Brak szacunku?

Problemy z partnerami.

Brak szacunku?

Postprzez palmtree » 14 lis 2009, o 12:16

Witam wszystkich po bardzo długiej przerwie.

Mam pytanie do Was, ponieważ nie umiem na nie sama sobie odpowiedzieć a z partnerem mamy bardzo różne poglądy.

Na początek opiszę pokrótce moją sytuację: mieszkam z chłopakiem w mieszkaniu jego mamy, pracującej w Anglii, która na początku listopada przyjechała do nas na miesiąc. Wszystko było pięknie, dopóki w tym tygodniu nie zachorowałam na grypę. Ogólnie sytuacja wygląda tak, że większość obowiązków domowych spoczywa na mnie, ale teraz przejęła je mama partnera.
Porządna grypa z gorączką rozłożyła mnie na dobre. Cały ten czas spędziłam samotnie. Mój chłopak popołudnia spędzał albo przy komputerze, albo z kolegą, albo w inny sposób. Kiedy spędzał czas ze mną polegało to m.in. na żaleniu się nad sobą, co robi dość często a przy chorobie miałam już tego lekko dosyć. Pewnego dnia oznajmił mi, że chce jechać do kumpla i zostać u niego na noc. Zrobiło mi się przykro, bo liczyłam, że spędzi ze mną trochę czasu normalnie, albo choć pomoże mi – pokój zarósł kurzem, sterty ciuchów itp, panował ogólny rozgardiasz, nawet pościel sama musiałam sobie zmienić. Powiedziałam co o tym myślę, w końcu zdecydował, że weźmie wolny dzień w pracy i pojedzie do niego na cały dzień. No ok, znów będę sama, ale to jeszcze nie tragedia – pomyślałam. Zostawił mnie w nieogrzanym mieszkaniu, aż do 14 leżałam z gorączką w zimnie, dopóki jego mama nie napaliła. Gdy już był u tego kolegi, zadzwonił, że jednak chciałby zostać u niego, bo on na niego naciska, no a ja jestem przecież chora…to co on ze mną ma robić w domu? Zrezygnowana powiedziałam, żeby robił jak uważa, ale wolałabym, żeby wrócił do domu, bo inaczej się umawialiśmy. Zaproponowałam, żeby umówili się na cały następny weekend (chłopak pojechał totalnie nieprzygotowany na nocleg, a tam jest dość zimno, ponieważ facet nie ogrzewa mieszkania), kiedy będę zdrowa, nie będę czuła się osamotniona i opuszczona, ale nie. On może tylko teraz za tydzień już nie chce… Poza tym dochodzi do tego lekki brak zaufania - mój facet jakieś pół roku temu oszukiwał mnie, umawiając się ze swoją ex na sex...nie doszło do niczego, ale zaufanie legło w gruzach, kiedy się o tym dowiedziałam. Ostatecznie przyjechał, ale to, co usłyszałam zwaliło mnie z nóg, niczym gorączka :), otóż: ja nie szanuję mojego partnera…tak stwierdził jego kolega. Zabolały mnie te słowa… Ale zaczęłam się nad tym zastanawiać. Czy postąpiłam egoistycznie i małostkowo? Może powinnam zagryźć zęby i siedzieć sama. Przeżyłabym to jakoś i nie byłoby sprzeczki…Ale z drugiej strony…potrzebowałam pomocy i odrobiny zainteresowania…Jego zdaniem nic się nie stało i dobrze się mną zajmował. Problemy wymyślam sobie ja sama. Dodam, że w październiku mieliśmy podobną sytuację - mieliśmy jechać do znajomych, daleko 300km od nas, ale M. źle się czuł, więc zostaliśmy w domu. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogłabym pojechać, no bo on jest chory, no to co ja mogę z nim robić w domu...

Reasumując: Czy naprawdę okazałam brak szacunku?
Avatar użytkownika
palmtree
 
Posty: 42
Dołączył(a): 21 paź 2007, o 00:20

Postprzez Salome » 14 lis 2009, o 12:50

Po tym umówieniu "z ex na sex" zdyskwalifikowałabym pana - nawet jeslido niczego nie doszlo.
Avatar użytkownika
Salome
 
Posty: 783
Dołączył(a): 23 lip 2009, o 16:45

Postprzez wera » 14 lis 2009, o 13:40

Moim zdaniem to Twój partner nie okazuje szacunku Tobie. Z tego co piszesz to zawsze musi być tak jak chce tego M. A gdzie Twoje potrzeby? Byłaś chora i potrzebowałas jego pomocy, ale on wolał siedziec u kolegi, a to wg mnie w porządku nie jest.
Dla mnie osobiscie sytuacja nie do zaakceptowania. :roll:
Avatar użytkownika
wera
 
Posty: 2932
Dołączył(a): 23 paź 2008, o 00:04
Lokalizacja: Szczecin

Postprzez Melania » 14 lis 2009, o 15:08

Witaj!
Podzielam zdanie wery. Gdy kończyłam czytać Twój post to myślałam, że na końcu padnie pytanie o to, czy Twój partner nie okazał szacunku Tobie. A było na odwrót.
Wydaje mi się, że gdy jesteśmy z kimś w związku i traktujemy tą osobę poważnie to związek taki polega na tym, by być ze sobą zarówno wtedy, gdy jest wszystko ok, jak i wtedy gdy któraś ze stron potrzebuje opieki, czyli np. w przypadku choroby. Wtedy troska partnera jest bardzo ważna, czujemy, że mu zależy na nas.
Wydaje mi się, że dobrym sposobem na zrozumienie uczuć drugiej osoby jest odwrócenie sytuacji i postawienie siebie w roli tej drugiej osoby. Zapytaj chłopaka jak on czułby się, gdybyś Ty podczas jego choroby umawiała się z koleżankami i chciała zostać u koleżanki na noc, a jego zostawić samego, chorego w domu. Podejrzewam, że byłby zły i wtedy znowu twierdziłby, że nie okazujesz mu szacunku. Czyli tak jak pisała wera - może jest tak, że zawsze musi być tak jak chce tego M.

Inna sprawa dotyczy tego co pisała Salome - umawianie się z ex na sex... Dla mnie osobiście to nie do pomyślenia, nawet jeśli do niczego nie doszło, takie zachowanie w ogóle nie powinno mieć miejsca. I tu pada pytanie - w tej sytuacji kto kogo tutaj nie szanuje?

Ostatecznie uważam, że Twój chłopak popełnił nadużycie - ustaliliście, że pojedzie do kolegi w dzień i wróci, a potem miał pretensje gdy chciałaś by zachował się według wcześniejszych wspólnych ustaleń.
Melania
 
Posty: 36
Dołączył(a): 4 paź 2007, o 21:13

Postprzez Abssinth » 14 lis 2009, o 17:17

dlaczego kobiety sie godza na takie traktowanie....


a co on by zrobil, gdybys TY sie umawiala z ex na sex...bylibysice dalej razem??? czy TY zostajesz u znajomych, przyjaciol na noc? co on na to?
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez palmtree » 14 lis 2009, o 21:15

Rozmawiałam z nim, ale wychodzę na rozhisteryzowaną wariatkę, która opowiada bzdury...
Co do ex,to długa historia, ale już jest po, wtedy zdecydowałam,że dalej chcę z nim być, ech, ostatnia szansa...wiecie...
M. jest jest dobrym partnerem, kocha mnie i pierwszy raz zdarzyła się taka sytuacja. Jestem osobą nerwową i impulsywną, co nie jest moim sprzymierzeńcem w kłótniach.
Martwi mnie jednak to, że wg niego nie wymagałam pomocy, bo "lepiej się czułam" i poza tym "jest jego mama", tyle,że nie z nią mieszkam i nie od niej oczekuję wsparcia i pomocy...
W jego rodzinie (rozbita, on jest DDA) to chyba normalne zachowanie, bo mama M. spytała mnie "chyba nie jesteś zła, że M. chce zostać u kolegi"? Na niebiosa...
Przykro mi, że mój partner nie rozumie mnie i nazywa chorą psychicznie...:(
Avatar użytkownika
palmtree
 
Posty: 42
Dołączył(a): 21 paź 2007, o 00:20

Postprzez wera » 14 lis 2009, o 21:50

Czy Twój partner był na terapii dla DDA? Powiedziałaś mu o swoich oczekiwaniach?
Czytając twoje posty widzę dorosłego faceta, który zachowuje się jak rozwydrzony małolat -wybacz, ale ja tak to widzę bedąc z boku.
Avatar użytkownika
wera
 
Posty: 2932
Dołączył(a): 23 paź 2008, o 00:04
Lokalizacja: Szczecin

Postprzez Abssinth » 15 lis 2009, o 02:15

hmmm

'on jest DDA' i to ma wszystko tlumaczyc?

sluchaj, jesli w jego rodzinie tak bylo, i dla jego rodziny to jest w porzadku, to go nie nauczysz, ze tak sie nie robi.

nazywanie chora psychicznie to jest kolejny chwyt ponizej pasa, obliczony na to, zebys w koncu sama nie wiedziala co jest normalne a co nie....jesli go bedziesz sluchac, to w pewnym momencie nie bedziesz juz sobie samej wierzyc...

sluchaj, jesli on nie widzi problemu, to.... niestety, bedzie powielac wszystkie schematy, jakie ma w domu....chcesz tego? zwlaszcza, jesli jego koledzy sa tacy sami i potwierdzaja te chore schematy....

i nie wystarczy, jesli on powie 'och ach bo ja jetsem DDA''......to nie ma znaczenia, jesli on z tym nic nie robi...
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez ewka » 15 lis 2009, o 10:33

palmtree napisał(a):Rozmawiałam z nim, ale wychodzę na rozhisteryzowaną wariatkę, która opowiada bzdury...Rozmawiałam z nim, ale wychodzę na rozhisteryzowaną wariatkę, która opowiada bzdury...

No pewnie, tak jest najłatwiej.
Współczuję wszystkim DDA, ale to też nie może tak być, aby się na tym ślizgać. On wie, że jest DDA? Jeśli wie, to powinien chcieć coś z tym zrobić, bo "samo" raczej się nie zrobi... a rozmowy świadczą jedynie o tym, że jesteś "wariatką". No tak nie powinno być, że on zupełnie nie przyjmuje Twoich racji.

Ja myślę, że trzeba jasno wypunktować swoje oczekiwania... można się potargować i nawzajem przekonywać, ale musi być jakieś porozumienie, jakiś dialog. Coś powinno się ustalić i to powinno obowiązywać... jeśli będzie miał to w nosie - jest się czego chwycić. Jest konkret. Tak myślę. Inaczej ciągle będziesz "wariatką" i tą, która opowiada bzdury.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez caterpillar » 16 lis 2009, o 01:18

witaj palmtree!

a mnie zainytrygowalo cos innego..bo z opisu wynika ,ze ty biedna lezysz mama krzata sie po domu,twoj facet nie robi nic a dookola zaczyna robic sie brudno ................i tak sobie pomyslalam ,ze masz dobra okazje na to aby popatrzyc na ta cala sytuacje (na swojego faceta) z jakiej perspektywy..nie tylko jaki jest dla Ciebie ale jaki w ogole jest..pomysl o tym :idea: ..wszytkie drobne czynnosci,wszytkie z pozoru pierdoly w pozniejszym wspolnym zyciu wychodza juz w przerosnietej formie..bo sie potem okazuje ,ze moj facet to "kijem gowna nie popchne" ,nic nie pomoze itd.

i niemal wzruszylo :roll: mnie jak napisalas o tym "nieprzygotowaniu" do spania w zimnym nieogrzanym pokoju...chyba bardzo o niego dbasz..? moze za bardzo hmm? a wychodzi na to ,ze Twoj ksiaze potrafi sie dostosowac do trudnych warukow jesli tylko chce.

i wychodzi na to ,ze jesli jestes chora stajesz sie nudna wersja..bo ani nie sprzatasz ani nic z Toba zrobic nie mozna..no do bani normalnie.

tez jestem za tym aby porozmawiac o waszych oczekiwaniach i nie lekcewaz roznych sygnalow jakie daje Ci zycie.

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez palmtree » 17 lis 2009, o 16:18

Tak, dbam o niego...To ja myślę o wszystkim, muszę dopilnować płacenia rachunków, zrobienia zakupów i innych codziennych drobnostek...Czasami zdaje mi się, że na co dzień robię więcej dla niego niż dostaję. Porozmawiałam z nim, ech. Ustaliliśmy pewne konkrety. Nie chcę mieć całego domu na głowie...nie mogę, też pracuję zawodowo, mam bardzo absorbującą pracę, a zresztą mieszkamy razem, więc musi mi pomagać. No, łaski nie robi. Ale masz rację caterpillar - dało mi to do myślenia.
Boję się, że w razie sytuacji awaryjnej typu - choroba, stanę się dla niego kulą u nogi i trzeba będzie zwiać do kolegi...
Avatar użytkownika
palmtree
 
Posty: 42
Dołączył(a): 21 paź 2007, o 00:20

Postprzez Szafirowa » 17 lis 2009, o 17:06

Palmtree - jedno krótkie pytanie.
Czy to jest Twój partner, czy Twój syn ??
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez ewka » 17 lis 2009, o 23:57

palmtree napisał(a):To ja myślę o wszystkim, muszę dopilnować płacenia rachunków, zrobienia zakupów i innych codziennych drobnostek...

Piszesz "muszę", a ja się z tym nie bardzo zgadzam... wcale nie musisz. I na pewno świat się nie zawali, jeśli trochę ponawalasz.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez caterpillar » 18 lis 2009, o 16:42

Palmtree tez uwazam ,ze wcale nie musisz i zaryzykuje ,ze sama sobie pod soba dolek kopiesz.Moze postarajcie sie podzieli po rowno obowiazki :idea:
jesli Twoj facet nie zaangazuje sie w nawet drobne pomoce to jak sobie wyobrazasz z takim czlowiekiem dalsza przyszlosc?

mysle ,ze szafirowa trafnie zadala pytanie

kim ty chcesz byc dla niego w tym zwiazku a kim teraz tak na prawde jestes?

pozdrawiam.
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez magdi » 18 lis 2009, o 22:52

Palmtree podpisuję się obiema rękoma/rękami :? pod tym co piszą dziewczyny. Ja teraz często żałuję, że nie przyglądałam się lepiej mojemu mężowi, pod różnym kątem, ale na to już za późno, teraz mogę tylko starać się kochać jego wady i trochę go zmieniać :roll:

I łatwiej Ci to zrobić i podjąć właściwą decyzję niż później, po ślubie z dzieckiem u boku lub w drodze. Jak tak czytam o Twojej chorobie, to sobie myślę a co jak będziesz w ciąży? Jak będziesz wymiotować, mieć gorsze dni, albo będziesz musiała leżeć plackiem? Ty w łóżku a Twój facet pójdzie w tzw. miasto i co wtedy :? Patrzę na to z perspektywy już ośmioletniego syna i wiem, że są chwile, kiedy mogą Ci pomóc znajomi, rodzina, ale są chwile kiedy mąż/partner jest absolutnie niezbędny. Pozdrawiam i życzę zdrówka dużo :kwiatek:
magdi
 
Posty: 155
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: akokufocgik i 253 gości