Odejść czy pozostać?

Problemy z partnerami.

Odejść czy pozostać?

Postprzez Dantes1978 » 9 kwi 2014, o 12:20

Witam wszystkich. Jak większość trafiłem tu by podzielić się swoim problemem. Może ktoś przedstawi inny punkt widzenia niż mój, a może upewni mnie we własnym...
W chwili obecnej siedzę w pracy i boję się chwili w której wrócę do domu :( ... Strach w postaci od niepewności do kuli przerażenia w gardle towarzyszy mi od jakichś 3 lat. Przyczyny tkwią w moim małżeństwie, a raczej jego karykaturze:
Mam 35l , żona 5 lat młodsza.Z żoną pobraliśmy się 5lat temu. Jest osobą bardzo praktyczną i niesentymentalną (pojęcie pamiątkowe zdjęcie lub sentyment do prezentu na rocznicę jest dla niej czystą abstrakcją, a wyrzucenie przedmiotu który dla innych uchodziłby za pamiątkę nie sprawia jej kłopotu)oraz raczej pozbawiona umiejętności abstrakcyjnego myślenia. Jest za to pracowita, obowiązkowa i umiejętnie organizuje "kalendarz". Ma zdiagnozowane zaburzenia hormonalne którymi czasem tłumaczę jej nastroje...
Po ślubie zamieszkaliśmy wraz z jej rodzicami w ich domu. Ojciec alkoholik-teraz "były"-ostatni wybryk ok 1,5roku temu, matka-"wszechwiedząca-nic powiedzieć nie można."Wszyscy razem na parterze. Mamy swój niewielki pokój ale reszta jest wspólna-kuchnia, łazienka itp. Część domu jest w stanie surowym-miała to być opcja dla nas by urządzić sobie niezależne mieszkanie.
Teraz spróbuję naświetlić problem(y) choć 5 lat w kilku zdaniach się nie uda.
Żona nie stworzyła ze mną odrębnej rodziny tylko tak jakby podłączyła pod społeczność/komunę (?) Jej rodzice+my. Przez pierwszy rok starałem się jak mogłem poświęcając nawet swój wolny czas by jak to się mówi-zabłysnąć. Niestety co bym nie robił i jakbym nie robił, zawsze było jakieś ale. Często nie chodziło nawet o efekt pracy tylko w jaki sposób ją robię-takie mieszaj herbatę w lewo, a nie w prawo bo ja tak robię i tak jest lepiej. Np. sugestie bym po skoszeniu trawy pojedyncze wystające źdźbła przycinać nożyczkami (dotyczy to tylko mnie, przez 5 lat nikt z domowników tak nie robił), w końcu oskarżanie mnie o wszystko: piach w przedpokoju-ja, chory pies spadł ze schodów, a byłem blisko-tekst: no sam by przecież nie spadł i wiele wiele innych. 3 lata temu pojawiło się największe szczęście w moim życiu-wymarzona córeczka. Ideałem nie jestem, ale byłem przy porodzie(cały dzień i część nocy), przewijałem i karmiłem (po prostu to lubię, na kursie w szpitalu dostałem osobną pochwałę że umiem się zająć i się nie boję). 2 lata temu żona jeszcze zauważała że się zajmowałem dzieckiem, karmiłem w środku nocy (oczywiście ona częściej bo chodziłem na rano do pracy-tak mniej więcej ona 2 ja 1 karmienie). Dziś słyszę tylko że jak córeczka była mała to ja ani jednej nocy nie zarwałem by nakarmić. Dziś pracuję zmianowo. Średnio dzieckiem zajmuję się w tygodniu 4 dni, teściowa 2 i zona 1(+ każdy tą godzinkę dwie dziennie jak wraca z pracy)
Oprócz tendencji że ja robię wszystko źle, a ONI dobrze, zaczęły dochodzić inne zasady. Np.mam się myć do 22 żeby nie blokować łazienki (prowadzi to czasem do dziwnych sytuacji np. w którymś dniu zwróciłem uwagę że chcą bym umył się wcześniej niż 2letnia wtedy córka) ,cały czas idą w powietrze (niby do siebie ale zawsze żebym słyszał)teksty ile w łazience siedzę, że coś nabrudzone(nie przeze mnie od razu mówie) itd. Żona nie zwraca na to uwagi,a i sama od siebie coś dorzuci. Teściowa wtrąca się w każdy aspekt życia. Potrafi za plecami skręcić gaz gdy gotuję, wchodzić do naszego pokoju by otworzyć lub zamknąć okno wedle własnego uznania, potrafi nawet wmanipulować w wyjście z dzieckiem z domu-ubiera córkę i mówi niby do niej ale żebym słyszał że tatuś już idzie z tobą na dwór-niezależnie czy coś robię czy nie. Nie mam praktycznie wolnego czasu, dopiero jak położymy dziecko to włączam czasem komputer na 1-3 godziny co oczywiście jest szeroko komentowane. Kiedyś zajmowałem się też modelarstwem i rysunkiem. Teraz nie mam jak-jak nie robię nic "swojego" to jest cisza, jak tylko zacznę robić coś "swojego" to od razu komentarze albo nagle trzeba coś zrobić. Wieczorny komp też ma swoją historię-jak kładę się od razu do łóżka to żona kładzie się, odwraca i zasypia, jak usiądę do kompa to na drugi dzień komentarze czemu się nie położyłem (choć i tak śpi)
Ignoruje mnie i nie rozmawia. Sama mówi kiedy chce, a jak odpowiadam to wychodzi albo mówi że nie umiem rozmawiać (co jest o tyle ciekawe że często zdążę powiedzieć tylko"ale ja tego nie zrobiłem"; najgorsze jest to że w wychowaniu dziecka traktuje nas zupełnie inaczej-nieuczciwie, Jak malutka jest niegrzeczna i zwracam jej uwagę to od razu na mnie-zostaw, to tylko dziecko, a sama z błachych powodów potrafi małą skrzyczeć. Na pytanie"dlaczego tak robisz?" standardowo"nie chce mi się z tobą gadać"...jest tego dużo więcej...od ok roku wyłączyłem się. Siedzę cały czas w kącie pokoju, nie udzielam się, porzuciłem "obowiązki"które mnie nie dotyczą, zajmuję się tylko córeczką, zacząłem czasem stawiać na swoim-choćby żeby gdzieś wyjść-bo wcześniej zdarzało się że nie widziałem swoich znajomych po kilka miesięcy, czuję się stłamszony i zakrzyczany . Żona nie widzi problemu. Ma chęć to wychodzi-ma znajomych i rodzinę na tej samej ulicy, ja 30parę kilometrów. Tak samo nie widzi problemu we wchodzeniu teściowej na głowę-ciągle tylko"nie zwracaj uwagi". Od początku opóźniała (wzięcie kredytu)przystosowanie surowej części domu dla nas czy choćby wynajęcia czegoś. Sama narzekała na wtrącanie się rodziców, ale po 2 dniach zapału do wyprowadzki dalej 1000 i jedna spraw żeby nie. Wydaje i się że ten układ jej pasuje. Nie mamy wspólnego mieszkania więc jestem tak jakby zależny, ma nade mną władzę. Ciągle wybiela rodziców-często moim kosztem i chyba uzależnia swoje małżeństwo od tego jak bardzo mąż będzie przydatny dla rodziców. Przykładem niech będzie to: Dom jest ogrzewany piecem na drewno. Trzeba wyjść z domu i iść do zewnętrznej piwnicy (rano w zimę-koszmar) Część surowa nie ma jeszcze ogrzewania. Przy okazji rozmowy o zrobieniu tej części kilkakrotnie mówiłem o własnym piecu. Po kilkakrotnym zbywaniu przytakiwaniem któregoś razu stwierdziła-"nie będzie osobnego pieca bo jak będzie jeden to będziesz miał OBOWIĄZEK żeby rodzicom napalić" . W ramach pomocy i tak bym to robił...ale tu już mam mieć obowiązek. I ta sama czynność u mnie i teścia-jak on pali to dba o nas żeby nam było ciepło, to przysługa. Jak ja palę to jest to mój obowiązek a poza tym palę dla siebie-nie dla innych. Jak oni czegoś nie umieją-to przecież każdy ma prawo czegoś nie umieć. Jak ja (wliczając elektrykę, hydraulikę, mechanikę samochodową itp.) to jak to żeby facet się nie znał- i docinki. Dziecko jak jest żona, to często nie słucha się mnie bo wie że cokolwiek powiem to żona zaraz w obronę weźmie (nawet jak każę posprzątać co nabałaganiła). Jak jest sama ze mną-jest grzeczna jak aniołek.
Podsumowując: jestem tam sam. Siedzę i nasłuchuję co o mnie mówią(niby do siebie) jestem psychicznie wykończony i ciągle zmęczony.
Jestem tam bo nie wyobrażam sobie że nie będę widział jak zasypia i budzi się moja córeczka. Że przewróci się i nie będzie mnie obok żeby przytulić. Że miną mnie nawet jakieś proste rzeczy jak nauka jazdy na rowerku czy spróbowanie czegoś po raz pierwszy. Że mała nie bedzie miała "normalnej"rodziny, co przecież też na nią wpłynie. Że może jednak żona którą nadal kocham zmieni coś. Ostatnio jednak strach/niepokój jest ze mną cały dzień. Nie mam już siły i zastanawiam się czy nie wrócić do starego domu, do rodziców. Choć bedę widywał rzadziej córeczkę to nie bedzie osob które wywierają na nas presję. Będziemy mogli cieszyć się sobą i śmiać jak chcemy. (teściowa potrafi zwrócić małej uwagę jak głośno się śmieje że tak nie wypada bo głośno to chłopcy się smieją-3letniemu dziecku które się cieszy!)
Codzień żyję też jednak nadzieją że może to jest dzień w którym coś się stanie i zamieszkamy osobno, że żona dostrzeże też moje potrzeby. Chyba jednak oszukuję sam siebie. Czy moja wyprowadzka coś zmieni? Czy jednak zostać bo może w końcu będzie dobrze...?
Wiem że pisałem chaotycznie i długo za co przepraszam,ale starałem się zmieścić kilka przykładów z aż 5 lat. Niektóre przyszły do głowy w trakcie pisania. Z góry dziekuję tym którym bedzie się chciało to przeczytać i podwójne dzięki jeślicoś doradzą. Jeśli coś jest niejasne lub nie do końca wyjaśnione-odpowiem na pytania. :(
Dantes1978
 
Posty: 23
Dołączył(a): 9 kwi 2014, o 09:54

Re: Odejść czy pozostać?

Postprzez Księżycowa » 9 kwi 2014, o 13:02

Witaj,

Smutne jest to wszystko co napisałeś :(

Wiesz wygląda, że zamieszkując z teściami wszedłeś w układ, który funkcjonuje w takiej rodzinie zaburzonej (teść-alkoholik). Wszyscy tam funkcjonują wg tego schematu i Twoja żona również.
Niestety niewiele możesz zrobić moim zdaniem rozmową szczerą i otwartą, ponieważ Twoja żona jest uzalezniona całkowicie od zasad jakie panują w domu i do tego jest ich calkiem nie śwoadma, więc nie może im się sprzeciwiać. Prawdopodobnie myśli, że tak ma być.

Mieszkanie z rodzicami nie jest dobre (wiem coś o tym). Ja z chłopakiem żyje w podobnym schemacie. Mieszkamy u moich rodziców z tym, ze my oboje chodzimy na terapię. Róznie bywało na początku, ale trzymamy się razem. Wiemy jak to przebiega. Na tyle na ile się da pilnujkemy właanych granic. No nie ma szans, żeby ktoś mi się w coś wtrącał.
Gorzej jest z rzeczami, które siedzą w podświadomości i działają często niekontrolowanie. Ale z tym też da radę sobie poradzić.

Najzdrowiej jest sę wynieść. Żyjecie w trójkącie w sumie. Nie macie własnej rodziny, tylko jesteście jednością z teściami.

Takim najskuteczniejszym sposobem byłaby terapia Twojej żony. MOże też i Twoja, żeby to zablokować co w tej chwili demoluje Wasze życie w sumie. Poblem jest taki, ze ona musi chcieć zmian. Ona musi wydrzeć się w wpływu rodzicow, pod którym nawet nie wie jak bardzo jest.

Z tego co piszesz, trochę jej teksty przpominają te mojej mamy, całkowicie zależnej od innych, głównie mojego brata. Przy braku argumentów (racja po mojej stronie) słyszę "a daj mi spokój" . To jest nie gotowość do udxwigniecia tej rzeczywistości taką jaką ona jest. Nie zmusisz jej do tego jeśli nie będzie miałatakiej wewnętrznej gotowości.
Trzeba czasu na takie rzeczy niestety.

Co możesz zrobić? Masz kilka opcji. Moszesz się wynieść i zostawić dziecko pod opieką takich toksycznych osób, na myśl czego aż mnie ciarki przechodzą. Nie można się głosno smiać dziecku? Aplikują mi w głowie straszne ograniczenia, może lęki. Dla małej to bardzo nie zdrowe również.

Możesz próbować negocjować z zoną... wprost rozumiem, że jest ciężko kiedy ktoś jednym zdaniem ucina temat. A co bys powiedział gdybyś Ty pierwszy skorzystał z terapii dla siebie, w swojej sprawie? Przydałoby Ci się coś, co nauczy Cię tam przetrwać. Rób swoje konsekwentnie. Jest szansa, ze to da żonie do myslenia te zmiany, które zobaczy w Tobie -większa asertywność i "twardsza ręka"
To może być jedna z rzeczy,która Wam pomoże. Nie naciskaj na siłę, bo nic Ci to nie da. Uzyskasz odwrotny efekt. Żona zwyczjanie boi się sprzeciwieć woli rodziców. Zrobić coś inaczej niż oni całkiem nie swiadomie. Zdaje się w niej to mocno siedzieć...
Ale z drugiej strony dobrze jest nazwac rzeczy po imieniu, wypowiedzieć własne zdanie - nie widzisz, ze Ciebie/mnie nie szanują? Podperzeć to jaką konkretną sytuacją. Nie jest to przyjemne... ale jest to jakiś sygnał z zewnątrz.

Ja walczyłabym o wyprowadzkę. Czy finansowo jesteście zdolni, żeby się usamidzielnić?

I broń Boze nie w tej części domu surowej, tylko jak najdalej od jej rodziców. Ja rozumiem, ze może dom to sporo itp. ale nie ma nic cenniejszego niż własne zdrowie, zwłaszcza psychiczne.
N apewno zonie się to nie spodoba... ciężko będzie dźwignąć jej sprzeciw rodziców,którzy w sumie zyją za nią... ale jest to wykonalne... Tyle tylko, ze to wszystko to proces i potrawć musi w każdym człowieku, o ile jakieś bodźce z zewnątrz docierają, że to nie jest dobre co się dzieje...

A Twoje uczucia do niej jakie sa? Kochasz ją?

Twoje dzieciństwo jak wspominasz?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Odejść czy pozostać?

Postprzez biscuit » 9 kwi 2014, o 13:21

jak najszybciej skorzystaj z porady psychologa lub terapeuty
ażeby przepracować w sobie decyzję, co robić dalej

mieszkanie z Twoimi toksycznymi teściami
nawet w części surowej domu
to zawsze będzie kula u Twojej nogi
która ciągnie i pociągnie Was wszystkich na dno
łącznie z dzieckiem
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Odejść czy pozostać?

Postprzez Dantes1978 » 9 kwi 2014, o 13:35

Dziękuję Ci bardzo za odpowiedź :) . Jakoś raźniej mi się zrobiło.
Odpowiem od końca:
Dzieciństwo: dobrze wspominam. Rodzice się kochali, mnie i brata też. Nie pijący , trochę palący. Jak to się mówi normalna rodzina. Nie biedna i nie zamożna.
Żonę kocham. Choć coraz mi ciężej. Jeśli bym odszedł nie wyobrażam sobie szukania kogoś innego.
Tu doprecyzuję. Jeśli chodzi o żonę to nie boi się sprzeciwić rodzicom. O SWOJE walczy. A część rzeczy jej nie przeszkadza-jak np. wejście teściowej do pokoju bez pukania. Ona jako córka automatycznie nie będzie się krępować.
U teściów samcem alfa jest teściowa. Alkoholizm teścia objawiał się tym że znikał upijał się i znajdywał. Nie był agresywny. Teściowa brała go za kołnierz i kładła do łóżka. jest to człowiek małomówny, który raczej nie powie wprost a obgada za plecami-do teściowej
Rozmowa. Wszelkie podane przez Ciebie opcje (szczera rozmowa,pokazanie co boli itp itd) już były. Próbowałem rozmawiać. Albo było: nie będę gadać , albo groch o ścianę, albo bagatelizowanie,albo kłótnia że jak ja mogę tak narzekać. Propozycje terapii też były.
Terapia dla mnie żebym sobie radził? Radzę sobie w ten sposób że unikam kłótni...jeśli chodzi o asertywność-mam to opanowane. Jestem osobą niekonfliktową. Interesuję się stosunkami międzyludzkimi, psychologią w "praktyce"-obserwowanie zachowań itp. Pomaga mi to w zażegnywaniu konfliktów. Jeśli chodzi o terapię żebym mógł się obronić przed "rodzinką"...na czym miałoby to polegać?
A jest jeszcze jedna strona rozmów. Jak mówię coś nazwijmy to "naukowego" czyli np. "lekarz zalecił dla dziecka...", "chodźmy do psychologa..." czyli cokolwiek co zalecą specjaliści - to"oo...gada jak naukowiec, czemu nie zostałeś lekarzem/prawnikiem/inżynierem etc etc". Możesz się domyśleć jaka byłaby reakcja na to że chodzę na terapię. A ukryć się nie da. Pisałem jak "dużo"mam czasu dla siebie...
Zgadzam się z Twoim twierdzeniem że żona boi się udźwignąć nowe. Przynajmniej częściowo.

EDIT: Finansowo jesteśmy w stanie zamieszkać w wynajętym lub zrobić surową część domu. Kupno nie bardzo. Surowa część domu jest niezależna więc o tyle dobre że zamykam drzwi i nikt mi nie włazi.
Dantes1978
 
Posty: 23
Dołączył(a): 9 kwi 2014, o 09:54

Re: Odejść czy pozostać?

Postprzez Księżycowa » 9 kwi 2014, o 14:04

Dantes1978 napisał(a):A jest jeszcze jedna strona rozmów. Jak mówię coś nazwijmy to "naukowego" czyli np. "lekarz zalecił dla dziecka...", "chodźmy do psychologa..." czyli cokolwiek co zalecą specjaliści - to"oo...gada jak naukowiec, czemu nie zostałeś lekarzem/prawnikiem/inżynierem etc etc". Możesz się domyśleć jaka byłaby reakcja na to że chodzę na terapię. A ukryć się nie da. Pisałem jak "dużo"mam czasu dla siebie...
Zgadzam się z Twoim twierdzeniem że żona boi się udźwignąć nowe. Przynajmniej częściowo.


Wiesz, to takie typowe umniejszanie Twojej osoby. Takimi i innymi wymienionymi przec Ciebie tekstami pokazuą Ci gdzie,ich zdaniem, jest Twoje miejsce.

Unikanie kłótni, to żadne radzienie. Oczywiście pozwala przetrwać, bo Twój orgaznizm wie czy udźwignie kolejną akcję, gdzie nie masz siły przebicia przeciw całej masie, która Cię miażdży... to tylko unik, który występuje dla ochorny siebie.

Gdyby coś powiedziała, jeśli być chodziłna terapię, to co takiego? Gada tak, bo czuje się bezsilna, wobec czegoś co ja przeraza. Chce więc byś i Ty nic nie robił w tym kierunku, bo wie dobrze z czym się to dla niej wiąże. Bezpiecznie się czuje w tym co jest teraz pomimo, że może nie jest jej całkiem dobrze, to jest to znajome więc bezpieczne a panika i strach przed nowym na co się nie ma sił, zawsze będzie kazać zrobić wszystko i chronić się przed zburzeniem życia obecnego pomimo, że jest trudne i niszczące. Dlatego też tak Cię tłamszą i odsywają, odbierają Ci jakieś możliwości bycia samodzielnym tak na prawdę, bo dla nich byłbyś zagrożeniem gdyby się okazało, ze jesteś silną osobą, która zrujnuje im ten ich świat... nie są gotowi na nowe i to jest sposób, żeby się chronić.
Tyle, że Ty nie muszisz brac w tym udziału. Dałeś się wkręcić z nieświadomości w czym zacząłeś funkcjonować i jakimi prawami to się rządzi.
Możesz poznać te schematy i próbować, zaczynając najpierw id siebie zmieniać na tyle na ile się da to co jest.
Uda się żonie z tego wyjść, to się uda. Jak nie to trudno... Ona koniec końców sama dcyduje czy chce podjąć wyzwanie i zrozumieć co się wokół niej dzieje czy nie.

Jeśli nie czujesz się na siłach by wiedziała, to wiedzieć przecież nie musi. Rodzice mojego chłopaka też nie wiedzą jeszcze, że chodzi. Powie jak będzie czuł się na siłach. Oprócz tego, że masz żonę i dziecko, Tomasz też SWOJE życie, SWOJĄ prywatność. Ona nie zniknęła wraz z małżeństwem.

Dantes1978 napisał(a):U teściów samcem alfa jest teściowa. Alkoholizm teścia objawiał się tym że znikał upijał się i znajdywał. Nie był agresywny. Teściowa brała go za kołnierz i kładła do łóżka. jest to człowiek małomówny, który raczej nie powie wprost a obgada za plecami-do teściowej


Hmmm... nie daj się zwieść... To tak nie do końca. Wrunki finkcjonowania w tej rodzinie dyktuje choroba teścia. Tesciowa jest niby na pierwszym planie, ale sama działa na zasadach jakie panują, również nie swiadomie. Bo osoba, która działa poza nimi iż achowuje jakąś przytomność stawia alkoholoikowai warunek - nie będę po Tobie sprzątać i za Ciebie świecić oczami, ani targać Cię do łóżka. Albo się za siebie bierzesz, albo odchodzę.

Brak przemocy o niczym nie swiadczy. Z reszta przemoc nie musi być oczywista i widoczna. MOże być gdzieś utajona i zakamuflowana.

Twoja teściowa jest wpółuzależniona. Możesz trochę w necie o tym poczytać.

Moja mam niby podobnie, wszystko ma na głowie i ze wszystkim sobie radzi a ojciec ma "swój swiat", ale to nie jest tak do końca. To "radzenie sobie" jest niczym innym jak zgodą i bezsilnością wobec alkoholizmy męża.

Nie dokońca miałam na mysiliszczerą rozmowę, co jasne komunikaty. Może źle się wyraziłam.
Twoja żona nie jest zdolna do szczerej rozmowy w tym temacie, bo nawet jeśli się troszczysz o nia i chcesz pomóc, to Twoje chęci w jej oczach będą napaścią na jej rzeczywistość, bo na inna nie jest gptowa.
Bardziej mi chodziło o to, ze gdy ona wypowiada jakiś kolejny tekst, który podwaza Twoje odczucia i Twoją świadomość, Ty nie chowasz się tylko mówisz co widzisz... i jaie jest.
Może fakty ją osłabią i zmięknie, stanie się beradna wobec tych lęków przed utrata kontroli nad rzeczywistością i tama puści a może efekt będzie odwrotny... tego nikt Ci nei powie.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Odejść czy pozostać?

Postprzez Dantes1978 » 9 kwi 2014, o 14:19

Jest mi obojętne czy wiedziałaby że chodzę. Problem głównie polega na czasie. Praktycznie rzecz biorąc by gdzieś wyjść muszę mieć zmiennika czyli żonę lub teściową do opieki nad dzieckiem.
Teściowa "opiekuje"się teściem bo boi się zostać sama. Teść ma nadzór kuratorski i założoną kartę. Ponad dwa lata trwało nim sprzeciw mój i żony sprawił że zaczęła coś z tym robić. Generalnie było to przyjęte jako swego rodzaju normalność.
"Bardziej mi chodziło o to, ze gdy ona wypowiada jakiś kolejny tekst, który podwaza Twoje odczucia i Twoją świadomość, Ty nie chowasz się tylko mówisz co widzisz... i jaie jest. " zawsze tak robię w nadziei że to coś zmieni,ale kończyło się na trzy sposoby: 1.wyjściem i niesłuchaniem, 2. "jak ci się nie podoba to się wyprowadź"(to też częsty tekst na moje zastrzeżenia i żale) 3. kłótnia że co ja niby chcę
Dantes1978
 
Posty: 23
Dołączył(a): 9 kwi 2014, o 09:54

Re: Odejść czy pozostać?

Postprzez Księżycowa » 9 kwi 2014, o 14:26

No i dobra... starczy. Nic więcej z nią nie zrobisz. Pozostaje Ci mówienie w prost swoich odczuc i spostrzeżeń, ale nie proszenie jej, żeby coś konieczie zrozumiała czy zmieniła.

Mówisz i robisz swoje dalej, czyli na ten moment terapia dla Ciebie moim zdaniem. Twoja świadomość w czym funkcjonujesz też jest bardzo ważna, bo też darza Ci się cos umiejszyć, albo stwierdzić "to nie tak, tylko tak" jak z tym alkoholizmem teścia czy teściową...
Niestety nie wszystko tutaj jest takie jakie widać... a własciwiw w ogóle chyba nie jest...
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Odejść czy pozostać?

Postprzez Dantes1978 » 9 kwi 2014, o 14:41

Świadomość w czym siedzę mam niestety. W jednym poście nie zmieściłem 5lat tego bałaganu, więc jak zgłębiamy jakiś temat to wtedy go opisuję. Tak jak z tym alkoholizmem.
Terapia. Ale jaka? Czego oczekiwać? Że mam być stanowczy? Byłem. Miły i spolegliwy? Też byłem. Przez ten czas próbowałem różnych metod. Zawsze byłem ignorowany, wyśmiewany albo kłócili się ze mną. Rozumiem Twą propozycję ale nie bardzo rozumiem co terapia miałaby mi dać? Nie denerwuję się, jestem spokojny, cierpliwie tłumaczę... Potrzebuję sposobu by ktoś mnie dostrzegł-rozumiem że są na to sposoby ale ja dużo z nich już znam i próbowałem. Rozmowa z terapeutą na zasadzie"wyraź żonie swe uczucia" , "pokaż swe oczekiwania" to powtórka tego co już robiłem... :(
Dantes1978
 
Posty: 23
Dołączył(a): 9 kwi 2014, o 09:54

Re: Odejść czy pozostać?

Postprzez biscuit » 9 kwi 2014, o 14:45

Dantes1978 napisał(a):Terapia dla mnie żebym sobie radził?

żebyś wziął odpowiedzialność za swoje dotychczasowe życie
i swoje dalsze decyzje
bowiem to w jakim punkcie znalazłeś się obecnie
jest konsekwencją Twoich wyborów
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Odejść czy pozostać?

Postprzez Księżycowa » 9 kwi 2014, o 14:55

Dokładnie.

Dantes1978 napisał(a):Świadomość w czym siedzę mam niestety.


Nie, nie... swiadomość zdarzeń, to jedno. Trudno nie być świadomym i ingerencji teściowej w Wasze życie, bo jest ona widoczna... natomiast to dlaczego tak jest, co do tego doprowadza - tego nie wiesz... muszisz poznać te mechanizmy, ich musisz być świadomy.


Dantes1978 napisał(a):Potrzebuję sposobu by ktoś mnie dostrzegł-rozumiem że są na to sposoby ale ja dużo z nich już znam i próbowałem.


No właśnie. Tu jest podstawowy problem... jeśli szukasz u kogoś akceptacji, dostrzeżenia przez innych, to na starcie jesteś przegrany.
Sam siebie musisz dostrzec i sam się sobą zająć... u nikogo tego nie znajdziesz w takim środowisku.

Dantes1978 napisał(a): Rozmowa z terapeutą na zasadzie"wyraź żonie swe uczucia" , "pokaż swe oczekiwania" to powtórka tego co już robiłem... :(


A tu się kłania brak wiedzy, na czym polega terapia ;)
Jest taki wątek na "Dyskusjach" tu na forum " Wszystko o psychoterapii" może tam zajrzysz?
Możesz jeszcze ze strony głównej portalu ściągnąć sobie bezpłatnie taki poradnik "Wszystko o psychoterapii"

Wiesz, relacja z terapeutą nie jest relacją osobistą tak całkiem. On właśnie ma odpowiednią wiedzę,żeby naprowadzić Cię o co tu chodzi i doprowadzić do tego byś SAM zaczął rozuieć o co w tym chodzi i sam brał odpowiedzialność za siebie.
Od razu podkreślam, że nie jest osobom,która poda Ci gotowe roziwązanie.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Odejść czy pozostać?

Postprzez Dantes1978 » 9 kwi 2014, o 15:06

Fakt. O terapiach mam wiedzę zerową. Stąd moje pytania jak to wygląda. I dlatego prośba o łopatologię w tych przypadkach.
Dlatego może nie bardzo rozumiem "Nie, nie... swiadomość zdarzeń, to jedno. Trudno nie być świadomym i ingerencji teściowej w Wasze życie, bo jest ona widoczna... natomiast to dlaczego tak jest, co do tego doprowadza - tego nie wiesz... muszisz poznać te mechanizmy, ich musisz być świadomy. "
Dlaczego tak jest? Bo teściowa lubi mieć kontrolę. Bez niej jest zagubiona i konfliktowa. Szczere rozmowy powodują obrażenie się i kłótnie.
Czy o takie mechanizmy i ich pojecie chodziło?

I jeszcze niżej co do odp. Biscuit.
Wydaje mi się że cały czas biorę odpowiedzialność. Choć jeśli możesz to doprecyzuj albo jak pisałem wyżej łopatologicznie :) może po prostu nie rozumiem co masz na myśli. Bo w bierzącym odbiorze nie bardzo widzę wpływ moich wyborów na ukształtowanie charakteru mojej teściowej :)

A w ogóle dziękuję Wam za zainteresowanie moim tematem.
Dantes1978
 
Posty: 23
Dołączył(a): 9 kwi 2014, o 09:54

Re: Odejść czy pozostać?

Postprzez Księżycowa » 9 kwi 2014, o 15:28

Dantes1978 napisał(a):Dlaczego tak jest? Bo teściowa lubi mieć kontrolę. Bez niej jest zagubiona i konfliktowa. Szczere rozmowy powodują obrażenie się i kłótnie.
Czy o takie mechanizmy i ich pojecie chodziło?


Fajnie, że zaczynasz myśleć i w dobrym kierunku do tego :) Z tą kontrolą,to trop dobry a teraz pójdź o krok dalej, dlaczego "lubi" kontrolę?
Nie kończyłabym na tym, że taka jest i już...
Pomyśl, alkoholik jest bardzo nie przewidywalny. Nigdy nie wiadomo kiedy wróci i w jakim stanie...
A człowiek czuje się pewniej kiedy ma kontrolę zwłaszcza, że do tej pory jej brak nie miał pozytywnych skutków, nie był dobrym wspomnieniem.
Znów podświadomość... szuka się więc kontroli, żeby mieć przekonanie, że panuje się nad swoim życiem. To oszustwo samego siebie, bo prawda jest zbyt trudna i "nie chce się w nią wierzyć", więc ucieka się do innych sposobów.
Kompletnie nie skutecznych i niszczących, nie zrowych.

Oczywiście nie jestem psychologiem, nie stawiam tu zadnej diagnozy. Pisze po prostu, że taki odruch może być możliwy, jak wiele innych.
Jak więc posałam teściowa sama nie wie, że nie ona pociąga za sznurki w tej całej "zabawie".

Dantes1978 napisał(a):I jeszcze niżej co do odp. Biscuit.
Wydaje mi się że cały czas biorę odpowiedzialność. Choć jeśli możesz to doprecyzuj albo jak pisałem wyżej łopatologicznie :) może po prostu nie rozumiem co masz na myśli. Bo w bierzącym odbiorze nie bardzo widzę wpływ moich wyborów na ukształtowanie charakteru mojej teściowej :)



Pomimo, ze to nie do mnie, to sobie pozwolę coś napisać;

Twoje wybory nie mają wpływu na teściową. Raczej odwrotnie. Manipulacje i sztuczki teściowej mają wpływ na Ciebie. A Twoim wyborem jest poddawanie się im. No i oczywiście nie wiedza w tym temacie, bo skąd niby miałeś wiedzieć.

W jakiś sposób Twoim zdaniem bierzesz odpowiedzialność?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Odejść czy pozostać?

Postprzez Dantes1978 » 9 kwi 2014, o 15:39

O to to :). Teraz chyba rozumiem pytania. Taką analizę robiłem też. Bardzo ciekawe jest to co piszesz że nie ona pociąga za sznurki. Masz rację. Tylko nie bardzo wiem jak tą wiedzę wykorzystać i czy w ogóle się przyda. Bo jak już wspomniałem -rozmowy nie skutkują. Mamy przyczynę ale osoba jet zbyt uparta by dało się z nią współpracować.
BTW. teściowa ma siostrę (mieszkają b.blisko)która też ma rodzinę i dzieci w małżeństwie-też mieszkają razem. Kilkakrotnie sama tłumaczyła teściowej że nie może tak się wtrącać w życie innych. Też nie pomogło...

Poddawanie się...wydaje mi się że się nie poddaję. Gdy ktoś i coś zarzuca-wyjaśniam to-oczywiście najczęściej jest obraza itp. i na tym koniec-czy gdzieś jest tu moment gdy się poddaję?
Albo to gadanie za plecami. Kiedyś reagowałem i sprostowywałem. Teraz staram się nie zwracać uwagi ale to szarga nerwy-czy może tu jest ten moment?

Odpowiedzialność-podejmuję decyzję, porównuję za i przeciw, przewiduję konsekwencje i żyję z nimi nie zwalając na innych. O to chodziło? :)
Dantes1978
 
Posty: 23
Dołączył(a): 9 kwi 2014, o 09:54

Re: Odejść czy pozostać?

Postprzez biscuit » 9 kwi 2014, o 15:51

Dantes1978 napisał(a):I jeszcze niżej co do odp. Biscuit.
Wydaje mi się że cały czas biorę odpowiedzialność. Choć jeśli możesz to doprecyzuj albo jak pisałem wyżej łopatologicznie :) może po prostu nie rozumiem co masz na myśli. Bo w bierzącym odbiorze nie bardzo widzę wpływ moich wyborów na ukształtowanie charakteru mojej teściowej :)

no nie rozumiesz niestety, co mam na myśli
Ty ciągle w kółko o teściowej
a ja mam na myśli wzięcie odpowiedzialności za SWOJE ŻYCIE
pójdziesz na terapię
to może zrozumiesz o co mi chodzi
nie pójdziesz
to możesz w kółko zajmować się analizą psychologiczną charakteru teściowej
aż do śmierci
i nie wiedzieć niestety, o co mi chodziło...
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Odejść czy pozostać?

Postprzez biscuit » 9 kwi 2014, o 15:58

Dantes1978 napisał(a): Bo w bierzącym odbiorze nie bardzo widzę wpływ moich wyborów na ukształtowanie charakteru mojej teściowej :)

więc napiszę jeszcze raz wielkimi literami
chodzi mi o wpływ Twoich wyborów w przeszłości i obecnie
na TWOJE ŻYCIE
na to w jakim punkcie obecnie się znajdujesz

ABSOLUTNIE NIE CHODZI MI O WPŁYW TWOICH WYBORÓW
NA UKSZTAŁTOWANIE CHARAKTERU TWOJEJ TEŚCIOWEJ!!!

dlatego rekomenduję terapię,
abyś zrozumiał, na czym polega różnica
i w konsekwencji wziął odpowiedzialność za swoje życie
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 211 gości