząc na siebie z boku, nie mogę uwierzyć, że jeden człowiek potrafił doprowadzić mnie do takiego stanu, że wierzyłam w każde jego złe zdanie. Dochodziło do tego, że czułam się winna i nieswojo, kiedy oglądałam jakis program w tv, bo on uważał, że są to głupie programy czy seriale. Frustracja i niska samoocena rozwijały się sukcesywnie . Nie wiem co robić, nie potrafię się odnaleźć. Usunęłam się z LinkedIn, Goldeline i google plus po tym, jak zobaczyłam, że wchodzi ktoś anonimowy często na mój profil. Ponadto kiedy na googleplus umieścił znowu jakieś zdjęcie (na bank chciał, żebym je zobaczyła) z facetem, kóremu ktoś wbija coś młotkiem w serce stwierdziłam, że mam dość. Nie wiem jak się wyleczyć z tych emocji, żeby nie skrzywidzić lub nie opuścić kogoś wartościowego, jeśli taka osoba się zjawi.