Samotność w związku

Problemy z partnerami.

Samotność w związku

Postprzez rederi » 25 cze 2008, o 19:26

Witam wszystkich !

Postaram się krótko i treściwie opisać gnębiący mnie problem.

Liczę sobie 19 wiosen i od 4 lat jestem w „związku” ( piszę w „” bo mam wątpliwości co do tego, czy można to związkiem nazwać ) z moją dziewczyną, która jest w tym samym wieku, co ja. Mimo tego czuje się bardzo samotny. Ona, do czego sama się przyznaje, jest egoistką. Więcej uczuć przelewa na swoje maskotki i koty w jej domu niż na mnie. Staram się wspierać ją i opiekować najlepiej jak potrafię, jednak sam nie mogę liczyć na wsparcie z jej strony. Mam wrażenie, że jestem dla niej ważny tylko wtedy, gdy ona mnie potrzebuje. Kiedy natomiast ja mówię jej o swoich potrzebach – ignoruje je. Już kilka lat nieustannie walczę o więcej bliskości, niestety bezskutecznie. Nie pomagają setki rozmów, prośby i groźby.

Muszę zaznaczyć jednak, że nie oczekuję, aby czuwała nade mną 24 godziny na dobę. Wystarczyło by mi, gdybym wiedział, że mogę liczyć na nią w trudnych chwilach i jeżeli będę potrzebował bliskości to nie będę musiał się o nią dopraszać. Jedyne czego oczekuje to bliskość i emocjonalne bezpieczeństwo, na które niestety nie mogę liczyć.

Ponadto nasze fizyczne kontakty były i są dość ubogie, niewspółmierne do moich potrzeb. Zaznaczam jednak, że nie chodzi mi jedynie o rozładowanie napięcia, a o uczucie bliskości z kimś kogo się kocha, czego w inny sposób zastąpić się nie da. Niestety ona bardzo rzadko ma ochotę na zbliżenia, nie mówiąc już o tym, aby sama je inicjowała. ( zaznaczam, że nie jest to spowodowane strachem przed ciążą, brakiem gotowości, aspektami religijnymi czy rodzinnymi, ona po prostu nie ma ochoty )

W związku z powyższym czuje się niechciany i niekochany. Panicznie boję się rozstania, tracę chęć do życia, czego jednak nie okazuję, aby nie pokazać, że jestem słaby, emocjonalnie od niej zależny i że nie musi się starać.

Wydaje mi się, że lękowo-ambiwalentny styl przywiązywania spowodowany jest moim dzieciństwem. Wychowałem się w rozbitej rodzinie ( rodzice rozwiedli się gdy miałem 3 lata ) Z mamą kontakty mam i miałem w zasadzie dość dobre, natomiast z tatą były i są do dziś bardzo słabe. Widujemy się rzadko ( 1-2 godziny w miesiącu ) i mimo pozorów nie wiemy o sobie nic. Ponadto od dziecka bałem się go, bo jest trochę apodyktyczny.

To wszystko powoduje, że nie mam siły na nic. Mimo tego, że teoretycznie jesteśmy parą, czuje się strasznie samotny. Jest nawet gorzej, niż gdybym na prawdę był sam, bo codziennie niepotrzebnie łudzę się, że jakimś cudem dostane to, co tak bardzo jest mi potrzebne.
rederi
 
Posty: 17
Dołączył(a): 23 cze 2008, o 23:16

Postprzez zizi » 25 cze 2008, o 19:46

Witaj Rederi

współczuje ci,bo być samotnym w związku to okropne!

powiem ci coś......nie zadręczaj się,proszę nie myśl o sobie,że jesteś słaby..zależny emocjonalnie.....z tego co mówisz jesteś wrażliwym mężczyzną...na pewno zasługujesz na troskę i prawdziwą miłość.

w relacjach z drugim człowiekiem bardzo ważne są rozmowy......nie bój sie szczerze ,otwarcie porozmawiać ze swoją dziewczyną o tym co czujesz,czego pragniesz.....słuchaj uważnie też tego co ona mówi......to czasem trudne..wiem....ale konieczne.....

Trzymam kciuki.

Będzie dobrze.
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez rederi » 25 cze 2008, o 19:57

na pewno zasługujesz na troskę i prawdziwą miłość.

To, że może i zasługuje, nie znaczy, że to dostanę.
w relacjach z drugim człowiekiem bardzo ważne są rozmowy......nie bój sie szczerze ,otwarcie porozmawiać ze swoją dziewczyną o tym co czujesz,czego pragniesz.....słuchaj uważnie też tego co ona mówi......to czasem trudne..wiem....ale konieczne.....

Mówić to ja sobie mogę. Zazwyczaj kończy się to tak, że w rozmowie rozumie moje potrzeby i chce je zaspokajać. Cały entuzjazm ulatuje w ciągu najbliższych 2 dni i później jest już tak, jak było. Przerabiałem to wiele razy i wiem, że moje potrzeby nie mają znaczenia, bo zawsze jest jakieś "ale"
rederi
 
Posty: 17
Dołączył(a): 23 cze 2008, o 23:16

Postprzez zizi » 25 cze 2008, o 20:07

ale jesteś rozgoryczony...

wierzę jednak,że rozmowa coś da.....nie poddawaj sie....ale też dbaj o siebie...a jak jest całkiem nie tak to pomyśl czy chcesz byś z ta kobietą??
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez rederi » 25 cze 2008, o 20:24

czy chcesz byś z ta kobietą??

Nie, nie chcę. Kocham ją, ale nie chce być z kimś, z kim nie jestem szczęśliwy. Jednocześnie boje się rozstania i tego, że moge ją stracić. Paradoks
wierzę jednak,że rozmowa coś da

Wyobraź sobie, że mówisz swojemu chłopakowi powiedzmy 50 razy przez okres 3 lat, że potrzebujesz jego bliskości. Czy gdybym powiedział Ci, żebyś powiedziała 51 raz, posłuchała byś ?
rederi
 
Posty: 17
Dołączył(a): 23 cze 2008, o 23:16

Postprzez Mały biały kotek » 26 cze 2008, o 08:20

Jestem pod wrażeniem postu. Jak na 19-latka jesteś bardzo dojrzałym facetem, cóż dziewczyna nie wie, jaki to skarb. Moim zdaniem ona jest jeszcze niedojrzała do takiej bliskości, może dodatkowo była w dzieciństwie rozpieszczana? To by tłumaczyło, dlaczego przejawy poświecenia i bliskości nie traktuje jak dar, ale coś należnego sobie?
Będziesz czekał?
Mały biały kotek
 
Posty: 415
Dołączył(a): 6 kwi 2008, o 22:56
Lokalizacja: Wwa

Postprzez ewka » 26 cze 2008, o 21:19

rederi napisał(a):
czy chcesz byś z ta kobietą??

Nie, nie chcę. Kocham ją, ale nie chce być z kimś, z kim nie jestem szczęśliwy. Jednocześnie boje się rozstania i tego, że moge ją stracić. Paradoks

Ale wybrać musisz.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez rederi » 19 sie 2008, o 21:50

Kłamstwo ma krótkie nogi - jakąś godzinę temu boleśnie przekonałem się jak prawdziwe jest to przysłowie.

Znacie moją historię, wiecie o moim problemie prawie wszystko. Chcecie poznać finał ?

Niecały miesiąc temu, z racji tego, że "ona" musi rok odczekać przed podjęciem studiów, poszła do pracy. Mimo tego, że igronowanie moich potrzeb, brak miłości i szacunku były już od dawna, to zauważyłem wyraźną zmianę w zachowaniu. Kategorycznie zabroniła mi dotykać swojego telefonu, praktycznie co chwile dostawała smsy i odczytywała je ukradkiem abym nie widział co pisze, chowała telefon tak żeby zawsze był poza moim zasięgiem, nie rozstawała się z nim nawet na krok. Przechodząc koło pracy nie pozwalała mi się nawet dotknąć, nie mówiąc o objęciu czy przytuleniu. Kiedy tylko zbliżałem się do jej telefonu od razu leciała z pazurami i wyrzutami. Ktoś kiedyś napisał, że "jeżeli czujesz że coś jest nie tak, to zapewne masz rację, stosunkowo mała ilość osób jest paranoikami" i niestety miał rację. Po raz pierwszy od 4 lat czułem, że coś ukrywa mimo tego, że nie raz była wobec mnie okropna a nawet i wulgarna. To koszmarne uczucie, myślałem, że pęknie mi serce.

Wydało się. Chowała telefon w łazience i co parę minut leciała do toalety. Sprawę odkryłem ja, gdy poszedłem i dostała sms od "kolegi z pracy" który tęskni za ich wieczornym smsowaniem. Nie było by w tym nic złego gdyby nie kłamała. Mam to gdzieś czy to był "tylko" flirt, czy się całowali czy poszli do łóżka. Dla mnie to kłamstwo i kombinatorstwo, które bardzo to boli. Wiem, że jeżeli ona kombinuje i kryje takie rzeczy przedemną, to to nie jest uczciwe i, że tak naprawdę ona mnie nie kocha. Poza tym to nie jest jej pierwszy raz, gdy okłamuje mnie i robi na "lewo" z innym. Znacie mnie i moją sytuację. Płakałem po nocach bo brakowało mi bliskości i czułości, brakowało mi też fizycznych kontaktów, tego, co jest potrzebne każdemu dorosłemu człowiekowi, ale NIGDY nie skłamał bym ani zdradził, bo poprostu jestem głupkiem, któremu rodzice nie dali tyle uczuć ile trzeba, który kocha i ma zasady.

Teraz bombarduje mnie smsami i przeprasza, że żałuje, że wie jak bardzo mnie skrzywdziła i ... uwaga uwaga "wie co ja czuje" (!!!) Jak nie przeklinam na codzień, tak teraz do ust ciśnie mi się głośne słowo na literę "k". Co ona może wiedzieć o tym co ja czuje !? Co ona wie o samotności, o bólu którego nie można opisać słowami, który nawet nie może równać się z największym bólem fizycznym ? Co ona może wiedzieć, gdy człowiek budzi się i NIE CHCE ŻYĆ ! Co ona może wiedzieć, skoro nikt jej nigdy nie skrzywdził.

Bardzo się o siebie boje. To koniec nas i mojej smutnej historii. Teraz jakoś się trzymam, ale z doświadczenia wiem, że najgorsze dopiero przyjdzie. Od chwili gdy się dowiedziałem nie mineło nawet kilka godzin więc tak na prawdę nie zdaję sobie jeszcze sprawy z tego co się stało. Boje się powrotu myśli i przygotowań samobójczych, boje sie tego okropnego bólu, który wiem że nadejdzie i od którego nie sposób się uwolnić.

Mam marzenia, dostałem się na wymarzone studia na które ciężko sam zapracowałem ślęcząc nad książkami, chciałbym kupić piękny klasyczny motocykl i zwiedzić na nim europę, jest tyle miejsc które chciałbym zobaczyć, chciałbym mieć dom, psa, dwa koty i wspaniałą rodzinę która będzie mnie szanować i która będzie wobec mnie uczciwa...

... ale boje się, że nie dotrwam. Pomóżcie mi proszę.
rederi
 
Posty: 17
Dołączył(a): 23 cze 2008, o 23:16

Postprzez paulinka175 » 19 sie 2008, o 22:22

rederi naprawde zaslugujesz na prawdziwe szczescie i chcialabym zeby twoje marzenia spelnily sie...... wierze w to ze wszystko sie ulozy ze znajdziesz osobe ktora cie pokocha i bedzie cie szanowala :pocieszacz:
paulinka175
 
Posty: 66
Dołączył(a): 14 gru 2007, o 19:10
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez limonka » 19 sie 2008, o 23:19

wiem ze jest ci teraa okrutnie ciezko..ta kobieta nie jest ciebie warta!!!!!!!! moze poszukaj pomocy psychologa...albo porozmaiwaj z kims bliskim..jestes wartosciowym mezczyzna a takich teraz na placach liczyc..ktos to kiedys DOCENI:):)

BUZIAKI!!!!
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez ewka » 19 sie 2008, o 23:55

Cześć Rederi. Wiem, że jest Ci ciężko i z tego powodu strasznie mi przykro. Przekonana jednak jestem, że pewne rzeczy przydarzają nam się w życiu "po coś" i niekoniecznie mają nam dowalić i nas zniszczyć - więc może cały ten bałagan w jakimś sensie uwolni Cię od dziewczyny, z którą przecież nie byłeś szczęśliwy?

Wymarzone studia czekają, wymarzony motocykl, wymarzone podróże i może gdzieś ktoś, kogo pokochasz i kto pokocha Ciebie tak, że będziesz zawsze kochany i chciany? Tak może się zdarzyć, więc nie poddawaj się.

I pomyślałam, że jeśli czujesz, że zbliża się kryzys, w którym będzie jeszcze ciężej... szukaj jakiegoś psychologa, jakieś pomocy - pomoże przetrwać ten trudny czas.

Bardzo przytulam.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez rederi » 20 sie 2008, o 13:17

Dziękuje wam za zainteresowanie moim problemem.

Kombinatorstwo, bezczelność i KŁAMSTWO po prostu zwalają mnie z nóg. Świadomość tego, że widzi się kłamstwa i próbuje je udowodnić po prostu zabija. Ona zarzucała mi brak zaufania i próbę kontroli ( czyli po prostu zwykłą chęć pobawienia się jej telefonem ) "Jak możesz mi nie ufać ?!" i wmawiała, że wszystko z jej strony jest super, a ja robie źle. Jedyne w tym wszystkim dobre jest to, że udowodniłem, że mam rację i nikt już mnie nie okłamuje.

Wiedziałem, że ona na tamte dni nie była osobą, z którą chciał bym spędzić resztę życia ( z przyczyn podanych na początku tematu ) ale ani troche nie zmniejsza to fatalnego stanu w jakim się znajduję. Jej egoizm, cynizm i próżność były bardzo niepokojące. Wystarczy spojżeć jak traktuje innych ludzi, to bardzo dużo mówi o człowieku. No bo gdy jej "najlepsza koleżanka" w środku zajęć przy pełnej sali zaczyna płakać, mimo tego, że nie kolegowałem sie z nią, to od kilku tygodni było widać, że dziewczyna ma problem i sobie nie radzi sama, a ona mówi mi, że ma to w d*** , no to czy trzeba dodać coś więcej ? Czy taki człowiek jest wart w ogóle jakiegokolwiek zainteresowania ?

Plany jednak były. Od października miała przyjeżdżać do mnie na weekendy, żeby razem sobie "pomieszkać" a później chciała wynająć ze mną kawalerkę i zamieszkać razem. Boże, ile ja się o tym nasłuchałem jak ona będzie za mną tęsknić, jak jej zależy, jak bardzo chciała by już ze mną zmieszkać, jak bardzo boi się, że mnie straci. Te wszystkie puste słowa o miłości, o tym jak jej ze mną dobrze powodują, że mam ochotę się wyrzygać. Bolą wspomnienia, wsparcie którego udzielałem jej gdy okazało się, że jest potencjalnym nosicielem HCV, gdy zawsze po zajęciach u mnie w domu czekał na nią ciepły obiad i miękkie łóżko, że latałem do niej na każde zawołanie, przez śnieg i błoto po kilka kilometrów na piechotę, czy wystawanie po godzinę albo dłużej na mrozie, żeby królewna nie musiała wracać po ciemku sama... bo ktoś mógł by JĄ skrzywdzić.

I pomyśleć, że gdybym nie zaczął kombinować i węszyć, to dalej był bym okłamywany, że to ja doładowywałem jej komórkę "żeby mieć ze sobą kontakt" ... , że wczoraj leżeliśmy razem, mówiła jak lubi gdy ją przytulam, dotykam ją w intymnych miejscach, że planowaliśmy na dzisiaj poranek w łóżku, zakupiona gama środków antykoncepcyjnych, wysprzątany pokój i przygotowana czysta pościel, że mówiła jak bardzo nie może się już doczekać, jak bardzo ma na mnie ochotę...

... gdy nagle wstała mówiąc "musze iść do toalety" - by odczytać wiadomości od niego.

Boże, jak to boli. Nie mam już siły płakać.
rederi
 
Posty: 17
Dołączył(a): 23 cze 2008, o 23:16

Postprzez limonka » 20 sie 2008, o 14:32

przykro mi:(ale dobrze ze prawda wyszla na jaw teraz a nie jak juz mieszkalibyscie razem...przytulam :cmok:
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez ewa_pa » 20 sie 2008, o 15:04

jako samotna męzatka mieszkajaca pod jednym dachem z mezem ale jednak osobno nie polecam ci takiego układu bo co bedzie później moj zwiazek zrobil sie samotny po ok 6 latach małżeństwa wiem co czujesz bo to przerabiam na bieżąco ale nie jest to latwe juz nauczyłam sie ze moge liczyc tylko na siebie a o uczuciach po prostu zapomniec ale jak widze szczesliwe małzenstwa...sam rozumiesz wiec pomysl nad problemem teraz nim bedzie za późno uwikłasz sie taj jak ja...
Avatar użytkownika
ewa_pa
 
Posty: 812
Dołączył(a): 30 sie 2007, o 21:15
Lokalizacja: bielsko

Postprzez bunia » 20 sie 2008, o 15:16

Osoby z choroba HCV bywaja emocjonalnie niestabilne....co nie znaczy,ze ranienie bliskich jest ok....mysle,ze dziewczyna ma problemy ze soba.....nie jestes oczywiscie terapeuta ale moze w tym nalezy szukac powodow jej zachowania.....tak sobie pomyslalam.
Trzymaj sie.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 228 gości