Syndrom przechodzonego związku

Problemy z partnerami.

Syndrom przechodzonego związku

Postprzez szyszka » 27 kwi 2009, o 12:51

Jesteśmy ze sobą obecnie prawie 6 lat. Parę miesięcy temu mój partner popełnił okropny błąd którego żałuje. Coś go tknęło, przepraszał, obiecał mi coś więcej niż tylko to że będziemy razem. Oznajmił mi, że jest pewien, że chce być tylko ze mną i stworzyć rodzinę. Poradziłam sobie z bolesnymi wspomnieniami, choć nie wierzyłam, że coś takiego można wybaczyć. Ale kocham go ponad wszystko, a chyba każdemu należy sie druga szansa (nie więcej)
Jednak zaczęłam robić się nie cierpliwa. W mojej głowie zaczęły pojawiać się pytania "Na co on czeka", "Czy ma wątpliwości", " Czy coś ze mną nie tak". Z jednej strony go rozumiem, bo nie chce się oświadczać "na przeprosiny", ale sam od siebie, z drugiej zaś powinien ta niepewność i oczekiwanie sprawiają, że chcę o tym rozmawiać i dostawać jakieś zapewnienia.

Chcę myśleć optymistycznie, ale wiadomo jak to z tym bywa. Dziś dodatkowo natrafiłam na artykuł, który uderzył w tematykę mojego problemu. http://zdrowie.onet.pl/1553499,2040,0,3,,syndrom_przechodzonego_zwiazku,styl_zycia.html

Jak być bardziej cierpliwą, rozmowa z nim nie wchodzi w grę, ponieważ nie chce o tym rozmawiać... chcę bym mu dała czas...
Avatar użytkownika
szyszka
 
Posty: 131
Dołączył(a): 28 lut 2009, o 21:49
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez lili » 27 kwi 2009, o 15:07

hej

moim zdaniem podejście typu "rozmowa nie wchodzi w grę" nie wchodzi tu w grę. Wydaje mi się, że już dawno wyszliśmy z czasów, kiedy zaręczyny były zupełnie niespodziewane lub też panna musiała udawać głupią gąskę i mówić "ojej, naprawdę?"

Opowiem Ci pewną historię, a dalej zrób z nią sama co chcesz:

Moja koleżanka była 2 lata z facetem, było fajnie, pięknie, wspólne mieszkanie, super sytuacja finansowo-pracowo-karierowa, no wszystko nieomal idealnie. Rodzice obojga zakochani w przyszlych mlodych i pewnego dnia tata mlodej powiedzial przy mlodym przy obiedzie "to co? chyba sie mozemy spodziewac za niedlugo jakichs zareczyn, prawda?". Mlody poczul sie w obowiazku i kupil pierscionek. Skoro kupil, to sie oswiadczyl. Skoro sie oswiadczyl, to mloda uznala, ze powinna go przyjac. Skoro przyjela, to powiadomila rodzicow. Skoro powiadomila rodzicow, to rodzice zabrali sie za organizacje slubu. I ruszyla machina.

Slub jak z bajki, wesele takie, ze piekniejszego nie widzialam, mlodzi na zdjeciach jak z folderow slubnych.

I tylko nie wiedzialam wtedy, ze mloda jeszcze na miesiac przed slubem ryczala swojej swiadkowej do sluchawki, ze to chyba nie to. Ze ona chyba go nie kocha. Ale ze juz jest za pozno bo wstyd odwolac gosci i rodzicom bedzie przykro.

Po niespelna roku niestety rozwiedli sie.

Nigdy nie przeprowadzili ze soba szczerej rozmowy, czy to, co ich laczy to na pewno milosc, czy moze sympatia? Czy bardziej ulegaja marzeniom rodzicow o slubie jak z obrazka czy moze tez sobie chca wmowic, ze skoro wszyscy wokolo sie chajtaja to i my powinnismy.

pozdrawiam

lili
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez szyszka » 27 kwi 2009, o 15:34

lili napisał(a):hej

moim zdaniem podejście typu "rozmowa nie wchodzi w grę" nie wchodzi tu w grę. Wydaje mi się, że już dawno wyszliśmy z czasów, kiedy zaręczyny były zupełnie niespodziewane lub też panna musiała udawać głupią gąskę i mówić "ojej, naprawdę?"


Jeśli chodzi o słowa "rozmowa nie wchodzi w grę" miałam na myśli rozmowa na temat samych zaręczyn. Ostatnio przeszliśmy ze sobą ciężkie chwile, godziny rozmów o nas. Wierzę w moje uczucia, jestem ich pewna i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Po ostatnich wydarzeniach on również zrozumiał jak wiele dla niego znaczę.... dlatego w pełni zgadzam sie z Twoją wypowiedzią. Nie rozumiem dlaczego dalej chce by zaręczyny były między nami tematem tabu. Ja tego chcę, On powiedział że tego chce, więc po cóż robić z tego jakąś niespodziankę? Po co miałby udawać romantyka którym nie jest i nigdy nie był.

Nie wiem jak mam do tego podejść. Wiem, że powinnam być spokojna i cierpliwa, bo co będzie to będzie. Nie umiem z zimną krwią planować i czekać aż wszystko się potoczy... lubię brać sprawy w swoje ręce. A tutaj mam sytuację patową :(
Avatar użytkownika
szyszka
 
Posty: 131
Dołączył(a): 28 lut 2009, o 21:49
Lokalizacja: Jaworzno

Re: Syndrom przechodzonego związku

Postprzez ewka » 27 kwi 2009, o 16:48

sboja napisał(a):Poradziłam sobie z bolesnymi wspomnieniami...

A ja mam wrażenie, że nie bardzo... jeśli tak, to skąd nagle to parcie na zaręczyny i ślub?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez szyszka » 28 kwi 2009, o 07:57

Parcie miałam zawsze, ale nie naciskałam bo co tu dużo mówić, dobrze było i tyle. Teraz powiedział że jest pewien, że chce, a skoro ja chce to zaczyna mnie denerwować dlaczego się tak ociąga :(
Avatar użytkownika
szyszka
 
Posty: 131
Dołączył(a): 28 lut 2009, o 21:49
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez lili » 28 kwi 2009, o 08:27

sboja

no to nie denerwuj sie, bo jakis powód tego że się ociąga byc musi... Faceci nie sa tak domyslni żeby wiedziec ze kobieta czegos od nich chce, zazwyczaj wola, jak im się coś komunikuje wprost. Ja jednak sugerowałabym rozmowę.
Może sie na przykład okaże, że sie ociaga bo czeka na specjalną okazje, jakąś Waszą rocznice czy cos w tym stylu a Ty sobie to interpretujesz, że się ociąga bo np nie wie czy chce albo nie jest pewien albo cos takiego.

Sama sie przekonałam że brak komunikacji zabija związek bo zazwyczaj mężczyźni i kobiety zupełnie inaczej interpretują pewne zachowania czy wypowiedzi. Nie popełnij tego samego błędu, proszę.

pozdrawiam

lili
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 353 gości

cron