Bagno w glowie

Problemy z partnerami.

Bagno w glowie

Postprzez robotobibok2 » 23 sty 2009, o 15:43

Witam,

Jestem w malzenstwie od lat 8, mamy swietnego synka lat 3, w sumie bylismy (jestesmy) ze soba lat 10.

Zaczelismy 'byc' ze soba na studiach. W skrocie - pewnego upojnego wieczoru poszlismy do lozka, a ona zapytala 'To chyba sie ze mna ozenisz?' - albo jakos tak. Mnie wmurowalo, bo dla mnie to bylo tylko pojscie do lozka, zreszta moj 'pierwszy raz'.

I nie potrafie od niej odejsc od 10 lat - sytuacja komplikowala sie przez lata i teraz wyglada dziwnie, wiem ze nie powinienem i nie chce z nia byc, ale wciaz jestem.
Wiedzialem, ze nie chce sie zenic ale sie ozenilem, bo ona tego oczekiwala, potem po bardzo dlugim i trudnym okresie, kiedy malzenstwo wygladalo fatalnie podjalem decyzje ze odchodze - na szczescie nic nie powiedzialem - okazalo sie ze jest w ciazy...
Mamy super synka, bardzo go kocham, ale wiem ze jezeli nie zrobie w soim zyciu porzadku, moge go skrzywdzic na zawsze. Obawiam sie, ze i tak postawilem swoje dziecko w sytuacji bez wyjscia, bo ma tate z problemem...

Mam juz totalne bagno w glowie i wyrzucam sobie, ze spieprzylem synkowi, sobie i jej zycie.
Poza tym, nie pije nie pale nie puszczam sie i ciezko pracuje na ich utrzymanie, z wierzchu spoko, pod spodem zgnilizna.

Czy ja jestem jakis inny, ludzie?
robotobibok2
 
Posty: 3
Dołączył(a): 23 sty 2009, o 15:28
Lokalizacja: Zza wody

Postprzez bunia » 23 sty 2009, o 15:52

Nie jestes inny tylko nie dbasz o fundament domu i dlatego sie wali....moze to czas na jego naprawe lub postawienie nowego bardziej solidnego ale to Ty sam musisz wziac sie za robote jesli chcesz mieszkac w innym domu.

Pozdrowka.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez joanka34 » 23 sty 2009, o 22:01

---------- 20:59 23.01.2009 ----------

Chciałeś być w porządku wobec kobiety,która była w ciązy z Twoim dzieckiem,prawda ?chciałeś też być odpowiedzialny i nadal czujesz się odpowiedzialny za swoją rodzinę....słyszałam kilka podobnych historii....faceci już po 40-tce, którzy ożenili sie z kobietą, bo..."tak wyszło", "zaszła w ciążę","wrobiła mnie w ciążę"....i tkwią w takich "związkach długie lata,bo nie potrafili odejśc wczesniej,bo były tysiące powodów,by zostać,a teraz nie odejdą, bo " nie chce mi sie zaczynać wszystkiego od nowa"...są nieszczęsliwi jak jasna cholera i oczywiście prowadzą podwó:( Jak długo wytrzymasz ?

---------- 21:01 ----------

Miało być " prowadzą podwójne życie "...i moje pytanie :jak długo wytrzymasz ? jak długo możesz udawać,ze jest dobrze?
joanka34
 
Posty: 180
Dołączył(a): 26 paź 2008, o 11:03

Postprzez robotobibok2 » 24 sty 2009, o 01:22

Hej,

Dzieki za podjecie tematu.

Tak, chce byc w porzadku w stosunku do kobiety ktora mi zaufala i jest moja zona.

Nie, nie dla tego ze byla w ciazy z moim dzieckiem. Nasze malzenstwo, pozbawione z mojej strony cemetnu w postaci podstawowej milosci do partnera przezywalo zawsze trudne chwile, jeszcze zanim przyszla ciaza i cala przemiana zycia z tym zwiazana. Ale zawsze powtarzalem sobie - nie wolno ci tego zostawic, probuj, obiecales i nie mozesz zawiesc. Tylko ze zawsze 'pod skora' tkwilo 'Przede wszystkim nigdy nie powinienes byl tego zaczynac', no i to przebijalo kazda motywacje.

Zeby bylo jasne - moja zona miala bardzo zle relacje ze swoim ojcem, ktorego nienawidzila kiedy bylismy narzeczenstwem i potem po slubie rowniez. Do tego dochodzila, czesto dla mnie niezrozumiala, zaborczosc i impulsywnosc zony - potrafila robic mi wyrzuty ze raz na dwa-trzy tygodnie umawiam sie ze swoim przyjacielem na meska wodke, czy ze chce odwiedzac swoich rodzicow (mieszkali w tym samym miescie) przez jedno popoludnie raz na dwa tygodnie.
Ale znowu powtarzalem sobie - ona nie miala latwego zycia przede mna, to wszystko jest wynikiem niedobrych relacji w rodzinie - czas bedzie najlepszym lekarzem.
Ale nie byl.

Nie, nie wrobila mnie w ciaze. Bardzo chciala dziecka, a ja, chcialem jej dac to czego chciala. Moj blad polegal na tym, ze nie chialem jeszcze byc ojcem, ale przyjalem argument, ze jej czas ucieka (jestesmy w tym samym wieku) i trzeba sie 'brac do roboty'. Potem dluuugo sie staralismy o dziecko, ona w tym czasie robila sie coraz gorsza, w koncu podjalem decyzje ze nie wytrzymam dluzej w zwiazku gdzie jestem ciagle 'tym zlym' i chce sie rozwiesc, ale okazalo sie ze jest w ciazy. Moze komus by to nie zrobilo roznicy, ale mnie tak - zostawic kobiete w ciazy - cos takiego nie miescilo mi sie w glowie. Wiec utluklem w sobie chec odejscia i udzielilem jej pelnego wsparcia.

Bardzo przepraszam, ze moze jestem troche nieskladny w tym co pisze, ale wylewam to z siebie na bierzaco bez korekty...

No wiec jestesmy razem i nie, nie prowadze podwojnego zycia, ale - i tu masza calkowita racje, jestem potwornie nieszczesliwy - ona tez - i nie ma chwili zebym o 'podwojnym zyciu' nie myslal. O zakonczeniu tego zwiazku rowniez.

Celowo nie pisze o swoim synku, bo nikt nie czyta dlugich postow, zostawie to na pozniej.

Nie odchodze - nie chce sprawic zonie wielkiego bolu- choc moze wielki bol przez jakis czas jest lepszy niz maly bol przez cale zycie, nie wiem.

No smutno mi.

Chcialem byc dobrym czlowiekiem.

A wyszlo ze menda...

Ciezko z tym...
robotobibok2
 
Posty: 3
Dołączył(a): 23 sty 2009, o 15:28
Lokalizacja: Zza wody

Postprzez joanka34 » 24 sty 2009, o 12:18

Tak bardzo chciałeś zachować się jak przystało na prawdziwego, dojrzałego faceta, prawda ? Piszesz,że chcesz być w porządku wobec żony....I właściwie udało Ci się to,tylko jakim kosztem....?
Zastanawiasz się nad tym jakby wyglądało Twoje zycie gdybyś odszedł...?
Już teraz masz poczucie,że zawiodłeś i czujesz się z tym kiepsko....
Ok, nie kochasz jej,ale może jest między wami coś jeszcze (bo jest już Ktoś-dziecko),na czym warto się skupić i próbować uratować wasz związek ?
Jakby nie było jesteście razem juz trochę czasu....więc musiało być coś takiego, co trzymało Cię przy Niej....Nie chcesz zawalczyć ?

Twoja historia może być przestrogą dla tych wszystkich osób,które wchodzą w związki bez,jak to określiłeś "cementu w postaci miłości " :(
joanka34
 
Posty: 180
Dołączył(a): 26 paź 2008, o 11:03

Postprzez tenia554 » 24 sty 2009, o 12:38

Czy jesteś pewien,że jak odejdziesz od rodziny poczujesz ulgę i osiągniesz spokój.Radzę się zastanowić nad prawdziwym problemem,a nie ucieczką.Porozmawiaj o swojej rodzinie z psychologiem,bo bez względu na to jaką decyzję podejmiesz może być jeszcze gorzej.Ucieczka od nieszczęścia nie zapewnia szczęścia.Mnie niepokoi to że podejmujesz decyzje,jakie się od ciebie oczekuje, nie ma w tym ciebie.Dobrze by było abyś o tym pomyślał.Pozdrawiam.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez robotobibok2 » 24 sty 2009, o 18:32

Tenia - zastanawiam sie nad prawdziwym problemem. Zreszta umawiam sie do psychologa - mam nadzieje ze da rade w przyszlym tygodniu.
I zgadzam sie - czesto robie to czego sie ode mnie oczekuje, a nie to co chcialbym zrobic. Bardzo dobrze to ujelas - 'nie ma w tym ciebie' - zawsze tak mialem, jestem 'obojetny' wobec samego siebie. Bede chcial znalezc zrodlo takiego postepowania.

Joanka - nie potrafie okreslic co nie trzymalo (i trzyma)przy niej. Teraz przynajmniej wiem, ze jestem glownie ze wzgledu na synka. Na koniec dnia sprawa wyglada tak - jesliby powiedziala mi 'Idz do diabla, odchodze' to nie przejalbym sie tym chyba w ogole. Jezeli ja mialbym odejsc - zjadlbym sie od srodka, zmordowal wyrzutami sumienia.
Walcze (ze soba) od dawna, ale nie dla siebie, tyko dla dziecka. Wiem, ze to typowa wymowka w wielu zlych malzenstwach - 'bycie dla dziecka' ale tak naprawde to dziecko chce ochronic przed zrobieniem mu krzywdy.

Na to wszystko naklada sie trudna relacja miedzy moja zona a reszta mojej rodziny - zona a priori zalozyla, ze moi krewni jej nie lubia i od poczatku prezentowala 'postawe obronna' najezona kolcami - teraz rozne relacje sa juz bardzo napiete. Zawsze wygladalo to tak jakby chciala zachowac mnie na wylacznosc, bez rodziny i najlepiej bez znajomych. A ja tak nie potrafie bo jestem zwierze stadne.
robotobibok2
 
Posty: 3
Dołączył(a): 23 sty 2009, o 15:28
Lokalizacja: Zza wody


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 148 gości

cron