przeze mnie trace wszystko i nie umiem tego zmienic

Problemy z partnerami.

przeze mnie trace wszystko i nie umiem tego zmienic

Postprzez niewidzialna » 4 lut 2008, o 17:26

1.5 roku jestem z moich chlopakiem.. niby wszystko jest ok jednak od jakis 2m-cy cos sie zmienilo.. problem tkwi we mnie bo wciaz nie moge uwierzyc ze nam sie uda i ze jemu a mnie naprawde zalezy... ze wiaze ze mna swoja przyszlosc.. wydaje mi sie nie nie jestem osoba ktorej tak naprawde szuka i jeste ze mna bo jest... ciagle mysle ze i tak i tak sie w koncu rozstaniemy.. jakis rok temu rozstalismy sie.. ja zerwalam bo mialam wrazenie ze mu nie zalezy ze cos sie wypalilo miedzy nami..nie widzialam zaangazowania z jego strony.. z reszta kiedys mi powiedzial ze nie potrafi sie mocno zaangazowac w zwiazek bo ma wazniejsze w zyciu sprawy i problemy.. ma inne cele... jednak nie potrafilam bez niego i walczylam o to by wrocil.. robilam wszytsko co tylko sie dalo.. nawet doszlo do tego ze poprosilam go o ostatni raz... myslalam ze tak mi sie uda go odzyskac.. po jakims czasie zdecydowal sie wrocic.. powiedzial ze nie wybaczylby sobie jakby tak nie zrobil bo widzi jak bardzo mi na nim zalezy i jakk bardzo chce tego zeby wrocil.. potem bylo wszystko super.. zaczelismy tak jakby od nowa... naprawde wiele sie miedzy nami zmienilo.. przede wszystkim jemu tez zaczelo zalezec... i chyba choc moze nieswiadomie coraz bardziej sie angazowal.. jak juz wczesniej wspomnialam od jakis 2m-cy zaczelo sie wszystko psuc.. zaczelam sie go bez przerwy o wszytsko czepiac.. klocic sie o pierdoly.. wypomniac mu wszystkie jego potkniecia.. jestem dal niego nie do wytrzymania.. jakas drobna rzecz ktora nie idzie po mojej mysli zapala we mnie swiatelko i jakby wstepowala we mnie zupelnie inna osoba... potrafie na niego krzyczec i niesamowicie sei zloszcze.. wiekszosc sytuacji jest wtedy gdy sie nie widzimy i najczesciej klocimy sie przez tel.. gdy sie spotykamy jest wszystko ok ale w momencie kiedy musi wracac do domu ogarnia mnie zlosc.. nie pamietam kiedy ostatnio nie poklocilismy sie przy rozstaniu sie.. moze dlatego ze nie mamy dla siebie zbyt duzo czasu bo ja koncze liceum a on studiuje i winnym miescie poza tym on mieszka poza miastem z ktorego ja jestem. wydaje mi sie ze duzy wplyw na moje zachwanie jest brak wiary w nasz zwiazek.. wciaz mysle ze i tak i tak sie rozstaniemy.. ze nie jestem odpowiednia dla niego.. ze nigdy nie dorownam mu i nie zaimponuje swoim zeyciem swoimi celami... czasami czuje sie przy nim jakbym to co ja robila w zyciu bylo bezwartosciowe i nie znaczace... Wmomentach kiedy naprawde jest nam ze soba dobrze i czuje ze jestesmy coraz blizej siebie cos sie we mnie załącza i zaczynam wszytsko pusc.. nie potrafie sie do konca otworzyc i dac z siebie tyle ile naprawde chcialabym mu dac bo naprawde mi na nim bardzo mocno zalezy.. psuje zeby potem mniej bolalo i zebym wiedziala dlaczego sie rozstalismy bo wiem ze tak bedzie.. on mi nie potrafi przetylumaczyc tego ze wcale tak nie muysi byc.. i ze nie chce sie ze mna rozstawac.. ja wiem ze tak bedzie i nic mnie nie przekona... na poczatku stycznia znowu sie z nim rozstalam.. wyjasnilam mu to mowiac ze to nie ma sensu bo wciaz nie umeim mu naprawde zaufac i otworzyc sie.. ciagle psuje to co jest miedzy nami i ranie go.. powiedzialam tez ze wiem ze tak naprawde nie szuka kogos takiego jak ja i ze z kims innym bedzie mu lepiej i bedzie szczesliwszy... ze przekona sie za jakis czas ze bylam pomylka w jego zyciu i ze tak naprawd nie dalam mu szczescia.. on mi na to nie pozwolil... pierwszy raz od bardzo dawna mowil o tym co czuje jak bardzo jestem dla niego wazna i jak bardzos ie myle myslac tak.. powiedzial ze jesli odejde nie bedzie mial nikogo komu by ogl tak zaufac jak mi ze jego zycie nie bedzie mialo juz sensu... mowil wiele rzeczy.. bylam w szoku... pierwszy raz widzialam jak placze.. a plakal przeze mnie.. myslalam ze jesli odejde zrobie w koncu cos dobrego dla niego jednak sie pomylilam b zadecydowalam sama o jego wyborach. wszytsko byloby super gdyby nie fakt ze ja wciaz nie potrafie sie znienic.. myslalam ze po tym wszytskim bedzie juz dobrze i zaufam mu i uwierze a nas.. tak nie jest.. wciaz czuje sie w potrzasku.. miedzy tym co do niego czuje i tym jak bardzo chce z nim byc a ta druga osoba ktora we mnie jest o ktora wszytsko psuje i tak bardzo go rani prawei na kazdym kroku. 2 tyg po tym znou jakas drobna rzecz wyprowadzila mnie z rownawagi znowu sie na nim wyzywalam... i znowu .. znowu powiedzialam koniec.. podobne powody jak wczesniej.. nie moge zniesc to jak bardzo go ranie i tego ze on mi wybacza za kazdym razem.. gdy emocje podaly nie potafilam od niego odejsc.. jestesmy razem ale.. on powoli nie moze juz wytrzymac takiej sytuacji kiedy wybucham o drobiazgi.. ja z reszta tez .. nie umiem nad tym zapanowac.. mysle ze mam powazny problem ze soba.. nie dostrzegam w sobie niczego co sprawia ze on chce byc ze mna... pomimo ze on tak sie stara nie potrafie mu okazac jak wazne jest to dla mnie.. wlasnie ok raku temu widzialam ze im bardziej ja sie angazuje tym oddalam go od siebie.. moze boje sie ze teraz jak dam z siebie wszystko i okaze mu jakies uczucia odsune go od siebie?? nie wiem.. wiem ze dluzej nie zniose tego.. nie moge dluzej wytrzymac sama ze soba.. czasem nienawidze siebie za to co robie.. bo chyba szcunek do siebie juz dawno stracilam... nie wiem co robic... prosze o pomoc... jestem zbyt zamknieta w sobie by z kimkolwiek o tym pogadac dlatego prsze o jakies rady... za wszelkie odpowiedzi z gory dziekuje
niewidzialna
 
Posty: 13
Dołączył(a): 4 lut 2008, o 15:15

Postprzez Megie » 4 lut 2008, o 20:05

---------- 18:57 04.02.2008 ----------

czesc niewidzialna.

widze ze sie meczysz, przykro mi..
jestes taka mloda, czy myslisz ze jestes gotowa na powazny zwiazek z jakimkolwiek mezczyzna? Po tym co tutaj opisujesz mi sie wydaje ze nie..
czy myslisz ze Twoj facet jest gotowy na powazny zwiazek?

Przeciez wyraznie Ci powiedzial
kiedys mi powiedzial ze nie potrafi sie mocno zaangazowac w zwiazek bo ma wazniejsze w zyciu sprawy i problemy..


wiec jak moglbys mu ufac po takich slowach? przeciez wyraznie zaznaczyl ze nie jest to dla niego wazne

wiem wrociliscie do siebie, ale dlaczego...

...jednak nie potrafilam bez niego i walczylam o to by wrocil.. robilam wszytsko co tylko sie dalo.. nawet doszlo do tego ze poprosilam go o ostatni raz... .......po jakims czasie zdecydowal sie wrocic.. powiedzial ze nie wybaczylby sobie jakby tak nie zrobil bo widzi jak bardzo mi na nim zalezy i jakk bardzo chce tego zeby wrocil..


wiec jak mozesz mu po tym wszystkim ufac?
po co tak naprawde jestescie ze soba?
Tak czlowiek im dluzej z kims jest to sie przywiazuje i dobrze, ale jak mimo przywiazania nie ma milosci tylko ranienie sie.. to po co to wszystko?

Moze poinnas bardziej zadbac o siebie, pomyslec o swojej przyszlosci o tym kim chcesz byc w zyciu.. a mezczyzna Twojego zycia znajdzie sie sam w odpowiednim momencie jak juz bedziesz na to gotowa,,

mam nadzieje ze nie zabolalo Cie to co tutaj napisalam, pisze to wszystko w dobrej wierze :pocieszacz:

---------- 19:05 ----------

a i jeszcze dodam, ze nie przez Ciebie tracisz wszystko...
nie wmawiaj sobie czegos co nie jest prawda, i nie pozwol zeby ktos Ci cos wmowil...

przeciez widac wyraznie ze On od poczatku powaznie tego nie traktowal- wiec jak moglas ufac.?
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez niewidzialna » 4 lut 2008, o 20:24

---------- 19:12 04.02.2008 ----------

heh... nie zabolalo.. wiele razy zastanawialam sie dlaczego my wciaz jestesmy ze soba... wiele razy zastanawialam sie nad sensem... o tym ze on nie potrafi sie zaangazowac mowil hmmm... jaki rok temu... teraz jest naprawde inaczej... mysle ze gdyby mu naprawde na mnie nie zalezalo by nie plakal za mna... tu chodzi o cos innego... ja nie potrafie uwierzyc w ten zwiazek... miedzy nami byloby dobrze gdybym w momentach kiedy jest super nie robila czegos co to psuje.. ja sie mu niesamowicie dziwie dlaczego mi jeszcze nie powierzial "nie chce cie znzac"... nie wiem co mam zrobic zeby sie odblokowac... zalezy mi ale nie umiem nic zrobic dla naszego zwiazku... on mi nie mowi pieknych slow i nie obiecuje rzeczy ktorych mi nie moze dac... ale jego uczucia sa we wszystkim co robi dla mnie i dla nas... ale to we mnie tkwi problem!!!! boje sie ze w koncu go strace a tego napewno nie chce.......

---------- 19:19 ----------

przeciez widac wyraznie ze On od poczatku powaznie tego nie traktowal- wiec jak moglas ufac.?


.. moze na poczatku nie traktowal tego powaznie... ale tego to jestem pewna ze teraz jest inaczej... wczesniej mial duzo zwiazkow ktore bardzo szybko sie konczyly.. ja jestem pierwsza osoba ktora przekrczyla 3m-ce... a jestesmy juz od 1.5 roku (z przerwami ale jednak).. wiem ze mu zalezy i nie mam co do tego watpliwosci... bo gdyby bylo inaczej juz dawno by mnie zostawil.. z tym ze on wciaz ze mna jest... ostatnio rozmawiamy duzo o tym co sie dzieje ze mna... mysle ze powinnam udac sie do psychologa... on tez jest podobnego zdania... widze ze chce mi pomoc ale ja nie potrafie sie przed nim do konca otworzyc... nie wiem czemu tak jest i czemu tak robie... wiem ze cos jest nie tak ze mna...

---------- 19:24 ----------

przeciez widac wyraznie ze On od poczatku powaznie tego nie traktowal- wiec jak moglas ufac.?


.. moze na poczatku nie traktowal tego powaznie... ale tego to jestem pewna ze teraz jest inaczej... wczesniej mial duzo zwiazkow ktore bardzo szybko sie konczyly.. ja jestem pierwsza osoba ktora przekrczyla 3m-ce... a jestesmy juz od 1.5 roku (z przerwami ale jednak).. wiem ze mu zalezy i nie mam co do tego watpliwosci... bo gdyby bylo inaczej juz dawno by mnie zostawil.. z tym ze on wciaz ze mna jest... ostatnio rozmawiamy duzo o tym co sie dzieje ze mna... mysle ze powinnam udac sie do psychologa... on tez jest podobnego zdania... widze ze chce mi pomoc ale ja nie potrafie sie przed nim do konca otworzyc... nie wiem czemu tak jest i czemu tak robie... wiem ze cos jest nie tak ze mna...
niewidzialna
 
Posty: 13
Dołączył(a): 4 lut 2008, o 15:15

Postprzez Megie » 4 lut 2008, o 20:34

no to skoro tak mowisz, to moze rzczywiscie powinnas sie udac do psychologa,
ale postaraj sie znalezc jakiegos dobrego terpeute,
jestes mloda, moze jestes jeszcze nie ustabilizowana emocjonalnie, to sie bardzo czesto zdarza,, pewnie sa jakies tego przyczyny..
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez niewidzialna » 4 lut 2008, o 20:40

zastanawialam sie nad przyczynami takiego postapowania.. z poczatku nawet nie wiedzialam dlaczego i nie moglam jej znalesc... mysle ze duzy wplyw mial tamten czas kiedy mu nie zalezalo a mi bardzo... a teraz sie boje ze znowu mi bedzie bardziej zalezec niz jemu.. dlatego odpycham go od siebie... moze duzy wplyw miec tez to ze jestem bardzo zamknieta w sobie... ze wszytskim zawsze radzialam sobie sama.. lepiej gorzerj ale sama.. nigdy przed nikim nie umialam sie otworzyc.. nawet przed sioatra ktora nawet czasem bardzo by chciala zebym jej ufala i dzielila sie z nia swoimi zmartwieniani.. jednak nie potrafie... ale ja dalej juz tak nie wytrzymam.. nie moge wytrzymac sama z soba..
niewidzialna
 
Posty: 13
Dołączył(a): 4 lut 2008, o 15:15

Postprzez szachistka » 4 lut 2008, o 22:24

Moim zdaniem bardzo dobre jest już to, że widzisz swój problem, zdajesz sobie z niego sprawę i chcesz coś z nim zrobić. Ja na Twoim miejscu zrobiłabym samej sobie taką dogłębną psychoanalizę. Wg mnie koniecznie musisz znaleźć powód swoich wybuchów gniewu. Piszesz, że bardzo często mają one miejsce gdy się żegnacie, gdy rozmawiacie przez telefon oraz - że nie są związane z jakimiś poważnymi sprawami. Dotarcie do przyczyny problemu jest kwestią zdecydowanie pierwszorzędną. Może jakieś wydarzenia z dzieciństwa mają z tym związek? Może sposób wychowania przez rodziców? Ja nie wiem, być może Tobie samej też nie uda się tego od razu zbadać, ale warto pogrzebać w pamięci. czasami wydawać by sie mogło, zupełnie niewinne wydarzenia wpływają na to, jak człowiek będzie ukształtowany wewnętrznie.
A może właśnie problemem jest Twoje zamknięcie sie w sobie? Czy Twój partner wie, że masz taki problem? Podejrzewam, że nie mówiłaś mu o tym. Być może nieświadomie kumulujesz w sobie jakieś negatywne emocje związane chociażby z trudnościami z otwarciem się przed innymi. Kto wie? Niemniej bez wątpienia powinnaś próbować zwierzyć się ze swoich problemów chłopakowi. Chociażby dlatego, aby mógł zrozumieć, dlaczego czasami się zachowujesz tak a nie inaczej i że wcale tak nie chcesz postępować.
Poza tym ja zwróciłam uwagę na to, co sama myślisz na swój temat i na temat Waszego związku. Po pierwsze zauważyłam dość dużo negatywnych wypowiedzi, które dotyczą Ciebie samej. Jesteś z pewnością bardzo wartościową osobą, ale zaczynasz się gubić we własnych emocjach. Niemniej to nie powód aby od razu myśleć o sobie źle. A może już wcześniej miałaś zaniżone poczucie własnej wartości? Może tu też jest problem - że nie słyszysz słów docenienia od partnera?
Poza tym czemu nie wierzysz w Wasz związek? Nie zależy Ci na Was? Z tego co piszesz wynika, że kochasz swojego chłopaka. Jemu zależy na Tobie. Więc skąd ta niewiara? Może jednak ma to związek z Twoją samooceną?
Mam nadzieję, że choć trochę pomogłam. :)
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

Postprzez niewidzialna » 5 lut 2008, o 22:42

dziekuje za wzelkie odpowiedzi ale jesli kotos by zobaczyl cos w ty czego byc moze ja nie potrafie odnalezc bardzo prosze o napisanie... jest to dla mnie niezwykle wazne.... dlatego tez trfilam na to forum... z niecierpliwoscia czekam na wszelkie uwagi...
niewidzialna
 
Posty: 13
Dołączył(a): 4 lut 2008, o 15:15

Postprzez zuza.ch » 6 lut 2008, o 14:26

jak czytam o Twoim problemie to jakbym czytała o sobie i swoim związku... Wybieram się do psychologa, bo też nie umiem już sobie ztym sama poradzić. Moja historia jest baaaaaaaaaaaaaaaaardzo podobna do Twojej.......
zuza.ch
 
Posty: 1
Dołączył(a): 6 lut 2008, o 14:10

Postprzez nana » 6 lut 2008, o 14:52

niewidzialna napisał(a):... jestem bardzo zamknieta w sobie... ze wszytskim zawsze radzialam sobie sama.. lepiej gorzerj ale sama.. nigdy przed nikim nie umialam sie otworzyc.. nawet przed sioatra ktora nawet czasem bardzo by chciala zebym jej ufala i dzielila sie z nia swoimi zmartwieniani.. jednak nie potrafie... ale ja dalej juz tak nie wytrzymam.. nie moge wytrzymac sama z soba..


tez uwazam, ze powinnas pojsc do psychologa/psychoteraputy. mialam podobnie. w zasadzie nadal mam mimo polrocznej terapi, ale teraz łatwiej mi z tym żyć. powoli oswajam się ze sobą. Nauczyłam się sama ze sobą miło spędzać czas... ważne jest, żebyś wiedziała dlaczego jesteś zamknięta i dlaczego samej ze sobą ci źle i w tym powinna pomóc ci terapia. od tego zacznij, a potem relacje z chłopakiem powinny sie poprawić.
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez niewidzialna » 6 lut 2008, o 15:46

kurcze... boje sie strasznie isc do psychologa... bo co ja? usiade i zaczne mowic? jak mi jest zle? jak sobie nie radze? jak nawet nie bede potrafila zaczac... kompletnie nie mam pojecia jak to bedzie wygladac i na czym polegac... boje sie ze i tak nie otworze sie...
niewidzialna
 
Posty: 13
Dołączył(a): 4 lut 2008, o 15:15

Postprzez nana » 6 lut 2008, o 16:48

Nie musisz! Pamietaj, że nasze wypowiedzi tutaj, to tylko nasze, bardzo subiektywne opinie. Nie musisz sie im podporządkowywać. Sugeruje ci tylko, że to może ci pomóc, a opinię tą opieram wyłącznie na własnym doświadczeniu.
Nie wiem czy ci to pomożę, ale chcę się z Tobą czymś podzielić. Bardzo się bałam i chyba też wstydziłam rozmowy z psychologiem. Nawet jak już się zdecydowałam i umówiłam, to chciałam zrezygnowac (musiałam w sumie czekać 2 tygodnie na pierwszą wizytę). Moja główna obawa wiązała się z tym, że uważałam, że mój problem jest zbyt błachy dla psychologa. Bałam się, że pani mi powie, że wszystko jet ok, że przesadzam i żebym postarała się pomyśleć o czymś miłym i to naprawi wszystkie moje emocjonalne rozterki i lęki. Koniec końców, jak już usiadłam na kanapie u pani psychoterapautki (bo żeby było jasne, ja uwazam, ze pomogłaby ci psychoterapeutka, a nie psycholog), to nie wiedziałam od czego zacząć. Poplątałam trochę bez sensu i wreszcie wydusiłąm z siebie to pytanie: "czy ja wogóle mam problem, czy tylko go zmyślam?" I Pani terapeutka powiedziała mi coś, co sprawiło, że spotykamy się do dziś: "Jeśli Pani myśli, że ma problem, to znaczy, że problem jest". Wtedy dopiero poczulam, ze ktos traktuje mnie powaznie i ze jest szansa, ze mnie zrozumie. Pomyslalam, ze to jedyna osoba, ktora nie smieje sie i nie mowi "nie martw sie", "jutro bedzie lepiej" albo co gorsza "co cie nie zabije to cie wzmocni". Wreszcie ktos dostrzegł rzeczywistość z moje punktu widzenia (przynajmniej w jakims stopniu).
Jesli juz sie zdecydujesz na psychoterapie, to pamietaj, ze ona jest dla ciebie. Nie boj sie. Takie spotkania prowadza doswiadczeni ludzie. Psychoterapeuta sam znajdzie twoj problem, no dobra, musisz mu pomoc, ale on cie "poprowadzi".

nana
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez niewidzialna » 6 lut 2008, o 17:14

.... no wlasnie chyba jest tak boje sie ze ktos uzna to za wymyslone i niewazne... ze zostane wymsmiana... skoro mowisz ze tak nie jest, to dodaje mi troche otuchy...

jednak jest jeszcze inny problem.. kompletnie nie wiem jak mam sie do tego zabrac... gdzie sie udac.. do kogo isc... tym bardziej ze nie chce zeby ktokolwiek sie o tym dowiedzial...

jesli wiecie jak moge dotrzec do psychologa/psychoterapeuty... to piszcie... bardzo prosze..:)
niewidzialna
 
Posty: 13
Dołączył(a): 4 lut 2008, o 15:15

Postprzez agik » 6 lut 2008, o 19:22

Poszukaj w necie :D
Wpisz w wyszukiwarkę "psychterapia" i nazwę swojego miasta.
Albo pomoc psychologiczna...
Albo - jeśli chodzi o terapię bezpłatną- to wpisz nfz nazwa swojego miasta i tam szukaj.
Od czegoś trzeba zacząć.... :D
Masz neta, więc cos znajdziesz.

Pozdrawiam serdecznie
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez nana » 6 lut 2008, o 22:44

Albo podaj miasto, a z pewnoscia ktos na forum ci podpowie!

Aha... polecam MOPS (Miesjcki Ośrodek Pomocy w Rodzinie), tam z pewnoscią mają psychologa i psychoterapeute i to bezpłatnie.

życze odwagi!
nana
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 237 gości

cron