Który to juz raz

Problemy z partnerami.

Który to juz raz

Postprzez KATKA » 17 wrz 2010, o 17:29

No właśnie...
Który to już raz, że pisze tu totalnie załamana:)
który to raz kiedy rozpieprzył mi się związek...
to akurat drugi...niecałe trzy lata temu przeżywałam to samo....
Znów usłyszała, ze jest zmęczony, ze ma dość....jakby to było wczoraj...mam tylko nadzieje, ze ten mnie nie zdradzał...
Byłam niedobra dla niego.....byliśmy niedobrzy dla siebie w ostatnim czasie...
Po tym co sie stało chociaż wiem dlaczego ja byłam taka ostatnio...
Doszłam do tego dopiero jak koleżanka zaczęła mnie za język ciągnąć....
Ostatnio był ślub mojej przyjaciólki...jej wieczór panieński...
Po raz kolejny zrobiło mi się przykro, że mnie to chyba nie czeka...Po raz kolejny bo za każdym razem kiedy były zaręczyny moich znajomych...a sporo tego było...moje coś w głowie bardziej chciało...a z drugiej strony zaczęłam się tego wypierać. Jak ktoś pytał to nie chciałam dzieci...ślubu...Pawłowi tez to wciskałam....ze strachu chyba, ze mogę na to nie zasługiwać..... wiec sama niby zrezygnowałam.
No i mam co chciałam...odpychałam go bo było mi źle...a wyszło, że jest nam źle....nie uważam, że było...jak w każdym związku były dymy. On bałaganiarz ja krzykacz. Ja chciałam wszystko na już a on twierdził że go ograniczam. Ja chciałam z nim spedzac czas ale on wolał treningi i kompa...jak miał czas to ja się zamykałam w moim świecie Fundacji....i tak w koło....Jak ja się chciałam kochac on był zmęczony po treningu...jak on chciał...to czułam się niekochana nie mogłam.
Śmieszne to jak na to patrzę...najśmieszniejsze jednak jest to, zę doskonale wiem gdzie tkwią problemy i wiedziałam jak je rozwiazać...juz to przezyłam...już sie naogladałam...a jednak :)
a teraz siedzę i tęsknie...i wiem, zę moje plany...marzenia sobie pojechały do rodziców.
Długo uczyłam się tego związku...długo uczyłam się kochac Pawła...był lekiem na całe zło jakie mnie dopadało...
Kiedy się nauczyłam...nauczyłam się też ufac...teraz czuję się oszukana....że funduje mi to samo z czego mnie ratował....Że nie miał tyle siły żeby to dzwignąć. Standardowe obietnice o miłosci i szczęściu sobie odpuszczę...bo z tym się liczyłam...
jest o tyle dobrze, ze się nie pocięłam...mój malutki sukces...a wierzcie mi lekko nie było...mało tego napisałam do dwóch koleżanek...to jeszcze wiekszy sukces...podzieliłam się smutkiem z kim s z zewnąrz....
Wiem, zę mi napiszecie, zę przejdzie...i ze muszę być silna...chyba jestem na swój sposób, mam dla kogo życ. szkoda, że nie mam z kim...będę tęsknić już tęsknię...tęskniłam od jakiegoś czasu...tylko byłam zbyt zacięta żeby to przyznać...żeby się przytulic :)
heh wiem chociaż, że go kocham...nie często byłam tego pewna...mam chyba zbyt zwajhowaną osobowość. Co chwila walka z samym sobą przeszkadza w życiu. Przeszkadza w związku....Paweł był do czasu oparciem....wtedy było ok...sama sobie gorzej radziłam.
Miał sporo na głowie...młody chłopak bez doświadczenia....wybiera sobie babsko z przejsciami, nie do końca normalną...zagubioną totalnie. Teraz to mogę powiedzieć mimo, że zawsze staram się być silna...zwykle jestem zagubiona.
a teraz zastanawiam się jak na niego jutro spojrzeć...jutro kiedy zabierze wszystkie swoje rzeczy....jak spojrzeć na niego w pracy....jak udawac, że nas nie ma...cięzko będzie
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez pszyklejony » 17 wrz 2010, o 17:48

Spojrzeć jak na faceta, który uratował swoją wolność, swoje szczęście.

"był lekiem na całe zło jakie mnie dopadało..."

Powiedz tak od razu następnemu, to zaoszczędzisz czasu sobie i jemu. Jadę ostro, ale tu nie można owijać w bawełnę, bo nigdy tego nie zobaczysz. Poczekajmy co powiedzą inni.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez KATKA » 17 wrz 2010, o 17:50

pewnie masz racje...to była jedna z rzeczy, które zawaliłam....niestety odbiór osobisty często różni się od tego co postrzegają inni.
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez pszyklejony » 17 wrz 2010, o 17:54

Tak, na tym polega cała ta dysfunkcja. Masz wyjście, albo sie użalać albo wziąć do roboty.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez KATKA » 17 wrz 2010, o 17:59

najgorsze, ze zdawałam sobie z tego nie raz sprawę :( że powinnam wyhamować bo kiedyś będzie za późno...szkoda, że czasem składają się rózne rzeczy na raz....może wtedy bym o tym nie zapominała......długo nie popełniałam błędów z przeszłosci...ale jak zaczęłam pracę tam gdzie on....i jak oboje zaczeliśmy mieć za mało czasu dla nas...to zaczęła się chyba walka:(
Jeszcze nie tak dawano jeździlismy do znajomych...do rodziców....a potem się zamkneliśmy...ale nie było mojej ochoty, albo on mówił nie ma kasy...albo było milion spraw najpierw. I jemu i mnie brakowało wielu rzeczy w tym zwiazku..tylko dlaczego k...wa nikt się z nas nie ruszył zeby coś z tym zrobić :(
Musze sobie to przeanalizowac....nie tak jak poprzedni związek że starałam sie porostu zapomnieć i wyciągnać lekcję tylko z tych spraw oczywistych...bo to mi się udało...szkoda, że nieoczywistych było więcej.

z ta wolnoscią i szcześciem....poryczałam się znowu...ale szybko ogarnęłam....nie dojdę do siebie jesli sobie nie powiem paru spraw prosto w oczy
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez pszyklejony » 17 wrz 2010, o 18:08

"nie dojdę do siebie jesli sobie nie powiem paru spraw prosto w oczy"

Tak, tylko z tym bywa ciężko, zakłamanie obronne działa :) Samo zdawanie sobie sprawy nie działa niestety, to jest bardziej złożone. Pierwotne wzory są tak silne.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez KATKA » 17 wrz 2010, o 18:23

no i czas powrócić do pierwotnych wzorów :( rozkąłdanie głowy na czynniki pierwsze łatwe nie jest....
Jestem zła że ludzie musza najpierw coś rozpieprzyć zeby coś dostrzec.....do dupy robota.....
jestem zła, że nie zawalczylismy porządnie....tylko półśrodkami.....jeszcze 3 dni temu mnie przytulał....przed wczoraj zrobił kapiel....
wiem, że cieżko mnie zrozumieć...Paweł wie to najlepiej...nie mogę wymagać zeby ktoś mnie rozumiał w momencie kiedy sama nie zawsze potrafię to ogarnąć. Co nie zmiania faktu, ze ma chłopak w tym czynny udział...wiedział gdy uderzaż zeby bolało też lepiej niz ktokolwiek inny...no to właczałam system obronno odpychający.
Kiedyś potrafiłam rozmawiać...poprzedni zwiazek mnie tego oduczył :( a to tak ważny element.

Nakjgorsze i najbardziej bolesne sa myśliw głowie, ze damy jeszcze radę...że powinnam go przeprosić za to jaka byłam, za to co zawliłam....Takie ucucie zabija :( bo wiem, zę tego nie zrobie. Jak ostatnio przeprosiłam (a dopiero sie tego uczę) i poprosiłam żeby został (wtedy nie chciał tez odchodzić) usłyszałam to w kolejnej kłótni, ze mam uważąć bo wiecej moje prośby i płacz nie pomoze....zabolało...i zostało...choc tez za to przeprosił...bo niby sie w nerwach mówi rózne rzeczy.
Tak samo jak jakis miesiac temu zwyzywał mnie od głopiej swini, wariatki, pojebanej...kurcze juz nie pamiętam :( ale szok był....fakt różne rzeczy sie mówi :(

Myślę dalej...szkoda, ze idzie wieczór bo go nie znoszę...nie cierpię ciemnosci :( nie cierpię jak go nie ma obok
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez pszyklejony » 17 wrz 2010, o 18:30

Jakoś tak się dzieje, że podobne "wariaty" :) się przyciągają, bo to pokrewne dusze. Stań się dla siebie lekiem na całe zło.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez KATKA » 17 wrz 2010, o 18:35

muszę :( i dlatego o tym gadam...nie szukam lekarstwa...wiem, ze bedzie mnie bolało jak cholera i że czeka mnie wiele przykrych i głupich momentów.....ale chce o tym pisac choć boli mnie już głowa od płaczu. Im bardziej chcę być twarda tym gorzej mi idzie. Będe to wszytsko jeszcze pare razy czytac zeby nie zapomniec skoro udało mi sie już coś zobaczyć :(
Koleżanki mowią...pomyśli wróci...ja myśle super by było tylko czeka nas kupa pracyi pytanie czy podołąmy...rozum mówi nic z tego, nie masz na co liczyć....i tak sobie siedze czekając na wieczór i szukając szybkiego rozwiazania, które nigdy nie bedzie istnieć.
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez pszyklejony » 17 wrz 2010, o 18:40

Nie masz być twarda, masz się przyznać do bezsilności.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez KATKA » 17 wrz 2010, o 18:42

tylko, ze to mi nic nie da :( jedyne co mogę to zrobić coś z sobą...tylko, ze się boje bo wiem jak wyglada ta samotność po związku :cry:
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez pszyklejony » 17 wrz 2010, o 18:46

Trzeba tu przysłać Filemona, bo on jest od pocieszania, ja jestem ten zły :)
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez KATKA » 17 wrz 2010, o 18:51

nie ma byc pocieszania...wierz mi nie tego oczekuję...za długo jestem na psychotekscie...:( jedyne co mogę teraz zrobić to pisać :(
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez pszyklejony » 17 wrz 2010, o 18:56

Trudno jest nabrać dystansu, jeżeli oczekuje się czegoś innego, co wynika ze wzorów z dzieciństwa z takich niedogłaskań.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez KATKA » 17 wrz 2010, o 19:00

co przez to rozumiesz...powiedz prosze
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 201 gości