Wczoraj.. włąsciwie bez powodu. Minęło półtora roku jak jestesmy razem.
jest mi ciężko ,ale zdaję sobie sprawę ,że tak jest lepiej.
Chodzę na terapię. Dowiedziałam się sporo o sprawach , o których nie miałam pojęcia. Mimo wcześniejszych terapii.
Sa rózne rodzaje dysfunkcyjnych związków, mój psycholog przedstawił mi ich schemat i ich analizę . W głowie mi się rozjaśniło.
Moj partner pełnił rolę rodzica w związku , jak to często dzieje się wc przypadku dzieci alkoholików, które muszą kontrolowac i zajmować się rodzicami ,ktorzy to powinni jeszcze zajmowac sie nimi.
Moj partner nie pozwalaml mi na wyrażanie swojego zdania , odchodząc i pokazując mi plecy ,mowiac ,ze nie ma ochoty TERAZ rozmawiac. Jak ojciec, ktorego coreczka nie spełnia jego wymagan i nie slucha sie.
Wczeniej nie wiedząc tego ,bałam się ,przepraszlam ,traciłam szacunek do siebie.
Mam tez dysfunkcje w sobie ,bo czesto przyjmuje rolę dziecka w związku, dlatego tak cierpię jak partner odchodzi . Jak dziecko ,ktore traci rodzica.
Przedwczoraj zaczęlam rozmowę o naszej wspolnej pracy , milam zastrzezenia ,ze nie wspiera mnie w rozmowach z pracownikami. Nie chcial; rozmawiac, wyszedl w polowie mojego zdania, a przeciez to sprawy firmy i jestesmy partnerami.
Mialam odwagę powiedziec mu ,ze sobie tego nie zyczę, bo to oznacza brak szacunku i prosz,ę go aby tak nie robil , bo mnie to boli i do niczego nie prowadzi.
Odwalil focha, caly dzien mnie unikal , w nocy spal na drugim koncu lozka, a rano stwierdzil ,ze wyjezdza, bo nie umiemy sie porozumiec.
Stwierdzil i nie interesowalo go moje zdanie.
Ale ja milam odwag,e powiedziec, co o tym mysle, powiedzialam mu otym ,co dowiedzialam sie u psycholkoga, ale on nie bedzie nigdzie chodzil i nie ma zamiaru pracowac nad zwiazkiem ,co to to nie.
Ja jestem konfliktowa, powinnam cicho siedziec i nie wypowiadac swojego zdania. Inaczej nie nadajemy sie, a jak stwierdzilam ,ze ludzie docieraja sie latami , jak im zalezy na sobie , on powiedzial ,ze on nie ma zamiaru.
Musialabym go ciagle przepraszac , ponizac sie, wczoraj moglam go przytulic, przeprosic, siasc na kolanka ,jak coreczka, to pewnie by zostal. Ale nie , mam dośc,
. , nie mogę stracic calego szacunku do siebie.
Powqiedzialam na spokojnie ,co mysl ę , a on mimo ,ze sprzedal mieszaknie ,mimo ,ze przedwczoraj planowal zalozenie ogrzewania za te pieniadze i wpolny biznes ,to wyjechal ,zostawiajac mnie ze wszystkim, bez samochodu ,bo kupil go on dla nas, wiec zabral i w trudnej sytuacji.
Bardzo mi przykro , ale wiem ,ze tak jest lepiej bo z tatusiem nie strworzę partnerskiego zwiazku ,chyba zeby chcial pojsc na terapie.
Ale on uwaza ,ze zawsze ma racj ę, ze nigdy nie musi przepraszac ,bo nie ma za co.
Wiem ,ze cierpie ,jak dziecko po stracie rodzica, ale dobrze ,ze rozumiem ten caly mechanizm , w koncu.
tak jest lepiej.
Myslę, ze nedlugo będe umiala wybrac odpowiedniego mężczyznę do partnerskiego zwiazku.
Szkoda mi tylko ,bo w sumie to bylby dobry facet ,gdyby tylko chcial cos zrozumiec... Szkoda wszytkiego ,tego co nas lączylo ,ale nie mozna tracic osobowosci aby raczyl zostac. Wyjezdzal juz trzy razy a cztery zrywal...