Jak dalej żyć?

Problemy z partnerami.

Jak dalej żyć?

Postprzez netks77 » 29 wrz 2008, o 22:59

Jestem tu od wczoraj....Szukałam,czytałam,ale nie znalazłam odzwierciedlenia mojego problemu.Otóż...mój mąż potrzebuje byc sam,a ja nie umiem sobie z tym poradzic.Jesteśmy małżeństwem od roku,wielka miłość,wielkie plany,po części już zrealizowane i ..... co dalej?
Zawsze był wobec mnie szczery,ale po prostu nie dorósł do małżeństwa i musi pobyć sam,by to przemyśleć.Życie w małżeństwie,ta monotonia go zabija,a jest człowiekiem żywiołowym.Ale czy to nie przykrywka?Tyle razy go pytalam,czy jest inna kobieta,bo skoro rozmawiamy o wszystkim to jesli tak to nie powinno byc problemu.Wiem,ze ma kolezanke i niby nic wiecej.
Mieszkamy w obcym kraju,do którego przyjechaliśmy ze wzgledu na wlasne życie,nie mam tu znajomych ani rodziny.Nie mam zamiaru grac tez takiej sieroty przed nim.Dogadalismy się,że sam bedzie mieszkal i zobaczymy.Ale ja wiem,ze to raczej koniec,a raczej nie chcialabym miec zludnych nadziei,ze kiedys moze...Mowi,ze wie,ze to moze byc najwiekszy błąd w jego zyciu,ze jak sie ocknie to moze byc za pozno na NAS,ale nie oczekuje ze bede na niego czekala.Powiedzialam,ze oczywiscie,ze nie.Jeśli kochasz pusc go wolno...Tyle mu tylko powiedzialam,bo co innego?Nie bede sie osmieszac i blagac by zostal,ale to tak bardzo boli.W tym momencie mieszkamy razem,jak do tej pory,a mieszkamy prawie trzy lata razem,nie bylo i nie ma problemow jesli chodzi o sprawy domowe.Ale dla mnie to jest koszmar,z jednej strony on jeszcze jest,jeszcze nie zostalam sama,a z drugiej strony to straszny ból i udawanie,ze jest w miare ok.Czasami mysle,ze wolałabyym aby mnie zdradzil...potraktowalabym to zloscia,a tak smutno mi i mam świadomosc,ze niedlugo sobie kogos znajdzie,a to tak boli.Jak tak dalej zyc,bo pewnie jeszcze to potrwa?Jak rozmawiac,o czym rozmawiac?Czy ktoś mial podobna sytuacje ?
Avatar użytkownika
netks77
 
Posty: 32
Dołączył(a): 28 wrz 2008, o 00:40

Re: Jak dalej żyć?

Postprzez ewka » 30 wrz 2008, o 08:21

netks77 napisał(a):Jak rozmawiac,o czym rozmawiac?

Myślę, że przyjęłabym rolę "nie ma mnie"... więc nie pchałabym się w żadne rozmowy. "Nie ma mnie" po to, aby zobaczył, jak będzie beze mnie.
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez carita » 30 wrz 2008, o 08:54

Nie traktuj tego jak diagnozę, ale coś, co może warto rozważyć... Jest coś takiego, jak lęk przed bliskością. Słowa, że zabija go codzienność, nie są mi obce. Jeśli chcesz coś się dowiedzieć więcej o problemie z bliskością i tym samym ucieczką przed stałymi związkami, możesz przeczytać np. książkę Stevena Cartera i Julii Sokol "Mężczyźni, którzy nie potrafią kochać". Jest jeszcze jedna dobra książka "Oblicza lęku". Książki nie dają recepty, ale odpowiedź na pytanie "dlaczego?" pomaga w podjęciu własnej decyzji, dotyczącej siebie samego. Myślę, że Twój partner może sam nie wiedzieć, dlaczego tak postępuje. Zaznaczam jednak, że nie twierdzę, że w przypadku Twojego mężczyzny to ten problem. To tylko moje przemyślenia. Pozdrawiam.
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez netks77 » 30 wrz 2008, o 12:54

---------- 09:27 30.09.2008 ----------

Dziekuje za słowa otuchy.Może faktycznie mu sie wydawalo,ze mnie kocha...Tez nasz zwiazek byl z jego incjatywy.Ja juz kilka swoich przeżyłam i nie chcialam sie zakochiwac,ale mial cos co mnie przekonalo.i to on nakrecal to wszystko,nadawal rytm...Zareczyny,slub,rozmowy o dziecku,a ja bylam zaskoczona,ze to tak szybko,ale on twierdzil ze jest pewien.A teraz?Teraz sie gdzies zagubil...ucieka ode mnie,bo musi pobyc sam.Moze zobaczyc jakie tak naprawde życie mu odpowiada.Jest typem samotnika,ale umie tez kochac i nie wierze,ze przez zycie pojdzie sam...

---------- 09:32 ----------

Myślę, że przyjęłabym rolę "nie ma mnie"... więc nie pchałabym się w żadne rozmowy. "Nie ma mnie" po to, aby zobaczył, jak będzie beze mnie.
:kwiatek2:[/quote]

To jest jednak złota myśl...Nic nie pomoga rozmowy o nas,jak to bedzie i wogole.Jak chce zyc tak bedzie zyl,to tylko ja musze sie nauczyc zyc bez niego i tak ,by nie miec nadziei,ze wroci...

Ps.przepraszam ,ten cytat niebieski powinien byc w ramce,ale nie wiem jak to zrobic.Przepraszam Ewke.

---------- 12:54 ----------

Tak mi ciężko,kiedy pomyśle czy dam rady tu zostac,nie mam tu rodziny,nie wiem co dalej robic.To wszystko takie trudne,on szuka nowego mieszkania,ja płacze,bo nic mi nie zostalo innego....Wspomnienia bola,jego widok boli,świadomośc,ze mni nie chce boli...Na dodatek mamy dobra materialne razem,wiec tez bedzie szarpanina z tym,by doprowadzic do ładu,tez bedzie bolalo...
Avatar użytkownika
netks77
 
Posty: 32
Dołączył(a): 28 wrz 2008, o 00:40

Postprzez ewka » 30 wrz 2008, o 13:54

Za ramkę? Oj, no daj spokój;))

Kochana, coś takiego jak pobyć sobie samemu ze sobą, to akurat ja rozumiem. Kiedyś mi się tak w życiu jakoś źle zrobiło i bardzo tego potrzebowałam... nie udało mi się zrealizować... no ale nie o tym chciałam – chciałam o tym, że człowiek może się tak poczuć i może tego chcieć.

Czy należy przesądzać? Ja bym się nie odważyła... nie odważyłabym się również sączyć jakąś nadzieją, która może nie mieć żadnego pokrycia w rzeczywistości. Jeśli mówi, że potrzebuje czasu na coś tam... należy przyjąć, że potrzebuje. I ten czas należy mu dać... dajesz mu i tu chylę czoła. Myślę, że dobrze byłoby (dla Ciebie), by ten czas nie wlókł się w nieskończoność... ale to problem nie na dzisiaj. Na kiedyś. I myślę, że im prędzej znajdzie mieszkanie, tym lepiej... z tym potworem trzeba się zmierzyć, bo takie trwanie musi być trudne, a potwór przybiera rozmiary niewyobrażalne. Współczuję.
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez ważka » 30 wrz 2008, o 14:18

Ja przeszłam przez podobna sytuacje z moim chłopakiem.Zrywaliśmy trzy razy po trzecim razie ja wyprowadziłam sie.Osobno żyliśmy pół roku.Teraz znów do niego wróciłam z lękiem ale i z nadzieja.Planujemy dziecko i slub za rok.Wiele przez niego przeszłam co skonczyło sie depresją.Chciałam wracac do kraju bo mieszkam w Anglii .Ale zostałam.Ten czas kiedy mieszkałam sama nie zamieniłabym na nic.Poznałam wiele osób zupełnie obcych które inaczej spojrzały na moja sytuacje.Dużo przemysłam ,dojrzałam ,stałam sie inna osoba.Mój męzczyzna równiez.Teraz świadomie i dojrzale chce byc ze mna i tylko ze mna.Jesli Tój facet potrzebuje czasu uszanuj to,nie trzymaj sie go kurczowo.A sama korzystaj z życia.Jesli odejdzie na dobre cóż ma do tego prawo.Boli oczywiscie ale to nie koniec świata.Jesli chciałabys pogadac nie ma sprawy
Avatar użytkownika
ważka
 
Posty: 611
Dołączył(a): 7 paź 2007, o 17:36
Lokalizacja: Anglia

Postprzez netks77 » 30 wrz 2008, o 14:31

Wiem,ze nie mam prawa i nawet nie chce go zatrzymywac.Miłość to zdolnosc do dania drugiemu wolnosci na jego życzenie...Nie chce sie z nim kłócic,bo bedzie jeszcze gorzej,chce miec pozytywne relacje i tylko musze sie nauczyc tu sama żyć.
Do Ewki: Jesłi chodzi o ten czas,który potrzebuje,to nie moge go ograniczac,daje ci tyle ,albo tyle,bo w uczuciach to jest różnie.Ustalilismy,ze on moze robi blad najwiekszy w zyciu i jest tego swiadomy,ze moze mnie stracic,ale nie oczekuje,ze bede czekac ...I ja nie bede,chcialabym tylko umiec z nim rozmawiac i by mnie nie ściskalo tak bardzo w gardle.
Avatar użytkownika
netks77
 
Posty: 32
Dołączył(a): 28 wrz 2008, o 00:40

Postprzez Zimna » 30 wrz 2008, o 15:43

Otóż...mój mąż potrzebuje byc sam


Zawsze był wobec mnie szczery,ale po prostu nie dorósł do małżeństwa


Mowi,ze wie,ze to moze byc najwiekszy błąd w jego zyciu,ze jak sie ocknie to moze byc za pozno na NAS,ale nie oczekuje ze bede na niego czekala


Małżeństwo jakie by nie było powinno być razem, ale... to, że czasem dosłownie czasem potrzebowałby być sam to rozumiem, ale sam - wyprowadzając się????? Nie cos tu nie gra:(. Być może on niogdy nie był z Tobą szczery, tylko bylo mu z Tobą wygodnie, być może byłaś jego zabawką na chwilę. Bo jak inaczej to nazwać? Nawet on sam z tego co piszesz zdaje sobie sprawę z tego jaki jest. Zabawił się Tobą i tyle, podziwiam cię, że tak trzymasz nerwy na wodzy i puszczasz go wolno, brawo dla ciebie. Tak trzymaj, może się jeszcze opamięta, bo w sumie ludzie czasem się zmieniają. Raz na ileś lat... Czas pokaże co wyjdzie, ale skoro już teraz tak się zachowuje, to nawet jeśli wróci to nie będziesz mieć pewności, czy nie zrobi tego ponownie. :kwiatek2:
Avatar użytkownika
Zimna
 
Posty: 74
Dołączył(a): 30 wrz 2008, o 15:07
Lokalizacja: z doliny chłodu

Postprzez netks77 » 30 wrz 2008, o 16:27

Tak ,ja ze wszystkiego zdaje sobie sprawe,Ze nawet gdyby chcial wrócic,to nie bede i tak miala gwarancji,ze juz tego nie zrobi co jest teraz.Ale nie oszukujmy sie,kto ma taka gwarancje,ze sie jest z czlowiekiem na całe życie?Nikt...
Może byłam tylko zabawka,nie wiem i pewnie sie nie dowiem...bo nikt sie do tego nie przyzna.Zarzucałam mu już,ze sie mna bawił,ze grał,a on mowi,ze nie gral,nie bawil sie mna,miał szczere chęci,a to co jest teraz,to go wszystko przerosło.Wiec co mi pozostalao?Tylko dac mu wolnosc i jakos sie pogodzic z tym,żyć dalej,choć nie wiem jak....Nigdy tak nie kochalam...
Avatar użytkownika
netks77
 
Posty: 32
Dołączył(a): 28 wrz 2008, o 00:40

Postprzez Zimna » 30 wrz 2008, o 16:48

miał szczere chęci,a to co jest teraz,to go wszystko przerosło


Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane;/ a gdzie czyn? Dużo mówił mało robił. Żyj po swojemu, dla siebie, przyjaciół a on niech idzie w siną dal, choć straconych lat nic ci nie przywróci.
Avatar użytkownika
Zimna
 
Posty: 74
Dołączył(a): 30 wrz 2008, o 15:07
Lokalizacja: z doliny chłodu

Postprzez netks77 » 30 wrz 2008, o 17:20

Nie wiem co mu odbiło,naprawde.A moge naprawde duzo zrozumiec.Nigdy nie złapałam go na kłamstwie i jest szczerym czlowiekiem,mowi jak jest,czasmi boli.ale zdaję sobie sprawe,ze powie mi to co bedzie chcial powiedziec,a co tak naprawde w jego głowie sie dzieje...to wie tylko on sam.Nie tak dawno bylo dobrze,a dzis?Strach przed życiem w samotnosci.Dam sobie jakoś rade,ale chciałabym stanu ducha i umyslu,zeby juz nie bolalo....
Avatar użytkownika
netks77
 
Posty: 32
Dołączył(a): 28 wrz 2008, o 00:40

Postprzez ewka » 30 wrz 2008, o 17:30

netks77 napisał(a):I ja nie bede,chcialabym tylko umiec z nim rozmawiac i by mnie nie ściskalo tak bardzo w gardle.

To nie rozmawiaj... jak zrobisz "nie ma mnie" - nie będziesz musiała. Nie będziesz musiała nic.

netks77 napisał(a):Ale nie oszukujmy sie,kto ma taka gwarancje,ze sie jest z czlowiekiem na całe życie?Nikt...

Święte słowa, Moja Droga! Ja osobiście nie wierzę, że się "zabawił"... bo dla zabawy nie bierze się ślubu, nie planuje perfidnej zagrywki, nie naraża się... ot! tak! sobie!... na obstrzał rodziny, znajomych. Też jestem zdania, że go coś przerosło. Musi sam dojrzeć do tego, co chce z tym fantem zrobić.

Eh, to się czasami pokręci...
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez blue_g » 30 wrz 2008, o 18:16

netks77 - jakbym czytala o sobie :(
Tyle, ze w moim przypadku nie doszło do ślubu, bo ja oponowałam i jak widac dobrze.
Stało się to co u Ciebie. Po dwóch i pół latach związku - zakochany do szaleństwa facet, który, żeby mnie poderwać (dosłownie) złamał prawo - właśnie stwierdził to co Twój.
Może źle opisałam problem w moim temacie, ale zachowuje się (do teraz) tak jak Twój.
Mówi, że kocha, ale nie wie czy chce byc ze mną, nagle już nie chce wspólnego mieszkania, ślubu, dziecka, tyle, że on - nie daje mi odejść.
Do tej chwili nie rozumiem jego zachowania. Potrafi być dwa dni cudowny, a kolejne 5 nie do wytrzymania...
Ja coraz poważaniej myślę nad zakończeniem tych męczarni, bo przez ostatnie pół roku stałam się psychicznym wrakiem człowieka. Czytając forum i otrzymując wsparcie - zrozumiałam, że nie ma co się dalej oszukiwac i jak ktoś napisał - zastosuję teraz zasadę "nie ma mnie". Jeśli to nie pomoże - nie będę się już łudzić, to bez sensu, życie jest za krótkie na takie rozdrapywanie ran...
blue_g
 
Posty: 18
Dołączył(a): 26 lip 2008, o 21:49

Postprzez netks77 » 30 wrz 2008, o 18:28

---------- 18:17 30.09.2008 ----------

:slonko: Ewka,dziekuję Ci za te słowa!!!! bo jakos nie umiem sobie wyobrazic by mozna tak grac pare lat wspolnie mieszkajac i byl czas,ze wspolnie pracowaliśmy,dosłownie na przeciwko siebie!!!i kazdy sie dziwil,ze my nie mamy dosyc,a my nie mielismy.Gdyby tak bylo,to on by sie bawil,uciekal i przychodzil, nie mialby mojego dobra na wzgledzie jak bylo do tej pory.Obojetnie jak bylo stał sztamą za mna i to nie tylko ja moge poświadczyc.Gra?Takim aktorem mozna byc?Chyba,ze na miare Holywoodu.
Teraz tak to brzmi jakbym go bronila!Ale takie sa fakty...wiec o tyle mi to trudniej wszystko zrozumiec co sie porobiło.
Wiem,ze duzo skrzywdzonych kobiet broni swych facetow,ale ja do tej pory nie zostalam skrzywdzona przez niego.Nawet jak sie kłóciliśmy,to raczej byly przekrzykiwania w stylu "co mnie boli i tak nie rób,bo mi z tym żle" niz jakies obelgi czy obrazanie siebie nawzajem.Nigdy mi nie ubliżyl,nie obraził...Ma swoje wady,jak każdy,ale są do zaakceptowania.

---------- 18:28 ----------

blue_g :o Bardzo mnie zmartwilo to co przeczytalam o tobie,ale sorry,ze tak powiem,troszke sie ciesze,ze tez ktos tak ma,bo nie jestem sama.Nie odbieraj tego kochana żle,ja wiem jak cierpisz...Tylko sie zastanawiam ktora z nas ma gorzej...Ja,jeszcze mieszkajac z nim i czekajac na moment jego wyprowadzki i zycia samej...Wiem,ze to przezyję bolesnie...Czy TY majac go caly czas dla siebie,nie pozwalajac na ucieczke tylko próbowanie to naprawic,ale też...czekanie na to jaki bedzie mial humor.Współczuję.
Na pewno warto zastosowac metode "nie ma mnie",może sie ocknie. Wiem tez,ze sa ludzie,którzy potrzebuja tak zwanego "kopa" by sie ocknac.w moim przypadku mogłam juz go wczesniej dac,bo do tej pory moj mąż nie poczuł jak to jest w sytuacji,ze moze mnie stracic,nie poczul tego smaku...Tak mi sie wydaje,że sam podjał taką decyzję swiadomy,ze tak wlasnie moze byc...Tyle,ze jak sie uporam,to moze byc za pozno...
Ale nie chce go w tym uswiadamiac...on sam musi dojrzec do tego... Zawsze byłam dla niego i tu jest moj błąd...
Avatar użytkownika
netks77
 
Posty: 32
Dołączył(a): 28 wrz 2008, o 00:40

Postprzez blue_g » 30 wrz 2008, o 19:18

netks77 - zycze Ci, żeby się udało rozwiązać problem.
Ja od początku miałam jakąs lampkę ostrzegawczą, może dlatego, że miałam już za sobą rozpad związku, a mój mężczyzna jest młodszy ode mnie.
Bałam się, że właśnie jest taki zauroczony mną i nic więcej. On oczywiście zaprzeczał, twierdził, ze to prawdziwa miłość, że zawsze marzył o kobiecie takiej jak ja itd. (to co pewnie każda z nas słyszy na początku związku), ale teraz z perspektywy czasu wydaje mi się, że to właśnie było takie poważne zauroczenie.

Ja nie mówię, że tak było u Ciebie, ale tak oceniam moją sytuację. Widze i jestem tego pewna, że mój mężczyzna nie jest gotowy na poważny związek i to nie tylko ze mną, ale ogólnie.To co robi, jakie czasem podejmuje życiowe deczyje - tylko mnie w tym utwierdza.
Mam nadzieję, że Twój się ocknie i jednak zobaczy co może stracić, oby tylko sie nie okazał takim beztroskim chłopcem jak mój.
Pozdrawiam ciepło i życze powodzenie (mojej rówieśniczce jak się domyślam :wink: )
blue_g
 
Posty: 18
Dołączył(a): 26 lip 2008, o 21:49

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 219 gości

cron