"żyli długo i szczęsliwie"-nie koniec,lecz począte

Problemy z partnerami.

"żyli długo i szczęsliwie"-nie koniec,lecz począte

Postprzez malpicho » 31 lip 2009, o 19:26

Witam:)

Chciałabym poruszyć pewien temat, poznać Wasze opinie i doświadczenia.
Jakiś czas temu czytałam książkę G.G Marqueza i zapadło mi w pamięci kilka zdań które ostatnio dość często nachodzą moje myśli:

"Życie stałoby się dla nich czymś całkowicie odmiennym, gdyby w odpowiednim czasie uświadomili sobie, że łatwiej jest walczyć z wielkimi katastrofami małżeńskimi niż z drobnymi biedami codziennego życia. Ale jeśli razem czegoś się nauczyli, to tego, że mądrość przychodzi wtedy, kiedy nie jest już nam do niczego przydatna." (Miłość w czasach zarazy - Gabriel García Márquez)



Jestem w związku od ponad 4 lat, słowo kocham odnośnie mojego partnera wydaje być się zbyt blade. bo "kocham" go barrrdzo mocno. Dla niego mogłabym poświęcić wszystko, nawet siebie. Chciałabym móc napisać "spotkali się i żyli długo i szczęśliwie" Wiem,ze możemy przejść przez zycie razem .Przetrwamy wszystko, w najważniejszych sprawach się zgadzamy ale paradoksalnie, potrafimy kłócić się o to kto ma wyjść z psem, dlaczego on nie gasi światła jak wychodzi z łazienki. Dlaczego tak jest? Jak nauczyć się rozmawiać, opanować złość takich sytuacjach? Przecież się kochamy, dlaczego nie może być cudownie? Piszcie proszę o Waszych doświadczeniach i problemach życia codziennego.

Serdecznie pozdrawiam :)
malpicho
 
Posty: 22
Dołączył(a): 31 lip 2009, o 18:49

Postprzez tenia554 » 31 lip 2009, o 19:39

Witam.I bardzo dobrze że kłócicie się właśnie z powodu drobiazgów,a nie z powodu poważnych spraw.To właśnie daje wam siłę.Nie ma żalu o słowa które bolą,czujecie się sobie potrzebni.Pomyśl gdybyśmy nie musieli się już o nic kłócić to bylibyśmy pozbawieni pięknego godzenia.Tego pojednania,które potrafi dać tyle piękna i romantyzmu.Życie jest kolorowe,a bez emocji byłoby szare.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez malpicho » 31 lip 2009, o 19:58

Witaj Tenia554:) Dziękuje za tak szybką i pozytywną odpowiedz.
Wiesz, nawet nie sądziłam,że można tak na to patrzeć. Z jednej strony masz rację, w pełni się z Tobą zgadzam,ale muszę powiedzieć,że takie kłótnie o nic są męczące..ile można? Ponadto wydaje mi się,że ja nie potrafię się mądrze sprzeczać, gdy partner coś mi zarzuca to nie wiem jak się bronić, zamykam się w sobie i złoszczę na cały świat. Faktycznie nie mam powodów by narzekać, w gruncie rzeczy jestem szczęśliwa,tylko nie zdawałam sobie sprawy z tego,ze związek to taka trudna sprawa,że tyle trzeba pracować głownie nad sobą.Dlatego ciekawią mnie związki już trochę dłuższe, czy każdy przez coś takiego przechodzi? Jak to wygląda?
malpicho
 
Posty: 22
Dołączył(a): 31 lip 2009, o 18:49

Postprzez tenia554 » 31 lip 2009, o 21:20

Niestety ciągle się kłócą o bzdury,ale ja naprawdę nie widzę w tym nic złego.A czy można mądrze się kłócić ,chyba nie,bo przecież trudno jest znależć mądre argumenty do naszych śmiesznych zachowań.Myślę,że tego nie zmienimy,a dzięki temu nie jest nudno.Bo jakich użyć argumentów gdy poraz szósty mąż nie gasi światła w łazience,można podejść w żartobliwy sposób,a można wyłączyć korek,można też zrobić awanturę o rachunek.Ale czy to ważne.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez lili » 1 sie 2009, o 00:32

związek w którym o nic się nie kłóciłam i wszystko było tak idealne że aż męczące zakończył się. Miałam wrażenie, że już w tak młodym wieku (miałam wtedy 21-24 lata) wiem już, jak będzie wyglądało moje życie przez najbliższe 50 lat, jeśli zdecyduję się spędzić je z tym człowiekiem. W wieku lat 24 czułam się jak zmarnowana 50tka...

nie zrozum mnie źle, nie chodzi o to, że było mi tak dobrze że się "rozpuściłam" i odeszłam. Ale kiedy nie dzieje się nic, kiedy wszystko jest przewidywalne, proste, poukładane w kosteczkę, niczego się nie uczymy, nie rozwijamy, takie życie niczego od nas nie wymaga. Wystarczy po prostu żyć, napawać się tym szczęściem i spokojnie czekać na śmierć za pół wieku...

jeśli jak sama piszesz wasze kłótnie są o nic, a są dla Ciebie męczące, to po prostu odpuśćcie. Jeśli to pierdoła, która i tak nic między Wami nie zmienia, to przymknij na nią oko. O ileż bardziej wartościowe jest takie życie we dwoje, które od obojga wymaga rezygnacji czasem z postawienia na swoim, a mimo tego jest się z tą osobą :)
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez malpicho » 2 sie 2009, o 21:11

:)zacznę się uczyć przymykać na to oko.
pozdr
malpicho
 
Posty: 22
Dołączył(a): 31 lip 2009, o 18:49

Postprzez caterpillar » 3 sie 2009, o 01:40

Ja tez uwazam ,ze klotnie o pierdoly sa wpisane w zwiazek i sa ok jesli sie zdazaja a nie staja sie nagminne.

Nie wyobrazam sobie zwiazku, w ktorym ktos sie w ogole nie kloci (w sensie scierania argumentow czy sporadycznych wybuchow krzywych nastrojow-to ludzkie)
..jesli tak jest to moim zdaniem lepiej sie zastanowic czy jedno z nas zbytnio sie niepodporzadkowuje drugiemu.

Ja jestem z facetem prawie siedem lat,mamy dziecko (czyli glowny zapalnik do klotni :wink: ) szczerze to nigdy nie bylo miedzy nami mega powanych klotni (takich o ktorych pisze tenia)Ale klotnie o pierdoly sie zdarzaja,uwazam ,ze klocic sie to tez sztuka bo nie chodzi o to kto lepiej drugiego zbluzga tylko o to aby nie dac sie poniesc emocjom i w miare racjonalnie sobie sprawy wytlumaczyc.

Mysle ,ze cale zycie uczymy sie siebie w kazdej plaszczyznie zycia ,w zwiazku ,w relacjach z obcymi i z wlasnym dzieckiem a dobra praktyka czyni mistrza :wink:
pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez tenia554 » 3 sie 2009, o 08:19

Umiejętność kłócenia się jest najwyższą sztuką.I warto jej się uczyć,a nie unikać kłótni.Kłótnia powinna być o coś .
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Re: "żyli długo i szczęsliwie"-nie koniec,lecz poc

Postprzez ewka » 3 sie 2009, o 13:11

malpicho napisał(a):Dlaczego tak jest?

Każdy ma swoje własne przyzwyczajenia i każdy chce coś przeforsować. To naturalne i nie ma co się zanadto przejmować. OBY tylko w tych sporach nie odbiegać od rzeczywistego źródła... zahaczając o rodzinę, wujka, czy ex;))

Dlaczego nie może być cudownie? Hmm... a nie jest? Czy cudownie może być ciągle i bez przerwy? Byłoby nudno:) Myślę, że trzeba oceniać całościowo, nie wybiórczo... bo wybiórczo będzie albo cudownie, albo do bani.

I bezwzględnie panować nad złością. Owszem, takie pierdoły trochę przeszkadzają... ale za wiele złości też może niszczyć, bo się człowiek w kłótni rozbuja i się "narobi" nie wiadomo kiedy. Myślę, że najlepiej, kiedy pewne rzeczy się ustali... sytuacja jest wtedy jasna i czytelna i właściwie nie ma się o co kłócić, a co najwyżej - przypomnieć.

TENIU! Czy mówiłam Ci, że masz fantastyczny podpis? No strasznie mi się podoba!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez bunia » 3 sie 2009, o 23:25

....zycie jest za krotkie na drobiazgi....szkoda czasu :wink: ....
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Cyprian » 4 sie 2009, o 00:00

Podejrzewam, że do konstatacji Marqueza doszedł już nie jeden z Nas i nie jeden przed nami i nim.
I nie dotyczą one tylko związków ale ogólnie relacji międzyludzkich.
Racjonalnym jest zajmowanie się rzeczami ważnym, bezcelowym z kolei jest koncentrowane się na pierdołach.
Słowa Marqueza to tylko inna definicja racjonalności.

Z drugiej strony diabeł tkwi w szczegółach podobnie jak i pies który w nich leży, życie to mniej więcej 99% szczegółów i 1% atrybutów czyli rzeczy istotnych.
Każdy ma swoją definicję szczęśliwego związku. Jak widać dla wielu drobne kłótnie to coś nieodzownego. Choć może sa nieuniknione to ja prawdę mówiąc wolałbym ich wcale nie mieć w domu. A wyładowania czy chęci pofolgowania sobie zostawiłbym dla tych którzy faktycznie na to zasługują (idiotów rozsiewających agresję na tym świecie nie brakuje).

pozdr,
C.
Cyprian
 
Posty: 32
Dołączył(a): 6 cze 2009, o 18:00

Postprzez malpicho » 4 sie 2009, o 21:50

Witajcie!
Ja nigdy nie przypuszczałam,że będę tak upierdliwa...Zawsze było mi wszystko jedno i niczym się nie przejmowałam,jeżeli chodzi o takie codzienne sprawy, drobnostki itd.Nagle okazuje się ,że ze mnie straszna zołza, brakuje mi tylko wałków na głowie i patelni w ręce.


Cieszę się ,że większość z Was uważa,że kłótnia to coś normalnego,ludzkiego..ja zawsze kłótni unikałam,bo myślałam,ze tak jest najlepiej,najzdrowiej..Szybko się denerwuję i złoszczę a czasami powodów do awantury jest kilka i jak tu usiąść , spokojnie porozmawiać kiedy w człowieku aż "kipi". Ogólnie, to nie wiem co robić,ze złością , liczenie do 10 nie pomaga, bo przy 1 już się zniechęcam..i chce rzucić talerzem. Z resztą słysząc krzyki na ulicy, w sklepie, za ścianą-to chyba nie jest to tylko moj problem ,ale wiekszej ilości par,a jak wiadomo złe i dobre emocje do nas wracają zazwyczaj z nawiązką..
Macie jakies swoje metody by opanować takie nerwowe sytuacje?

Tak jak napisała Tenia
"Umiejętność kłócenia się jest najwyższą sztuką"

No i oczywiście zgadzam się z Cyprianem,w końcu obraz całościowy budują szczegóły.


Jeszcze jedna sprawa, co rozumiecie przez stwierdzenie ,że para musi się dotrzeć?
Czy to prawda,ze poznając kogoś uwielbiamy w tej osobie cechy które później chcemy wyeliminować?Powiedziala mi to moja mama, taki jej wniosek z doświadczeń po 13 letnim małzenstwie..Może chodzi o to,że cudowna cecha naszego partnera ma swoje minusy ?Nie wiem,czy do końca jasno się wyraziłam i mnie zrozumiecie, więc dam przykład:

Moj facet jest bardzo dokładny, i zawsze bardzo mi się to w nim podobało.Nawet czyszczenie butów jest otoczone całym rytuałem .Tyle tylko,ze przez tą dokładność zawsze się spóźnia, ma za mało czasu ..itd.Teraz gdy widzę jak coś robi z takim namaszczeniem to tylko kręce głową...
:roll:


Pozdrawiam[/quote]
malpicho
 
Posty: 22
Dołączył(a): 31 lip 2009, o 18:49

Postprzez lili » 4 sie 2009, o 21:57

dla mnie "dotrzeć się" oznacza tyle co dopasować. I myślę sobie, że dotrzeć można się właśnie w pierdołach, które nas różnią ale nie na tyle, żeby mogły np zniszczyć związek.
Dotrzeć można się w tym, że ktoś jeden jest bałaganiarzem a ktoś upierdliwym pedantem. Pomieszkają ze sobą i ten co jest bałaganiarzem przyzwyczai się do tego, że pedant będzie dziamolił o bałaganie, a pedant pogodzi się z tym, że nigdy z bałaganiarza nie zrobi czyścioszka.
Ale nie wyobrażam sobie dotarcia się w kwestii priorytetów. Że np jedno z dwojga lubi oszczędzać na czarną godzinę, a drugie woli żyć mniej bezpiecznie ale za to z fantazją, podróżować i np uprawiać kosztowne sporty ekstremalne.
Nie wyobrażam sobie dotarcia się w kwestii spędzania świąt, kiedy dla jednego święta to absolutna świętość i muszą być z rodziną i tradycyjnie, a dla drugiego święta to po prostu okres wolny, kiedy należy wyjechać w góry albo wykorzystać ten czas na wakacje pod palmą.
Oczywiście podałam zupełnie subiektywne przykłady. Każdy sam rozstrzyga, które rzeczy dla niego są ważne a które ważniejsze.
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez ewka » 4 sie 2009, o 23:27

malpicho napisał(a):... w końcu obraz całościowy budują szczegóły.

Hmm. Bo ja wiem?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez malpicho » 4 sie 2009, o 23:47

ewka napisał(a):
malpicho napisał(a):... w końcu obraz całościowy budują szczegóły.

Hmm. Bo ja wiem?


ktos mi wczesniej napisal,ale nie moge znalesc ... patrzac wybiórczo na zwiazek widzimy,ze cos jest albo dobre albo zle, dopiero po całokształcie jestesmy w stanie wystawic jakas opinie.

jezeli uwazasz inaczej, to troszke to rozwin, bo nie wiem co "Ty wiesz":)
malpicho
 
Posty: 22
Dołączył(a): 31 lip 2009, o 18:49

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 238 gości

cron