Witam
Nie mogę już na to patrzeć, moje nerwy wiszą na włosku ;/
Problem tkwi w rodzinie mojego narzeczonego i zachowaniu jego samego też.
Nie wiem już jak rozmawiać z partnerem, próbowałam na różne sposoby ale już nie wiem jak
A wszystko to odbija się już na mojej psychice widzę.
No ale teraz opiszę o co chodzi...
Mój narzeczony jest zaślepiony bo nie widzi tego jak jest...
Na początku związku myślałam że będziemy traktowani równo ale po bliższym poznaniu jego rodziny twierdzę że jego siostra jest faworyzowaną księżniczką, której się wszystko należy a mój facet jest parobkiem w tej rodzinie
Nikt nas nie docenia Mój facet pracuje w firmie u ojca, haruje tam już jak wół - coraz dłużej i coraz więcej, bierze tabletki na ciśnienie już nawet w wieku 27 lat...
A siostra? Siostra też tam niby pracuje ale nic tam nie robi, znalazła sobie męża na studiach, tatuś kupił jej mieszkanie, dał na remont, pomagał w tym remoncie, potem wyprawił jej weselicho a ta zaraz w ciążę zaszła żeby jej złote jajka nie przestały lecieć ;/
I teraz nadal walą jej kasę a dla nas nie ma nic
I nie chodzi tu nawet o pomoc materialną - nikt z nich nam nie pomaga nawet fizycznie. Mamy remont mieszkania. Oboje pracujemy - a oni nic - moi rodzice nie są tak bogaci ale starają się jak mogą a oni NIC.
My po pracy remontujemy codziennie po 2 godziny i w soboty też - SAMI.
NIKT NIE dał nam ani złamanego grosza a biedni nie są patrząc na to ile dali swojej córuni.
Nikt nie zaoferował nam pomocy, jeszcze mój facet musi przesiadywać w tej firmie nie wiadomo do kiedy... tak jakby na złość jakby "teść" nie wiedział że mamy remont.
Nawet do ich domku w górach nie możemy pojechać bo pojechała tam na 2 miesiące ich córunia księżniczka z dzieckiem, przy którym prawie nie wolno oddychać jak śpi.
Z resztą kiedy - skoro ich córunia się byczy cały rok i jeszcze na 2 miesiące wyjeżdza a mój dostanie przyzwolenie na CAłE 10 DNI URLOPU i to we wrześniu;(
Zaczynam sie coraz bardziej załamywać, próbowałam porozmawiać z moim narzeczonym. Już nie mam na to sił.
Rozmawiałam z moim narzeczonym, że widzę jak ona jest faworyzowana, że go wykorzystują. Mieszkamy u swoich rodziców jeszcze ale załamuję się jak oni go traktują np. on po pracy musi jechać specjalnie żeby z psem wyjść zamiast do naszego mieszkania więc jadę z nim a tam co? Przed domem siostrzyczka w piaskownicy z dzieckiem - i co??? ona nie może wyjść z tym psem, który na dodatek jest jej tylko go zostawiła po wyprowadzce od rodziców???!!! A swoje mieszkanie - a właściwie mieszkanie kupione przez tatusia ma 1 dom dalej od rodziców
Oni chcieliby sie tylko bawić na naszym hucznym weselu, na które musielibyśmy zapraszać nie wiadomo kogo i ile płacić.
Mam tego dość. Jeszcze kiedyś w żarcie usłyszałam od teściowej że musi być wnuk - czyli chłopie - żeby ich ród nie wyginał .
Kocham mojego narzeczonego ale nie wiem czy tego nie rzucić w cholerę. Mam ich dość tej mojej przyszłej zasranej rodziny