ktoś "z przeszłością", zależy mi na nim

Problemy z partnerami.

ktoś "z przeszłością", zależy mi na nim

Postprzez dobranocka » 8 mar 2008, o 22:03

Witajcie, chcialabym Was prosic o jakas rade, obiektywna opinie. Wlasciwie dopiero 2 raz tu pisze i troche sie boje, mam nadzieje, ze pomozecie mi odnalezc sie w mojej sytuacji, bo zaczelam sie meczyc ze swoimi myslami.
Od dluzszego czasu po nieudanym zwiazku jestem sama. Potrafie cieszyc sie zyciem, mimo braku tej drugiej ukochanej osoby. Jednak 3 miesiace temu poznalam mezczyzne, spotkalismy sie kilka razy, byly to bardzo udane spotkania, z Jego strony rowniez, dziekowal mi za nie i za razem wspolnie spedzony czas. Dzwonil, pisal, pracujemy i na co dzien mieszkamy w roznych miastach wiec kontakt byl tez w duzej mierze mailowy, telefoniczny. Od samego poczatku On wzbudzil we mnie zaufanie, sporo mi o sobie opowiedzial, otworzyl sie przede mna, zauroczyl mnie bardzo swoja osobowoscia. Na samym poczatku juz dowiedzialam sie, ze jest w trakcie rozwodu, ale nie przejelam sie tym, tzn wspolczulam mu, traktowalam go jako dobrego kolege i jego los mnie poruszyl (zdrada zony, 2 lata temu) ale nie odnosilam jeszcze wtedy tej informacji do siebie. Nasza znajomosc naprawde stawala sie coraz fajniejsza, poznawalismy sie, po 2 miesiacach On stal sie formalnie wolnym czlowiekiem. Sadzilam, ze ten rozwod to wlasnie tylko formalnosc, bo rozpad zwiazku nastapil duzo wczesniej,ale sie mylilam. Najpierw zauwazylam, ze On wrecz szuka coraz to nowych zajec, podjal dodatkowa prace, co oznaczalo, ze wlasciwie bedzie pracowal przez jakis czas 7 dni w tygodniu! Zaczelo mi brakowac w tym Jego czasu dla mnie, dla naszej znajomosci, napisalam mu pewnego razu, ze bardzo go lubie, cenie, napisalam dlaczego i ze chcialabym zebysmy mogli sie spotykac czesciej. Pierwszy raz po tym mailu nie odzywal sie do mnie tak dlugo, caly tydzien. Wreszcie zadzwonil, przeprosil za brak kontaktu ze swojej strony ale musial zastanowic sie nad soba, nad tym, czy jest zdolny w tej chwili do blizszej znajomosci, do nowego zwiazku, okazalo sie, ze nie jest gotowy, przyznal ze sie wystraszyl mojego maila, ze wycofal sie, dzwoni zeby mi powiedziec, ze na ten czas jest zbyt przewrazliwiony na punkcie niektorych spraw i ze po prostu nie jest w stanie z kimkolwiek byc obecnie "razem". Porozmawialismy chwile o tym, nie potrafilam nic madrego wymyslec, chyba mnie zaskoczyl...2 godziny potem spotkalismy sie, nie wracalismy juz do rozmowy a nasze spotkanie bylo swietne, smialismy sie, zartowalismy. Kontakt wlasciwie byl ten sam ...do czasu. On narzucil sobie duze tempo - pracy, tak jakby chcial zapomniec - tak mi sie zdaje - o rozwodzie. Ja to wczesniej zbagatelizowalam, sam rozwod - sadzilam jak juz wspomnialam, ze to formalnosc ale zobaczylam teraz po jego minie i zachowaniu gdy o tym rozmawialismy jak ciezkie to dla niego bylo. Przez nadmiar obowiazkow, jego przemeczenie zapewnie, nasz kontakt stawal sie coraz bardziej powierzchowny, probowalam go wyciagnac gdzies, nie dalo rady, za kazdym razem mial wymowke. W koncu nie wytrzymalam, napisalam, ze martwi mnie jego dystans, ze wczesniej mielismy o wiele lepszy kontakt ze soba :(, od tej pory sie nie odezwal, nie minelo wiele czasu, ale zawsze szybko odpisywal, (poza ta jedna kiedys przerwa tygodniowa)sadze ze go sploszylam znowu. Czuje sie zle przez to, nie wiem co zrobic, wydaje mi sie, ze nic nie moge, czuje sie bezsilna. Dla mnie najlepszym wyjsciem bylaby szczera rozmowa, lecz chyba nie powinnam naciskac, boje sie, ze teraz kazda moja proba takiej rozmowy to bedzie juz wywieranie nacisku. Zalezy mi na nim. Co o tym wszystkim myslicie?
dobranocka
 
Posty: 74
Dołączył(a): 3 cze 2007, o 19:51

Postprzez cosy » 8 mar 2008, o 22:58

Hey Dobranocka, nie bardzo wiem co Ci poradzic ale moim zdaniem i biorąc pod uwage moje doswiadczenie to mysle że nie powinnas go naciskac. Daj mu czas. Nie narzucaj mu sie, nie wywieraj presji. Widac że Jemu jest dobrze w Twoim towarzystwie ale byc moze nie jest dzis w stanie okazac Ci tyle miłosci ile by chciał. By moze zwyczajnie boi sie zaangazowac w kolejny związek. Boi sie rozczarowania. Dlatego ucieka w zabijacz czasu jakim jest praca. W takich sytuacjach wam pomoze Twoja cierpliwośc i wytrwałosc.

Pozdrowionka.
Avatar użytkownika
cosy
 
Posty: 245
Dołączył(a): 27 gru 2007, o 16:59

Postprzez dobranocka » 8 mar 2008, o 23:22

Dziekuję Cosy! Właśnie dlatego, że mi na nim zależy, to zamierzam pokonać własne zniecierpliwienie i nie naciskać. Tylko nie wiem, czy nie zepsułam czegoś juz teraz. To z powodu moich odczuć, mojego skolei strachu przed odrzuceniem i rozczarowaniem. Ja także nie jestem taka silna, choć mimo doświadczeń wierzę w miłość, ale na pewno jestem silniejsza niż on, ktory stracił 2 lata temu właściwie cały sens życia. W jego otoczeniu wszycy się albo rozwodzą, albo rozchodzą ze sobą. On nie ma nawet blisko siebie wzoru związku, który byłby dobry. Za niecały miesiąc ma urodziny, dla mnie to szansa na odnowienie kontaktu jeśli do tej pory się nie odezwie. Tak myślę. Wolałabym być już teraz gdzieś bliżej nawet jako koleżanka, ale wystraszyłam go. Z tego co też zauważyłam, nie spotyka się z innymi kobietami, tylko z kolegami albo ewentualnie w towarzystwie mieszanym, starym i dobrze znanym, bezpiecznym. Dziekuję i pozdrawiam
dobranocka
 
Posty: 74
Dołączył(a): 3 cze 2007, o 19:51

Postprzez ewka » 9 mar 2008, o 00:00

Poczekaj. Na pewno jest mu trudno. Urodziny to doskonały moment, aby o sobie przypomnieć. No i... rozwód to w jakimś sensie tylko formalność - ale też definitywny koniec, jakaś porażka (bo się nie udało). I chyba trzeba to odchorować.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez dobranocka » 9 mar 2008, o 00:33

Ewka własnie z tego co opowiadał, najbardziej odchorował 2 lata temu, po "zdarzeniu", wtedy było z nim naprawdę kiepsko, dzięki przyjaciołom w ogóle przeżył. Nie wypytywałam, wiem tylko to co mi opowiedział sam. No ale sprawa się ciągnęła, czasem tak bywa, dlatego sądziłam właśnie, że to tylko formalność. Zobaczył swoją byłą już żonę po 2 latach, i w dodatku musiał jeszcze raz przez to wszystko przejść w sądzie. Po tym zauwazyłam, a jestem wyczulona jednak, że nasze relacje się pogorszyły. Co do pracoholizmu, był on wczesniej przyczyną rozpadu małżeńswa, może nie bezpośrednią, bo głównie chodziło o zdradę, no ale coś musiało do niej doprowadzić. Teraz również wpada w sidła pracy, jej nadmiaru:(
Trzymam się jakoś, tez dzieki temu, że mogę tu popisać z Wami:) Bo chciałabym do niego zadzwonić a wiem że nie mogę.
dobranocka
 
Posty: 74
Dołączył(a): 3 cze 2007, o 19:51

Postprzez ewka » 9 mar 2008, o 00:50

To on został zdradzony, tak? Ma dzieci?

Lepiej, gdybyś nie dzwoniła... choć wiem, że to takie trudne;) Postawił sprawę bardzo uczciwie i trzeba to uszanować. I dać mu jeszcze trochę czasu - a potem? Potem zobaczymy;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez dobranocka » 9 mar 2008, o 01:02

Nie ma dzieci. Była żona go zdradziła. Minęło już ponad 2 lata, ale.....nie wiem tak naprawdę jakie sa Jego uczucia wzgledem niej, tylko On sam wie o tym, nie sadzę jednak żeby byli w kontakcie.
Nie zadzwonię. Jak trzeba to przeczekam. Chyba chciałam być taką dobrą wróżką, która mu pokaże, że nie wszystko stracone, że zasluguje na szczęście, na miłość :)
dobranocka
 
Posty: 74
Dołączył(a): 3 cze 2007, o 19:51

Postprzez ewka » 9 mar 2008, o 02:06

Zdrada potrafi wryć się bardzo głęboko, zranić do żywego na długo... może się z nią nie uporał?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: AngelLar i 77 gości