Witam !
pisze do Wa z prosba o pomoc, jestem tu nowa...z gory przepraszm,ze bedzie dlugie...wytrwalym dziekuje:)
Jestem z mezczyzna siedema lat. odniedawna mieszkamy ze soba, poniewaz od 3 lat mieszkamy za granica.
gdy sie poznalismy, oboje sie w sobie zakochalismy. bylo jakw pieknej bajce.chcialam mu dac wszytko, wszytko poswiecic.problemy zcazely sie dopiero po naszym wyjedsie z kraju, kiedy ze soba zamieszkalismy. nie bylo latwo. wiem,ze ludzie musza sie, jak to sie mowi dotrzec,ale to co sie dzieje miedzy nami przeratsa mnie....
moj partner okazal sie strasznym egoista i cholerykiem.ciagle na mnie pokrzykuje, zwymysla.chodze caly czas zestresowana, bo nie wiem czy to co powiem akurat mu sie nie spodoba i bedzie awantura. czepia sie wtedy do malutkich rzeczy, a pozniej wywleka na wierzch rzczy z zeszlych lat. musze oddac,ze mamy ze soba dzieko, ktore ma teraz 1,5 roku. nasza corcia jakos nie chce go zaakceptwac.....oklada go gdy ten tylko podnosi na mnie glos ( co mu sie zdarza czesto i nie patrzy czy jest tam nasza dzidzia)albo sie do mnie zbliza.moze to racja wieku, ale jej zachowanie bardzo mnie martwi. wina za to ponosi na pewno prawie roczna rozlaka jego z nami (mna i corcia). o rozlace zadecydowal on. 4 miesiace po porodzie chaialam jehac na troche do domu, bo bylam bardzoe zmeczona. a dodam jeszcze ,ze nie wspieral mnie wogole ani w ciazym ,ani po urodzeniu. i do dzis na swoich barkach mam wszytsrkie sprawy zwiazne z nami, poniewaz on nie mowi po angielsku. wiec gdy powiedzialam,ze chce jechac do domu, to bardzo sie zdenerwowal i oznajmil, ze POZWALA tylko na tydzien. pozneij gdy przekalkulowal w glowie wszystko, z mojego tygodnia zrobil sie rok( z jego inicjatywy)ciezko mi byoo samej. mialam wrazenie, ze ciagle siedze moim rodzicom na glowie. mialam ochote to skonczyc, bo jak juz powiedzialam robila mi w czasie ciazy taka gehenne, robil takie awantury, ze prawdopodobnie z nerwow urodzilam za wczesnie....dzien przed porodem bardzo chaial jechac z kolega na piwo, ktory przyjechal do kraju na kilka dni. wiedzialam,ze mu bardzo zalezy i chociaz bylam juz bliska terminu porodu, powiedzialam,ze moze isc. umowilismy sie,ze ma wrocic o 17. z 17 zrobila sie 2 w nocy z ja odchodzilam od zmyslow. dzownilam dio niego nieprzerwanie, a on nie odbueral zadnychz moich telefonow. gdy przyszedl pijany o 3.00 nad ranem do domu wpadlam w straszna furie. na drufi dzien rodzilam....nie moge mu wybaczyc tego, co zrobil i tego jak mnie traktowal, gdy ja nosilam nasze dziecko pod piersia. klocil sie ze mna o wsyztko od finansow po mojego brata, ktory wtedy z nami mieszkal. corcia urodzila sie zdrowa na szczescie, a zadra na sercu zostala.
od narodzin dziecka stal sie okropny. nie pomagal mi wogole przy dzieku, bo twierdzil ,ze sie bal....a ja to co?matka zna lepiej swoja poieche,ale tez sie boi.
przyjechalys,y do niego obie czerwcu tego roku, bo ja musialam wrocic do swojej pracy. z nami przyjechala tazke jego mam ,ktora opikeuje sie corcia.
b. stal sie jeszcze gorszy niz byl. slowa takie jak jelop, idiotka, pacan rzucane sa do mnie bardzo czesto. nie ma dnia bez klotni o duperele. on ze wszytkiego robi wielki problrm, nie jestem w stanie z nim spokkojnie porozmawiac. Kloci sie tez ze swoja mama do tego stopnia, ze ta placzem idzie do swojego pokoju.
Gdyby na poczatku naszego zwiazku, nie mialabym oczu zamglonych ta miloscia, wyciagnelabym wnisoki z tego jak on sie klocil ze swoja rodzina. czasem dzwonily do mnie jego siostry z prosba, zebym cos z nim zrobila.....w sluchawce slyszalam tylko jeden wielki krzyk.
do tego ostatnio szantazuje mnie w sprawach lozkowych....nie mam ochory na niego, bo pomimo tego ze jest atrkcyjny i ciagle mi sie podoba, nie umiem przchodzic z tych straszliwych klotni do porzadku dzielngo i udawac, ze nic sie nie stalo. dla neigo seks 4 razy w tygodniu to za malo. ciagle mi wypomina,ze sie nie chce z nim kochac..ze mni juz nie pociaga...ze jesli nie bede sie z nim kochac, to on tez straqci zainteesowanie...nie ma czulosci...jesli jest bliskosc, to dla neigo to rownozancze z tym,ze za chwile cos bedzie.
do tego jest strasznie zlosliwy. i naprwde duzo gada po to, zeby zranic , zrobic na zlosc....jest pamietliwi, awanturniczy, malostkowy i liczy kazdy grosz. mowi mi ,ze jest taki bo zle sie c\uje za granica, ze boi sie ze sobie nie poradzi z tym wszzytkim,ale to nie powod chyba,ze by sie to odbijalo na wszytkich wokol...nie umie sie opanowac przy nikim. moj tato,ktory wie o tych klotniach bo je slyszal jak byl u nas w odwiedzinach, powiedzial mi nawet,ze jesli nie bede szczesliwa,ze moge wrocic do domu z malutka i dostane kazd apomoc jaka bedzie mi trzeba. kazdy widziz,e jest cos nie tak w jego zachowaniu w stosunku do mnie.
we mnie wszystko sie juz chyba wypalio,czyje sie strasznie pusta w srodku. nie wiem, czy jeszcze mam chocby ziarenko uczuc w sobie dla niego.
ciagle mam jednak wyrzuty sumienia,ze moze nie wystarczajaco sie staralam o nasz zwiazek. na poczatku naszej znajomosci bylam o niego strasznie zazdorsna, ale po urodzeniu dziecka i po rocznym pobycie w rodzinnym domu w Polsce, nabrakam sie i pewnosci siebie. teraz wiem,ze musze zawsze walczy c o sibei, o swoje zdanie, o wolnosc wyboru. do momentu porodu, to on sterowal moim zyciem, jednak po powrocie wszytko soe zmienilo. zacelam wlaczyc i chyba ztego powodu wszystko wisi na wlosku.....7 lat na nic.....staram sie wszytko robic w domku, sprzatac, gotowaz zajmowac sie nasza niunia,ale on i tak ciagle mnie krutukuje. ze to za wolno, to nie tak itd. ostatnio przyczepil sie do mojej figury, ktora zaokraglia sie troche po ciazy, twierdzac, ze wygladam jak potwor i czolg. zebym popatrzyla na siebie w lustrze, bo wygladam trgnicznie....widze jednak,ze ciagle, nawet z lekka nadwaga podobam sie...czemu on sie do mnie dobiera skoro jestem taka obrzydliwa?
jem ze stresu, z braku stabilizacji i podpory. probowalam tlumaczyc,ale stwierdzil,ze to glupia wymowka, bo po prostu lubie :wpierdlac: jak to nazwal...
wiem chyba co powinnam zrobic, ale jest tez jeszcze nasz dzidzia....nie moge sobie wybaczyc teo, ze bylam taka durna i juz na starcie zapewnie jej niepelny dom...((sama milama bardzo szczesliwe dziecinstwo, bylam coreczka tatusia...strasnzie jestem smutna.....nie tak mialo wygladac moje zycie.....nie tak wszytko sobie wymarzyalm.mialo byc szczescie, biala piekna suknia, milosc...a jest co? smutek i lzy....
jezu przepraszam,ze tak duzo napisalam,ze musialam sie wygadac....czuje sie samotna....