Ironia losu

Problemy z partnerami.

Ironia losu

Postprzez forsycja.24 » 19 paź 2009, o 00:11

Kilka dni temu miałam tu napisać, że jak było źle to pisałam...a jak już jest cudownie to olałam sprawę... Chyba większość z nas tak ma a może jestem w błędzie. Nieistotne... bo znów jest źle...

Kto pamięta mój wątek, będzie kojarzył sprawę...
Nie wiem jak powinnam postąpić, ponieważ mój przyszły już mąż mnie nie kocha, nie ukrywa tego, ba, zapytany mówi otwarcie, że to nie jest tak mocne uczucie. Jestem dla niego ważna, jest mu dobrze w tym związku, twierdzi, że jestem najlepszą dziwczyną z którą był /jest...lecz nie kocha.
Mnie na pozór w tym związku jest bardzo dobrze, ale gdy tylko pomyślę, że on mnie nie kocha płaczę jak bóbr...gryzie mnie to. Jednak mam wrażenie, że moje życie bez niego nie ma sensu. Przywiązałam się do niego bardzo i co najważniejsze kocham go...
Znów brak mi sił... Wiem, że zasługuję na kogoś kto będzie odwzajemniał moje uczucie, ale nie potrafię podjąć dezycji o odejściu, nie chcę tej decyzji. Jest nam razem dobrze, wszystko się układa, nie kłócimy się, nie zdradzamy się, mamy wspólne cele i pasje, najpiękniejszy moj związek... poza tym, że on mnie nie kocha. Czy to nie ironia losu?
Nie wiem co mam robić, znów mam pustkę w głowie i brak sił by żyć innymi sprawami, którymi powinnam żyć przynajmniej w równym stopniu.
forsycja.24
 
Posty: 71
Dołączył(a): 25 kwi 2009, o 17:41
Lokalizacja: DW

Postprzez alutka_87 » 19 paź 2009, o 02:04

Witam,
przejrzałam Twoje poprzednie posty i mam mieszane uczucia. No fakt, tworzycie może zgraną parę, dobrze wam ze sobą, Ty go bardzo kochasz, macie jakieś wspólne plany. Ale na samą myśl, że on Cię nie kocha włącza mi się czerwona lampka w głowie, bo po pierwsze - skoro jest DDA (jak gdzieś pisałaś wcześniej) - to może jednak kocha, ale tak naprawdę nie zdaje sobie z tego sprawy lub może nie chce zdawać, może blokuje emocje, bo się czegoś tam podświadomie boi, może świadomie zgrywa się, że nie kocha, a w środku zupełnie myśli co innego. Bo z jakiegoś powodu jest z Tobą tak długo, z jakiegoś powodu nie pozwala Ci odejść - samo lubienie to jednak trochę za mało wg mnie. Typowe myśli zakochanej kobiety, myślenie sercem,nadzieją, nie rozsądkiem.

Ale pomyśl racjonalniej, uznajmy, że jednak nie kocha. Sam o tym otwarcie mówi, nie ukrywa, jest szczery. Dobra, może weźmiecie ten ślub, może pojawi się dziecko, może kilka lat będzie świetnie. Ale co potem? Już teraz Cię gryzie świadomość, że on nie odwzajemnia do końca Twoich uczuć. A pomyśl, że z czasem ta myśl może stać się nie do zniesienia... Z czasem on stwierdzi, że jednak lubienie, choćby te najmocniejsze, to za mało. I ty się będziesz męczyć, i on. Coraz mniej starań, więcej kłótni, wypominania, Twojego nieukojonego żalu i bólu, obojętności z jego strony.

Nie chciałabym, żebyś pomyślała, że chcę Ci dać gotową odpowiedź, jestem młoda, mało wiem o życiu, może tyle, że czasem i miłość to za mało. Przeanalizuj racjonalnie wszystkie za i przeciw, czy rzeczywiście macie szansę, by stworzyć mimo tego braku z jego strony związek na długie lata. Bywają związki, oparte głównie na przyjaźni, i szczęśliwe mimo upływu lat. Lecz jeśli nie czujesz tej pewności... może lepiej przecierpieć i dać sobie z tym spokój póki jeszcze możesz, potem już będzie o wiele trudniej...

Trzymaj się prosze :pocieszacz:
alutka_87
 
Posty: 159
Dołączył(a): 5 paź 2009, o 22:56
Lokalizacja: kraina czarów

Postprzez smerfetka0 » 19 paź 2009, o 10:20

popelnisz najwieszky blad swojego zycia z tym slubem.

wychodzic za faceta ktory jest w stanie powiedziec ze jest dobrze ale on nie kocha? parodia.

zastanow sie. boli, wiem. ale nikt nie obiecywal ze bedzie latwo w zyciu. nie rob tego bledu
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez tenia554 » 19 paź 2009, o 10:50

Skoro jest wam dobrze,patrzycie w tym samym kierunku .... więc o co chodzi.O samo słowo.Nie rozumiem.Można robić sobie świństwa i wyznawać miłość ,można nie mówić kocham ,a stworzyć wspaniały związek.Dla każdego to słowo może oznaczać co innego,a jeszcze coś innego dla poety.Pomyśl czy jesteś szcęśliwa z tym człowiekiem,czy chcecie być ze sobą i chcecie tworzyć rodzinę.Czy twój partner chce szukać gdzie indziej miłości ,czy chce być z tobą.Chce odejść,czy jest odpowiedzialnym człowiekiem i chce budować z tobą swoją rodzinę.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez Salome » 19 paź 2009, o 17:38

---------- 17:36 19.10.2009 ----------

...moze on nie zna uczucia "kochać"...

---------- 17:38 ----------

...a kocha....

skoro jest tak dobrze to bym nie cudowala
Avatar użytkownika
Salome
 
Posty: 783
Dołączył(a): 23 lip 2009, o 16:45

Postprzez forsycja.24 » 19 paź 2009, o 18:01

Dziękuję Wam wszystkim ze odpowiedzi. No właśnie dla mnie to też nie jest taka oczywista, jednoznaczna sprawa...pewnie gdyby była to i moje uczucia względem niego byłyby inne. Wszystko jest ok. do momentu kiedy nie pytam o to czy mnie kocha. On się zachowuje jak człowiek kochający, dba, opiekuje się, zależy mu... i to widać. Osoby, które nas obserwują zawsze mówią, że on jest we mnie zapatrzony, że jesteśmy dla nich parą idealną... i ja się czuję jakbym była w związku idealnym (co nie oznacza, że zasze jest dobrze, ale potrafimy sobie radzić z gorszymi chwilami)..do momentu gdy ja nie zadam pytania: A Ty mnie kochasz?
I wtedy czar pryska.
Tak Alutka, dobrze się doczytałaś, jest DDA. I wiem, zdaje sobie sprawę jak wielkie ma to znaczenie na jego osobowość teraz. Być może on się boi, być może nie zdaje sobie sprawy lub nie potrafi nazwać tego uczucia do mnie... bo jeżeli chodzi o samo uczucie.. to powiedział, że kiedyś, wcześniej kochał... tylko tamta dziewczyna nie chciała być z nim.
Mam też taką refleksję, że są sytuacje kiedy łatwiej jest nam kochać kogoś, kto nas nie kocha... śmiesznie to brzmi, ale gdy ktoś podświadomie boi się stałego związku to jest to rozwiązanie, lub gdy ktoś lubi się umartwiać i jest takim emocjonalnym masochistą.

Tenia, Salome... moje zdanie jest mocno subiektywne, ale mnie się wydaje, że tak właśnie jest, że macie rację... dlatego jest to dla mnie tak bolesne.. bo gdyby wszystko było do bani, nie pasowalibyśmy do siebie, on mnie zdradzał czy ja jego.. sprawa byłaby prosta... a jest jak jest...

Mam świadomość, że czeka mnie z nim poważna rozmowa do któej muszę się odpowiednio przygotować. Chciałabym, aby on się przede mną jeszcze bardziej otwotrzył, bo czuję, że jest w jego przeszłości coś o czym mi nie powiedział, bo chyba się boi..wstydzi. I podejrzewam, że właśnie to może być przyczyną tego, że wciąż zaprzecza swoim uczuciom...
forsycja.24
 
Posty: 71
Dołączył(a): 25 kwi 2009, o 17:41
Lokalizacja: DW

Postprzez ewka » 19 paź 2009, o 18:14

tenia554 napisał(a):Skoro jest wam dobrze,patrzycie w tym samym kierunku .... więc o co chodzi.O samo słowo.

Ja też tak uważam. Zwłaszcza, że w sumie tworzycie udany związek. Rozumiem, że gdybyś usłyszała to magiczne "kocham" - miałabyś taki wewnętrzny komfort... więc może nie pytać? W końcu o miłości świadczą czyny.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez biscuit » 19 paź 2009, o 18:21

forsycjo, wg mnie jest różnica pomiędzy:

niemówieniem "kocham Cię"

(ze strachu przed obnażeniem, odrzuceniem, niedoświadczania miłości w dzieciństwie i kompletnym zagubieniu, czym ona jest, whatever)

a mówieniem "nie kocham Cię"

jak dla mnie, to śmiertelny strzał prosto w serce, głowę i genitalia

dopuszczam, że "nie kocham Cię" może się obrócić w "jednak kocham Cię, myliłem się"

ale pod warunkiem zmiany dotychczasowej sytuacji geopolitycznej, zmiany metody oddziaływania na pana, trzeba mu ten przewrót emocjonalny umożliwić

jak to zrobić? jak zmienić konfigurację Was? nie wiem
najprostszym rozwiązaniem wydaje mi się po prostu odejść
umotywować odejście - nie kochasz, więc odchodzę, ja kocham
zostawi mu to uchyloną furtkę

jeśli uświadomi sobie, że jednak kocha, z pewnością Cię odnajdzie

takie jest moje zdanie
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez ewka » 19 paź 2009, o 18:29

To fakt, różnica jest spora. Z tego, co wyczytałam... to nie był jego komunikat "nie kocham cię", ale odpowiedź na zapytanie.

Zastanawia mnie, czy facet, który jest całkiem w porządku, chce się żenić i niczego mu nie można zarzucić... nie ma przypadkiem (jak wcześniej już ktoś napisał) problemu z rozpoznaniem i nazwaniem. Bo tak normalnie który decydowałby się na ślub (wg założeń - na całe życie razem) z kobietą, której nie kocha?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez biscuit » 19 paź 2009, o 18:31

mógł odpowiedzieć "nie wiem"

odpowiedział "nie kocham Cię"
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez forsycja.24 » 19 paź 2009, o 18:33

---------- 18:31 19.10.2009 ----------

Tak, myślałam...w sumie nadal myślę również nad takim rozwiązaniem...czyli odejść zostawiając za sobą jasny komunikat.. Ale nie wyobrażam sobie życia bez niego...nawet tygodnia. A jeżeli to coś w nim siedzi tak mocno, że mimo np. tęsknoty za mną nie będzie w stanie się przełamać???
Chryste... to jest takie trudne dla mnie. Każdego dnia rozwiązuję problemy innych ludzi a w tej sytuacji czuję się bezbronna jak dziecko. I jedna myśl wypiera drugą. To jest wspaniała metafora nóż w serce i kopniak w genitalia... a to tylko jedno głupie słowo. :/

---------- 18:33 ----------

Nie odpowiedział wprost "nie kocham cię" powiedział, że to nie jest tak mocne uczucie...
Ale teraz przyszła mi jeszcze taka myśl, że on może mylić kochanie z ciągłą namiętnością i chwilą zakochania... a to przecież zupłenie inna sprawa.
forsycja.24
 
Posty: 71
Dołączył(a): 25 kwi 2009, o 17:41
Lokalizacja: DW

Postprzez ewka » 19 paź 2009, o 18:33

Wiem, rozumiem Cię Biscuit. Mógł, ale tego nie zrobił... pozostaje pytanie - dlaczego? Czy rzeczywiście nie kocha, czy nie rozpoznaje? Odejście byłoby dobrym sprawdzianem. Lub rozstanie na jakiś czas? Dla sprawdzenia jego uczuć?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez forsycja.24 » 19 paź 2009, o 18:35

A i jeszcze jedna informacja. Kiedyś pod wpływem silnego dla niego stresu powiedział, ze mnie jednak kocha... To było gdzieś w lipcu... Od tego czasu byłam pewna, że wreszcie się przełamał i nie pytałam, nie drążylam tematu.. bo i po co... było nam super cały czas. I w ten piątek chyba chciałam usłyszeć potwierdzenie tego co już usłyszałam...a tu zonk...
forsycja.24
 
Posty: 71
Dołączył(a): 25 kwi 2009, o 17:41
Lokalizacja: DW

Postprzez ewka » 19 paź 2009, o 18:39

Agik kiedyś napisała (co mi się bardzo podobało) - jej luby raz powiedział, że ją kocha, a skoro tego nie odwołał, to znaczy, że jest aktualne.

Może Twój z tych, co nie mówią?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez forsycja.24 » 19 paź 2009, o 18:42

Podoba mi się... i po co ja głupia pytałam znów:)?
forsycja.24
 
Posty: 71
Dołączył(a): 25 kwi 2009, o 17:41
Lokalizacja: DW

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: akokufocgik i 240 gości