Witam wszystkich. Jak większość trafiłem tu by podzielić się swoim problemem. Może ktoś przedstawi inny punkt widzenia niż mój, a może upewni mnie we własnym...
W chwili obecnej siedzę w pracy i boję się chwili w której wrócę do domu ... Strach w postaci od niepewności do kuli przerażenia w gardle towarzyszy mi od jakichś 3 lat. Przyczyny tkwią w moim małżeństwie, a raczej jego karykaturze:
Mam 35l , żona 5 lat młodsza.Z żoną pobraliśmy się 5lat temu. Jest osobą bardzo praktyczną i niesentymentalną (pojęcie pamiątkowe zdjęcie lub sentyment do prezentu na rocznicę jest dla niej czystą abstrakcją, a wyrzucenie przedmiotu który dla innych uchodziłby za pamiątkę nie sprawia jej kłopotu)oraz raczej pozbawiona umiejętności abstrakcyjnego myślenia. Jest za to pracowita, obowiązkowa i umiejętnie organizuje "kalendarz". Ma zdiagnozowane zaburzenia hormonalne którymi czasem tłumaczę jej nastroje...
Po ślubie zamieszkaliśmy wraz z jej rodzicami w ich domu. Ojciec alkoholik-teraz "były"-ostatni wybryk ok 1,5roku temu, matka-"wszechwiedząca-nic powiedzieć nie można."Wszyscy razem na parterze. Mamy swój niewielki pokój ale reszta jest wspólna-kuchnia, łazienka itp. Część domu jest w stanie surowym-miała to być opcja dla nas by urządzić sobie niezależne mieszkanie.
Teraz spróbuję naświetlić problem(y) choć 5 lat w kilku zdaniach się nie uda.
Żona nie stworzyła ze mną odrębnej rodziny tylko tak jakby podłączyła pod społeczność/komunę (?) Jej rodzice+my. Przez pierwszy rok starałem się jak mogłem poświęcając nawet swój wolny czas by jak to się mówi-zabłysnąć. Niestety co bym nie robił i jakbym nie robił, zawsze było jakieś ale. Często nie chodziło nawet o efekt pracy tylko w jaki sposób ją robię-takie mieszaj herbatę w lewo, a nie w prawo bo ja tak robię i tak jest lepiej. Np. sugestie bym po skoszeniu trawy pojedyncze wystające źdźbła przycinać nożyczkami (dotyczy to tylko mnie, przez 5 lat nikt z domowników tak nie robił), w końcu oskarżanie mnie o wszystko: piach w przedpokoju-ja, chory pies spadł ze schodów, a byłem blisko-tekst: no sam by przecież nie spadł i wiele wiele innych. 3 lata temu pojawiło się największe szczęście w moim życiu-wymarzona córeczka. Ideałem nie jestem, ale byłem przy porodzie(cały dzień i część nocy), przewijałem i karmiłem (po prostu to lubię, na kursie w szpitalu dostałem osobną pochwałę że umiem się zająć i się nie boję). 2 lata temu żona jeszcze zauważała że się zajmowałem dzieckiem, karmiłem w środku nocy (oczywiście ona częściej bo chodziłem na rano do pracy-tak mniej więcej ona 2 ja 1 karmienie). Dziś słyszę tylko że jak córeczka była mała to ja ani jednej nocy nie zarwałem by nakarmić. Dziś pracuję zmianowo. Średnio dzieckiem zajmuję się w tygodniu 4 dni, teściowa 2 i zona 1(+ każdy tą godzinkę dwie dziennie jak wraca z pracy)
Oprócz tendencji że ja robię wszystko źle, a ONI dobrze, zaczęły dochodzić inne zasady. Np.mam się myć do 22 żeby nie blokować łazienki (prowadzi to czasem do dziwnych sytuacji np. w którymś dniu zwróciłem uwagę że chcą bym umył się wcześniej niż 2letnia wtedy córka) ,cały czas idą w powietrze (niby do siebie ale zawsze żebym słyszał)teksty ile w łazience siedzę, że coś nabrudzone(nie przeze mnie od razu mówie) itd. Żona nie zwraca na to uwagi,a i sama od siebie coś dorzuci. Teściowa wtrąca się w każdy aspekt życia. Potrafi za plecami skręcić gaz gdy gotuję, wchodzić do naszego pokoju by otworzyć lub zamknąć okno wedle własnego uznania, potrafi nawet wmanipulować w wyjście z dzieckiem z domu-ubiera córkę i mówi niby do niej ale żebym słyszał że tatuś już idzie z tobą na dwór-niezależnie czy coś robię czy nie. Nie mam praktycznie wolnego czasu, dopiero jak położymy dziecko to włączam czasem komputer na 1-3 godziny co oczywiście jest szeroko komentowane. Kiedyś zajmowałem się też modelarstwem i rysunkiem. Teraz nie mam jak-jak nie robię nic "swojego" to jest cisza, jak tylko zacznę robić coś "swojego" to od razu komentarze albo nagle trzeba coś zrobić. Wieczorny komp też ma swoją historię-jak kładę się od razu do łóżka to żona kładzie się, odwraca i zasypia, jak usiądę do kompa to na drugi dzień komentarze czemu się nie położyłem (choć i tak śpi)
Ignoruje mnie i nie rozmawia. Sama mówi kiedy chce, a jak odpowiadam to wychodzi albo mówi że nie umiem rozmawiać (co jest o tyle ciekawe że często zdążę powiedzieć tylko"ale ja tego nie zrobiłem"; najgorsze jest to że w wychowaniu dziecka traktuje nas zupełnie inaczej-nieuczciwie, Jak malutka jest niegrzeczna i zwracam jej uwagę to od razu na mnie-zostaw, to tylko dziecko, a sama z błachych powodów potrafi małą skrzyczeć. Na pytanie"dlaczego tak robisz?" standardowo"nie chce mi się z tobą gadać"...jest tego dużo więcej...od ok roku wyłączyłem się. Siedzę cały czas w kącie pokoju, nie udzielam się, porzuciłem "obowiązki"które mnie nie dotyczą, zajmuję się tylko córeczką, zacząłem czasem stawiać na swoim-choćby żeby gdzieś wyjść-bo wcześniej zdarzało się że nie widziałem swoich znajomych po kilka miesięcy, czuję się stłamszony i zakrzyczany . Żona nie widzi problemu. Ma chęć to wychodzi-ma znajomych i rodzinę na tej samej ulicy, ja 30parę kilometrów. Tak samo nie widzi problemu we wchodzeniu teściowej na głowę-ciągle tylko"nie zwracaj uwagi". Od początku opóźniała (wzięcie kredytu)przystosowanie surowej części domu dla nas czy choćby wynajęcia czegoś. Sama narzekała na wtrącanie się rodziców, ale po 2 dniach zapału do wyprowadzki dalej 1000 i jedna spraw żeby nie. Wydaje i się że ten układ jej pasuje. Nie mamy wspólnego mieszkania więc jestem tak jakby zależny, ma nade mną władzę. Ciągle wybiela rodziców-często moim kosztem i chyba uzależnia swoje małżeństwo od tego jak bardzo mąż będzie przydatny dla rodziców. Przykładem niech będzie to: Dom jest ogrzewany piecem na drewno. Trzeba wyjść z domu i iść do zewnętrznej piwnicy (rano w zimę-koszmar) Część surowa nie ma jeszcze ogrzewania. Przy okazji rozmowy o zrobieniu tej części kilkakrotnie mówiłem o własnym piecu. Po kilkakrotnym zbywaniu przytakiwaniem któregoś razu stwierdziła-"nie będzie osobnego pieca bo jak będzie jeden to będziesz miał OBOWIĄZEK żeby rodzicom napalić" . W ramach pomocy i tak bym to robił...ale tu już mam mieć obowiązek. I ta sama czynność u mnie i teścia-jak on pali to dba o nas żeby nam było ciepło, to przysługa. Jak ja palę to jest to mój obowiązek a poza tym palę dla siebie-nie dla innych. Jak oni czegoś nie umieją-to przecież każdy ma prawo czegoś nie umieć. Jak ja (wliczając elektrykę, hydraulikę, mechanikę samochodową itp.) to jak to żeby facet się nie znał- i docinki. Dziecko jak jest żona, to często nie słucha się mnie bo wie że cokolwiek powiem to żona zaraz w obronę weźmie (nawet jak każę posprzątać co nabałaganiła). Jak jest sama ze mną-jest grzeczna jak aniołek.
Podsumowując: jestem tam sam. Siedzę i nasłuchuję co o mnie mówią(niby do siebie) jestem psychicznie wykończony i ciągle zmęczony.
Jestem tam bo nie wyobrażam sobie że nie będę widział jak zasypia i budzi się moja córeczka. Że przewróci się i nie będzie mnie obok żeby przytulić. Że miną mnie nawet jakieś proste rzeczy jak nauka jazdy na rowerku czy spróbowanie czegoś po raz pierwszy. Że mała nie bedzie miała "normalnej"rodziny, co przecież też na nią wpłynie. Że może jednak żona którą nadal kocham zmieni coś. Ostatnio jednak strach/niepokój jest ze mną cały dzień. Nie mam już siły i zastanawiam się czy nie wrócić do starego domu, do rodziców. Choć bedę widywał rzadziej córeczkę to nie bedzie osob które wywierają na nas presję. Będziemy mogli cieszyć się sobą i śmiać jak chcemy. (teściowa potrafi zwrócić małej uwagę jak głośno się śmieje że tak nie wypada bo głośno to chłopcy się smieją-3letniemu dziecku które się cieszy!)
Codzień żyję też jednak nadzieją że może to jest dzień w którym coś się stanie i zamieszkamy osobno, że żona dostrzeże też moje potrzeby. Chyba jednak oszukuję sam siebie. Czy moja wyprowadzka coś zmieni? Czy jednak zostać bo może w końcu będzie dobrze...?
Wiem że pisałem chaotycznie i długo za co przepraszam,ale starałem się zmieścić kilka przykładów z aż 5 lat. Niektóre przyszły do głowy w trakcie pisania. Z góry dziekuję tym którym bedzie się chciało to przeczytać i podwójne dzięki jeślicoś doradzą. Jeśli coś jest niejasne lub nie do końca wyjaśnione-odpowiem na pytania.