Witam wszystkich serdecznie.
Hmm nawet nie wiem jak zacząć..
Mam 30 lat, od dłuższego już czasu jestem sama i co raz częściej wydaje mi się, że tak już zostanie.. I niby jest OK, niby to akceptuję i niby sobie z tym radzę ale jednak nie do końca chyba..
Za każdym razem gdy poznam jakiegoś chłopaka myślę jednak "a może to TEN" i się zaczyna.. Zauważyłam, że rzucam wtedy wszystko, waruję w domu pod komputerem czy telefonem bo MOŻE SIĘ ODEZWIE.. a jak widzę, że jest gdzieś tam dostępny to już zaczynam wyobrażać sobie Bóg wie co, bo przecież wcześniej nie mógł na chwilę oderwać się od rozmów ze mną a teraz nagle może się nie odzywać choć wiem np. że siedzi w domu.. I się zaczyna spirala myśli :" a może mu już się coś odmieniło", "a może już nie chce mieć ze mną kontaktu", "ale dlaczego?" i ostatecznie " Trzeba to wyjaśnić!" A wiadomo, że jak przychodzi do wyjaśniania i zapytam co się dzieje.. Druga osoba zwykle odpowie, że nic.. ( bo mogła być zajęta czymś innym, bo zwyczajnie nie chciało się gadać.. cokolwiek..) to ja w to nie wierzę (bo jak nic skoro 2 DNI nie rozmawialiśmy?!) i się nakręcam i zaczynam panikować i wręcz histeryzować.. Masakra jakaś.. Wiadomo, że to do niczego dobrego nie prowadzi bo gość zaczyna sie zastanawiać kto tu jest wariatem On czy Ja.. bo pewnie nie rozumie za wiele..
I tu moja prośba do mądrzejszych głów.. czy ktoś wie skąd to mi się bierze i jak to zatrzymać.?