Ku przestrodze dla wszystkich kobiet kochających za bardzo

Problemy z partnerami.

Ku przestrodze dla wszystkich kobiet kochających za bardzo

Postprzez gosia_gru » 12 gru 2009, o 01:43

Poznaliśmy się siedem lat temu - on przez cały rok próbował mnie do siebie przekonać. Mnie troszkę przerażała jego pewność siebie. Zresztą nie był w moim typie. (Dodam, iż stosował różne sztuczki - gra na emocjach: moi rodzice się rozwodzą, miałem nieszczęśliwe dzieciństwo - mój tata jest alkoholikiem)
I wtedy po raz pierwszy mi zagroził, że zniknie z mojego życia, jeżeli z nim nie będę - chyba to właśnie przekonało mnie do tego, żeby go przy sobie zatrzymać.
Pół roku sielanki na odległość - wtedy jeszcze nie mogłam poznać prawdy o nim - pół roku euforii - mojej euforii.
Wyjechałam z rodzicami na wakacje odpocząć - w trakcie telefon od koleżanki - on spotyka się z inną. I wtedy również zaliczyliśmy pierwszy wspólny raz - ponieważ po raz pierwszy przekonał mnie, że to co mówią inni - w tym moi przyjaciel, którzy robią wszystko, żeby go oczernić - jest nieprawdą. I dałam się przekonać w imię jeszcze wtedy radosnej miłości.
Wyjechałam na studia do miasta, w którym on również mieszkał. Okazało się, iż prowadził bardzo rozrywkowy tryb życia - częste imprezy z podejrzanym towarzystwem, dziwne dziewczyny kręcące się wokół niego. Ja troszkę byłam wyrwana jak z innego świata. Zaczęłam studiować prawo, nie będę ukrywać, iż jestem raczej postrzegana jako atrakcyjna dziewczyna, poukładana, ambitna.
Nie przypuszczałam, iż osoba, którą tak kocham może mnie tak skrzywdzić świadomie, umyślnie.
Po miesiącu ciężko zachorowałam. Leżałam w szpitalu. On przyjechał mnie odwiedzić dwa, trzy razy, ale pomimo mojej choroby nie skończył ze swoim starym trybem życia.
Wróciłam na studia.. Widziałam smsy, nawet zdjęcia na komputerze, na których całował inne, przytulał.. Mówiłam mu o tym z płaczem, ale zawsze potrafił mi przekonać, że to nic takiego.
Pierwszy wstrząs nastąpił jak wyjechaliśmy oboje do pracy zagranicę. Oboje w różne miejsca. Urwał kontakt. Zdawkowo mi odpisywał. Jak wróciliśmy do Polski, prosił o przebaczenie i twierdził, że do niczego nie doszło, chociaż oczywiście maile do dziewczyny znacznie starszej świadczyły o czymś innym.
Kolejny wstrząs miał miejsce rok później - poznał starszą dziewczynę - zerwał ze mną zapewne dla niej (dodam, że ja znowu wyjechałam na wakacje do pracy) i po moim powrocie znowu prosił o przebaczenie.
Rok później znowu zakończyliśmy związek - tym razem dla dużo młodszej ode mnie dziewczyny z aspiracjami modelki, ale to również wypaliło mu się po dwóch miesiącach. I znowu przebaczenie..

Jak to wpłynęło na mnie? życie w ciągłym zagrożeniu doprowadziło do tego, że bałam się panicznie, że mnie zdradzi i prawie nigdy mnie nie zawiódł w tej kwestii.. niestety.. Zaczęłam go notorycznie maniakalnie sprawdzać. Wydawało mi się, iż bez tego nie będę mieć kontroli nad związkiem.

Wybaczyłam mu tym razem dużą zdradę. Zaczął mi pomagać - znalazł dla mnie prace, żyliśmy coraz lepiej.. Zdecydowaliśmy się razem zamieszkać. Już wtedy źle się czułam psychicznie z nieleczoną depresją.
Wynajęliśmy mieszkanie - dużo za drogie jak na nasze możliwości, oboje się zadłużyliśmy - z tymże on bardziej (chociaż to była jego inicjatywa, on przekalkulował, iż niby nas na to stać). Suma sumarum zapewne płacił dużo za mnie. Wpędziłam się w kolejną zależność.
Wydawało mi się, że dobrze się nam mieszka razem, że jesteśmy szczęśliwi. Chociaż teraz widzę, że tkwiłam w marazmie..
Po roku poznał koleżankę z pracy. Nocne smsy, gadania na komunikatorach. Poczułam się znowu jak w jakimś horrorze, tak dobrze mi już znanym z wcześniejszych przejść. Kłótnie, masa kłótni.. Na argument dlaczego do niej piszesz po nocach - "jak będę chciał to będę pisał nawet o 4 nad ranem to nic nie znaczy". Bałam się pojechać odwiedzić rodziców, żeby tylko on się z nią nie spotkał. Ale niestety ten moment musiał nadejść - nie było mnie pół dnia, a on zdążył z nią zjeść obiad i w dodatku okłamać mnie, że jest z kolegą (był tak perfidny, iż w trakcie obiadu odebrał przy niej i kłamał - ona nic o tym nie wiedziała..).

Nie wytrzymałam jego kłamstw - zrobiłam coś głupiego - zagadałam do niej - zapytałam jak było naprawdę - ona udała przejętą, zranioną, powiedziała, że w smsach jej pisał, że o niej myśli i że jest o nią zazdrosny. Prosiłam ją, żeby mu nie mówiła, że gadałyśmy, ale oczywiście ona zdążyła się zakochać i wszystko mu wręcz "przekleiła". Jak zwykle w momentach zagrożenia - on zaczął się do mnie przymilać, mówić, że to nie tak, że kłamał mnie żebym nie była zła i że to nic nie znaczy.

Odpuściłam. Po tygodniu wybrał się na imprezę. Ja również.. Mieliśmy się spotkać na mieście. Nie stało się tak. Wrócił do domu o 6 rano. W komórce sms - xxx jesteś zajebista..

Powiedziałam mu , że mam dość. Zwyzywał mnie. Powiedział, że duzo pieniędzy na mnie stracił, że całe życie jestem beznadziejna, że bardzo schudłam i on nie może na mnie patrzeć - i że w końcu musi mi ktoś powiedzieć prawdę jak wygląda.

Wiem, że dużo na mnie wydał, ale ja straciłam przez niego zdrowie, nic mnie nie cieszy. Okłamywałam wszystkich wokół i siebie samą.

Ale teraz go nie ma i boli mnie to, że pewnie się z nią spotyka.
We wszystkich naszych dobrych wspomnieniach był alkohol. Od dawna wiem, że on jest alkoholikiem.

Nie wiem dlaczego jest ofiarą tego współuzależnienia. Wiem tylko, że mam wiele żalu teraz w sobie i czuje się samotna..
gosia_gru
 
Posty: 43
Dołączył(a): 11 gru 2009, o 13:14

Postprzez mahika » 12 gru 2009, o 22:20

Gosiu, witaj na forum :kwiatek:
przeczytałam rano i cały czas o Tobie myślę. i bardzo mi przykro, nie wiem jak masz wyplątać się z tego bo to chyba było by najlepsze rozwiązanie dla Ciebie. On sie raczej nie zmieni, jak Ty to wytrzymujesz?
A te argumenty że tyle kasy na Ciebie wydał niech sobie gdzieś wsadzi. Twoja terapia po tym co wyprawia, będzie znacznie kosztowniejsza.
A zdrowie psychiczne które zniszczyłaś przy jego udziale jest bezcenne.
Jeśli masz taką możliwość to uciekaj jak najdalej, przecież tyle razy dawałaś Wam szanse, której on nie docenił....
Pozdrawiam i przytulam mocno, bardzo mnie dotknęło to co napisałaś :pocieszacz:
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez lili » 13 gru 2009, o 10:03

Gosiu

widzisz, ja w podobnej sytuacji byłam inna. Wybaczyłam zdradę raz. Na picie, obijanie się i kłamanie mnie przez jakiś czas przymykałam oko, aż w końcu nie wytrzymałam i odeszłam.
Wielokrotnie tego żałowałam bo do dziś (9 miesięcy) jestem sama. Ostatnio śni mi się co noc. Zastanawiałam się, jakby to było gdybyśmy znowu mogli być razem. I zrozumiałam jedną rzecz: ludzie się nie zmieniają. Gdybym chciała znowu z nim być znowu byłoby fajnie... w tych fajnych momentach. Ale musiałabym liczyć się z tym, że on dalej będzie nieszczery, że będzie kłamał i zdradzał. I teraz kwestia: czy chciałabym się na to godzić.
Czy Ty chcesz się godzić na to, co on robi Tobie?
Ten gość może i jest miły i fajny, kochający i troskliwy, ale ewidentnie nie jest szczery.

pozdrawiam ciepło
li
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez mahika » 13 gru 2009, o 10:25

jest niewiernym alkoholikiem :bezradny:
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: Ku przestrodze dla wszystkich kobiet kochających za bard

Postprzez ewka » 13 gru 2009, o 10:31

gosia_gru napisał(a):Wiem tylko, że mam wiele żalu teraz w sobie i czuje się samotna..

Czy chcesz to zmienić, Gosia?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez bunia » 13 gru 2009, o 10:34

Prawdopodobnie odziedziczylas spadek........tkwisz w tym co znasz z doswiadczen rodziny......zastanow sie nad tym przy wyborze nastepnego partnera.....trudno jest przeciac takie kolo ale mozliwe, facet nie zmieni sie bo sam ma problemy ze soba ale Ty mozesz zrobic cos w kierunku zycia w ktorym beda Cie szanowac ,kochac.

pozdrowka :)
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez gosia_gru » 13 gru 2009, o 12:36

Dziękuje wszystkim za ciepłe słowa.

Odpowiadając na pytania.. Bardzo chce zmienić to jak wygląda moje życie. Staram się jakoś teraz wszystko poukładać. Chociaż przyznam, że jest to naprawdę ciężkie. Pomimo tego, że tyle było złych symptomów w naszym związku, ciągle wierzyłam, że ułożymy sobie życie razem.

Głównie dlatego, że nadal tkwię w takim chorym uzależnieniu. Bardzo chciałabym do niego zadzwonić, usłyszeć jego głos. Dziwnym jest to, że nawet jak się kłóciliśmy potrzebowałam ciągłego kontaktu z nim, bo to jakoś mnie uspokajało. Jak sobie z tym radzić? Nie wiem, mam tysiąc myśli w głowie jak ogarnia mnie ochota pilnego kontaktu z nim. Znalazłam sposób, który na razie działa - w chwilach słabości dzwonię do przyjaciela, on wybija mi takie pomysły z głowy. Dodam, że coraz rzadziej miewam takie momenty. Na szczęście.

I racją jest stwierdzenie, że taki człowiek nigdy się nie zmieni. Bardzo wierzyłam, że ze skłonności do zdrad i alkoholu, można się "wyleczyć". Ale to właściwie sam człowiek musi chcieć zmiany. Chociaż przyznam, iż wielokrotnie wyrzucane było mi, iż on wszystko zmienił dla mnie, a ja nadal go podejrzewam o najgorsze. Może faktycznie, coś w nim zmieniało się na lepsze, ale ja stojąc obok i czekając na zmiany, płaciłam za to swoim zdrowiem psychicznym. Żaden człowiek nie jest wart takiej ceny. I prawdą jest stwierdzenie, że nadzieja umiera ostatnia. Bo to była ostatnia pozytywna rzecz jaka mnie przy nim trzymała. Nadzieja na to, że kiedyś będę z nim szczęśliwa.

Ja pochodzę z bardzo kochającej rodziny, od której oddaliłam się przez te wszystkie sytuacje. On ciągle w konflikcie z całym światem. Przerażającym jest fakt, iż tak naprawdę nic sobie z tego nie robił. Typowy dominator, którego filozofią życia jest bądź egoistą, bo na tym wyjdziesz najlepiej.

Oczywiście nie mogę nie wspomnieć o tym, że mimo wszystko to inteligentny, zabawny, przystojny mężczyzna. To właśnie mi się w nim zawsze podobało. To zawsze mnie do niego przyciągało.

Te wszystkie problemy, te wszystkie historie jakie z nim przeżyłam, spowodowały, że czuję się jakbym miała 12 lat, a jestem już dorosłą kobietą. Właściwie przez tą wieloletnią gehennę, nie dojrzałam.

Nadal tęsknię za nim, ale teraz mam świadomość, że to jest bezcelowe.. do niczego dobrego nie prowadzi.
gosia_gru
 
Posty: 43
Dołączył(a): 11 gru 2009, o 13:14

Postprzez lili » 13 gru 2009, o 13:36

gosia_gru napisał(a):I racją jest stwierdzenie, że taki człowiek nigdy się nie zmieni. Bardzo wierzyłam, że ze skłonności do zdrad i alkoholu, można się "wyleczyć". Ale to właściwie sam człowiek musi chcieć zmiany. Chociaż przyznam, iż wielokrotnie wyrzucane było mi, iż on wszystko zmienił dla mnie, a ja nadal go podejrzewam o najgorsze. Może faktycznie, coś w nim zmieniało się na lepsze, ale ja stojąc obok i czekając na zmiany, płaciłam za to swoim zdrowiem psychicznym.


No właśnie. Pod tym mogłabym się podpisać wszystkimi palcyma, ręcyma, nogyma :)
Nie będę Cię pouczać w kwestii uzależnienia bo sama tego nigdy nie przeżyłam i jest to dla mnie totalna abstrakcja. Zupełnie nie czaję osób które nie umieją odejść, nie umieją być same. Że tak powiem nie potrafi ślepy doradzać w kwestii kolorów.
Pomyśl jednak o sobie. Policz, ile masz z tego chorego związku dobrego a ile złego?
Nic Ci się nie stanie jak nagle będziesz sama, poza tym, że będzie na początku trochę smutno i ciężko. Ale tylko wtedy masz szansę na poznanie kogoś normalnego.
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez gosia_gru » 13 gru 2009, o 18:20

lili takie uzależnienie od kogoś ma takie same skutki jak uzależnienie od alkoholu, narkotyków.. Brak tej drugiej osoby - porównuje do detoksu. W tym momencie czuje się lepiej, ale zaraz po zerwaniu stu procentowo skupiałam na nim uwagę w każdej kwestii. Wszystko mi się z nim kojarzyło. Szukałam z nim kontaktu odnośnie najmniejszych spraw.
Nie umiem sobie tylko wytłumaczyć dlaczego skoro jestem osobą, która potrafi odróżnić dobro od zła - pozwoliłam się tak traktować od początku.
I nie umiem teraz sobie wytłumaczyć za czym tęsknie? Czy za tym wiecznym czekaniem na niego, poniżaniem, tym całym napięciem?
Bardzo boję się, że ta depresja będzie trwała jeszcze długo.
gosia_gru
 
Posty: 43
Dołączył(a): 11 gru 2009, o 13:14

Postprzez Asik35 » 13 gru 2009, o 19:59

Bardzo długo z nim byłaś, więc teraz bardzo trudno wygrzebać się Tobie z tego.Z uzależnienia od chorej miłości leczysz się tak jak z każdego innego uzależnienia - ODSTAWIAJĄC to,co nas uzależnia.nie ma innego wyjścia, nie ma drogi na skróty,nie ma odstawiania na raty...przerabiałam podobny związek,wyłam z tęsknoty,ale wiedziałam,że nie mogę ulec,nie mogę po raz kolejny dawać szansy.Trzymaj się !
Asik35
 
Posty: 165
Dołączył(a): 30 lip 2009, o 10:49
Lokalizacja: tak blisko tak daleko

Postprzez KATKA » 13 gru 2009, o 23:27

im dalej od dzida...odległościowo i czasowo tym powinno być lepiej....znam takie uzależnienie....to cholernie ciężka sprawa...ale nie bez wyjścia....u mnie za chwile minie drugi rok...jak jest po wszystkim....i cały czas...momentami wraca...smutek złość...ale to wszystko jest już coraz słabsze...malutkie...znośne :)...do czasu doszdł pewnie nowy stosunek do życia...i daje radę....
Fajnie, że jesteś już jedną nóżką za....że masz tę świadomość, której nieraz brakuje zupełnie....trzymam kciuki za brak kontaktu z niepoważnym panem...
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez gosia_gru » 14 gru 2009, o 12:12

Jeszcze raz dziękuje Wam za słowa wsparcia.

Ważnym jest, żeby mieć kogoś komu można się wyżalić. Ja nie mam teraz takiej osoby. Zresztą prawdę powiedziawszy wstydziłabym się komukolwiek powiedzieć o tym co się dzieje w moim życiu. Opowiedzieć moją historię. Nikt kto nie był w takiej sytuacji nie zrozumie jak można się dać wplątać w coś takiego. Prawdę powiedziawszy ja też tego nie rozumiem.

Powiem szczerze, że obecnie trochę nie mam siły na cokolwiek. Budzę się z płaczem, kładę się spać z płaczem. Ciężko jest z samą sobą wytrzymać.

Ciekawym jest również fakt, że nagle wspomnienia, nawet te najgorsze, stają się mniej bolące i człowiek zaczyna do tego tęsknić. Właściwie z tym obecnie nie mogę sobie poradzić..
gosia_gru
 
Posty: 43
Dołączył(a): 11 gru 2009, o 13:14

Postprzez woman » 14 gru 2009, o 13:09

Gosia, uwierz, ze nawet te najbardziej bolesne wspomnienia, tęskonoty, ukłucia serca z czasem staną się znośniejsze, krótsze, zamglone.
Nawroty tez będą coraz rzadsze i mniej odczuwalne.
Znam to z autopsji, gdyż toksyczna relacja nie jest mi obca niestety.
Da sie z tego wyjść.
Mnie zajęło 2 lata do względnego spokoju, ale miewam jeszcze chwile, czasem dzień, nieraz dwa słabości, ale tłumaczę sobie jak dziecku.
Wytrzymaj, zaciśnij zęby i wytrzymaj, jutro będzie lepiej i faktycznie jest.
Przeważnie następonego dnia wraca rozsądek i myśl "i za czym ty głupia tęskniłaś".(wczesniej na dwa tygodznie płaczu był dzień ulgi a teraz na odwrót heheh, dobre i to)
Życzę duuużo siły i wytrwałości.
Pamietaj że walczysz o SIEBIE!!!!
Ściskam mocno.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez gosia_gru » 14 gru 2009, o 17:52

Boję się, że jak on znowu będzie mnie czarować to się dam oszukać.
Boję się, że dalej myślę, że on się do mnie jednak odezwie jeszcze kiedyś.
Boję się, że się znowu doprowadzę do takiego stanu w jakim byłam miesiąc temu.

A tyle poświęciłam dla tego wszystkiego, przede wszystkim zaufanie bliskich.. :/ Ciężko będzie to odbudować :(
gosia_gru
 
Posty: 43
Dołączył(a): 11 gru 2009, o 13:14

Postprzez KATKA » 14 gru 2009, o 22:51

wydaje mi się, ze skoro zrobiłaś juz ten krok w przód...szkoda byłoby się teraz cofać do tego co było...to jakiś tam argument....bo taka droga będzie Cię czekać za każdym razem jak będziesz wracać....a trochę juz się przemęczyłąś....
trzymaj sie wersji, że nie warto wracać do czegoś co zaraz będzie boleć....tak samo albo mocniej :roll:
Najlepiej oczywiście maksymalnie ograniczyć kontakt...zerwac go zupełnie....łatwiej się wtedy zapomina...ja na początku byłąm wpatrzona tak w telefon, ze rzesami to chyba ekranik starłam.....ale potem przestałam czekać...a jak cos przyjdzie...sms...telefon...nie odbieraj....tak jest łatwiej....nikt nie mówi, ze ta droga, którą wybrałaś będzie łatwa...ale na pewno jest najlepsza dla Ciebie :serce2:
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: akokufocgik i 268 gości