Uzależniona od patnera- szukam wsparcia

Problemy z partnerami.

Uzależniona od patnera- szukam wsparcia

Postprzez mergen » 20 kwi 2013, o 23:34

Cześć, trafiłam tu bo szukam pomocy. To już ponad półtora roku szarpania się, on ucieka, ja błagam, on daje się łaskawie przebłagać i znowu poniża. Ten toksyczny związek rozwalił mi kompletnie życie. Od jakiegoś czasu gdy on "mnie rzuca", ja staram się to wykorzystać żeby się uwolnić. Nie udaje się. Teraz nawet nie "rzucił", tylko poniżył i skrzywdził, a ja zaogniłam konflikt żeby w końcu uciec. Zupełna patologia. Skrzywdził mnie, więc najpierw znów błagałam, żeby się zastanowił, żeby pomyślał, no wiecie ta iluzja, że się opamięta... A on w zaparte, że nic złego nie ma sobie do zarzucenia. Więc zemsta, ja mu pokażę, niech cierpi, jak ja cierpię przez niego. Satysfakcja chwilowa, teraz mi wstyd... No i jeszcze życie się nie zatrzymało, rzeczywistość się upomina, a ja siedzę jak ta pinda i przeżywam, zamiast ratować co się da. Zawalam pracę, finanse w opłakanym stanie, rodzina już zmęczona ciągle odbywającą się tragedią. Psychicznie wrak- myślę tylko o tym żeby odpocząć, a coraz więcej rzeczy wymaga działania. Jest depresja, jest rezygnacja. Szukam kogoś kto by mi poradził co mam zrobić, żeby się ratować. Kogoś kto wyszedł z uzależnienia i wie jak to zrobić krok po kroku. Proszę o pomoc, bo przegrywam sama ze sobą.
mergen
 
Posty: 28
Dołączył(a): 1 kwi 2013, o 00:32

Re: Uzależniona od patnera- szukam wsparcia

Postprzez woman » 20 kwi 2013, o 23:45

http://mojedwieglowy.blogspot.com/
http://terapiaprzezpisanie.blogspot.de/

Zacznij od tych blogow.
Z tego da się wyjść, tylko trzeba na prawdę tego chcieć. Nic nie zrobi się samo niestety.
Ściskam.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Re: Uzależniona od patnera- szukam wsparcia

Postprzez mergen » 20 kwi 2013, o 23:56

Właśnie czytam, czytam od paru tygodni już właściwie. Tylko co z tego, że wiem, że rozumiem, jak dalej działam tylko na emocjach. Potrafię myśleć racjonalnie, nie potrafię działać. Jak się zmusić? Co zrobić, żeby wytrwać? Jak się nie złamać? Jak wy dawałyście radę? Teraz jestem w fazie odstawienia, za parę dni będę na tak zwanym głodzie i co wtedy? Jak sobie z tym radzić? Wszyscy radzą to samo, nie dzwoń, nie pisz, nie rozpamiętuj. Wiem, że tak trzeba a robię zawsze odwrotnie. Kiedyś byłam inteligentną, mądrą, przebojową dziewczyną, teraz jestem głupia i nie panuję nawet nad tym co robię.
mergen
 
Posty: 28
Dołączył(a): 1 kwi 2013, o 00:32

Re: Uzależniona od patnera- szukam wsparcia

Postprzez smerfetka0 » 21 kwi 2013, o 00:11

a moim zdaniem dla kazdego przychodzi ten czas kiedy jest ci wszystko obojetne, wisi ci to, i po prostu bedziesz miala tyle sily by odejsc. ale kiedy? za 5 lat? za 20?
troche strach czekac az to nadejdzie.
myslalas zeby umowic sie do psychologa?

zwierzalas sie komus z tego? wiesz, ja kiedys czytalam gdzies juz nie wiem gdzie, chyba jakies forum. Ze dziewczyna w koncu powiedziala rodzicom o patologicznym zwiazku z ktorego nie umiala odejsc (mniejsza o tym co tam bylo patologia), powiedziala ze jak znowu dostanie histerii przez jego zachowanie zeby przyjechali, spakowali i na sile ja zabrali do siebie do domu i odcieli od niego przez kilka dni. I w wielkiej histerii jak wydawalo jej sie ze ma tyle sily, pomimo wszystkiego zadzwonila w nerwach do rodzicow, i oni tak zrobili, co prawda sila ja nie ciagneli bo w takich nerwach opanowala sie by pojsc sama. ale po kilku godzinach zabrali telefon i mama z nia zamknieta w pokoju siedziala. po dobrych kilku dniach gdzie kontrolowali ja, siedzieli z nia, i pilnowali na maksa, troche jej sie polepszylo. twarz zaczela wracac do normy po pobiciu, najgorsze pierwsze dni wrecz NALOGU minely. nie wiem co juz tam bylo dalej ale chyba i na jakas terapie juz wtedy poszla.

troche jak z kosmosu to mi sie wydalo, ale w sumie nalog to nalog, rozmowy, prosby, grozby zazwyczaj na nic sie nie zdaja.
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Re: Uzależniona od patnera- szukam wsparcia

Postprzez mergen » 21 kwi 2013, o 00:20

Chyba nie narażę bliskich na coś takiego. Już i tak mają dość wysłuchiwania płaczu co kilka tygodni, ze znowu się wyprowadził... Ojciec, dzisiaj u mnie był, rozmawialiśmy, pytał jak pomóc, na odchodne zabronił dzwonic i pisac. Ale to starsi ludzie, czas żebym ja się nimi opiekowała, a nie kazała im ciągle gasić pożary. Ale dziękuję za radę, będę myślała jak się odciąć i samej ubezwłasnowolnić. Bo chyba tylko to mi zostało. Na razie czytam, i szukam gotowych rozwiązań, żeby je zaadoptować u siebie. Terapia fajna rzecz, korzystałam, idzie mi topornie, długo i mało efektywnie jak widać... po za tym drogo... i to chyba największa przeszkoda.
mergen
 
Posty: 28
Dołączył(a): 1 kwi 2013, o 00:32

Re: Uzależniona od patnera- szukam wsparcia

Postprzez woman » 21 kwi 2013, o 00:22

mergen napisał(a):Właśnie czytam, czytam od paru tygodni już właściwie. Tylko co z tego, że wiem, że rozumiem, jak dalej działam tylko na emocjach. Potrafię myśleć racjonalnie, nie potrafię działać. Jak się zmusić? Co zrobić, żeby wytrwać? Jak się nie złamać? Jak wy dawałyście radę? Teraz jestem w fazie odstawienia, za parę dni będę na tak zwanym głodzie i co wtedy? Jak sobie z tym radzić? Wszyscy radzą to samo, nie dzwoń, nie pisz, nie rozpamiętuj. Wiem, że tak trzeba a robię zawsze odwrotnie. Kiedyś byłam inteligentną, mądrą, przebojową dziewczyną, teraz jestem głupia i nie panuję nawet nad tym co robię.


Widocznie zyski masz ciągle większe niz straty. Pomyśl, co takiego daje ci on, jakie deficyty zapełnia że przedkładasz tą chorą relację nad swoje zdrowie i życie.
Proponuję konsultację u psychologa.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Re: Uzależniona od patnera- szukam wsparcia

Postprzez woman » 21 kwi 2013, o 00:22

....dubel
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Re: Uzależniona od patnera- szukam wsparcia

Postprzez mergen » 21 kwi 2013, o 00:41

Wiem co mi daje. Swoją obecnością daje mi złudzenie, że marzenia o domu, dzieciach, rodzinie, stabilizacji kiedyś się spełnią. Ze mam szansę na ich realizację. Ale czy z nim mam tą szansę? Tego nie wiem.
Ciągle mam też wątpliwości co do siebie. Bo może to on jest normalny, a ze mną po prostu nie da się żyć, może to ja wszystko niszczę? Może to moja wina?
Nie mam dystansu. Byliśmy na terapii par. Sam chciał, dla mnie to był znak, że mu zależy. 2 czy 3 spotkania, niby wszystko super. Terapeutka, ponoć dobra, nie zaleciła kolejnego, mimo, że ja miałam spore wątpliwości. W końcu ustaliliśmy, że jak coś się zepsuje, to zadzwonimy. Zepsuło się szybciej, niż zdążyłam wybrać nr telefonu.
mergen
 
Posty: 28
Dołączył(a): 1 kwi 2013, o 00:32

Re: Uzależniona od patnera- szukam wsparcia

Postprzez mergen » 21 kwi 2013, o 11:45

Niedziela, piękna pogoda, nikt tu pewnie nie zagląda. A ja dostaję kota. Nie mogę ruszyć się z domu, bo do napisania mam pracę, na wczoraj. Pracować nie mogę, bo przerabiam w kółko to samo, rozmyślam... Gniew opadł i znowu poczucie winy, że to ja wszystko rozwalam, że było dobrze, a ja zepsułam itd. Już zaczynam idealizować partnera, zapominać krzywdy i obojętność, a rozczulam się, że jednak zrobił to i tamto, to nie może być taki zły. Pomóżcie przetrwać, wytrwać w postanowieniu ucieczki. Albo dajcie zimny kubeł wody na głowę, bo już sama nie wiem, może za wiele oczekuję, może rzeczywiście tak jak on mówi to we mnie jest problem. Wariuję.
mergen
 
Posty: 28
Dołączył(a): 1 kwi 2013, o 00:32

Re: Uzależniona od patnera- szukam wsparcia

Postprzez Apasjonata » 21 kwi 2013, o 12:10

mergen napisał(a): do napisania mam pracę, na wczoraj. Pracować nie mogę, bo przerabiam w kółko to samo, rozmyślam

Tu Ci mogę dac sposób, z którego sama korzystałam kiedy potrzebowałam sie na czyms skupić. Mianowicie przeprowadzałam rozmowę sama ze sobą na zasadzie " ok jest problem, dzisiaj go nie jestem w stanie rozwiązać, wiec przełożę myslenie o nim na jutro, przełożę na jutro zamartwianie się , a dziś , teraz decyduję się zająć tym na co mam wpływ czyli np napisać pracę." I jutro tez robiłam podobnie, zamartwianie przekładałam na pojutrze :mrgreen: , ale na poczatku stosowania tego sposobu , to były krótsze okresy czasowe, tylko godzina, a po niej następna. Spróbuj czy jesteś w stanie odłozyć martwienie się na za godzinę, a ten czas wykorzystać konstruktywnie.
Ja poleciłabym Ci terapię dla ofiar przemocy, terapię grupową, sama wiele dobra z niej wyniosłam. Te grupy są za darmo.
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: Uzależniona od patnera- szukam wsparcia

Postprzez mergen » 21 kwi 2013, o 12:32

Dziękuję za porady. Mam nadzieję, że u mnie podziała. Jutro telefon to psychologa żeby umówić wizytę. W środę jest mityng slaa, ale nie wiem czy mi starczy odwagi. Trzymajcie kciuki bo już wiem co mnie czeka i jestem przerażona.
mergen
 
Posty: 28
Dołączył(a): 1 kwi 2013, o 00:32

Re: Uzależniona od patnera- szukam wsparcia

Postprzez Apasjonata » 22 kwi 2013, o 13:44

Na mitingu nie gryzą :mrgreen: , powodzenia.
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: Uzależniona od patnera- szukam wsparcia

Postprzez Izabella1 » 13 maja 2013, o 22:41

mam ten sam problem jestem na etapie rozstania dwa tyg sama bardzo cierpię napisałam tu też kawałek mojej historii podobna do Twojej samej nie dam rady ale widzę że wiele osób się z tym zmaga jeśli chcesz może gg może jakoś będzie łatwiej
Izabella1
 
Posty: 10
Dołączył(a): 13 maja 2013, o 18:55

Re: Uzależniona od patnera- szukam wsparcia

Postprzez mergen » 8 wrz 2013, o 20:09

Nie było mnie tu ponad 4 miesiące. Ale znowu mi się nie udało. Nie poszłam na mityng, nie poszłam na terapię. W zamian za to błagałam go żeby do mnie wrócił jak zwykle. Co więcej przeprowadziłam się do niego (wcześniej jego mieszkanie było wynajmowane, on mieszkał u mnie). Nie minął tydzień od przeprowadzki, a on mnie wystawił za drzwi. No niezupełnie, wysadził mnie z samochodu podczas kłótni, tak jak stałam i pojechał. Zostawił mnie na ulicy, w nocy. Parę dni pomieszkałam u rodziny, potem w hotelu, wynajęłam mieszkanie, podpisałam umowę i nawet nie przewiozłam swoich rzeczy, bo już znów ubłagałam go żeby mnie przyjął z powrotem. Teraz jest koszmar. Jak mu się stawiam, to wrzeszczy, że mam się wynosić. Nie ma go całymi dniami, jak wraca są ciągłe awantury. Ma mi za złe, że się nie uśmiecham, że płaczę, że nie ma obiadu, że nie witam go z entuzjazmem po pracy, że narzekam itd. Jak ryczę to mnie obrzuca inwektywami. Ciągle mnie wyzywa. Jak mi puszczą nerwy i zaczynam wrzeszczeć na niego, rzuca przedmiotami, wychodzi z domu bez słowa, szturcha mnie, popycha. Nie bije, nigdy mnie nie uderzył. Czasem jak mu zagrodzę drogę żeby nie wychodził, to potrafi mnie odepchnąć. Jak dzwonię i nie podoba mu się to co mówię, to rzuca słuchawką, albo w ogóle wyłącza telefon. Wyciąga ode mnie pieniądze. Zrobiliśmy remont w jego mieszkaniu, żeby było "u nas", a nie "pozostałości po poprzednim związku". Teraz znów ma długi. Mnie obwinia, bo remont to mój pomysł. Jego nie było stać, ja go namówiłam. Ja włożyłam w ten remont połowę swoich oszczędności, bo chciałam "tworzyć dom". Teraz to wszystko jest jego. On ciągle mnie podejrzewa o to, że chce sobie przywłaszczyć jego mieszkanie i pieniądze. Ale on nie ma pieniędzy, wręcz przeciwnie ciągle ode mnie bierze pieniądze. Żyję w schizofrenii. Ostatnio przyszłam i na spokojnie powiedziałam, że miedzy nami już nic nie ma, nic nas właściwie nie łączy, że trzeba coś zrobić by było lepiej. Najpierw się zdenerwował, ale potem nawet posłuchał i przyznał mi rację. Poprosiłam: zróbmy coś razem, zaproponowałam wyjście na piknik do parku. Poszedł ze mną. Ale jak wysiadał z samochodu to już widziałam, że mimo początkowego zadowolenia z pomysłu, teraz tam nie chce być. Strzelił focha, wróciliśmy do domu po 15 minutach. Znów awantura. Traktuje mnie paskudnie, nie rozumie, że robi mi przykrość, nie rozumie, że jak płaczę to dlatego, że robi mi krzywdę. On uważa, że płaczę i jestem smutna, żeby mu uprzykrzyć życie. Nie chcę uciekać od niego. Chce naprawić relacje między nami, chcę pracować nad związkiem. Mam już za sobą 11letni nieudany związek, nie mam siły ani odwagi zaczynać po raz trzeci. Nie uwolnię się od niego. Dwa lata próbuję i jak już jestem "prawie"wolna, to zawsze wracam. Tęsknię. Ucieczka dla mnie to porażka, to utrata bliskiej osoby bez walki. A ja chcę walczyć o związek, o dom, o niego, o swoją przyszłość. Przeczytałam całą masę literatury o uzależnieniu od związków i wszyscy mówią uciekaj. To co nie da się inaczej? Nie ma skutecznych terapii dla par? Nic nie mogę zrobić, żeby żyć z człowiekiem którego pokochałam i być szczęśliwą? Albo złe traktowanie albo samotność? Może jest ktoś komu się udało ZOSTAĆ i dobrze żyć. Na razie czytam tylko o takich którym się udało uciec.
mergen
 
Posty: 28
Dołączył(a): 1 kwi 2013, o 00:32

Re: Uzależniona od patnera- szukam wsparcia

Postprzez impresja77 » 8 wrz 2013, o 20:13

Bo to chyba jedyna droga w tej sytuacji.
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 197 gości