Delikatna równowaga

Problemy z partnerami.

Delikatna równowaga

Postprzez Useless » 26 lis 2009, o 20:39

Po rozwodzie a nawet jeszcze w trakcie niego starałam sie i staram utrzymywac poprawne kontakty z exiem. Robię to z dwóch względów: dla dziecka i z wyrachowania - sporo rzeczy, w tym wiele cennych zostało w tamtym domu i wolę by w chwili złości nie rozpalał z nich ogniska, chciałabym je jeszcze odzyskać :? .

Ex jest typem nieobliczalengo choleryka, obrażalskiego jak dziecko, o jedynie słusznych poglądach i wydelikaconej osobowości, więc konatakty z nim, które są utrzymywane ze względu na syna wymagają ode mnie naprawdę ciężkiej pracy i uwagi. Udało mi się wypracować jaki taki spokój i równowagę, choć oboje zupełnie co innego rozumiemy pod tym pojęciem.

Otóż exio jako że został sam, a i wielu przyjaciół (o dziwo jego!) staneło po mojej stronie i ochłodziło stosunki, nie ma z kim pogadać i przy okazji rozmów z synem, albo kiedy wyłapie mnie na GG prowokuje rozmowy - najczęsciej o niczym ot coby ponarzekac na swoje choroby , pochwalić się co tam zrobił, zarobił, kupił itd. czyli jak zwykle mówi o sobie, głównie narzeka i jojczy itd. Stara się nie wchodzić na śliskie tematy, bo wie, ze rozłączam się w 5 sekund. No i w związku z tym, ze jestem grzeczna (on nie odróżnia taktu od serdeczności) bierze to za dobrą monetę i chwali się wszem i wobec, że jesteśmy przyjaciółmi. o_o Wielkie oczy zrobiłam, bo większość osób wie, ze byłaby to ostatnia osoba z jaką bym się zaprzyjaźniła, tym bardziej, że nadal nie dotrzymuje słowa, nie widzi dalej niż czubek własnego nosa, choć ja już nauczyłam się egzekwować stanowczo umowy.

Nie chcę byc żadną jego przyjaciółką. Ani wrogiem. Życzę mu dobrze, bo z zasady nikomu źle nie życzę. Ale formalnie jestem tylko matką jego dziecka. Nie chcę by interesował się moim życiem, by wypytywał o nie (takie rozmowy ucinam). A pyta nawet Syna. Każda rozmowa o tym, że to naprawdę koniec i ochłodzenie stosunków: jest płacz, zgrzytanie zebów, foch, jeszcze większy lament, nękanie telefonami itd.

A najgorsze, ze wciąga w to syna tekstami typu: mam tylko Ciebie, tylko Ciebie kocham, tylko dla Ciebie żyję, wypowiadane z miną cierpiętniczą i wpędzającą w poczucie winy.

Czy można coś z tym zrobić?

Jak uwolnić się od niego? Ja już żyję własnym życiem. A ciągle się go boję. Jego reakcji i tego że muszę siebie i syna chronić przed tym człowiekiem.

Ostatnio kiedy użył sformułowania "musze skopiowac Twój tekst" odnośnie jakiś moich słów na GG wrócił do mnie ten organiczny strach chwytający za gardło, jeżący włosy na karku, spinajacy sylwetkę do skoku, wstrzykujący adrenalinę do żył. A wszystko przez to, że szantażował mnie moją przeszłością, listami, nagraniami, kopiami GG. Które nic nie miały wspólnego z naszym małzeństwem, ale były śiwadectwem mojej traumatycznej i niefajnej przeszłości do której nie chciałam wracać, a o której dowiedział się w zaufaniu jako "ten Jedyny", taaaa....
Avatar użytkownika
Useless
 
Posty: 99
Dołączył(a): 18 lis 2009, o 21:53

Postprzez caterpillar » 26 lis 2009, o 23:35

useless witaj!

ja mam wrazenie ,ze malymi kroczkami idziesz jednak w dobrym kierunku rozumiem ,ze nadal towarzyszy Ci jednak strach o "cos"

szantaz jest mozliwy dopuki jest czym szantazowac.

nie wiem co wydazylo sie kiedys tam ale odnosze wrazenie ,ze jeszcze tego nie "zalatwilas"..moze tu nie chodzi o exa ale wlasnie o ten kawalek o ta tajemnice ktora "skrywasz przed swiatem"

a druga strona medalu jest to ,ze on wie ze to cie boli i ma na Ciebie haka.

No tak to zrozumialam

A najgorsze, ze wciąga w to syna tekstami typu: mam tylko Ciebie, tylko Ciebie kocham, tylko dla Ciebie żyję, wypowiadane z miną cierpiętniczą i wpędzającą w poczucie winy.


a co do tego kawalka to mysle ,ze warto zwyczajnie pogadac z synem..ze szczesliwy czlowiek zyje dla siebie :wink:

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Useless » 26 lis 2009, o 23:49

Przykład z dzisiejszej rozmowy na GG. Hasło: Nikt nie chce ze mną pogadać więc padło na Ciebie i opowieść o jakiś tam jego problemach miłosnych, mój odzew: nie obchodzi mnie Twoje życie. Jego konkluzja: miałem dobry humor a Ty go podeptałaś. Qrczę, nie chce słuchać jego opowieści i nie mam zamiaru byc wpędzana z tego powodu w poczucie winy. Zakonczyłam rozmowę. Cóż pozostało... :) Może się odczepi...

Ja wiem, ze w zasadzie nie ma innej metody tylko na misia koala...i przetrwać to.

A co do mojej przeszłości już wielkiej krzywdy mi nie zrobi, poza tym, że boli. Boli. I ten strach. Ta reakcja, która mnie samą zaskoczyła. Myślalam, ze już się go nie boję. Ale może to wyuczone, odruch Pawłowa?
Avatar użytkownika
Useless
 
Posty: 99
Dołączył(a): 18 lis 2009, o 21:53

Postprzez caterpillar » 27 lis 2009, o 00:21

'no to teraz wiesz ,ze jak masz dobry humor to lepiej nie ryzykuj i do mnie nie pisz" :wink:

wiesz useless ja mysle ,ze ponosisz konsekwencje swojego wyboru...

pisalas wczesniej ze chcesz byc mila dla niego (z wyrafinowania) bo ma jakies cenne przedmioty

wiec ja widze to tak

chce miec jakies tam rzeczy-jestem narazona na jego nagabywanie z ktorym czasem sobie nie radze.

nie interesuje mnie nic z jego domu-nasze rozmowy ograniczam tylko do spraw zwiazanych z synem,reszte ucinam.

ja widze takie rozwiazania gdyz nie do konca potrafisz zamknac rozdzial pt "moj ex" i naprawde pierdola potrafi wzubdzic w Tobie poczucie winy.

co do przeszlosci...przeczytalam(chyba w temacie magoszy o terapii) wypowiedz sansevierii..opisywala ona swoje reakcje po 2 letniej terapii gdzie wreszcie po dlugim czasie pewne sceny,zachowania nie powodowaly u niej paralizujacego strachu...wiec mysle ,ze skoro ten strach sie pojawia u ciebie i nadal jest ta niespodziewana reakcja..znaczy ,ze ten kawalek nadal jest do zrobienia.

psychologiem nie jestem ale jak na moje oko nie spotkalas sie jeszcze z tymi swoimi "strachami" :wink:

wspominalas cos kiedys o terapii,ze dojrzewasz do tej decyzji tak?

wiec odwagi Ci zycze!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Useless » 27 lis 2009, o 00:34

Dojrzewam, dojrzewam. :)

Dzięki że napisałaś. To pomaga mi usystematyzowac to co myślę i spojrzeć na to inaczej.

Masz rację. Pozabieram resztę tych rzeczy - bo chce miec swiety spokój. To jakiś kop w tyłek. Logistycznie trudne ale da się zrobić.

A co do poczucia winy. On mnie w nie nie wpędza - próbuje to robic, ale nie czuje się winna, ze stracil humor. Kiedy go kochałam tak było, teraz nie. Mam to gdzieś, mimo, ze cały czas usiłuje to robic. i moze to mnie wkurza.

Dobra, nie zawracam już głowy. Mam ten balast i już muszę sobie radzić. :) I nie dac się.
Avatar użytkownika
Useless
 
Posty: 99
Dołączył(a): 18 lis 2009, o 21:53

Postprzez ewka » 27 lis 2009, o 01:10

Każde "nienormalne" relacje potrzebują czasu (po "odstawieniu" źródła nienormalności)... czasu, by wrócić do równowagi. Nie wiem, ile tego czasu minęło - myślę, że za mało, bo równowagi chwilowo brak - ale jest jej trochę, a może trochę więcej niż niedawno.

Czas. Strasznie mocno wierzę w jego działanie.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Jaga82 » 27 lis 2009, o 02:11

Kurcze, Useless, chciałabym, żeby 'ex' mojego mężczyzny była taka mądra i taktowna jak Ty. A ona zachowuje się jak Twój ex :)
Nie podoba mi się to, że dorosły facet miesza dziecku w głowie. Nigdy nie podobało mi się wciąganie dzieci w sprawy dorosłych, myślę, że tę kwestię powinnaś omówić z eksem.
Pozdrawiam i podziwiam :)
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Postprzez Innuendo » 28 lis 2009, o 01:43

Witaj Use... nie mogę aż się zmusić by dokończyć twojego nicka, no bo jak to bezużyteczna?? nie możliwe, bunta mam na to, więc bedę cię skrótem nazywac Use... ok? :D
wiesz jak czytam to przede wszystkim mam dużo podziwu do ciebie, tysiąc razy zastanawiałam się czy jakbym źle dobrała sobie partnera i on by mnie krzywdził bez miary czy potrafiłabym odejść, zacząć nowe i radzić sobie z tym co ten paskud by mi robił, z tymi kłodami od niego rzucanymi pod nogi, no nie wiem.... moje rozważania nie z przypadku - moja mama odejść nie potrafiła i nie potrafi nadal a ojciec ostatnio z niemal baranka znów powrócił do roli bulterrriera ech i tak bez zmian, tyle że oni juz po 60 i teraz wymówka jest starość, a wczesniej były inne progi nie do przejścia ale tylko w jej mniemaniu, i ja mam wrażenie że podobnie jak matka nie pozwoliłabym sobie na to, kilka sytuacji z mojego życia mi tak podpowiada, i zawsze będę podziwać kobiety takie jak ty - które przekraczają swój lęk i odchodzą pomimo przeszkód,

a propos lęku zakodowanego - zauważyłam kiedyś że jak mój mąż przeklnie bo mu nie idzie przy remoncei ja zamieram spinam się w sobie - a on mi nigdy krzywdy nie zrobił, złego słowa mi nie powiedział, nie pchnął, nie uderzył, nigdy nie był wobec mnie czy dziecka agresywny, wobec nikogo, tyle że gdy coś robi i mu nie wyjdzie to wyrzuce z siebie jakąś "panienkę" siarczyście zaklnie parę razy..., a ja się kulę w sobie - przecież nie na niego. więc o co chodzi? jestem pewna że o moje dzieciństwo, heh ja juz taka duża a to normalnie wdrukowane jest pod skórę....

nie wiem czy u ciebie tez Use... coś ciagnię się z tak zamierzchłych czasów czy to wyłącznie z relacji z eks...
Innuendo
 
Posty: 277
Dołączył(a): 7 kwi 2009, o 23:30

Postprzez Useless » 28 lis 2009, o 14:17

Ex na każde niepowodzenie, łącznie z najmniejszym, np. nie mógł włożyc klucza do zamka bo było ciemno, reagował napadami złosci. Przeklinał, cholerował. Na poczatku znajomości bardzo się hamowal, potem jak miał mnie już formalnie na papierku pokazał swoje oblicze. (nigdy nie mieszkaliśmy razem przed ślubem). Remont, jakies błahe zdarzenie na ulicy kiedy prowadził samochód, nawet jakaś bulwersująca wiadomość w telewizji powodowała wybuch złości i przekeństw. Moje stwierdzenie, uspokój się, nie warto się tym denerwować, reagował jeszcze większą złościa. Z czasem przestałam prosić go o cokolwiek do zrobienia w domu skoro robiąc to złościł się, wyzywał, jak coś mu nie poszło od razu i gładko, albo jak nie stałam nad nim i nie pomagalam jak ten chłopiec na posyłki. Sam potrafił nakręcać w sobie taką złosć, że bali się go i jego rodzice i moi, nawet własny syn. Zaczął chorowac na nadcisnienie i oczywiscie ja byłam winna bo go denerwuję, bo mu głowe zawracam, bo czegoś chcę od niego itd. Kiedys zarzucił mi, zeja nie pozwalam mu spotykac się z przyjaciółmi (po prawdzie to byli koledzy od piwa, ale to jego broszka), więc wytłumaczyłam mu, że ja nie mam nic przeciwko, tylko, niech zadzwoni, że wróci później, żebym się nie denerwowała.

Przed świętami Bożego Narodzenia w przeddzień wigilii miał mi pomóc w przedświatecznych porządkach, ukatrupić karpia - (uwielbia to robić, ma kolekcję nozy taktycznych i może wypróbować na niewinnym stworzeniu :( . Ja kupuję już sprawione mięsko, on życzył sobie żywego). Mija jedna godzina od jego pory powrotu z pracy, druga, a jego nie ma. Nie odbiera telefonu. Zabrałam się za porzadki. Zła jak osa. Znów robię wszystko sama. Zaczęłam myś żyrandol, ekwilibrystyka niezła, bo na wysokości 3,10 m. A on wchodzi ... pijany. I mówi, że pzecież pozwoliłam mu pobyć z kolegami. :( Ręce opadają. Mówię (raczej podniesionym głosem) że inaczej się umawialiśy, że miał mi pomóc.. Więc z fochem spycha mnie prawie z tego krzesła na którym usiłuję myć żyrandol, ja mówię, ze jest pijany i żeby dał sopój, on siłą mnie spycha. ja się wsciekam i ze złości uciekam wyryczeć się na strych (mój azyl). Niestety robię coś czego potem żałuję bardzo. Odruchowo gasze światło. A on na tym krześle. Biegnę na strych. Zamykam się na nim i słyszę jak ślepa furia mnie goni. Jak krzyczy chciałaś mnie zabić, suko! ....

przepraszma niemoge przepraszaa,m
Avatar użytkownika
Useless
 
Posty: 99
Dołączył(a): 18 lis 2009, o 21:53

Postprzez agik » 28 lis 2009, o 15:14

:pocieszacz:

Kiedys to z siebie wywalisz w całosci...
Wyrwiesz chwasta...

To tylko żuczek...
Już całkiem w tyle. :pocieszacz:
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez danusb » 28 lis 2009, o 17:53

Zupełnie jakbym czytała moją historię małżeńską...
danusb
 
Posty: 3
Dołączył(a): 25 maja 2008, o 11:06
Lokalizacja: warszawa

Postprzez caterpillar » 29 lis 2009, o 20:21

Use (a mnie jak Innuendo tez od samego poczatku nie spodobal sie Twoj nick bo to na zasadzie "uwazaj co i jak do siebie mowisz..!" i tez nie uwazam ,zebys byla jakims podczlowiekiem..wrecz przeciwnie! :wink: )

w watku na uzaleznieniach piszesz o leku przed samotnoscia i (jesli dobrze zrozumialam) dreczy cie to ,ze nadal ciagnie Ci do niego...
czy z takim facetem czula bys sie mniej samotna,wspierana i szczesliwa..?bardziej uzyteczna no to moze..bo trza mu by bylo prac i gotowac i nianczyc :wink:

ja mysle Use,ze jedyna droga do szczescia to zaczac porzadkowac swoje zycie..im szybciej sie uporasz tym wieksza szansa ,ze znajdziesz wreszcie kogos kto wart jest Ciebie..nie odbieraj sobie tej szansy tkwiac w jakis chorych wyobrazeniach o chorym facecie.

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Useless » 29 lis 2009, o 20:57

Caterpillar - na Boga nie! nie ciągnie mnie do exa. Nie mogę znieśc myśli, że nigdy się od niego nie uwolnię, bo jest przecież jego i moj syn. Jestem skazana na kontakt z nim. przynajmniej do momentu jakiej takiej samodzielności Młodego. Staram się odcinać exia od mojego życia jak mogę, ale ciągle się wpiep...jakby nie rozumiał, że nie po to się z nim rozwiodłam, by jeszcze i teraz go znosić. Nie rozumie i tak prostych słów jak przepraszam za cytat: odwal się ode mnie.

Ja mialam dwójkę (exmęża i syna) dzieci w domu do obrobienia i wcale nie czułam się bardziej szczęsliwa.

Ludzie maja wieksze problemy a ja tyłek zawracam jakbym nie miała co robić. Jakbym się nudziła. Aż mi wstyd. Może czas wycofać się do swojej skorupy.
Avatar użytkownika
Useless
 
Posty: 99
Dołączył(a): 18 lis 2009, o 21:53

Postprzez agik » 29 lis 2009, o 21:16

Przepraszam, ze spytam...

A w tej skorupie tak dobrze???
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez caterpillar » 29 lis 2009, o 22:56

aha ok no to widocznie zle zrozumialam z tym ciagnieciem (wiec wytni ten fragment a reszta moze byc :wink: )

Ludzie maja wieksze problemy


jacy ludzie?

jesli potrzebujesz odpowiedzi na pytanie "czy nie zaczynam byc meczaca i upierdliwa?" to moja odpowiec brzmi: "nie ,nie jestes-pisz smialo"

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 169 gości

cron