Potrzeba bliskości.

Problemy z partnerami.

Potrzeba bliskości.

Postprzez nick » 5 sie 2009, o 11:02

Witam :kwiatek:

Jestem po raz pierwszy w poważnym, długim związku, dlatego chcę zapytać Was, bo na pewno jesteście bardziej doświadczone w tym temacie i będziecie mogły coś poradzić.

Jestem z moim chłopakiem rok i 9 miesięcy. Mam 17 lat, on 20. Oboje jesteśmy pierwszy raz w poważnym związku, który trwa już dosyć długo. Jak każda para, mieliśmy lepsze i gorsze dni, nawet 4 miesięczne rozstanie. Mimo to wiemy, że się kochamy, jesteśmy fair wobec siebie i myślimy poważnie o naszym związku.

Problem narodził się z mojej strony.
Przez całe życie goniłam za miłością. Kiedyś, jedyny mężczyzna w moim życiu, którym był mój ojciec, nie poświęcał mi uwagi i nie dał tej prawdziwej, ojcowskiej miłości. Zdradzał moją mamę wiele razy, także patrząc na to, zdążyłam sobie wbić do głowy przeświadczenie, że jak facet, to musi zdradzać i że niemożliwością jest stworzyć trwały, szczęśliwy związek, będąc jednocześnie wiernym.
Po rozwodzie rodziców, starałam się utrzymywać z nim kontakt. Starałam się spotykać na tyle często, aby się nie oddalić. Spotkania były coraz rzadsze, brakowało tematów do rozmowy, a ja zawsze lądowałam jako niańka jego "nowego" syna, także nigdy nie spędziłam z nim czasu tylko we dwójkę.
Potem kontakt całkiem zaniknął. Od ponad roku go nie widziałam, nawet nie zadzwonił, nie zainteresował się mną. Na początku miałam to gdzieś, jeśli on mnie olał, to ja jego tym bardziej powinnam, nawet nie mogłabym do niego powiedzieć "tato". Ale w głębi duszy, boli mnie, że tak bliska osoba, odrzuciła mnie.

Teraz to wszystko przekładam chyba na drugiego mężczyznę w moim życiu, jakim jest mój chłopak. Cały czas gonię za bliskością i za tym, abyśmy się od siebie nie oddalili. Myśl, że mogłabym go stracić i że mógłby mnie zostawić, wywołuje u mnie panikę. Gdy nie dzwoni, gdy się nie odzywa, od razu myślę, że pewnie już się mną nie interesuje.

Potrzebuję tego ciepła, tej miłości, czułości i bliskości ze zdwojoną siłą, chcę otrzymać to czego mi brakuje, od mojego chłopaka.
Ostatnio zaczęłam tego pragnąć. Na spotkaniach najchętniej nie odchodziłabym z jego ramion, pragnąc tej bliskości możliwie jak najwięcej.

Czasami są spotkania, gdy w ogóle mnie nie przytuli, nie powie nic miłego. A ja wtedy zaczynam się zamartwiać.

Mówiłam mu to wiele razy. Że nie mam ojca i że bardziej niż kto inny potrzebuję tego ciepła. Nie wiele to zadziałało. On myśli, że to co mi daje, w zupełności wystarcza. Jemu może i tak, ale mi niestety nie.
Boję się, że go tym zamęczę. Jednocześnie tak bardzo chciałabym, aby mnie zrozumiał.

Co mam z tym wszystkim zrobić? Jak sobie poradzić? :(


Pozdrawiam, :kwiatek:
Niick.
nick
 
Posty: 69
Dołączył(a): 26 kwi 2009, o 17:19

Postprzez kajunia » 5 sie 2009, o 11:31

Moja historia jest bardzo podobna do Twojej i moje zachowania w stosunku do pierwszego chłopaka były identyczne. Doszło do tego, że praktycznie się od niego uzależniłam, im bardziej ja naciskałam- tak jak Ty- tym bardziej on mnie od siebie odsuwał. Rozeszliśmy się po 3 latach. Moja rada- idź do psychologa, przegadaj to. Ja wiele razy próbowałam, paradoksalnie dopiero tamto rozstanie coś we mnie zmieniło, znalazłam w sobie siłę, zrozumiałam, że odejście mężczyzny to nie koniec świata. Dzięki temu teraz jestem w szczęśliwym związku bez tego strachu, o którym piszesz. Dokładnie rozumiem co czujesz. Objawy są podobne do DDA, a my prawdopodobnie jesteśmy DDD, ojciec odszedł, poza tym dodatkowo Ty czujesz się przez niego odrzucona i stanowi to jakąś dysfunkcję, którą dobrze jest przepracować z psychologiem. W moim przypadku rozmawiałam z psychologiem i zaczynałam rozumieć pewne mechanizmy jednak dopiero rozstanie zmieniło moje myślenie. Z tym że od razu mówię że mój poprzedni chłopak był 100% DDA i był to związek bardzo toksyczny i jedynym dobrym wyjściem było rozstanie. W Twoim przypadku myślę że wystarczą rozmowy z psychologiem, żebyś zrozumiała istotę sprawy. Widzisz, ja to rozumiem, Twój chłopak nie musi, bo on w swoim odczuciu daje Ci jak najwięcej. Ale i tak ile by nie dawał nigdy nie będzie w stanie zapełnić tej dziury w Tobie, którą spowodował brak miłości ze strony ojca...
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez lili » 5 sie 2009, o 12:06

ten temat się tu już pojawiał i przewijał wielokrotnie
moja rada jest taka: albo się z tym pogodzić albo znaleźć sobie kogoś bardziej przytulającego
nie wszyscy lubią przytulać non stop
i to że mu mówisz że tego potrzebujesz nie musi uruchomić z jego strony przytulania, człowiek to nie maszynka ani nie szafa grająca że wrzucasz monetę i leci piosenka
niektórzy ludzie są wylewni i lepią się do innych niemiłosiernie, dla innych to jest męczące, a nawet odrzucające
ja np choćby mnie ktoś ze skóry obdzierał nie byłabym w stanie zmusić się do przytulania kogoś dzień w dzień bo po prostu tego nie lubię, jak zupy mlecznej
jeden potrzebuje tulenia, głaskania, miziania, a inny inteligentnej rozmowy o polityce albo sporu na temat wartości, filozofii czy metafizyki
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez kajunia » 5 sie 2009, o 12:21

Lili, wydaje mi się, że to nie nie jest problem- ona lubi on nie lubi. Raczej chodzi o to, że nick czuje się wiecznie niedokochana i żaden nawet najbardziej wylewny facet nie będzie w stanie dorównać tym oczekiwaniom. Sądzę raczej, że sama musi zaleczyć w sobie ten problem i go zrozumieć, jego przyczynę. Moim zdaniem tak jak napisała nick, ma to związek z jej ojcem. U mnie było identycznie i przyczyna też była identyczna a z charakteru wcale nie jestem osobą wylewną i dziś już tego nie potrzebuję aż tak.
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez nick » 5 sie 2009, o 12:37

Lili, to nie jest taki problem jak myślisz. To tak jak napisała kajunia. Ja też nie jestem zbyt wylewną osobą, jednak potrzebuję tej czułości od chłopaka. On też lubi się przytulać, więc to nie jest problem "ona lubi, on nie".

Co do psychologa... Jestem osobą dość zamkniętą w sobie i nie lubię rozmawiać o moich problemach, a już w szczególności z jakąś obcą osobą.
Dodatkowo od przyszłego miesiąca będę miała bardzo mało czasu dla siebie z chłopakiem, także to by wymagało poświęcania jeszcze jednej czynności trochę czasu.
Wolałabym jakoś sama to ze sobą przepracować. Jest taka możliwość?
nick
 
Posty: 69
Dołączył(a): 26 kwi 2009, o 17:19

Postprzez kajunia » 5 sie 2009, o 13:15

---------- 13:12 05.08.2009 ----------

Hmm, nie wiem, bo każdy jest inny. Powiem Ci jak to wyglądało u mnie. Ja z kolei miałam pod górkę do psychologa bo za daleko, bo dojazdy, bo brak kasy, a na nfz na drugim końcu miasta. Ale jak już zrozumiałam, że jednak sama nie dam rady- bo co z tego, że chwilę jest dobrze, a potem znów wracam do tego samego schematu- to zdecydowałam się na wizytę on line. Rozmawiałam z psychologiem godzinkę przez GG, koszt 30 zł. Wiem, że to nie to samo, ale jest to już jakiś krok naprzód. U mnie osobiście przyniósł pozytywny efekt a myślę, że problem nie jest aż tak głęboki żeby wymagał stałej terapii i w Twoim przypadku też może pomóc. To tak jakbyś pisała tu na forum, tylko tu wypowiadają się osoby, które nie mają zazwyczaj wiedzy fachowej, a jedynie podobne doświadczenia. Mi pomogło więc polecam :)

---------- 13:15 ----------

Nick, a powiedz mi jeszcze, czy to o czym piszesz przejawia się tylko w potrzebie przytulania? Lubisz być sama? Czujesz się pewnie w tym związku, na równi z Twoim chłopakiem? Są jeszcze jakieś objawy, problemy? Co robisz kiedy jesteś sama, jakie masz zainteresowania, robisz coś tylko z myślą o sobie?
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez nick » 5 sie 2009, o 13:39

A przez jaki okres czasu poświęciłaś się temu problemowi i po jakim czasie zauważyłaś, że są efekty?


Hmm, potrzebuję jego osoby, częstych spotkań, częstych rozmów. Na spotkaniach cenię sobie w dużej mierze kontakt fizyczny, praktycznie lepię się do niego. Gdy go nie widzę, tęsknię na okrągło. Kiedyś chyba miałam więcej dystansu co do jego osoby.
Czy lubię być sama.. To zależy. Teraz, gdy mam wakacje, a on pracuje całymi dniami, mam aż nadto tego wolnego czasu i siedzenia samej. Praktycznie tylko czekam aż go zobaczę.
Czy czuję się pewnie.. Wiele razy przemknęła mi myśl w głowie, że boję się, że kiedyś go stracę. Dlatego czasami mam wrażenie, że to on dominuje w jakiś sposób, skoro ja się boję o to, a on nie. Chociaż ostatnio mi powiedział, że nie wie co by zrobił, gdybyśmy się kiedyś rozstali. Myślę, że jestem chyba przewrażliwiona i za bardzo się wszystkim przejmuję, stąd jakieś nieuzasadnione obawy.
Co do robienie czegoś z myślą o sobie, to w roku szkolnym nie mam za bardzo czasu na oddanie się jakimś zainteresowaniom, a teraz gdy mam wolne dni, praktycznie "obijam się" i to mi pasuję :D
nick
 
Posty: 69
Dołączył(a): 26 kwi 2009, o 17:19

Postprzez kajunia » 5 sie 2009, o 13:54

Nick, miałam tyle lat co ty jak zaczęłam być z poprzednim chłopakiem. Byliśmy razem 3 lata, po roku zaczęło się psuć, wcześniej on był bardziej zaangażowany, a potem przez ostatnie dwa lata czułam że to mi bardziej zależy i zaczął się strach, takie same obawy i objawy o których Ty piszesz. Po 3 latach rozstaliśmy się, myślałam że umrę, jakby mi ktoś urwał rękę. I stanęłam na nogi, poczułam po jakimś czasie w sobie siłę, zrozumiałam, rozmawiałam z psychologiem i w końcu przeszło. Potem poznałam wspaniałego mężczyznę i dziś jestem zupełnie wolna od zmartwień "dlaczego on nie dzwoni", "czy mu zależy", obojętnie czy mi to okazuje czy nie, ja i tak wiem że mnie kocha, że mu zależy i koniec kropka. Ta pewność jest we mnie. Z Tym że tak jak zaznaczyłam, tamten chłopak był DDA, więc sytuacja była zapewne inna niż Twoja, za dużo by tu pisać o tym jakie są cechy DDA, ale miało to o tyle wpływ, że potęgowało moje lęki i moją potrzebę jego. Czy poza tym Twoim problemem dobrze Wam się układa? Jest czuły, zabiega, zależy mu? Okazuje Ci uczucia?
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez nick » 5 sie 2009, o 14:04

Trochę mnie wystraszyłaś pisząc, że przez pierwszy rok angażował się on, a potem poczułaś jakby to Tobie bardziej zależało. Podobna sytuacja do mojej.

Mam wrażenie, że im dłużej się zastanawiam nad nim, nad nami, to moja ocena nie jest prawdziwa, dlatego już sama się w tym trochę zagubiłam i trudno jest mi obiektywnie ocenić jego zachowanie.
Wydaję mi się, że mimo tego wszystkiego, jest czuły, zależy mu. Chce się często spotykać, bardzo często powtarza mi, że mnie kocha, że jestem jego jedyną i że chce, abym w przyszłości została jego żoną :wink: i że nie wyobraża sobie tego, abyśmy mieli się rozstać. Tylko oczywiście ja już sobie to przeanalizowała sto pięć razy i doszłam do wniosku, że nie wiem czy to wszystko o czym on mówi jest realistyczne i że pewnie pozna jeszcze kobietę swojego życia :?

Dlatego im dłużej o tym wszystkim myślę, to nie wiem ile w tym wszystkim jest mojego przewrażliwienia i "dopisania" sobie pewnych scenariuszy, a ile tego jak jest między nami na prawdę.
nick
 
Posty: 69
Dołączył(a): 26 kwi 2009, o 17:19

Postprzez kajunia » 5 sie 2009, o 14:20

Wiesz to nie jest problem jego braku zaangażowania moim zdaniem, tylko tego, że powoli Twój świat zaczyna kręcić się wokół niego, wokół związku. To tez generuje problemy, on się tym w końcu zmęczy i zacznie się odsuwać- to naturalna reakcja. Moim zdaniem chodzi o to, żebyś przestała się tym zadręczać, skupiła się na innych sprawach, na sobie, na swoich pasjach. Często problemem wielu kobiet jest właśnie to, że ciągle analizują związek, a nawet jak już chcą "zawalczyć" o siebie to tez oglądają się na to jak zareaguje na to ON. I dla mnie to jest trochę nienormalne, tez kiedyś taka byłam i byłam nieszczęśliwa, czujna i stale przewrażliwiona i nastawiona na NIEGO a nie na siebie. Może zamiast spędzać wolny czas na analizowaniu jego zaangażowania, częstotliwości telefonów itp lepiej zrób coś tylko dla siebie, spotkaj się ze znajomymi, zapisz się na jakiś kurs? Przemyśl psychologa, bo być może problem tkwi gdzieś głębiej w Twojej przeszłości i niezależnie od chłopaka będzie Cię to męczyć. To taki niedosyt miłości, ale pamiętaj że on tego nie pokryje choćby nie wiem ile Ci dawał. Dlatego warto się z tym chyba zmierzyć? Oczywiście mogę nie mieć racji, to tylko moje zdanie na podstawie podobnych doświadczeń, wszystko to o czym piszesz znam doskonale z autopsji :)
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez joanka34 » 5 sie 2009, o 15:20

Nick- bardzo podobna historia do mojej, choć ojciec nas nie zostawił, kochał mnie warunkowo.Zawsze było cos nie tak,zawsze mogłam zrobić cos lepiej...a ja robiłam wszystko,byle tylko tatuś mnie pochwalił.na darmo :( gdy zaczęłam dojrzewać szukałam aprobaty u innych facetów...kiepsko na tym wychodziłam...potem zaczęli pojawiac się kolejni,niedostępni,władczy,bardzo podobni do mojego ojca.Ja czułam,że muszę zasłużyc na ich zainteresowanie...
Każdy kolejny związek przypominał relację z ojcem...
Myślę,że zrobiłas pierwszy krok,nie chowasz głowy w piasek, wiesz czym spowodowane jest Twoje zachowanie i właśnie takie reakcje...Wiem też jakie to jest uciązliwe dla Ciebie samej,bo na nic są zapewnienia partnera,że kocha Cie i nie zamierza odejsć...I Twój ciągły strach,że On Cię zostawi.ja potrafiłam sie tak nakręcać,że aż nieprawopodobne !I zycie jak na huśtawce,prawda ?
Pytasz co możesz z tym sama zrobić. ja chwyciłam się terapii,bo wiem,że problem tkwi tak głęboko,że ja sama nic z tym nie zrobię....jeśli nie masz możliwosci pójścia na terapię - rozmawiaj z partnerem o swoich obawach (ale też kontroluj,żeby Go tym nie przytłoczyć), spróbuj skupić się na tym co jest pozytywne w waszej relacji,na jej dobrych stronach...I popracuj nad tym,by miec swoje życie,zainteresowania.To naprawdę pomaga-wiem po sobie.Poszukaj czegoś co Cię interesuje i chwyć się tego.

Wkurzam się na tych ojców, bo nie mają chyba pojęcia ile krzywdy nam wyrządzili swoją "miłością"...
joanka34
 
Posty: 180
Dołączył(a): 26 paź 2008, o 11:03

Postprzez lili » 5 sie 2009, o 15:59

to ja jestem chyba jakiś mega dziwny i niepasujący przypadek
mój Tato też mało czasu spędzał ze mną w dzieciństwie
był raczej ojcem typu wujek z ameryki, raz na jakiś czas, od mniej więcej 10 roku życia mam z nim jakikolwiek temat
i mam w sobie zerowe pokłady czułości, zerową potrzebę bliskości, takiej fizycznej w sensie, dużo bardziej jakoś potrzebuję pewności że ktoś mnie nie zrobi w konia i że nie zniknie bez słowa, że mogę na kimś polegać i wierzyć na słowo
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez kajunia » 5 sie 2009, o 17:57

Lili, ponieważ każdy z nas jest inny. Tym bardziej, że nie zawsze tylko akurat ojciec ma wpływ na to jacy dziś jesteśmy, ale całe nasze życie, różniące się przeżycia. I to daje jakiś efekt, nie zawsze taki sam w każdym przypadku. :wink:
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez nick » 5 sie 2009, o 21:10

Dziękuję za Wasze rady, to na prawdę bardzo miłe.

Po części problem tkwi we mnie to fakt, jednak zauważyłam, że ostatnio ewidentnie coś nie gra w moim związku. Coraz bardziej się od siebie oddalamy, nie daje mi tego ciepła, zainteresowania mną i może właśnie dlatego moje obawy stały się większe.

Nie odzywa się, dzisiaj nawet nie chciał się spotkać, chociaż mieliśmy możliwość. Czuję, że coś jest nie tak...:(
Teraz, gdy znalazłam się w ciężkiej sytuacji rodzinnej, powinien być osobą, której będę mogła się wyżalić i na którą będę mogła liczyć, mieć wsparcie.
Szkoda, że tak nie jest...
nick
 
Posty: 69
Dołączył(a): 26 kwi 2009, o 17:19

Postprzez kajunia » 5 sie 2009, o 21:23

Nick, trochę jakoś tak to działa też że im bardziej my naciskamy na tą drugą osobę to ona się odsuwa i oddala, może właśnie dlatego coś nie gra? Jeżeli już próbowałaś rozmawiać i dociekać i nic to nie dało to może spróbuj się zdystansować, przestań w ogóle zabiegać o jego zainteresowanie tylko spokojnie zajmij się swoimi sprawami i zobaczysz co to da. Czasem pokazanie drugiej osoby że bez niej też toczy się życie a nie kręci się wokół niego paradoksalnie zbliża go do nas, a zabieganie o zainteresowanie oddala go i zniechęca. Oczywiście nie namawiam Cię na granie czy udawanie, po prostu trzeba poczuć. Ja to nazywam dumą, albo szacunkiem do siebie. Nie będę się uganiać za facetem, który nie okazuje mi żadnego zainteresowania. I się dystansuję. Pozdrawiam i ściskam :cmok:
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: akokufocgik i 258 gości