Witajcie,
żyłam jak w bajce, ale niestety mój Książę przestał nim być a ja z Księżniczki zmieniłam się w strzępek nerwów...najgorsze jest to, że jestem w tym sama. Nie mogę powiedzieć mamie czy przyjaciółce, że ten ideał potrafi mnie uderzyć i zwyzywać w swoim amoku, którego potem nie pamięta. Mam nadzieję, że ten post mi choć trochę pomoże.
Może się będziecie śmiać, ale on jest dobrym człowiekiem...I to jest najgorsze... ja cały czas w niego wierzę, próbuję pomóc zapominając, że to może mi bardziej potrzebna jest pomoc. Przeczytałam tyle różnych historii, każda inna a jednak tak podobna. Na szczęście nie jestem mężatką, ani nie mam dzieci . Jesteśmy zaręczeni choć pierścionka nie noszę na palcu już od jakiegoś czasu. Nie mogę uwierzyć, że ta bajka się skończyła. Byłam taka pewna, że to ON. Teraz jesteśmy zdruzgotani - chcemy, żeby było jak dawniej, ale chyba każde z nas już traci nadzieję. Ile razy można...
Jedyny plus tego wszystkiego to to, że jestem teraz bliżej Boga. Nie zawsze tak było...ale tyle razy mi pomógł w tych najgorszych chwilach, że znów uwierzyłam.
Pozdrawiam Was i trzymam kciuki żebyście nie żałowały swoich decyzji. Ja może kiedyś do niej dojrzeję.