Rozwód zaraz po ślubie...

Problemy z partnerami.

Rozwód zaraz po ślubie...

Postprzez lisa111 » 6 maja 2011, o 19:44

Napisałam koszmarnie długi post, ale system automatycznie mnie wylogował i wszystko przepadło.. Nie mam siły pisać ponownie...

mamy z męzem po 24 lata. we wrześniu wzięliśmy ślub.
Teraz chcę rozwodu. Za dużo było kłamstw, za dużo bolesnych słów.
Z moją psychiką dzieje się coś dziwnego... Mam dziwne ataki histerii, mysli samobójcze (raz nawet próbowałam je zrealizować), czasami, kiedy słyszę bolesne słowa ze strony męża, marzę żeby go zabić....

Nie mam siły opisywać jak do tego doszło... Moze jesli ktoś będzie chciał czytac, jeśli ktoś zareaguje na moje wołanie o pomoc, spróbuję...

Na razie wiem jedno..
Boje się... Wiem że ani rozwód ani ten związek nie dadzą mi szczęścia... Boję się, że zrobię coś głupiego... Boję się żyć... bo wiem, ze cokolwiek zrobie, będzie źle...
lisa111
 
Posty: 5
Dołączył(a): 6 maja 2011, o 18:13

Postprzez ewka » 6 maja 2011, o 20:03

Cześć Lisa!

Niewiele napisałaś, więc trudno się odnieść... ale jeśli zechcesz jednak napisać więcej - poczytamy i porozmawiamy, a jest tu nas trochę. Nie ma co tak zaraz pękać. Odwagi Kochana!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez lisa111 » 6 maja 2011, o 20:06

Spróbuję to wyjaśnić w skrócie... Mąż dopuścił się zdrady emocjonalnej... twierdzi, że poza smsami, mailami i kilkoma wyjściami na kawę do niczego między nimi nei doszło. Że nawet jej nigdy nie powiedział, co czuje...
Że nadal mnie kocha... ale to nie zmienia faktu, że ciągnął kontakt przez kilka miesięcy, że kiedy już wszystko się wydało, w czasie kłótni powtarzał, że jest lepsza ode mnie...
Po wielu perypetiach, kłótniach, bolesnych słowach i moich atakach histerii postanowiłam dać mu kolejną szansę. On obiecał, że zerwie z nią kontakt. Że już nigdy zadnego smsa, że poza "cześć" słowem sie nie odezwie. Próbowałam mu na nowo zaufac, próbowaliśmy zacząć wszystko od nowa...
I dziś dowiedziałam się, że on nadal z nią piszę... w czasie pierwszego miesiąca naszego kryzysu wysłał do niej 100 smsów... w czasie ostatnich dwóch tygodni 20... Twierdzi, ze to dlatego, że musiał się komuś wyżalić a nie miał komu. A wiem, ze żalił się znajomym, że spotykał sie z przyjaciółmi, żeby porozmawiać, żeby go pocieszyli...
Ja już mu nie potrafię zaufać na nowo...
Nie mam siły.. chcę umrzeć... Nie umiem sobie z tym poradzic...
lisa111
 
Posty: 5
Dołączył(a): 6 maja 2011, o 18:13

Postprzez pozytywnieinna » 6 maja 2011, o 20:11

lisa, ja uwazam, ze masz prawo byc szczesliwa i to powinna byc podstawa twojego dzialania! mysle jednak, ze tak sie zapatlilas, ze sama nie umiesz z tego wyjsc. a moze psycholog? to zawsze jakis poczatek, a moze decyzje i rozwiazania przyjda wtedy, gdy bedziesz na nie gotowa.

pozdrawiam i cieplo sciskam!
pozytywnieinna
 
Posty: 3447
Dołączył(a): 5 lut 2008, o 22:15
Lokalizacja: z piekla rodem ...

Postprzez lisa111 » 6 maja 2011, o 20:13

Myślałam już o psychologu... ale brak mi siły.. brak mi odwagi...
Poza tym obecnie tymczasowo nie pracuję i jestem na utrzymaniu rodziców więc nawet mnie nie stać na wizytę u specjalisty...
Już sama się gubię...
lisa111
 
Posty: 5
Dołączył(a): 6 maja 2011, o 18:13

Postprzez ewka » 6 maja 2011, o 20:22

No, facet coś mało poważny się wydaje. Dostaje szansę i ma ją w d...

Macie samodzielne mieszkanie? Masz możliwość wyprowadzić się na jakiś czas? Masz wsparcie w rodzinie? Rodzicach? Przyjaciołach? Macie dzieci? Jak długo się znacie?

Tak z tonu Twojej wypowiedzi to wychodzi, że jest koniec świata. Lisa, to NIE JEST koniec świata... to tylko niedojrzały facet, któremu zaufałaś myśląc, że to TEN. Ja nie potrafię powiedzieć, czy to TEN czy NIE TEN. Ty chyba dzisiaj też nie, więc zostawmy go na razie i zajmijmy się Tobą. Myślałaś o terapii? Bo bardzo w rozsypce się wydajesz.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez pozytywnieinna » 6 maja 2011, o 22:17

psychologa wszedzie mozna znalezc za darmo! wystarczy poszukac, sa osrodki pomocy rodzinie, osrodki kryzysowe, czasem przy kosciolach, ehhh przerobilam to....

ewka ale ty ciekawska jestes tyle pytan no no :shock: :twisted:
pozytywnieinna
 
Posty: 3447
Dołączył(a): 5 lut 2008, o 22:15
Lokalizacja: z piekla rodem ...

Postprzez ewka » 6 maja 2011, o 23:40

O rety! Sądzisz, że to z ciekawskości???
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Honest » 7 maja 2011, o 10:00

Witaj Lisa,

bardzo dużo ostatnio się u Ciebie wydarzyło. Wizyta u psychologa byłaby moim zdaniem najważniejsza w tej chwili. W takim stanie emocjonalnym trudno podejmowac racjonalne decyzje. Masz możliwośc gdzieś wyjechać na jakiś czas??? Możesz też wybrac się do lekarza rodzinnego po jakieś leki wyciszające.

Przyznam, że jeśli już na poczatku małżeństwa macie takie zgrzyty to nie wróży to chyba najlepiej... Zaufanie to podstawa związku.

Pozytywna, pytania Ewki są bardzo istotne i nie wynikają z ciekawości!!!
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Postprzez pozytywnieinna » 7 maja 2011, o 11:31

---------- 11:30 07.05.2011 ----------

ewa ja zawsze twierdze, ze ciekawosc pierwszy stopien do wiedzy i wynika z dobrego serducha :)

---------- 11:31 ----------

aa, mierze swoja miara, bo ja wscibska jestem do ludzi na ktorych mi zalezy :twisted:
pozytywnieinna
 
Posty: 3447
Dołączył(a): 5 lut 2008, o 22:15
Lokalizacja: z piekla rodem ...

Postprzez caterpillar » 7 maja 2011, o 13:49

mnie bardziej od twojego meza zanioepokoil Twoj stan psychiczny, te mysli i brak checi do zycia ...mysle ,ze powinnas isc do psychologa jak mowia tu wszyscy. Facet to nie koniec siwata a pomylki w dobieraniu sie par zdarzaja sie .Pamietaj,ze to nie facet jest Twoim wyznacznikiem szczescia .Postaraj sie uwierzyc ,ze bycie szczesliwym zalezy od Ciebie i masz na to wplyw.
Pozdrawiam !
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Monia0107 » 9 maja 2011, o 15:42

przykro mi ale szczerze napiszę:
- zbierać jak najwiecej dowodów winy +kontakt z adwokatem,
niestety ja wzięłabym rozwód,
- jednocześnie od razu pomoc psychologa
bo wg. mnie będąc na Twoim miejscu powinien pojawić się gniew,płacz,"chęć uduszenia chłopa"itp- u osób reagujących w miarę trzeźwo na problem, bo racjonalnie już się nie myśli -bo trudno, ale z atakiem kierowanym wobec sprawcy a nie wobec siebie
..........ale myśli samobójcze- to wygląda na głęboki poziom niskiej samooceny......

czy dec. o ślubie była przy podobnym Twoim stanie psychicznym tj. przy jakiś poważnych długo trwających:stresie,kompleksach,depresji,kłopotach w rodzinie,może zaistniało przymuszenie otoczenia do ślubu .... czy Twój stan nagle dotknął poziomu myśli samobójczych (szybko:( )
czy Miałaś nadzieję że Ten człowiek wyciągnie Cię z jakiegoś stanu matni,próźni itp.
pzdr
ps piszę tak ...bo nie ma dziecka,tak myślę bo o Nim nim nie wspomniałaś...
Avatar użytkownika
Monia0107
 
Posty: 251
Dołączył(a): 9 lut 2009, o 00:07

Postprzez ewka » 12 maja 2011, o 07:39

Hej Lisa! Jak się masz?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez julkaa » 12 maja 2011, o 20:48

Lisa, doskonale wiem jak się czujesz i przykro mi, że musisz to przechodzić. Moim zdaniem najlepsza byłaby na jakiś czas separacja. Facet powinien uprzytomnić sobie na kim mu bardziej zależy: na tobie czy na niej. A ty powinnaś mu dać do zrozumienia, że was obie mieć nie może.
Jeśli go kochasz spróbuj i daj mu szanse. Jeśli nie - to życie i bez niego może być piękne.
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Re: Rozwód zaraz po ślubie...

Postprzez lisa111 » 9 lut 2012, o 21:10

I minęło kilka mcy... wiec odpowiem teraz wiecej... zdecydowanei wiecej...
"gniew,płacz,"chęć uduszenia chłopa"" były, na przemian z myslami samobójczymi, obwinianiem siebie itd. to było totalna hustawka emocjonalna. Nie dało rady inaczej, kiedy przez ostatnie mce zwiazku musiałam wysłuchiwac o tym jaka jestem beznadziejna, że studiuję małoambitny kierunek, że moja praca jest równiez mało ambitna, ze nie stac mnie na to zeby znalezc lepszej pracy, bo jestem za słaba i za głupia (potem twierdził, ze chciał mnie w ten sposób zmotywowac, zebym sie wzieła w garsc), że nie umiem napisac pracy magisterskiej (wg niego), ze nei dorastam do pięt ładnej, inteligentnej i ambitnej studentce medycyny... że ona go rozumie, a ja nie, bo jestem za mało ambitna i nie mam zbyt wygórowanych potrzeb. Wtedy dopiero zaczeło do mnie docierac, ze tylko na poczatku zwiazku próbował mnei docenić za to, że jestem inteligentna, za moją osobowosc. potem zawsze chciał tylko zebym dobrze wygladała. to był jedyny wymóg kiedy gdzies razem wychodzilismy, czy nawet kiedy bylismy sami w domu - nie lubił jak sie nei malowałam w domu albo ubierałam inaczej niz chciał. Pamietam, ze jak kupiłam torebke, która bardzo mi sie spodobała, to przez kilka mcy wypominał mi, ze jest obrzydliwa i ze po co ją kupiłam, skoro on mi mówił, ze jest brzydka... i zebym jej nie zakładała jak z nim wychodze.

A potem całe nasze/swoje zycie dzielił z nia... jak juz pisałam, bo ona go rozumiała, bo potrzebował sie komus wyzalic, kiedy z JEJ POWODU pojawił sie powany kryzys w naszym małzenstwie. Zdrada emocjonalna boli chyba duzo bardziej niz fizyczna ... Ale ja głupia ciagle wybaczałam, ciagle wierzyłam ze on naprawde chce sie zmienic. Dawałam szanse za szansą. Zdecydowalismy sie na swego rodzaju separację. Miałam wyjechac na kilka miesiecy do rodziców. On miał zostac w innym miescie. I kiedy wszystko juz było gotowe do przeprowadzki– grom. Dowiedziałam sie jak wykorzystywał swoej szanse... Okazało sie, ze jednak nie cierpiałam na schizofrenie paranoidalna (co mi próbował wielokrotnie wmówic, mimo ze faktycznie w wyniku wielu sytuacji o których juz nawet nie mam sił ani ochoty mówic zaczełam popadac w chorobliwa zazdrosc), ze to co (jak twierdził) wymysliłam sobie, miało miejsce naprawde. Nie tylko ja widziałam, jak w publicznym miejscu, stojąc metr ode mnie obmacywał 16 letnia dziewczynke. Nie tylko ja miałam wrazenie, ze dziwnie zachochywał sie w towarzystwie dziewczyny kolegi... – dziewczyna przyznała, ze ją kilkukrotnie nagabywał i skałdał rózne propozycje. Podobnie zreszta jak wspomnianej dziewczynce. Wtedy cos we mnei pekło. Powiedziałam, ze to koniec. Ze nei chce separacji. Chce tylko zeby raz na zawsze zniknał z mojego zycia, bo mam dosc cierpienia, mam dosc upokorzen. Pierwszy miesiac był koszmarem... gdyby nei bliscy, którzy zawsze wtedy byli przy mnie, na których w kazdej chwili mogłam liczyc (i moge do tej pory), az boje sie pomyslec bo teraz by sie ze mna dzialo... przemogłam to. Zniosłam kolejne setki smsów jakie dostawałam przez cały miesiac. Cierpliwie czytalam, jak mieszał z błotem mnei i całą moją rodzine. były tam naprawde rózne bardzo przykre rzeczy, których teraz nawet nie chce pamietac i które podswiadomie wyrzuciłam z pamieci. Że żąda zebym natychmiast złozyła pozew, ze nei chce zebym nosiła jego nazwisko, ze chce jak najszybciej to zakonczyc. Oczywiscie usunał mnie ze znajomych na FB, zablokował mnie i wszystkich moich bliskich.
Potem była cisza. Głucha cisza. w sierpniu zaczał sie odzywac. Stopniowo, powoli. Najpierw dostałam mms z naszym starym zdjeciem. Nei zareagowałam. Potem kolejno smsy co u mnei słychac, ze chciałby sie spotkac. Nei reagowałam. Ze teskni. Ze mu mnie brakuje. Ze chcialby porozmawiac. Ze nadal kocha. Jak sie później dowiedziałam, dziwnym trafem te smsy zbiegły sie w czasie z jego problemami mieszkaniowymi – został eksmitowany z wynajmowanego mieszkania.
I tak jest do dzis. Regularnie smsy i maile. Poczatkowo odpisywałam oschle, wtedy kazdy kolejny jego sms kipiał bardziej nienawiscia niz miłoscia. Potem przestałam odpisywac. Odpisywałam sporadycznie. Czułam sie znów silna, nie zwracałam uwagi na jego „spam”. Wróciłam do równowagi psychicznej, wiedziałam ze nie kocham, ze jestem w koncu wolna od niego. Że moge byc szczesliwa, ze moge robic to co naprawde. Po drodze złozyłam pozew. Został wyznaczony termin rozprawy. On pozwu nie odebrał, bo jak sie okazało, nie poinformował mnei o zmianie adresu. Ale na rozprawie sie pojawił... I zawnioskował o odroczenie rozprawy o min. 2 tygodnie, poniewaz nie miał mozliwosci zapoznania sie z pozwem i nie moze sie odniesc do tresci dokumentu, którego nei przeczyatł. Porzypomniałam ,ze otrzymał ode mnie pozew mailem jeszcze przed złozeniem. Potwierdził ale stwierdził, ze tego równiez nei przeczytał (mimo ze nawet go wtedy skomentował smsem...). W efekcei rozprawa jest odroczona. A on w dalszym ciagu spamuje mnei mailami o tym jak o bardzo mnie kocha i jak bardzo chce zebysmy do siebei wrócili i ze na pewno nei zgodzi sie na rozwód. Próbuje odwoływac sie do róznych wartosci – religii, koscioła, rodziny. Do wszystkiego! A ja znów czuje sie słaba :( nie kocham i nigdy juz nie pokocham ani nei wybacze. Nienawidze z całego serca. Ale na mysl, o tym wszystkim co przeszłam i o tym, ze jesli odrzuci pozew bede musiała wykazac jego wine, czuje jak nogi sie pode mna uginaja... brak mi sił zeby walczyc. A tak bardzo chce sie w koncu od neigo uwolnic :(
lisa111
 
Posty: 5
Dołączył(a): 6 maja 2011, o 18:13

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 342 gości