Pare dni temu powiedziala mi kolezanka, ze ja jestem osoba, po ktorej widac, ze nie zaznala w zyciu szczescia
i ze jestem mila dla tych, ktorzy mnie depcza, rania, sa niemili,
ze wrecz zebrze o uczucia,
a gdy pojawia sie ktos, kto jest dla mnie dobry, to nie umiem jego przyjac.
Tym zapewne odstraszam dobrych ludzi od siebie.
no i tak jest w zyciu prywatnym i zawodowym,
Jestem zaskoczona, ze obcy w zasadzie czlowiek tak trafnie mnie ocenil.
Co kilka lat powraca do mnie jak bumerang ten problem.
Samotnosc sie wylewa i nawarstwiaja kolejne zranienia.
Jak wyjsc z takiej petli, ktora sie samemu zaciska?