Czy to jest toksyczny związek? Nie wiem co robic :(

Problemy z partnerami.

Czy to jest toksyczny związek? Nie wiem co robic :(

Postprzez erasendrewind » 21 mar 2013, o 16:06

Nie wiem od czego zacząć. Wydaje mi się, że przydałby się drobny background o mnie na sam początek. Mam 24 lata i jestem bezrobotny. Przynajmniej na chwilę obecną. Podejrzewam, że zmieni się to w przeciągu następnych kilku dni bo mam już umówionych parę spotkań w sprawie pracy. Jestem Polakiem, który urodził się poza granicami kraju. Mam podwójne obywatelstwo. Jestem ze swoją dziewczyną już od 7 lat i mieliśmy swoje góry i doły w naszym związku. Poznaliśmy się w liceum. mieliśmy po 17 lat i jeszcze chyba nie do końca wiedzieliśmy jak wygląda życie. Zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia i do tej pory mnie trzyma mimo iż czasem zdarza mi się obejrzeć za innymi ładnymi dziewczynami. Oczywiście na tym się kończy, jestem wierny swojej kobiecie. Ale wracając do tematu. Pierwsze trzy lata były naprawdę piękne. Gdy przyszedł czas na egzamin maturalny i na podjęcie decyzji 'co dalej?' to zacząłem świrować. Tak bardzo kochałem swoją dziewczynę, że robiłem wszystko, aby ona czuła się szczęśliwa i żeby być przy niej jak najczęściej. Jako, że ona chciała iść na architekturę to i ja zdecydowałem, że spróbuję swoich sił w tym kierunku, oczywiście wbrew swoim preferencjom. Na studia dzienne w państwowych szkołach się nie dostałem, więc poszedłem na płatną, prywatną uczelnię. Długo się tam nie utrzymałem, wylali mnie po roku. Potem poszedłem na Filologię angielską, pod dyktando mamy. Powiedziała, że mam iść bo będzie mi łatwo, a muszę mieć papier, więc poszedłem. Zaniedbałem sprawę i olałem te studia więc po jednym semestrze też mnie skreślili z listy studentów. Od tamtej pory łapię pracę za pracą, kombinując jak by tu się utrzymać na powierzchni. Od ponad trzech lat mamy z dziewczyną taką huśtawkę, że zaczęło nas to męczyć. Rozstawaliśmy się i schodziliśmy tyle razy, że nie potrafię tego nawet zliczyć, a co najgorsze, po ostatnich przejściach związanych z moją pracą, a następnie jej utratą, wpędziłem się w depresję zdiagnozowaną przez lekarza specjalistę. Do tego wszystkiego zacząłem się zastanawiać czy aby na pewno 'jestem zakochany' w swojej drugiej połówce. Znaczy się kocham ją, cenię, uwielbiam, podziwiam. Ale chyba to nie jest taka miłość, której ona oczekuje ode mnie. Sama ostatnio powiedziała mi, że nie jest ze mną szczęśliwa, ale oczywiście dzień później wycofała się z tego i powiedziała, że 'już jej przeszło'. Obawiam się, że to może już być zwykłe przywiązanie, a nie gorące uczucie, które jawi się tak mocnym płomieniem jak przy naszym pierwszym spotkaniu. Nie czuję się przy niej tak jak kiedyś. Mam wrażenie, że nie jestem sobą, a my działamy na siebie na prawdę negatywnie. Wmawiam sobie, że ona jest dla mnie motywacją do wszystkiego, ale naprawdę tak się nie czuję. Przez chęć sprostania jej wymogom zmieniłem się, nie wiem czy na lepsze, czy na gorsze, ale czuję się raczej gorzej. Nie mówię, że ona robi to celowo, ale czuję, że coś wysysa ze mnie wszystko to co dobre gdy staram się być dla niej idealny. Zapominam o sobie i staję się wtedy zupełnie innym człowiekiem. Moi rodzice zauważyli to i powiedzieli mi, że ona mnie ściąga w dół zamiast budować i wspierać. Ja jej pomagam praktycznie we wszystkim. Zalicza na studiach wszystkie projekty na 5'ki dzięki mojej pomocy. Sama mi to ostatnio powiedziała, ale kulturalnie powiedziałem jej, żeby "przestała się wygłupiać, bo mój wkład jest znikomy". W rzeczywistości jednak wiem, że gdyby nie moja pomoc to by nie radziła sobie tak dobrze. Najgorsze jest to, że rodzice postawili mi pewnego rodzaju ultimatum. Od dłuższego czasu rozważali powrót do kraju, w którym się urodziłem bo sami mają drobne problemy finansowe, a poza tym na starość chcą być tam gdzie im jest najlepiej. Ja nie czuję w środowisku, w którym żyję najlepiej i dostałem od nich propozycję poniekąd nie do odrzucenia. Mama powiedziała, że widzi, że się męczę i chcą żebym zaczął żyć swoim życiem i wyjechał z nimi. Bardzo bym chciał podjąć taką decyzję i zacząć wszystko od nowa. Lekarz powiedział, że to bardzo odważny krok, ale sądzi, że może to przynieść więcej plusów niż minusów. Ja jestem rozdarty. Czuję się jakby ktoś ugodził mnie w serce strzałą, a ja bojąc się większego bólu nie chcę wyciągać jej, aby rana się zagoiła. Tak klęczę i nie wiem co zrobić. Nie jestem szczęśliwy i nigdy nie będę jeśli moje życie ma wyglądać tak jak wygląda teraz. Kocham i jestem przywiązany do swojej dziewczyny, ale wiem, że im dłużej to trwa tym bardziej prawdopodobne, że zranię ją mocniej przez ewentualną decyzję o rozstaniu. Przez ten związek przestałem być sobą i chyba już nigdy nie będę taki jak byłem kiedyś. Taki jakiego ona mnie kochała i z jakim była szczęśliwa parę lat temu. Nie wiem co mam zrobić. Jak na ironię to SERCE podpowiada mi żebym zakończył ten związek, a ROZUM mówi mi, że może jakoś to będzie. Może ja się poprawię, może ona się poprawi, może jakoś się dogadamy, może ona mnie będzie kochać, a ja ją. Jestem rozdarty na strzępy....

Proszę, powiedzcie mi co mam zrobić ?
erasendrewind
 
Posty: 3
Dołączył(a): 21 mar 2013, o 16:01

Re: Czy to jest toksyczny związek? Nie wiem co robic :(

Postprzez smerfetka0 » 21 mar 2013, o 16:34

a moze wam sie nie uda i stracisz szanse na zaczecie zycia od nowa ?

ja ci nie powiem czy odejsc od niej czy nie. to musi byc twoja decyzja.

ale na pewno nie warto trwac w czym gdzie takie hustawki juz tyle czasu wystepuja. zrywania powroty...jak dzieci.

nie dorosliscie wtedy chyba do powaznego zwiazku a ty juz poleciales za nia na studia i za nia i za nia wszedzie zapewne.

w kazdym wieku przychodzi mi sie zdaje odpowiedni czas na to jak sie powinno zachowywac. mam na mysli. w wieku przed 20 raczej nie odpowiednie jest podporzadkowanie najwazniejszej decyzji na tamten okres i na cale zycie jak by nie bylo - wyboru studiow, pod partnera czy partnerke.

po za tym w ogole przebywanie ze soba 24 h na dobe zazwyczaj psuje relacje niz naprawia. kazdy potrzebuje tez swojego zycia wiec te studia mnie zaskoczyly szczerze mowiac.

warto inwestowac dalej w ten zwiazek ? jak ona sie ustosunkowuje do twojej depresji teraz?
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Re: Czy to jest toksyczny związek? Nie wiem co robic :(

Postprzez Honest » 21 mar 2013, o 16:47

Witaj,

mam wrażenie, ze to jednak rozum mówi Tobie, aby się rozstać, a serce nadal kocha. Przed Tobą trudna decyzja, jednak brak podjęcia jakiegokolwiek kroku jest także decyzją i pewnym wyborem. Myslę, że niedobrze, że Twoi rodzice sugerują Ci pewne rozwiązania i to bardzo konkretne (rozstanie) - to powinna być Twoja decyzja, bo Ty bedziesz żył z jej konsekwencjami.

A jakie rozwiązania widzi twoja kobieta? Czego ona chce tak naprawdę?
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: Czy to jest toksyczny związek? Nie wiem co robic :(

Postprzez Sansevieria » 21 mar 2013, o 16:48

Związki które zaczynają sie w tak młodym wieku rzadko kiedy są tymi "na cale życie". :bezradny: tak wychodzi z obserwacji zwykłej.
W tym wszystkim co piszesz mnie uderzyło to, ze nie ma w tym Ciebie jako kogoś odrębnego, majacego własne plany, zamierzenia, cele, wizje życia swojego. Jakbys był przyklejony do kogoś, cały czas robił za "wspomaganie", podpórkę, kogoś kto ma dawać a nie brać, jakos tak. Czyjś cień a nie byt samodzielny. Wiecznie podporządkowany.
I uderzyło mnie też stwierdzenie rodziców ( mamy?) że "chcą zebyś żył swoim życiem i wyjechał z nimi". Mnie to zgrzyta, bo co to za życie swoim życiem skoro ma sie zaczynać od posłusznego zmienienia miejsca zamieszkania na to, które wybierają rodzice? To jest życie pod dyktando. Rodziców, byc moze posrednio sugestii lekarza. O swoim zyciu to dorosły człowiek raczej samodzielnie decyduje. Jaby tak zapytać czego Ty chcesz to pewnie bys zaraz zaczął kombinować " a co na to .....( wpisz wybraną osobę/osoby)" i dylemat to byś miał taki, komu się podporządkować. Takie odniosłam wrażenie jak czytałam to, co o sobie i swoim życiu napisaleś.
Ostatnio edytowano 21 mar 2013, o 16:57 przez Sansevieria, łącznie edytowano 2 razy
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Czy to jest toksyczny związek? Nie wiem co robic :(

Postprzez Honest » 21 mar 2013, o 16:50

Dokładnie jak pisze Sans, ja uważam,że ani lekarz, ani rodzice nie mogą wyrokowac, co bedzie dla Ciebie lepsze.
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: Czy to jest toksyczny związek? Nie wiem co robic :(

Postprzez lili » 21 mar 2013, o 18:11

Zgadzam się z Sans odnośnie tego, że związki zaczęte w wieku nastoletnim rzadko kiedy trwają do późnej starości. I nie dziwię się (i Ty się też nie dziw), że już nie ma tego ognia, który był na początku, przecież Wy się przez te 7 lat totalnie zmieniliście, z nastolatków w dorosłych ludzi. W ogóle to szacun wielki i chylę czoła, że tyle lat jesteście razem, nie znam drugiej takiej pary, tym mniej mnie jednak dziwi, że Wasze drogi się rozchodzą.

W ogóle to wydaje mi się, że dobrze by zrobiło, gdybyś oddzielił od siebie różne sprawy, o których piszesz, bo one oczywiście się łączą w Twoim życiu, ale chyba nie byłoby dobrze, gdyby jedna sfera życia zadecydowała o kierunku, w którym pójdą inne sfery.

Po pierwsze: studia- piszesz, że średnio i że chwytasz się różnych prac i w żadnej jak na razie na stałe? Myślę, że mimo tego, że jest kryzys i jak widać sam papier nie musi o niczym świadczyć ani niczego załatwiać czy ułatwiać (można z powodzeniem robić karierę i bez matury albo z trzema fakultetami nie mieć nic) to jednak jestem zdania, że z ukończonymi studiami jest jednak łatwiej i lepiej. Poza tym studia dają Ci jedną podstawową wartość- jak Ci się podoba i dobrze idzie, to jakaś tam zaczyna się droga na życie rysować, coś co ewentualnie chciałbyś robić, w czym czułbyś się dobrze. Jak nie idzie, to znaczy, że trzeba uderzać w całkiem innym kierunku. Z tego co piszesz, przerwałeś nie dlatego, że Ci nie szło tylko dlatego, że zaniedbałeś. Może jednak warto wrócić? Troszkę się zaprzeć i coś doprowadzić do końca? Jak mówię, studia to nie wszystko, ale wchodząc na rynek pracy chyba lepiej się czuje ktoś po studiach niż ktoś bez- dyplom to zawsze coś?

Po drugie: dziewczyna- jak napisałam wyżej, po siedmiu latach raczej nie oczekiwałabym ognia, natomiast razi mnie to, co piszesz o Twojej dziewczynie. Tak mi się wydaje, że to głównie Ty ją wspierasz a nie ona Ciebie, a to nie fair. Twoje obawy co do tego, że bardziej ją zranisz odchodząc niż trwając w związku, który dla Was obojga jest niesatysfakcjonujący, są bezpodstawne. Najbardziej ją zranisz coś udając. Jeśli, tak jak piszesz, schodzicie się i rozchodzicie i raczej nie jesteście w tym związku szczęśliwi, a jedynym co Was przy sobie trzyma jest przyzwyczajenie (tak mi się wydaje) to trwając w tym stanie nie dajecie sobie szansy na coś lepszego.

Po trzecie - wyjazd z kraju. Też zgadzam się z Sans, ze element Rodzicow w tym wszystkim nie brzmi dobrze, ale piszesz tez, ze w kraju, w swoim otoczeniu takim, jakie teraz masz, nie czujesz sie dobrze. Dla mnie to bylby powod do zmiany otoczenia. Nie Rodzice, ktorzy oferuja "propozycje nie do odrzucenia", nie dziewczyna, przed ktora moglbys uciec i uciec przed decyzja, co dalej z Wami, ale Twoje samopoczucie.

lili
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: Czy to jest toksyczny związek? Nie wiem co robic :(

Postprzez Sansevieria » 21 mar 2013, o 19:13

Łatwiej i lepiej to jest jak sądzę nie tyle z ukończonymi studiami ile raczej z jakimś obrazem tego, co sie chce robić z własnym życiem. Do realizacji tego studia są potrzebne albo wcale nie, natomiast studiowanie czegoś dla papierka to jest czysta strata energii. I pieniędzy. I czasu. Erasendrewind studiowal architekturę ( bo dziewczyna) i anglistyke ( bo rodzice). Sorki, ale to jest bezsens totalny. Metoda prób i błędów bez własnego pomysłu. Tak sie można kolebać do 40-ki albo jakimś wysiłkiem skończyć coś tam i całe życie być skazanym na robienie czegos tam jakos tam czyli na ogólną bylejakość i frustrację. Albo skończyć ileś fakultetów i wylądować na bezrobociu w sposób trwały. Rynek pracy jest jaki jest, jak sie nie wie co ze soba zrobić dalej to chyba warto sie najpierw nad tym zastanowić. Spróbować zobaczyć siebie za 20 lat, jakąś wizję mieć. Uda sie zrealizować albo nie, ale przynajmniej niech ta wizja jakaś będzie.
A z tego co patrzę na rynek pracy najlepiej chyba się czują ci młodzi, któzy mają zawód poszukiwany i w ofertach przebierają. :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Czy to jest toksyczny związek? Nie wiem co robic :(

Postprzez smerfetka0 » 21 mar 2013, o 19:47

Sansevieria napisał(a):A z tego co patrzę na rynek pracy najlepiej chyba się czują ci młodzi, któzy mają zawód poszukiwany i w ofertach przebierają. :)


to sa tacy mlodzi po studiach co sobie przebieraja w ofertach ? :wink:

to tak z przymruzeniem, retorycznie :wink:

wlasnie autorze - czy ty masz jakis cel dotyczacy wylacznie pracy zawodowej? cos co chcialbys robic? cos co cie interesuje i mozna z tego sie utrzymac? nie patrzac teraz ani na dziewczyne ani na rodzicow. tylko wylacznie na siebie.
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Re: Czy to jest toksyczny związek? Nie wiem co robic :(

Postprzez Sansevieria » 21 mar 2013, o 19:58

Są. Osobiście znam kilka sztuk. Ale nie napisałam, ze po studiach są. Po większosci studiow ma sie wyksztalcenie, a to nie to samo co zawód. Też mnie to zadziwia jak porównam z ogólnie panującym klimatem na rynku pracy i wskaźnikami bezrobocia. Po prostu istnieją nisze :wink:
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Czy to jest toksyczny związek? Nie wiem co robic :(

Postprzez paulaasz » 22 mar 2013, o 00:03

ja tez jestem w zwiazku, który zaczal sie w liceum i jestesmy razem juz 9 lat. Faktycznie od momentu poznania wiele rzeczy sie zmienilo. Studiowalismy razem, mieszkalismy, po studiach licencjackich wyjechalismy za granice i tak sobie zyjemy. Widze zmiane w moim chlopaku i w sobie tez, pomijajac fakt ze wiele gowna sie wydarzylo po drodze, wiele razy juz zrywalismy, potem sie schodzilismy to w tym momencie tez jestem w ciezkiej sytuacji i tez musze podjac szybko decyzje.

Wiem co teraz czujesz. Tyle lat razem, tyle wspomnien, ciezko to wszystko zostawic i zaczac wszystko od nowa

kiedy rozmawiam ze swoimi znajomymi na temat moich problemow w zwiazku i mojego chlopaka, pytaja czy chce, zeby ON zostal ojcem moich dzieci.. To pytanie zawsze dziala na mnie w sposob piorunujacy...
paulaasz
 
Posty: 12
Dołączył(a): 14 mar 2013, o 17:25

Re: Czy to jest toksyczny związek? Nie wiem co robic :(

Postprzez mariusz25 » 22 mar 2013, o 01:08

ciekawe czy kochasz ja czy wyobrazenie, swoja fantazje
mariusz25
 
Posty: 779
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 18:22

Re: Czy to jest toksyczny związek? Nie wiem co robic :(

Postprzez erasendrewind » 22 mar 2013, o 10:07

Hej,

To znowu ja ... może trochę niejasno napisałem to wszystko. Przepraszam, ale emocje szargały mną kiedy zabrałem się do tego. Do całej tej historii zapomniałem dodać, że już od bardzo dawna rozważałem opcję wyjazdu z moją dziewczyną za granicę, ale ona oczywiście nie chciała nawet słuchać o takich pomysłach. Tak na prawdę to ja namówiłem rodziców żeby robili w życiu to co chcą robić i poniekąd przez mój pomysł wpadli na to, że będą chcieli rozgrzać na emeryturze swoje stare kości w Australii. Sęk w tym, że czuję się w tym związku jak więzień. Spełniamy wszystkie jej marzenia, a o moich zapominamy i tak już jest od 7 lat. Wiem, że to straszne, ale podporządkowałem się jej po całości i teraz dopiero zrozumiałem jak głupie to było. Rodzice nie namawiają mnie do niczego. Źle się wyraziłem pisząc o ultimatum...miałem po prostu na myśli to, że oni wyjeżdżają i będą spełniać swoje marzenia, a ja bym został tutaj w związku, który wg mnie nie ma dla mnie przyszłości, a oni po prostu chcą jak najlepiej dla mnie. Mam już dosyć obijania się z kąta w kąt i słuchania jaki to jestem do bani i co jeszcze muszę w sobie zmienić. Żyję w ten sposób już od ponad 3 lat i moje ego praktycznie zanikło. Kiedy wspominam sobie jaki byłem na początku tego związku, albo przed tym jak zacząłem się z nią spotykać to jeszcze bardziej marzę o tym żeby wyjechać i żyć własnym życiem, zacząć studia za granicą, znaleźć potem jakąś pracę i być sobą.

Po prostu mam mega dylemat i boję się, że ją zranię jeśli ją zostawię. Do tej pory ja byłem w pozycji osoby, która cierpiała w tym związku. Gdy pomyślę sobie, że te role mogłyby się odwrócić to jest mi strasznie przykro.
erasendrewind
 
Posty: 3
Dołączył(a): 21 mar 2013, o 16:01

Re: Czy to jest toksyczny związek? Nie wiem co robic :(

Postprzez impresja7 » 22 mar 2013, o 10:13

jej nie zmienisz,ale zmień aswoje postępowanie i zacznij słuchać swojej duszy ,serca,pragnień ,zobacz gdzie Ty jesteś i czego ty chcesz i czy moze to w jakis sposób współgrac z partnerką .
jezeli za dużo musiałbyś poswięcic zaprzeczając samemu sobie ,jeżeli musiałbyś stawac sie ciagle innym człowiekiem ,nie sobą to nie ma sensu dalej trwac .Długo się nie da gwałcić swojego organizmu
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: Czy to jest toksyczny związek? Nie wiem co robic :(

Postprzez lili » 22 mar 2013, o 10:56

piszesz dokładnie to samo co w pierwszym poście- że boisz się, że ją zranisz jak odejdziesz. A nie boisz się, że ją zranisz jak nie odejdziesz? Z tego co piszesz trzyma Cię przy niej nie miłość tylko siła przyzwyczajenia i wspólnie spędzony czas, wspomnienia. Udawanie miłości jest gorsze niż jej brak. A przede wszystkim, w tym całym zamieszaniu nie boisz się, że zranisz siebie? Bo ranisz siebie, tylko chyba tego jeszcze nie widzisz...
Rozumiem Twój dylemat. Jesteście tak długo razem, że pewnie sama myśl o tym jak by to było osobno wydaje się abstrakcją. No i ten strach, jak będzie. Ale nie ma sytuacji bez wyjścia. Ważne, żeby znaleźć najlepsze, a nie najbardziej oczywiste czy najłatwiejsze.
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: Czy to jest toksyczny związek? Nie wiem co robic :(

Postprzez Sansevieria » 22 mar 2013, o 12:07

Nie da się przejsć przez życie nikogo nigdy nie raniąc. Truizm, ale jak każdy truizm wart czasem przypomnienia.

Nie chcąc ranic dziewczyny niszczysz siebie, co w efekcie odbije się na niej też. Nie da sie tak funkcjonować, frustracja Ci rosnie, w końcu się okaże że ona jest winna i odpowiedzialna za Twoje nieudane życie. Czasem jeśli jak już jest lepiej dokonac czystego, uczciwego choć bolesnego cięcia wcześniej - bo taka rana sie zabliźnia bez powikłań. Jesteście młodzi oboje przecież. Jeszcze zwiazani uczuciem jakimś i przyzwyczajeniem, ale nie kredytami, majątkiem. Nie macie dzieci. Za ileś lat szansy na czyste ciecie już nie bedzie, im dłużej tym boleśniej, tym wiecej wzajemnych ansów, mniej czy bardziej uzasadnionych pretensji. Z tego co piszesz juz bardziej Cię trzyma w tym związku poczucie winy i strach niz cheć spędzenia zycia we dwójkę z tą akurat kobietą. Wcale nie wykluczone, ze ją z kolei trzyma przyzwyczajenie, wygoda a nie cos więcej. Mocny płomień uczucia początkowego zawsze wygasa, ale w dobrym układzie, pozostając przy ogniskowej metaforze, przechodzi on w solidny żar, który co jakiś czas się rozpłomienia - a u Was bardziej to wygląda jak popioły bez szans na nowy płomień. Jeszcze ciepłe, jeszcze czasem coś pełga, ale żadne dmuchanie nie pomoże, a od dmuchania w popiól to się mozna upaprać i poparzyc.

Australia bardzo jest odmienna od Polski, kilka osób tam urodzonych i próbujących sie potem zaadaptować w Polsce znam i większość nie dała rady, wracała na antypody. Nie żeby Polska zdawała im się ohydna, ale odnaleźć się tu w pełni nie umieli.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 333 gości