Obiecał że będziemy razem.

Problemy z partnerami.

Obiecał że będziemy razem.

Postprzez ODLOTKA » 15 mar 2008, o 16:35

:( Niby jesteśmy razem,ale nie jestesmy.Setki a nawet tysiące razy słyszałam słowa "kocham ciebie"Mielismy żyć razem,obok siebie,nie wychodzi nam to.Żeby wszystko było jasne w skrócie opisze jak się poznaliśmy.Wubiegłym roku dostałam miłą wiadomośc na gg,odpisałam.Coraz częsciej pisalismy do siebie,na poczatku byliśmy tylko znajomymi,póżniej przyjaciółmi,przerodziło sie to w miłośc.Siedzieliśmy godzinami przy komputerach piszac ze sobą.Mój partner zaczął wtedy sie otwierac,razem płakalismy.Powiedział mi,jak bardzo potrzebuje miłości,stabilizacji,spokoju.Jego żona od paru lat nadużywa alkocholu,ma przelotne romanse.Jego życie zamieniła w koszmar,ciągłe awantury,odur alkocholu.Pewnego pieknego dnia,przyjechał do mnie,od razu wpadliśmy sobie w ramiona.Długo rozmawialiśmy,były łzy.Ja jestem osoba samotna,pragnęłam od dawna,miłości,akceptacji,stabilizacji.Spotykalismy sie jak tylko czas na to pozwał.Mój partner bardzo często wyjeżdża taka ma pracę,dzwoniliśmy do siebie,pisalismy sms-y.Z delegacji wracał do swojego domu,a tam ciągle to samo,mieszkaja z nimi dwaj dorosli synowie.Po powrocie skarzyli się na matke,że pije,robi awantury.Jeden z synów,nie wytrzymywał juz tego,wyprowadził się z domu.Po kilku takich ekscesach,postanowiliśmy z moim partnerem zamieszkac razem,u mnie.Obiecał,że nigdy juz tam nie wróci,niestety wracał kilka razy.Mi obiecał,ze juz nigdy tam nie wróci,mówił,że mnie kocha.Były wspólne plany,przygotowałam dla niego szafkę na jego rzeczy,do dzisiaj czeka na niego.Przyjeżdzał do mnie ukradkiem,jednak jego dzieci o wszystkim wiedziały.Spędzaliśmy ze soba cudowne chwile,noce,mówił że bardzo kocha,że chce byc ze mna,ja wierzyłam,czekałam ,płakałam z tęsknoty.On ciagle wracał do niej,chciał naprawiac to,co dobrze wiedział że nie da się.Którejś nocy,przyjechał do mnie z synem,jeden z synów mieszka u mnie juz jakis czas,i mówi na mnie"mama"Przyjechali zapłakani,załamani,a on pokaleczony na twarzy.Po raz kolejny zgodziłam sie zeby u mnie został,były łzy,żale,przyzekania.Długo uspakajalismy jego i jego syna,po kolejnej awanturze postanowił u mnie zostac juz na zawsze,tak przynajmiej mówił i obiecał.Wczoraj powinien być u mne,zawsze zjezdzaja na weekend do domu,niestety,nie ma go przy mnie.Nie odbiera telefonów,nie odpisuje na sms-y.Kobieca intuicja mówi mi,że jest znowu w swoim domu,w tym domu gdzie tak bardzo mu było zle.Do wczoraj pisaliśmy,rozmawialismy przez komórke,było wszystko na dobrej drodze,W kazdym sms-ie pisał,że kocha,tęskni,nie może się doczekac kiedy weżnie mnie w ramiona.Jego syn na jego prosbe przywiózł juz jego rzeczy do mnie,są poukładane w jego szafce.Nie ma go,ja czekam,wylewam łzy,martwie sie co dalej?Nie wiem co mam dalej robic,co myśleć,jak dalej zyc w tęsknocie..POMÓŻCIE-CO MAM ROBIC DALEJ??SAMA JUZ NIE POTRAFIE OBIEKTYWNIE I NA CHŁODNO ROZWAŻYĆ WSZYSKICH ZA I PRZECIW.BARDZO LICZE NA WASZA POMOC:-(
ODLOTKA
 
Posty: 1
Dołączył(a): 4 mar 2008, o 12:50

Postprzez bunia » 15 mar 2008, o 16:45

Witaj Odlotko....smutne to co przezywasz i rozumiem Twoja rozterke.....mysle,ze Twoj partner zdazyl przez tyle lat uzaleznic sie od symptomow alkoholizmu zony...w dalszym ciagu ma pewnie wizje "uratowania" jej a tym samym moze zwiazku.....radze aby wybral sie na terapie dla wspoluzaleznionych - to jedyna moim zdaniem droga aby przeciac to bledne kolo.
Pozdrawiam cieplo.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: AngelLar, asuqokofabos i 305 gości

cron