---------- 15:29 07.05.2008 ----------
Słuchajcie....
Nie sądziłam, że kiedykolwiek w taki sposób będę pytała o radę, ale nigdzie nie znajdę takiego obiektywizmu jak u obcych ludzi.
Sama jestem typem osoby bardzo dokladnie wszystko analizujacej, czesto zajmuje sie problemami innych, namietnie psychologizuję, i chyba do madrych udaje mi sie dojsc czasem wnioskow...
W swojej sytuacjui natomiast jeste już doszczętnie zielona i w żaden sposób nie potrafię sobie pomóc.
Od trzech lat jestem z facetem któego bardzo kocham. Niestety jest to facet (24 lata) z minimalnym kręgosłupem moralnym i bardzo chwiejnym charakterem. Pochodzi z rozbitej rodziny, jego matka raczej buja w obłokach, przyjaciele również bez podpory moralnej ze strony rodziców, żyjący trochę w idealnych światach nie zakładających samokrytyki, nie odczuwajacy strachu przed czymkolwiek czy koniecznosci ostrożności.
Moj chlopak...musze przyznać i tak dzielnie sie na tym, tle trzyma. Zawsze byl ambitny, rozwijal zainteresowania, pracowal od 16 roku zycia. Mniej lub bardziej odpowiedzialnie ale zawsze cos robil.
Od wrzesnia 2007 zlikwidowano dzial w ktorym pracowal. Postanowil zatrudnic sie w miejscu, gdzie funkcjonuje się na prowizjach i gdzie przez ok 4 miesiace trwaly szkolenia. Oprócz tego założył własną działalność. Od wrzesnia jest praktycznie bez żadnej stabilizacji finansowej. Ciągle mu się coś dzieje po drodze... Podejrzewam, że wiele z tych rzeczy to po prostu pech, ale...
Przez ok. dwa miesiace funkcjonowal tak: do pozna siedzial wykonujac rozne czasem pilne czasem jak sie okazywalo bezsensowne rzeczy po czym po 4 godzinach spania nie wstawal rano do pracy, zalatwiajac rzeczy swoim klientom, nie trzymal sie terminow gdyz zbyt idealistyczne zakladal rozwiazania, zapalal sie do rzeczy ktore konczyly sie fiaskiem i im czesciej tak sie dzialo tym z wiekszym uporem klocil sie o kazdy swoj najglupszy pomysl.
Rok temu chcac pomoc swojej matce finansowo oddal jej pieniadze odlozone na czesne. Nie wyrobil sie z terminem i zostal skreslony z listy studentow. W tym roku zaczal od nowa. Za pierwszy semestr zaoplacil z pozyczonych ode mnie pieniedzy (w pazdzierniku juz nie mial dochodow), za drugi semestr nie chcial ode mnie pozyczyc, znow nie zdazyl z zalatwianiem kredytu. Jego studiowanie kolejny raz wisi na włosku (w miedzy czasie pieniedzmi ktore mial znowu ratowal nieodpowiedzialna mame)
Nasz zwiazek to od 9 miesiecy koszmar. Wczesniej tez byly tego typu problemy ale nie tak wielka skale. Żyjemy jego problemami. Ja z kolei bardzo, za bardzo go naciskam, staram sie kierowac jego zyciem, cisne niczym trener, albo żandarm i nie mogę tego opanować nawet kiedy bardzo chcę się z tego wycofać. Sama jestem dosc ambitna i nigdy nie pozwolilabym sobie na podobne sytuacje.
On oczywiscie od dluzszego czasu mowi ze bardzo stara sie, wiele juz w sobie zmienil i bedzie zmienial ciagle, tak zeby uratowac ten zwiazek... tylko zawsze cos... zawsze kurna coś......
Jako czlowiek jest dosyć rozsądny i potrafi być bardzo dojrzały...
Ale swoje życie prowadzi jak dziecko nigdy nie wiedząc co będzie gdy się znowu wsadzi rękę do ognia...
Mnie też ściąga na dół. Kocham go ale boję się, że wiążę się z kimś na kogo nigdy nie będę mogła liczyć. Że zaprzęgam się właśnie do ciężkiego życia z którego wyjdą wiecznie nieszczęśliwą, rozgoryczoną karykaturą człowieka.
Już teraz jestem chodzącą bombą zegarową nie potrafię się zdobyć na szacunek i cierpliwość dla niego.
Ciągle zadaję sobie pytanie: Czy to totalnie nieodpowiedzialny i nic nie warty dzieciak czy ktoś, komu po prostu jest od jakiegoś czasu ciężko....
---------- 16:03 ----------
błagam porozmawiajcie o tym ze mną bo czuje sie strasznie zagubiona w tym wszystkim....