Pomóżcie mi zrozumieć

Problemy z partnerami.

Pomóżcie mi zrozumieć

Postprzez blue_g » 22 wrz 2008, o 13:40

Witam,
długo czytałam forum, aż odważyłam się do Was napisać, bo już nie radzę sobie sama z moim problemem.
Od 3 lat jestem w związku z młodszym o 4 lata mężczyzną. Początkowo wszystko było cudownie z jego strony (zabiegał o mnie, przekonywał o swoim uczuciu itd.). Ja początkowo miałam ogromne opory, żeby zatracić się w tym związku. Byłam po rozwodzie, rozczarowana przelotnym związkiem, który dopiero co się zakończył (bardzo boleśnie), ogólnie byłam strasznie depresyjna i nie wierzyłam, że coś dobrego jeszcze może mnie spotkać.
Nasze początki z tego powodu były trudne, On kochał i walczył - ja się broniłam przed uczuciem. Mówił, że nieraz cierpiał, choć ja do końca nie zdawałam sobie sprawy, że robię mu pewnymi słowami, gestami krzywdę (nigdy mi wprost nie powiedział, że coś go bolało). On jest niestety DDA, ma tez ogromne problemy ze sobą (do których absolutnie się nie przyznaje, a każda próba uświadomienia mu, że potrzebuje wsparcia, pomocy - kończyła się z jego strony trzaskaniem drzwiami i zaostawianiem mnie samej).

Niestety nic co dobre nie trwa wiecznie. Kiedy ja w końcu przekonałam się do naszego związku i chciałam wszystko uregulować, doprowadzić do normalności (myślę tu o wspólnym mieszkaniu, umocnieniu związku) - On nagle się odwrócił.

Trwa to już ponad pół roku, czuję, że uczucie w nim całkowicie wygasło, choć on ciągle mówi, że mnie kocha etc., ale nie jest w stanie być taki jak kiedyś i że nie jest w stanie być takim jakim ja chciałabym go widzieć. Kiedy wspominam o wspólnym mieszkaniu - mówi, że to wykluczone, nie chce ze mną dziecka, unika kontaktów fizycznych. Kiedy chcę odejść twierdzi, że mnie kocha i chce być ze mną i prosi, żebym została.
Oszukuje mnie, wychodzi ode mnie i wiem, że pierwsze co robi łapie za telefon, gdzieś dzwoni.. Wczoraj widziałam, że kiedy ode mnie wyszedł (wstydzę się, że zniżam się do takiego poziomu, ale obserwowałam go) chciał gdzies pojechać, choć twierdził, że idzie prosto do domu. Dwa razy objeżdżał rondo (które na moje nieszczęście widzę doskonale z domu), zatrzymywał się na chwilę, aż w końcu zrezygnował i wrócił do swojego garażu.
Czuję, że wszystko jest źle, więc dlaczego on mnie maltretuje psychicznie i nadal chce ze mną być? Dlaczego kłamie, że mnie kocha, a ja widzę i czuję, że jest inaczej. Niszczy mnie każdego dnia, a ja głupia nie mam siły oderwać się z tego układu, bo tak bardzo boję się znów zostać sama :(.

Proszę napiszcie mi coś, co być może mnie otrzeźwi, albo da strasznego bolesnego kopa, bo inaczej doprowadzę się na skraj załamania nerwowego (choć nie wiem czy już się do tego nie doprowadziłam...).
blue_g
 
Posty: 18
Dołączył(a): 26 lip 2008, o 21:49

Postprzez kori » 22 wrz 2008, o 14:08

Droga blue_g.. Witaj na forum :lol:


Moze to zabrzmi zbyt ostro, ale czytajac Twojego posta wpadla mi do glowy jedna mysl.. A wlasciwie pytanie...

Jakie on ma korzysci bedac z Toba? Jest miedzy Wami jakas zaleznosc, w ogole nie zwiazana z miloscia? Wspierasz go finansowo? Cos innego .. ?

Przezylam kiedys cos podobnego, tez z mlodszym z facetem. Mam wrazenie, czytajac to co piszesz, ze on oddala sie od Ciebie probujac utrzymac zwiazek slowami kocham Cie, zeby zamydlic Ci oczy.. Tylko po co? Potrafisz sprobowac szczerze odpowiedziec sobie na to pytanie? Co on z tego ma?
Ja mialam baardzo podobna sytuacje, u mnie to byl poczatek konca .. Tylko ja ocknelam sie ciut za pozno...

Sciskam mocno :)
kori
 
Posty: 40
Dołączył(a): 29 sie 2008, o 09:27

Postprzez aga88 » 22 wrz 2008, o 16:47

witam , jescze noigdy nie piasłam na formu o swoich rproblemach ale ostatnio juz sobie sama nie radzę , wiec prosze pomóżcie :( . mam problem ze soba i nie potrzefie naleśc przycynya tym bardziej rozwiazania.
Kocham swojego faceta ale nie potrafię go docenic i wcią tylko go krytykuje. oststnio powiedział mi ze boi sie cokolwiek mi mówić bo zaraz go zrugam ze źle, ze nie tak. nie zauważam teo ze tak robię, dopiero gdy mi to uświadomi to to widzę. nie wiem jak mam odpowiedac aby czuł ze go doceniam,ze nie robi wszystkiego żle. moze on takie wnioski wyciaga po tym ze zawsze wyrazam swoje zdanie i mowie jak j bym sie zachowala w takiej sytuacji, ale moze robie to w ly, jakis natarczywy sposób. zanacze ze nie jest moim pierwszym chlopakiem klóry czuje sie niedoceniany i wciąż krytykowany przee mnie:(((
aga88
 
Posty: 1
Dołączył(a): 22 wrz 2008, o 16:23

Postprzez blue_g » 23 wrz 2008, o 17:39

---------- 16:56 22.09.2008 ----------

Kori nie mam pojęcia czy ma jakieś korzyści, wydaje mi się, że nie.

Jestem osobą niezależną finansowo, ale nie ma między nami tego typu więzi, tzn. w żaden sposób go nie sponsoruję.
Mnie tez się wydaje, że on się oddala ode mnie i to coraz mocniej. Tylko nie wiem co jest nie tak?
Staram się być idealna pod każdym względem - staram się o dobry wygląd, prezencję etc. Zachowuję się tak, żeby go nie ograniczać.
Niestety cokolwiek powiem i zrobię jest źle :( Gdy ostatnio opowiedział mi o swoich problemach w pracy i próbowałam go pocieszyć - stwierdził, że nie pomagam mu tym gadaniem i że sam wie co ma robić.
Wczoraj kiedy spokojnie leżeliśmy przytuleni i powiedziałam, że bardzo to lubię, kiedy jest tak spokojnie i dobrze - to stwierdził, że przez ten mój romantyzm robi mu się niedobrze :(
Naprawdę staram się go zrozumieć, jego trudną sytuację w domu itd., ale powoli nie mam już siły.
Straciłam radość życia, zapał do pracy i pewność siebie. Czuję, jakbym oglądała świat przez szybę, a wszystko mijało mi gdzieś obok. Jednak tak bardzo boję się, że już nikogo nie znajdę, że rozpaczliwie walczę o tę miłość, choć coraz bardziej widzę bezsens tej walki.
Czy myślicie, że w takiej sytuacji można jeszcze cokolowiek uratować? Czy to już tylko czekanie na marny koniec?

---------- 17:39 23.09.2008 ----------

wczoraj już było cudownie, dziś On ma znów gorszy dzień :(

Jego probelmy rodzinne odbijają się automatycznie na mnie. Zawsze jego problemy są ogromne, a moje śmieszne :( On nie rozumie, że ja wołam o pomoc, że gdy mówię, że nie mam radości życia to chodzi mi ochorą sytuację między nami.
On uważa, że jakie ja mogę mieć problemy. Mam pracę, zdrowie i rodzinę, więc wymyślam sobie jakieś bzdurne problemy. To on jako DDA (zresztą do tego się nie przyznaje) ma problemy, ja nie mogę mieć żadnych.
Naprawdę jedyną drogą na ozdrowienie jest odejście z tego układu?
blue_g
 
Posty: 18
Dołączył(a): 26 lip 2008, o 21:49

Postprzez Zielona » 23 wrz 2008, o 21:00

Niestety, z Tego co piszesz, facet zachowuje sie jak 'klasyczny' DDA: dopóki byłaś zdystansowna walczył - wyciagając wszystkie, najbardziej ujmujące zagrania, zachowania. Ta 'niedostepność' jest bardzo pociagajaca dla DDA. Potem kiedy się przekonałas do niego i do uczucia, kiedy zaufałaś i weszłas w zwiazek - on zaczął sie wycofywac. Paradoksalnie jest w tym konsekwencja: utrzymanie dystatnsu. DDA bardzo boi sie zbytniej bliskości, trudno mu zaufać więc często kiedy druga osoba sie zbliża on sie oddala. Czesto nieświadomie. Prowokuje sprzeczki, rani jakimś słowem, czynem. Z drugiej jednak strony potwornie boi się odrzucenia - będzie więc długo i gorliwie przekonywał o swoich uczuciach, obiecywał zmianę, itd. Ale ta zamian zazwyczaj trwa kilka dni, tygodni, potem jest znów tak samo. Przynajmniej tak to wygląda z mojego doświadczenia.

Szczerze mówiąc nie wiele zależy tu od Ciebie. Facet musi wykonac jakąś pracę aby to najpierw zrozumieć potem zmienić. Ale z tego co piszesz raczej małe na to szanse w tej chwili. Dobrze by było gdybyś skupiła sie bardziej na sobie, na swoich potrzebach. Nie staraj się może tak bardzo próbować zrozumieć jago zachowania, tłumaczyć je sobie, bo pewnie sa one często bardzo sprzeczne. DDA potrafia dawać pokłady czułości ale w równy stopniu potrafią ranić...
Zielona
 
Posty: 27
Dołączył(a): 11 cze 2008, o 13:37

Postprzez blue_g » 23 wrz 2008, o 21:19

Zielona - to co robić?
Nadal walczyć o to uczucie czy jednak mimo bólu i żalu za wszelką cenę próbować się wyzwolić z tego układu?

Mam za sobą już jeden poważny, nieudany związek i nie chę znów przeżywać koszmaru.
Jeśli DDA nigdy się nie zmieni, ja nie wiem czy dam radę to znieść :(
Tym bardziej, że kiedy próbuję mu zasugerować, że właśnie jest DDA i ma problem (robię to naprawdę delikatnie) to on wpada w szał, wychodzi, nie odzywa się kilka dni. Uwaza, ze to ja mam problem w tym związku, a nie on. Ja niestety dłużej juz nie mam siły walczyć, bo naprawde chyba jestem za slaba. Nie potrafie pracowac, wciaz placze, probuje robic wszystko, zeby mu sie przypodobac, a efekt - jak widac po moich postach :(
blue_g
 
Posty: 18
Dołączył(a): 26 lip 2008, o 21:49

Postprzez Zielona » 24 wrz 2008, o 00:11

Droga Blue,
Nie mogę Ci powiedzieć co robić. Sama piszesz, że jestś już trzy lat w tym związku. To dość, żeby 'rozpoznać' sytuację. Na pewno nie zaciągniesz go na terapię. On sam musi chcieć, a skoro reaguje jak piszesz - daleka przed nim droga. Nie jest powiedziane, że w ogole kiedykolwiek cos z tym bedzie chciał zrobić.

Raczej postaraj się spokojnie zastanowić czy to co masz w tej chwili jest dla ciebie OK. Pewnie nie, skoro piszesz na forum... Poza tym on nie chce mieć dzieci. A ty?
Ja robiłam taki błąd, że kontynuowała związek bo liczyłam na to jak to cudownie bedzie w końcu w przyszłosci, kiedy juz go zmobilizuję do pracy nad sobą. To był błąd. Decyzje należy podejmowac na podstawie tego jak było i jak jest teraz, a nie jak będzie. Bo tego nie wiesz. Może na poczatek tylko wycofaj sie trochę. Poobserwuj jego rekacje. Jeśli będzie się starał bardziej to porozmawiaj o tym skąd sie wzięło to wycofanie. Gdzieś na forum (może tu?) jest takie hasło: Trudne dzieciństwo nie usprawiedliwia. Trudne dzieciństwo zobowiązuje.

Trzymaj się dzielnie. Rozumiem jak bardzo ci trudno, zwłaszcza po tych wcześniejszych doświadczeniach.
Zielona
 
Posty: 27
Dołączył(a): 11 cze 2008, o 13:37

Postprzez blue_g » 24 wrz 2008, o 07:33

Zielona - dziękuję Ci. Cieszę się, że napisałam tutaj i że w ogóle od dłuższego czasu czytam co piszecie. Przynajmniej wiem, że nie jestem odosobniona w takiej sytuacji.

Trochę martwi mnie fakt, że piszesz, że "byłaś" - czyli jednak nadzieja marna na rozwiązanie problemu.
Tak jak piszesz - wątpię, żeby On kiedykolwiek zdecydował się na pomoc, bo przecież nie ma problemu :( tylko ja je tworzę...
Masz rację - spróbuję (mam nadzieję, że to się uda) trochę się wycofać, bo w tej chwili on widzi, że może wszystko, a ja i tak to zniosę.
Dziękuję, że ktoś zajął moim problemem - pewnie głupim, bo widzę, że na forum ludzie mają poważniejsze niż ja, ale dla mnie ta sytuacja grozi już totalnym zniechęceniem do życia.
blue_g
 
Posty: 18
Dołączył(a): 26 lip 2008, o 21:49

Postprzez Zielona » 25 wrz 2008, o 15:08

blue_g napisał(a):Dziękuję, że ktoś zajął moim problemem - pewnie głupim, bo widzę, że na forum ludzie mają poważniejsze niż ja, ale dla mnie ta sytuacja grozi już totalnym zniechęceniem do życia.


No co ty - jakim 'głupim'? To wcale nie jest głupi problem! To bardzo wazny problem. Nie, wcale nie uważam, że z DDA nie mozna żyć i jeśli nie chce sie leczyc to trzeba się rozstać. Gdzieś czytałam, w jakimś artykule, że szacuje się, że ok 40% osób ma syndrom DDA. Myślę, że powinnas po prostu bardziej sie skupić na sobie, nawet poszukać pomocy terepeutycznej, to bardzo wamacnia. Fakt jest taki, że nikogo nie możesz zmusić do terapii, ale możesz sama nad sobą popracować, aby stać się bardziej pewna siebie w związku, silniejsza i przez to mniej podatna na manipulcje, w czym DDA są mistrzami... Myśl teraz o sobie!
:papa2:
Zielona
 
Posty: 27
Dołączył(a): 11 cze 2008, o 13:37

Postprzez blue_g » 25 wrz 2008, o 21:35

Tyle, że ja nigdy nie potrzebowałam terapii, naprawdę potrafiłam cieszyć się życiem i miałam ogromny zapał do pracy.
Teraz nie potrafię się skupić na obowiązkach, cierpi na tym moja firma.
Nie jestem pewna, że chcę tak żyć na dłuższą metę. Kocham Go, ale nie mam siły wciąż się starać, żeby było dobrze. Poza tym - chyba nie na tym polega życie we dwoje, żeby wciąż sie pilnować i kontrolować.
Marzy mi się, żeby życ normalnie, z uśmiechem na ustach - niestety chyba nie dane mi takie szczęście w życiu :(
Po tym co piszecie tutaj - widzę, że dałam się totalnie zmanipulować. On jest mnie pewny, więc mnie nie szanuje i nie szanuje naszego związku.
Każda rozmowa, moje łzy - przynoszą poprawę na dzień lub dwa, a później znów wszystko wraca do normy.
Zielona dziękuję za pomoc. Nie będę więcej drążyć tematu, bo tak można pisać miesiącami, jak nie latami.
Muszę samodzielnie podjąć decyzję - co dalej..? W tym nikt mi nie pomoże, a w czasie ostatnich dni zdarzyło się tyle złych rzeczy między nami...
Dziękuję jeszcze raz
blue_g
 
Posty: 18
Dołączył(a): 26 lip 2008, o 21:49

Postprzez Zielona » 25 wrz 2008, o 23:30

Tryzmaj się BLUE! I pamietaj, że to forum właśnie po to jest - żeby ulżyć sobie w trudnych chwilach. Zazwyczaj znajduje się jakaś 'bratnia' dusza, która ma zbliżone choćby doświadczenia i wiele innych, które dodają Ci otuchy. Powodzenia! :)
Zielona
 
Posty: 27
Dołączył(a): 11 cze 2008, o 13:37

Postprzez laura52 » 8 paź 2008, o 10:36

Uwaza, ze to ja mam problem w tym związku, a nie on. Ja niestety dłużej juz nie mam siły walczyć, bo naprawde chyba jestem za slaba. Nie potrafie pracowac, wciaz placze, probuje robic wszystko, zeby mu sie przypodobac"
...........

On ma racje. To nie on ale Ty masz problem.
Twoim problem jest On.
Tkwisz w zwiazku, ktory nie daje ci satysfakcji i szczescia. Tkwisz w zwiazku, ktory ciebie niszczy.
Wyobraz sobie was za kilka lat?
dasz rade tak zyc? znosic jego zmienne nastroje, byc wiecznie jego nianka i obiektem ataku emocjonalnego?
A wiec po co? po co to wszystko?
I jeszcze słowo: Ty go nie kochasz. Kochasz swoje o nim wyobrazenie.
Przepracuj dlaczego masz skłonnosc do wchodzenia w zwiazki uzalezniajce.
To nie on, ale TY masz problem.
laura52
 
Posty: 8
Dołączył(a): 8 paź 2008, o 08:46

DDA to przeklenstwo dla partnera osoby majacej własnie DDA

Postprzez tygrysiczka.77 » 13 paź 2008, o 19:25

mój partner tez chyba ma DDA bo tez ma czeste napady złosci, jest manipulantem, on jest najwazniejszy i jego problemy innych problemy sa smieszne. wszystko musi byc na jego bo jak nie to SZAŁ. a fakt ciezko kogos takiego przekonac do swoich racji jak równiez dojsc z taka osoba do jakiego kolwiek kompromisu, to ostatnie jest napewno niemozliwe!
tygrysiczka.77
 
Posty: 7
Dołączył(a): 5 cze 2008, o 13:02

Postprzez blue_g1 » 27 maja 2009, o 20:24

przepraszam ze zmiane nicka, ale zgubilam haslo do konta i nie udalo mi sie juz odzyskac :(

pisze, bo jestem w rozpadzie.
zostawil mnie dzis rano definitywnie.
powiedzial, ze nie chce juz byc ze mna, ze mnie nie kocha, ze to koniec...
nie moge sie pozbierac.

jeszcze wczoraj chcil wszystko ratowac, mowil,ze to uratujemy, ze dzis porozmawiamy o wszystkim, a rano tylko zadzownil, nie chcial sie widziec i powiedzial, ze to koniec.
nie chce rozmawiac, nie chce sie spotkac.
prawie 4 lata razem, a ja zostalam nagle sama i nie potrafie sie pozbierac :(
blue_g1
 
Posty: 36
Dołączył(a): 27 maja 2009, o 20:14

Re: Pomóżcie mi zrozumieć

Postprzez matylda » 27 maja 2009, o 20:57

blue_g napisał(a):on jest niestety DDA, ma tez ogromne problemy ze sobą (do których absolutnie się nie przyznaje...

czuję, że uczucie w nim całkowicie wygasło...

kiedy wspominam o wspólnym mieszkaniu - mówi, że to wykluczone, nie chce ze mną dziecka, unika kontaktów fizycznych...

oszukuje mnie...

czuję, że wszystko jest źle...

dlaczego kłamie, że mnie kocha, a ja widzę i czuję, że jest inaczej. Niszczy mnie każdego dnia, a ja głupia nie mam siły oderwać się z tego układu, bo tak bardzo boję się znów zostać sama :(


Sama widzisz, że to nie był facet dla Ciebie!
Nie byłaś z nim szczęśliwa, nie czułaś się kochana! Czy tego właśnie oczekujesz od życia? Nie sądzę...

Być z kimś tylko dlatego, by nie być samej, to nie najlepszy pomysł. Po co Ci związek, w którym będziesz samotna? Może nie sama, ale samotna?

Wiem, że cierpisz! Wiem, że boli, jak cholera! Ale kiedyś przyznasz mi rację, że dobrze się stało! Jakkolwiek banalnie to brzmi, potrzeba czasu... po prostu...

Trzymaj się!
:pocieszacz:
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: akokufocgik i 233 gości