choleryk, i co dalej?

Problemy z partnerami.

choleryk, i co dalej?

Postprzez plomien » 15 lis 2009, o 04:32

Witam !

pisze do Wa z prosba o pomoc, jestem tu nowa...z gory przepraszm,ze bedzie dlugie...wytrwalym dziekuje:)

Jestem z mezczyzna siedema lat. odniedawna mieszkamy ze soba, poniewaz od 3 lat mieszkamy za granica.

gdy sie poznalismy, oboje sie w sobie zakochalismy. bylo jakw pieknej bajce.chcialam mu dac wszytko, wszytko poswiecic.problemy zcazely sie dopiero po naszym wyjedsie z kraju, kiedy ze soba zamieszkalismy. nie bylo latwo. wiem,ze ludzie musza sie, jak to sie mowi dotrzec,ale to co sie dzieje miedzy nami przeratsa mnie....
moj partner okazal sie strasznym egoista i cholerykiem.ciagle na mnie pokrzykuje, zwymysla.chodze caly czas zestresowana, bo nie wiem czy to co powiem akurat mu sie nie spodoba i bedzie awantura. czepia sie wtedy do malutkich rzeczy, a pozniej wywleka na wierzch rzczy z zeszlych lat. musze oddac,ze mamy ze soba dzieko, ktore ma teraz 1,5 roku. nasza corcia jakos nie chce go zaakceptwac.....oklada go gdy ten tylko podnosi na mnie glos ( co mu sie zdarza czesto i nie patrzy czy jest tam nasza dzidzia)albo sie do mnie zbliza.moze to racja wieku, ale jej zachowanie bardzo mnie martwi. wina za to ponosi na pewno prawie roczna rozlaka jego z nami (mna i corcia). o rozlace zadecydowal on. 4 miesiace po porodzie chaialam jehac na troche do domu, bo bylam bardzoe zmeczona. a dodam jeszcze ,ze nie wspieral mnie wogole ani w ciazym ,ani po urodzeniu. i do dzis na swoich barkach mam wszytsrkie sprawy zwiazne z nami, poniewaz on nie mowi po angielsku. wiec gdy powiedzialam,ze chce jechac do domu, to bardzo sie zdenerwowal i oznajmil, ze POZWALA tylko na tydzien. pozneij gdy przekalkulowal w glowie wszystko, z mojego tygodnia zrobil sie rok( z jego inicjatywy)ciezko mi byoo samej. mialam wrazenie, ze ciagle siedze moim rodzicom na glowie. mialam ochote to skonczyc, bo jak juz powiedzialam robila mi w czasie ciazy taka gehenne, robil takie awantury, ze prawdopodobnie z nerwow urodzilam za wczesnie....dzien przed porodem bardzo chaial jechac z kolega na piwo, ktory przyjechal do kraju na kilka dni. wiedzialam,ze mu bardzo zalezy i chociaz bylam juz bliska terminu porodu, powiedzialam,ze moze isc. umowilismy sie,ze ma wrocic o 17. z 17 zrobila sie 2 w nocy z ja odchodzilam od zmyslow. dzownilam dio niego nieprzerwanie, a on nie odbueral zadnychz moich telefonow. gdy przyszedl pijany o 3.00 nad ranem do domu wpadlam w straszna furie. na drufi dzien rodzilam....nie moge mu wybaczyc tego, co zrobil i tego jak mnie traktowal, gdy ja nosilam nasze dziecko pod piersia. klocil sie ze mna o wsyztko od finansow po mojego brata, ktory wtedy z nami mieszkal. corcia urodzila sie zdrowa na szczescie, a zadra na sercu zostala.
od narodzin dziecka stal sie okropny. nie pomagal mi wogole przy dzieku, bo twierdzil ,ze sie bal....a ja to co?matka zna lepiej swoja poieche,ale tez sie boi.
przyjechalys,y do niego obie czerwcu tego roku, bo ja musialam wrocic do swojej pracy. z nami przyjechala tazke jego mam ,ktora opikeuje sie corcia.
b. stal sie jeszcze gorszy niz byl. slowa takie jak jelop, idiotka, pacan rzucane sa do mnie bardzo czesto. nie ma dnia bez klotni o duperele. on ze wszytkiego robi wielki problrm, nie jestem w stanie z nim spokkojnie porozmawiac. Kloci sie tez ze swoja mama do tego stopnia, ze ta placzem idzie do swojego pokoju.
Gdyby na poczatku naszego zwiazku, nie mialabym oczu zamglonych ta miloscia, wyciagnelabym wnisoki z tego jak on sie klocil ze swoja rodzina. czasem dzwonily do mnie jego siostry z prosba, zebym cos z nim zrobila.....w sluchawce slyszalam tylko jeden wielki krzyk.
do tego ostatnio szantazuje mnie w sprawach lozkowych....nie mam ochory na niego, bo pomimo tego ze jest atrkcyjny i ciagle mi sie podoba, nie umiem przchodzic z tych straszliwych klotni do porzadku dzielngo i udawac, ze nic sie nie stalo. dla neigo seks 4 razy w tygodniu to za malo. ciagle mi wypomina,ze sie nie chce z nim kochac..ze mni juz nie pociaga...ze jesli nie bede sie z nim kochac, to on tez straqci zainteesowanie...nie ma czulosci...jesli jest bliskosc, to dla neigo to rownozancze z tym,ze za chwile cos bedzie.

do tego jest strasznie zlosliwy. i naprwde duzo gada po to, zeby zranic , zrobic na zlosc....jest pamietliwi, awanturniczy, malostkowy i liczy kazdy grosz. mowi mi ,ze jest taki bo zle sie c\uje za granica, ze boi sie ze sobie nie poradzi z tym wszzytkim,ale to nie powod chyba,ze by sie to odbijalo na wszytkich wokol...nie umie sie opanowac przy nikim. moj tato,ktory wie o tych klotniach bo je slyszal jak byl u nas w odwiedzinach, powiedzial mi nawet,ze jesli nie bede szczesliwa,ze moge wrocic do domu z malutka i dostane kazd apomoc jaka bedzie mi trzeba. kazdy widziz,e jest cos nie tak w jego zachowaniu w stosunku do mnie.

we mnie wszystko sie juz chyba wypalio,czyje sie strasznie pusta w srodku. nie wiem, czy jeszcze mam chocby ziarenko uczuc w sobie dla niego.

ciagle mam jednak wyrzuty sumienia,ze moze nie wystarczajaco sie staralam o nasz zwiazek. na poczatku naszej znajomosci bylam o niego strasznie zazdorsna, ale po urodzeniu dziecka i po rocznym pobycie w rodzinnym domu w Polsce, nabrakam sie i pewnosci siebie. teraz wiem,ze musze zawsze walczy c o sibei, o swoje zdanie, o wolnosc wyboru. do momentu porodu, to on sterowal moim zyciem, jednak po powrocie wszytko soe zmienilo. zacelam wlaczyc i chyba ztego powodu wszystko wisi na wlosku.....7 lat na nic.....staram sie wszytko robic w domku, sprzatac, gotowaz zajmowac sie nasza niunia,ale on i tak ciagle mnie krutukuje. ze to za wolno, to nie tak itd. ostatnio przyczepil sie do mojej figury, ktora zaokraglia sie troche po ciazy, twierdzac, ze wygladam jak potwor i czolg. zebym popatrzyla na siebie w lustrze, bo wygladam trgnicznie....widze jednak,ze ciagle, nawet z lekka nadwaga podobam sie...czemu on sie do mnie dobiera skoro jestem taka obrzydliwa?
jem ze stresu, z braku stabilizacji i podpory. probowalam tlumaczyc,ale stwierdzil,ze to glupia wymowka, bo po prostu lubie :wpierdlac: jak to nazwal...


wiem chyba co powinnam zrobic, ale jest tez jeszcze nasz dzidzia....nie moge sobie wybaczyc teo, ze bylam taka durna i juz na starcie zapewnie jej niepelny dom...:(((sama milama bardzo szczesliwe dziecinstwo, bylam coreczka tatusia...strasnzie jestem smutna.....nie tak mialo wygladac moje zycie.....nie tak wszytko sobie wymarzyalm.mialo byc szczescie, biala piekna suknia, milosc...a jest co? smutek i lzy....

jezu przepraszam,ze tak duzo napisalam,ze musialam sie wygadac....czuje sie samotna....
plomien
 
Posty: 15
Dołączył(a): 15 lis 2009, o 04:25

Re: choleryk, i co dalej?

Postprzez ewka » 15 lis 2009, o 10:16

plomien napisał(a):b. stal sie jeszcze gorszy niz byl. slowa takie jak jelop, idiotka, pacan rzucane sa do mnie bardzo czesto. nie ma dnia bez klotni o duperele.

Oj, mnie to się bardzo nie podoba. I myślę, że postawiłabym pewne warunki, które on powinien spełnić lub przynajmniej STARAŁBY się spełnić. Jeśli nie - to niestety...
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Melania » 15 lis 2009, o 15:31

Witaj !
Przeczytałam Twoją historię.
Piszesz, że ze względu na córeczkę nadal jesteś ze swoim partnerem, że nie chcesz już na starcie dawać jej niepełnej rodziny – ale pomyśl jakim on jest ojcem dla małej, czy interesuje się dzieckiem, jak mała reaguje na ojca. I najważniejsze – jaki wyrośnie z niej człowiek, gdy będzie od tak wczesnego dzieciństwa patrzyła i słuchała jak jej ojciec traktuje matkę. Niewątpliwie odbije się to na jej psychice.

Uderzyło mnie wiele rzeczy w Twojej historii. Przede wszystkim to jak zachowuje się Twój partner w stosunku do Ciebie – chodzi mi o te wyzwiska, które zacytowałaś oraz to, że nazwał Cię czołgiem i potworem, bo przytyłaś po ciąży. To jest nie do przyjęcia, by partner, osoba, która przecież podobno nas kocha, tak traktował swoją dziewczynę, matkę swojego dziecka. A gdzie szacunek? Słuchanie takich wyzwisk, takich epitetów o sobie, takiego sposobu odnoszenia się – to przynosi negatywne skutki dla Ciebie samej. Wiem to dlatego, bo sama byłam przez 6 lat w podobnym związku, gdzie ciągle słuchałam jaka to jestem fatalna, jakie to mam głupie pomysły, że mam się iść leczyć na głowę, ciągle chodziłam zestresowana, bo nie wiedziałam co mogę powiedzieć, by go przypadkiem nie zdenerwować. Tak nie można żyć. Skutki życia w takiej atmosferze są nieuniknione. Ale to wiesz na pewno.
Co Ci poradzić? Piszesz, że czujesz pustkę w środku. W takiej sytuacji ciężko jest się wziąć w garść i uwierzyć, że związek ma sens. Porozmawiaj z partnerem, powiedz, że nie godzisz już się na takie traktowanie, cierpliwość się skończyła. Powiedz to spokojnie, bez emocji, po prostu wyraź swoje zdanie. Powiedz, że gdy będzie znowu krzyczał to nie będziesz go słuchać tak długo, aż nie przestanie krzyczeć i będziesz wychodzić z pokoju. Gdy znowu będzie krzyczał po prostu wyjdź. Oznajmij, że tak nie może dłużej być i zapytaj co proponuje. Zobaczysz reakcję. Wtedy będziesz wiedziała na czym stoisz – czy on chce się zmienić, czy będzie rozumiał, że to jest konieczne. Bo sama niczego nie zdziałasz, on musi chcieć sam się zmienić. Ale nie wiem czy tacy ludzie się zmieniają. Ja z moim byłym zerwałam, nie było łatwo, ale po wielu miesiącach szarpania się samej ze sobą dojrzałam do tej decyzji i odeszłam od niego.
Ty masz rodzinę, która stoi za Tobą murem, wiedzą co się dzieje, oferują Ci pomoc, bo widzą, że cierpisz, ale wiedzą, że to Twoje życie i to Ty musisz podjąć decyzję, by odejść i wtedy na pewno nie będziesz sama, bo masz rodzinę.
Trzymaj się ciepło, pozdrawiam :)
Melania
 
Posty: 36
Dołączył(a): 4 paź 2007, o 21:13

Postprzez Abssinth » 15 lis 2009, o 16:02

lepszy niepelny dom ze szczesliwa Mama niz 'pelny'......z wyzwiskami, chamstwem, traktowaniem jak szmate....


(kiedy dziecko napatrzy sie na takie cos, bedzie myslala ze to jest normalne, gdy dorosnie.....i rtakiego znajdzie mezczyzne dla siebie....czy hccesz czegos takiego?)

ja tez jestem po takim zwuiazku.
dziekuje bardzo, nigdy wiecej.
nigdy.

(i z checia pomoge, jesli jestes w Anglii)

sciskam,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez caterpillar » 16 lis 2009, o 00:51

plomien witaj!

wiesz recem mi opadly :cry: strasznie mi sie szkoda Ciebie zrobilo..ja tez jestm matka tez mieszkam za granica i wiem jak nieoceniona jest pomoc i wsparcie partnera..i wiem jak fajnie dziecko rozwija sie w domu gdzie jest duzo radosci ,milosci i spokoju TO STRASZNIE WAZNE ! nie funduj dziecku piekla tylko po to ,zeby mialo "tatusia" bo moze byc tak,ze ci powie "mamo czemu od niego nie odeszlas?"

nie pozwol sie tak traktowac!

musisz twardo postawic mu warunek albo zmieni zachowanie wobec Ciebie (nie wiem terapia ,psycholog cokolwiek) albo odchodzisz

mozesz zglosic go na policje...niech nie czuje sie bezkarny i wie ,ze nie zartujesz.

Musisz to w jakis sposob powstrzymac albo pozostaje Ci zyc i wychowywac dziecko w takiej atmosferze...

pozdrawiam.
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

witam

Postprzez plomien » 19 lis 2009, o 01:47

witam Was:)dziekuje bardzo za wpisy i przepraszam,ze sie nie odzywalam,ale b siedzial caly czas przy komputerze, aj nie chaialam,zeby zobaczyl ,ze tu pisze...

wiem, macie racje...powinnam odejsc i nie powinnam dawac sie traktowac jak smiecia,ale to srasznie trudna decyzja. probuje naprawic to wszytko, bo mam straszne wyrzuty sumienia,ze zgotowałam swojemu dziecku taki los,ze nie zdecydowałam sie na odejscie wczesniej....czemu ja bylam tkaka glupia i nie chaialm tego zobaczyc,ze on nie daje sie do zycia? w zasadzie, gdy zaczelam to dostrzegac, to bylo juz zapozno, bo wiazaly nas za granice rozne formalne sprawy. ja tak bardzo chcialam,zeby bylo dobrze, wiezrylam, ze wszytsko moze sie zmienic...tylko nie przewidzialam,ze zmieni sie na gorsze.
przeraza mnie rowniez wizja mnie jako samotnej matki, chociaz teoretycznie i tak juz nia jestem,bo on nie ma czasu, ochoty (sama nie wiem czego) sie nia zajmowac). nie ma miedzy nimi takiej wiezi, robi wszytko przy niej z obowiazku, takie przynajmniej mam wrazenie.

trzeba miec duzo sily zeby odejsc. nie wiem dlaczego pozwalam sie tak traktowac. moj mozg jest juz chyba wyprany. on jest mistrzem teroru i szantazu.wogole ,to nie wiem jak wyglada normalne zyci z kims,ze mozna siasc porozmawiac, posmiac sie, miec w kims wsparcie. czuje sie naprawde sama.

wczoraj probowalam z nim rozmawiac i powiedzialam,ze tak dluzej nie moze, ze jestem wykonczona psychicznie. obiecal,ze sie mieni,ze gdy sie zdenerwuje wyjdzie z domu, upokoji sie i dopiero wroci,zeby porozmawiac,ale szczerze watpie w to,ze cos sie zmieni...juz nieraz probowalam mu wyznaczyc granice. chilw bylo dobrze, a pozniej to samo co wczesniej. jak myslicie, czy taki choleryk moze sie zmienic?

powiedzialam mu tez,ze chce wracac i zrobie to nawet bez niego...zgodzil sie i stwierdzil,ze moze w polsce bedzie nam sie lepiej ukladac. to bedzie ostatnia szansa jak mu dam. jesli nie bedzie dobrze, to zbiore sie w sobie i po prostu skoncze to...dzieki bogu,ze mam rodzine ,ktrora stoi za mna i wiem,ze mi pomoga, tylko ze znow bede komus siedziec na glowie:/

caterpillar

wiesz, ja juz jestem tak do tego wszytkiego :przyzwyczajona:, ze nawet nie wiem jak to by bylo miec w kims sparcie. za granice potrzebujesz tego, jak nigdy dotad. ja tego niestety nie mam i mam rzucane klody pod nogi za kazdym krokiem. nigdy nie docenil mnie, nie docenil, ze staram sie robic wszytko w domu, ja najlepiej zajmowac sie nasz mala:rodzinka:. w klotni na pytanie, co ja robie zle odpowiada wszytko. a tak naprawde to on nie umie angielskiego,ze wszytko zalatwiam ja kazda najdrobniesza duperele, to on nalezycie nie zajmuje sie dzieckiem, to on na kazda prosbe o jakakolwiek pomoc kloci i spiera.eh, szkoda gadac wiesz? czasem az sie nie chce zyc. a chaialabym bardzo miec z kim pogadac, poradzic sie, z kims cieszyc sie rozwojem dziecka, jej nowymi osiagnieciami. moze bedzie mi to kiedys dane

abssinth

wiem,masz racje. jesli by marysia miala takiego facet a wprzyszlosci to chyab bym skur....udusial golymi rekami. to samo mowila mi moja ma,ze nie moze na to patrzyc.
nie chce juz byc wiecej traktowana jak scierwo....zmienie to,ale jeszcze nie teraz. poczekam do powrotu po pl, bo tu byloby mi ciezko.



dziekuje Ci bardzo za zaoferowana pomoc,ale jestem akurat na tej drugiej wyspie:) jest tu tez noj brat, wiec jesli bedzie zle to po prostu uciekne....czasem, gdy on sie tak wkurza strasznie, to zaczynma sie bac i kule w sobie. dosyc tego...mozna inaczej,chociaz tego: inaczej: nie znam...

wiecie on potrafi byc CZASEM kochani i mily,ale to jest raczej tylko przerwa w klotniach. jesli byloby odwrotnie, jesliby czasm zdarazaly sie klotnie, to byloby ok,ale tak nie jest...

ewka,melania dziekuje za Wasze wpisy...

trzymajcie sie dziewuszki.
plomien
 
Posty: 15
Dołączył(a): 15 lis 2009, o 04:25

Postprzez caterpillar » 19 lis 2009, o 23:13

plomien no strasznie ciezko sie robi jak czytam takie slowa :cry: bo mam wrazenie ,ze w glebi jestes silna babka bo i tak wszystko sama zalatwiasz i tak wszystko sama robisz...tylko brak ci sily aby zawalczyc o siebie o normalny dom dla corki.

To ON sie powinien starac nie Ty jesli sobie nie radzi z emocjami zaproponuj mu pomoc psychologa albo nawet postaw ulitimatum albo zacznie konkretnie dzialac albo ty odchodzisz..nie daj sie zwodzic za nos.

Zrozum ,ze musisz cos zmienic bo inaczej czeka Cie takie zycie..chcesz tego??chcesz tak przez kolejne 30 lat funkcjonowac?

zaslugujesz na szacunek ,milosc i akceptacje i twoje dziecko tez, tkwiac w takiej sytuacji nie dajesz sobie na to szansy.

jesli czujesz ,ze w PL wsrod rodziny bedzie Ci latwiej i bedziesz czuc sie pewniej ..zrob tak,pokaz mu ,ze ty tez masz wplyw na swoje zycie i ze zrobisz wszystko aby wreszcie panowal w nim spokoj i radosc.

tego Ci zycze,

i tak pomyslalam jeszcze nad szczera rozmowa na temat tego co tak na prawde twoj facet czuje do waszego dziecka..moze jest tak ,ze on sam nie wie...ze te uczucia musza sie narodzic (ojcowie maja inaczej niz matki tu potrzeba wspolnego czasu)moze warto abyscie wiecej czasu spedzali razem np. wolne dni w parku,wspolne wyjscie na rowery cokolwiek.

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez plomien » 22 lis 2009, o 15:19

witam:)

moge sie jeszcze troche pozalic?:)to jest jedyne miejsce w ktorym moge sie wygadac poniewaz nacodzien, nie mam takiej mozliwosci niestety...

radzilas,zeby pojsc z nim do psychologa. proponowalam to i nie w klotni,ale na spokojnie, ale stwierdzil,ze to ja mam :najebane : w glowie...mysle,ze psycholog naprawde by mu sie przydal. jego zlosc zaczela narastac po sierci jego taty. strasznie sie wtedy ze wszytkimi wyklocal w domu, bo wtedy jeszcze tam mieszkal. klocil sie do tego stopnia,ze jego siostry dzwonily do mnie,zbym go uspokoila. prawie plakaly przez telefon. strasznie sie kloci ze swoja mama. jego szwagier, ktorego nienawidzi powiedzial,zeby zamiast wykanczac mame, klocil sie z nim jak ak bardzo lubi. a szwgra nienawidzi jak zarazy, poniewaz zajal w domu jego miejsce(on tak mysli) i swietnie dogaduje sie z jego mama.wpada w szal gdy o nim mowa.

druga sprawa to to,ze mieszkamy teraz walsnie z mama mojego chlopaka. ona sie do wszytkiego wtraca i ze wzgledu na to tez mam wszytkiego disyc. gdy b sie ze mna pokloci, ona sie do mnie nie odzywa. wyglad,ze bierze jego strone.b to taki typwu mamisynek, a do tego hipohondryk. zapomni o wszytkich obowiakach,ale o tabletce na urojona chorobe watroby nigdy.

dzis znow byla klotnia, bo w ogole nie pomaga w domu i stwridzil,ze gotowanie, sprzatanie i pranie to mohe zasrane obowiazki. i ze jestem nieporadna i LEN.on jest bezczelny, bo wszystko jest tu na mojej glowie...

jezu jak mi ciezko...wykonczy mnie to wszytko.

jeszcze raz dziekuje za mozliwosc :wyplakanie: sie.

mam nadzieje,ze Wy macie spokojna, rodzinna niedziele..
plomien
 
Posty: 15
Dołączył(a): 15 lis 2009, o 04:25

Postprzez caterpillar » 22 lis 2009, o 15:33

plomien wyglada na to ,ze twoj facet to typowy mamisynek ,ktory jest przyzwyczajony do uslugiwania mu :?

w dodatku nie radzi sobie z emocjami i odreagowuje na innych.

skoro nie pomogly prosby to moze postaw mu warunek..albo faktycznie cos z tym robi albo odchodzisz.

plomien fajnie ,ze znalazlas tu miejsce aby moc sie wyzalic ale jeszcze fajniej by bylo gdybys zrobila jakis maly kroczek hmm? jaks mala rewolucje :idea:

postaw sie dziewczyno nie wiem, powiedz ,ze nie bedziesz robila mu zarcia i gotowala,nie zalatwiaj jego spraw jesli nie zacznie dzielic z toba obowiazkow.

TY NIE JESTES JEGO MATKA i on musi to zrozumiec.

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Useless » 22 lis 2009, o 15:38

Nie powiem Ci, że będzie dobrze, bo ja akurat mam bardzo złe doświadczenia z hipohondrykiem, cholerykiem i maminsynkiem w jednym. Dosć powiedzieć, ze dziś jestem rozwiedziona. Pewne badania (źródło: Charaktery) dowiodły, że synkowie mieszkający z mamusiami (rodzicami) są bardziej agresywni niż ci którzy mieszkali sami lub z kolegami, czy dziewczyną ale daleko od rodzicieli.

Jeśli on nie widzi problemu nie da się chyba nic z tym zrobić. Ja też byłam buforem między moim ex a jego rodziną. Tak między młotem a kowadłem. A on odreagowywał swoje frustracje po kłotni z rodzinką na mnie. Całe to szambo spuszczał na mnie. On odreagował, a ja byłam na dnie. Do momentu aż powiedziałam, ze to jego problem i zdystansowałam się i prosto w oczy powiedziałam, że jego problemy z jego rodziną są jego a nie moją sprawą. I ma je załatwiac sam. Nie wtrącałam się, nie łagodziłam, ale to już był początek końca naszego zwiazku, bo dla niego oznaczało to brak zaangażowania emocjonalnego w małżenstwo.

Plomien, jestes madra dziewczyna i silna i musisz nauczyc sie stawiac granice. Jeśli nie będziesz szanowała siebie nikt Cibie nie uszanuje. Mój syn ma teraz spokojny dom, mimo, że rozbity. I jest szczęśliwy. Powiedział mi to. Bo nie musi się chować pod stół przed tatą, bo nie musi widzieć jak płaczę. Bo ma teraz szczęśliwą uśmiechniętą mamę. I tatę, który choć rzadziej go widuje to w tym czasie jest tylko dla niego, a nie widzi go wprawdzie codziennie ale tylko jego plecy przed kompem.

Gdybym wiedziała wcześniej o tym jak rozpoznaje się przemoc domową moze nie zafundowałabym sobie tego co przeszłam. Zajrzyj proszę tutaj.

http://www.forum.niebieskalinia.pl/view ... sc&start=0

Pozdrawiam Use
Avatar użytkownika
Useless
 
Posty: 99
Dołączył(a): 18 lis 2009, o 21:53

ehhhh

Postprzez plomien » 30 lis 2009, o 02:31

witma wszytkich!!

useless...dziekuje bardzo za ten test. to naprawde jest tak powaznie?odpowiedzialam twierdzaco na 22 pytania, wiec hcyba nie jest dobrze. robie blad, bo ciagle obiwniam siebie i szukam sposobu, zeby wszytko uratowacm(tylko co?)...glupia idiotka ze mnie.

bardzo uderzyl mnie Twoj post. zazdroszcze Ci tego, co powiedzial,ze jest szczesliwy. chcialam byc bardzo uslyszec takie cos od mojej coreczki chociaz raz w zyciu. musisz byc wspaniala mama.

piszesz,ze ten Twoj byly sie malo agazowal emocjonalnie. moj ma tak samo. na nic nie ma nigdy sily, dziecko traktuje jak njagorszy obowiazek.
a plecy taty przed kompem moja mala widzi codziennie....on ma wszytko gdzies. wyzywa sie na mnie i tak jak ciebie twoj, ciagnie mnie na dno....
dzisiaj powiedzial,ze jestem cala do niczego, niedosc ze strasznie wygladam, to jeszzce jestem len(!!!!). ze prace domowe to moje zasrane obowiazki i ze mam mu nic wiecej juz nie pierd...... powiedziala tez zeby spierdala. rowniez ,ze nikt mnie nie bedzie chcial, ale za to on znajdzie cobsie super dziewczyne i w koncu bedzie szczesliwy...


TRGAEDIA!!!!


ale chcialam sie tez z Wami powiedzilic czyms pozytywnym:)zlozylam wypowiedzenie na mieszkanie i w pracy....na swieta wracam z malutka do domu:):):):):):):), do Polski. on ma dojechac niby 20.12 ale stwierdzilz,e swiat nie spedzimy razem, bo ma mnie dosyc. cieszze sie,ze bede wsrod swoich, nabiore sil i wtedy cos postanowie.

bardzo molziwe,ze bede miala tez prace, wiec mam nadzieje,ze jakos sie ulozyi ze znajde sile,zeby odejsc....


zycze dobrych snow!!!
plomien
 
Posty: 15
Dołączył(a): 15 lis 2009, o 04:25

Postprzez woman » 30 lis 2009, o 11:51

Super wiadomości :)
Łatwiej będzie Ci podjąć jakieś konkretne kroki bez jego obecności.
Życzę powodzenia i dużo siły.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez caterpillar » 30 lis 2009, o 13:55

:ok: super plomien to jest juz jakis plan :idea:

powodzenia i pisz jak Ci idzie!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez PodniebnaSpacerowiczka » 30 lis 2009, o 19:05

plomien napisał(a):dzisiaj powiedzial,ze jestem cala do niczego, niedosc ze strasznie wygladam, to jeszzce jestem len(!!!!). ze prace domowe to moje zasrane obowiazki i ze mam mu nic wiecej juz nie pierd...... powiedziala tez zeby spierdala. rowniez ,ze nikt mnie nie bedzie chcial, ale za to on znajdzie cobsie super dziewczyne i w koncu bedzie szczesliwy...

Uciekałabym od takiego wampira, gdzie pieprz rośnie !!!
Niech wysysa soki z tej swojej nowej - cytuję - "super dziewczyny", którą to rzekomo sobie wynajdzie.


Jak czytam podobne tematy, nasuwa mi się spostrzeżenie, że spora część facetów z tych naszych roczników (dajmy na to 70'pare... - 85'), to takie maminsynki, co to mamy wychowane jeszcze w przeświadczeniu, iż "mężczyzna powinien utrzymywać dom, zaś kobieta jest od jego zagospodarowania", podsuwały im wszystko pod nos & podawały cacy na tacy. A z odwrotnej strony jawi się młoda generacja kobiet, która (NA SZCZĘŚCIE !!!) jest już świadoma własnej wartości, pragnie niezależności.
No i następuje konflikt interesów. Dobrze, kiedy owe rozbieżności wychodzą na światło dzienne jeszcze przed ślubem, gorzej gdy po...
Avatar użytkownika
PodniebnaSpacerowiczka
 
Posty: 2415
Dołączył(a): 22 maja 2007, o 21:03
Lokalizacja: Wszędzie mnie pełno ;-).

Postprzez Useless » 1 gru 2009, o 00:05

Plomien,to bardzo dobra wiadomość. :) Trzymam za CIebie mocno, mocno kciuki.

Ja staram się budować relacje ojciec - syn, niczego nie utrudniając, ale też nie tłumacząc ojca jesłi coś zawala itd. Myślę, że syn z czasem sam oceni jaki naprawdę jest jego Tata. Tylko jaki by nie był ja nie moge mu zabronić budować z nim relacji. Masz szanse jeszcze pokazać dziecku jak mogą wyglądać zdrowe relacje, póki jest jeszcze mała.

Nie wierz w to co on mowi o Tobie, bo skoro jesteś taka beznadziejna, to czemu jeszcze z Tobą jest? A mógłby sobie znaleźć taaaakie wspaniałości. A g.. prawda. On wie, że nie znajdzie. A Ciebie usiłuje przyciać i wkomponowac w swoje ramy. Nie daj się. Niejeden facet doceni tak zaradną i mądrą dziewczynę jak Ty. Pewnie że może nie być lekko, ale nie jest lekko i teraz, za to nikt niebędzie Cię poniżał, będziesz odpowiadać sama za siebie i nikt nie będzie Ci mówić jak masz żyć.

Mnie teraz też jest czasem ciężko, nie jest zbyt rozowo i fantastycznie, ślady w psychice po 10 latach koszmaru zostały, ale nie żałuję ani jednej decyzji, ani jednego kroku, ani jednego dnia mojego nowego życia. Pracuję nad sobą. I dziękuję Bogu za opiekę i tym, którzy mnie kochają za wsparcie i przyjaciołom nie odwdzięczę się nigdy za to co dla mnie zrobili, by wydostać mnie stamtąd.

Tobie też się uda. Będziesz szczęsliwa i Twoje dziecko też. Bo dziecko wtedy jest szczęśliwe kiedy i jego rodzic jest szczęśliwy. Uśmiechnięta mama to uśmiechnięte dziecko. :)
Avatar użytkownika
Useless
 
Posty: 99
Dołączył(a): 18 lis 2009, o 21:53

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 176 gości