Pisze do was dzisiejszej nocy, bo mysli klebiace sie w mojej glowie nie daja mi spac...
Dzis szlam sobie do domku z pracy jak codzien i wszystko jak gdyby nigdy nic...az tu ni stad ni zowad natknelam sie na mojego bylego mezczyzne...
Pewnego dnia postanowilam powiedziec sobie dosc i nie godzic sie dalej na "olewanie" i byc moze oklamywanie(choc tego do konca nie wiem i sie juz nie dowiem pewnie) mnie, bo tak czulam. Czulam sie samotna i nieszczesliwa w tym zwiazku, mimo ze bardzo go kochalam, jak nikogo wczesniej. Napisalam do niego wszystko co mi na sercu lezy i od tamtego czasu sie juz nie odezwal...a jego milczenie jest jak najbardziej wymowne dla mnie w tej sytuacji.
Od tamtego czasu minal ponad miesiac i w dniu dzisiejszym go spotkalam, a co najdziwniejsze minute wczesnije myslalam o nim i o tym ze pewnie kiedys sie natkne na niego bo mieszkamy w tym samym miescie...
Uklulo mnie to bolesnie w serce, dlatego ze mienelismy sie jak obcy ludzie. Spojrzalam na niego a on udawal ze mnie nie widzi,wiec spuscilam glowe i poszlam w swoja strone. Serce tak mocno mi bilo, ze myslam ze sie przewroce....minelismy sie jak obcy ludzie a jeszcze nie dawno on byl czescia mnie, byl mi najblizszy...