"...Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał."
A tak sobie wkleilam...Wiekszosc z nas to...cymbaly brzmiace....na wlasna przekore albo decyzja swych niedojrzalych partnerow.
Nic nie zyska ten, kto nie ma milosc, nawet jesli chce sie napracowac nad innymi rzeczami jak wol.
Niczym jest ten, kto prorokuje i ma wiedze, a nie ma milosci.
Milosci do innych i milosci do siebie samego.
Jak "otworzyc" te pusto brzmiace cymbaly, skoro one nie slysza muzyki, ktora jest cisza...ktora jest miloscia?...