Jak wyleczyc się z chorej miłosci do nieodpowiedzialnego ..

Problemy z partnerami.

Jak wyleczyc się z chorej miłosci do nieodpowiedzialnego ..

Postprzez Camille » 4 lis 2007, o 16:27

Jestem tu pierwszy raz.Witam serdecznie.Chciałabym sie z Wami podzielic moimi troskami,tym co mnie trawi od prawie czterech lat.
Niestety nie jestem kryształową postacią choc bardzo chciałabym sie tak przedstawic..Mam za sobą małzenstwo,ktore nie bylo beznadziejne,ale chyba płomiennej miłosci między nami nie było skoro nie przetrwało kryzysu.Nie chce jednak na tym sie skupiac,bo tego moj problem nie dotyczy.Z tego związku mam wspaniała,mądrą córeczkę,która rozpad rodziny bardzo przeżyła..i te wyrzuty sumienia zabiorę juz chyba do grobu.Teraz wchodzi w 14 rok życia.Nie jestesmy razem,bo..wyjechałam za granice z człowiekiem ktory jest moją odnalezioną drugą połówką.Niestety,tez nie był kawalerem.Zostawił zonę i trojke dzieci w wieku 18,17 i 8 lat.Zdawalismy sobie sprawe z tego w co sie pchamy.Nie jestesmy potworami,zwykłymi ludzmi ktorzy za pozno sie spotkali.Codziennie towarzysza nam wyrzuty sumienia.Mamy swiadomosc tego ile osob skrzywdzilismy.Probowalismy wrocic do swoich dawnych związkow,na prozno.Zycie stało się koszmarem.Nic juz nie było jak dawniej.Nie umielismy oszukac samych siebie.To nie bylo zycie,to była wegetacja...Mysle ze juz nigdy nie bede szczesliwa,bo tak czy siak jest niedobrze. :cry: Ponosze teraz konsekwencje mojej nieodpowiedzialnosci.Moje dziecko po czasie zaakceptowało obecną sytuacje.Chce mieszkac ze mna gdy wroce do kraju,a nastapi to w przyszłym roku.Natomiast moj partner pozwu rozwodowego jeszcze nie złozył i boję się ze moze do tego nigdy nie dojsc.W Anglii jestesmy ze sobą juz 3 lata.Dziwiło mnie to ze nie kontaktował się z dziecmi,zawsze musiałam go do tego namawiac,a on sie wzbraniał.Tłumaczył to tym,ze nie chce rozmawiac z zoną.Jednak pod moją nieobecnosc kontaktował sie,jak sie pozniej okazało.Czułam sie oszukana strasznie,przeciez zrujnowałam dla niego własną rodzinę.Zaprzestał kontaktow w ogole.Za jakis czas podczas podrozy musial zatankowac paliwo,poszedl zaplacic..i w tym samym momencie przyszedl sms na jego komorke.Odebrałam,bo nie mamy nic przeciwko temu.Przeczytałam i znieruchomiałam.Jego zona pisze ze nr faxu aby przeslac bilet lotniczy wysle jutro.Zalamalam sie,wlasnie mialam leciec do Polski na tydzien urlopu do mojej coreczki.Przyznal sie ze owszem bilet mial zamowic,ale dla corki,jednak jeszcze tego nie zrobil.Nie wierzyłam mu.O corkach nagle sobie przypomnial.Przeszperalam auto jak spal i znalazłam bilet wypisany na malzonke,nie corki,a data pokrywala sie z moim wyjazdem,wyjechac miala tez tego dnia kiedy ja mialam powrot,doslownie godzina roznicy...eh.Podarl bilet na moich oczach,błagał abym przebaczyła..przebaczyłam.Nastepny incydent miał miejsce rok temu.Takze wyjezdzalismy do Polski na urlop,tym razem razem.Dnie mielismy spedzac z dziecmi,noce ze soba w hotelu.Przysiegal ze nie musze sie niczego obawiac.Wyjechal...i zapomnial ze istnieje.Probowalam sie dodzwonic kiedy zblizala sie godzina 22.Nie odebral.Powtorzylam pol godziny pozniej-bezskutecznie.Pozniej jeszcze raz ,ale wtedy wyraznie dal do zrozumienia ze nie chce odebrac,bo wylaczał tel.Urlop mialam z glowy.Nie czułam nic tylko straszliwą rozpacz.Co robic?Juz po moim malzenstwie,nie mam miejsca w tym domu,musze tam wrocic zadbac o swoja przyszlosc.Nie przyjechal rowniez nastepnego dnia choc obiecal mi ze pojedziemy mojemu dziecku kupic rower.Zlekcewazyl to.Przyjechal skruszony w dzien powrotu do Anglii.Znow to samo blagal,przepraszal,płakał.Po czasie wybaczyłam mu,bo bardzo go kocham..wiem głupota.Od tamtej pory nie odezwał sie do niej...chyba,byc moze znow czegos nie wiem.W przyszlym roku jego dziecko ma komunie.Wiem,ze musi tam jechac.Nie wyobrazam sobie jak ja to przezyje,nie ufam mu za grosz.Najgorsze jest to ze moze mnie oszukac ,naprawiac swoje małzenstwo,a ja nieswiadoma bede jego towarzyszka zycia na obczyznie..a pozniej zabraknie czasu aby poukładac swoje zycie.Czuje sie straszliwie samotna i beznadziejna,przy nim jestem jednym kłebkiem nerwow i czuje sie jak bym miala 100 lat a nie 33.Spotkała mnie kara za to wszystko co złego zrobiłam,ale ja nadal nie potrafię sie od niego odessac.Rozwodu jak nie było tak nie ma,tlumaczy to pobytem za granica(musi odebrac z urzedu odpis aktu malzenstwa itd.).Przeciez takie sprawy moze adwokat poprowadzic.Nie wiem co o tym wszystkim myslec.Moze ktos spojrzy na to z boku i poradzi.. :cry:
Camille
 
Posty: 25
Dołączył(a): 4 lis 2007, o 15:20
Lokalizacja: Anglia

Postprzez agik » 4 lis 2007, o 18:23

Witaj!

Strasznie trudno coś Ci powiedzieć.
Jednak ja wierzę, że nawet bardzo pokręcone życie da się odkręcić.
Może zacznij od tego, żeby uświadomic sobie, że Twój luby, jest Twoim tylko na obczyźnie. Lepiej na zywca uświadomic sobie, ze nic z tego związku nie edzie.
Chyba nie jesteś dla niego jedyna i chyba on nic nie zamierza zmieniac.
rzeczywiście, powody, ktore podaje są chyba cieniutkimi wymowkami. relacje z dziecmi, to jedna bajka, a relacje z żoną to zupełnie inna historia.
Nawet jesli z Twojego małżeństwa w Polsce nie ma co zbierac, to przeciez nie znaczy, że już Cię nigdy nic nie spotka.
Czy tego się boisz? ze nie będziesz miała faceta? Przeciez masz dopiero 33 lata... Tyle, co ja... Dlaczego uwazasz, że jak nie ten, to żaden? A trwając w takim trójkącie odbierasz sobie szanse na to, że coś dobrego Ci się zdarzy.

Pozdrawiam Cię serdecznie
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Camille » 4 lis 2007, o 19:49

Dziękuję za odp.Agik.Szczerze mówiąc liczyłam bardzo na Twoją wypowiedz gdyz wydajesz mi sie bardzo wrazliwą i inteligentną osobą.
Tak,bardzo boję się samotności i jakos straciłam wiarę,ze w moim wieku jestem w stanie jeszcze znalezc wolnego,wartosciowego faceta.Poza tym wszystkim jestem w tym drugim związku 4 lata i zaangazowałam się tak bardzo,ze rozstanie rowna sie dla mnie drugiemu rozwodowi.Z mojej strony to prawdziwe i szczere uczucie,o ktorym nie moge pomyslec-ok.tu i teraz a pozniej spoko, znajdzie sie inny.Przezywam to wszystko bardzo dotkliwie,ale wiem ze nie jest tego wart.Poza tymi niuansami z ex,dochodza jeszcze inne drobniejsze numery,ktore jednak tez sie przyczyniaja do mego złego samopoczucia,tj.kokietowanie kolezaneknp.mruganie okiem,głaskanie sie po brzuchu w ich towarzystwie,zartowanie na tematy sexu,ogolnie lubi robic dobre wrazenie...i udaje mu sie.Kobiety patrza na niego z zainteresowaniem,czesto mi mowią ze mam swietnego faceta.Kiedy jednak zostajemy sami juz nie zartuje.Sprawia ze jestem zazdrosna. :evil:
Bycmoze juz mnie nie kocha,choc czesto to powtarza.Sama juz nie umiem odroznic prawdy od fałszu.Jesli chodzi o sex,to nigdy nie mielismy z tym problemow,z pewnoscią mu tego nie brakuje.Pociagam go na pewno,tylko smutne w tym wszystkim jest to ze tylko podczas uprawiania miłosci mowi jaka jestem piękna dla niego,pozniej juz go mniej interesuje.
Wiesz...przerazająca jest myśl,ze on chce mnie tylko tu wykorzystac i wrocic do zony.Ciezko mi to przyjąc do wiadomosci.
Camille
 
Posty: 25
Dołączył(a): 4 lis 2007, o 15:20
Lokalizacja: Anglia

Postprzez agik » 4 lis 2007, o 20:37

Może byc jeszcze tak, że on nie wie czego chce. Może wcale jeszcze nie wroci, może wróci do żony...
Pewnie dla Ciebie to rownie kiepska wiadomośc.

Boże!!! Dziewczyno! W twoim wieku? Ja mam tyle samo lat, co Ty...
Dlaczego ja uważam, ze zycie przede mna i mam mase możliwosci i gdyby mi sie chcialo, to mogłabym wiele, A Ty z powodu wieku zamykasz sie w jakimś chorym swiecie?

Trzymaj się i walcz o szacunek... Nie muszisz być kobietą na boku. Możesz być jeszcze dla kogoś całym światem. Tylko nie gódź się na chory układ.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez ewka » 5 lis 2007, o 07:59

Camille napisał(a):Dziwiło mnie to ze nie kontaktował się z dziecmi,zawsze musiałam go do tego namawiac,a on sie wzbraniał.Tłumaczył to tym,ze nie chce rozmawiac z zoną.Jednak pod moją nieobecnosc kontaktował sie,jak sie pozniej okazało.Czułam sie oszukana strasznie,przeciez zrujnowałam dla niego własną rodzinę.

A ja trochę nie rozumiem... z jednej strony nalegasz, aby kontaktował się z dziećmi - z drugiej wpadasz w panikę, kiedy to robi. Zastanawiam się, dlaczego robił to w ukryciu... nie ma w tym trochę Twojej zazdrości? Nie jest Ci najlepiej, kiedy masz go tuż obok siebie i prześwietlasz jego i jego myśli? Nie ukrywa tego, bo Tobie byłoby trudno takie fakty przyjąć?

Faktem jest też to, że ma troje dzieci tam... i byłby ostatnim draniem (po raz drugi), gdyby w "imię" czegokolwiek zapomniał, że je ma.

Z jednej strony zapewniasz o swoim szczerym uczuciu do niego... z drugiej twierdzisz, że boisz się samotności.

Nie ufasz mu? Mnie też byłoby trudno zaufać facetowi, który zostawia żonę i troje dzieci... bo skoro potrafił to zrobić, to widocznie stać go na wiele (w gorszym znaczeniu). Sorry, ale takie jest moje zdanie.

Natomiast to, że dla Ciebie życie się kończy bez niego... no to absolutna bzdura. Kobieto - przemawia przez Ciebie strach, a przynajmniej tak Cię czytam.

Trzymaj się - jakby nie było, to jakoś będzie na pewno :kwiatek2: .
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez echo » 8 lis 2007, o 11:31

---------- 13:59 05.11.2007 ----------

wiesz ja jestem z tych "po drugiej stronie zdrady" , więc nie mogę być szczególnie miła. postaraj się zrozumieć.
Ale myślę sobie, że nawet i takie kwasy można starać się naprawić jeśli oczywiście chce się troszeczkę wyjść poza własne ego i pomyślec o tych skrzywdzonych . Głównie myślę tu o dzieciach, dorośli jakby nie było lepiej sobie poradzą.
niech Twoja historia będzie dla Ciebie i innych przestrogą i nauką.
Czas chyba wyciągnąć wnioski i zadośćuczynić krzywdy. Na to zawsze jest dobra pora.

życzę dobrych decyzji i empatii.

---------- 14:01 ----------

ps. powodzenia w nowym uczciwym życiu , bo to co teraz przeżywasz nie dzieje się przypadkowo. Widać , że masz tego świadomość, więc mam nadzieję, że kolejne kroki będą rozsądne i dobre.

---------- 10:31 08.11.2007 ----------

hej hej,
odezwij się.
przecież wszystko jeszcze można spróbować poukładać. Z kimś innym. Bez zobowiązań. pomyśl nad tym.

pozdrawiam

ps. nie obrażaj sią na parę słów prawdy, ale powalcz o siebie i spokój swojego serca. Przecież tu chodzi o Ciebie i Twoje szczęście.
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez ewka » 8 lis 2007, o 12:46

No właśnie - odezwij się :slonko:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Biedrona » 9 lis 2007, o 03:00

witaj Camille
wiesz, czytajac Twoje slowa, przypomina mi sie wiele z mojego poprzedniego zwiazku. tylko ze ja nie wiedzialam, ze P-ska a zagranica to zupelnie inne swiaty. dowiadywalam sie po kawalku i wyszlo na psa ogrodnika...
mysle, ze wiem co czujesz.... to samo co ja pod koniec, tyle ze ciagle czulam, ze cos jest nie halo - a swoje przeczucia zabijalam moimi scenariuszami i przewrazliwieniem.
wiesz, w sumie to chyba sama nie wiesz kim i gdzie jestes w zyciu swojego partnera. takie bujanie sie na drucie wysokiego napiecia i jazda w 6 lub 8 (w zaleznosci od interpretacji) osob na jednym rowerze. wspolczuje Ci, bo u mnie byly 4 i tez bylo mi ciasno - ciagle spadalam z siodelka :D
wiesz, a moze nadszedl czas na zadanie prostych pytan? bo to ze zapewnia o swojej milosci, to wcale nic nie znaczy, jesli jego czyny biegunowo odbiegaja w zupelnie inna strone... moze zapytaj go co dla niego znaczy milosc? bo moze tylko i wylacznie seks. pytalas?
osobiscie ciekawi mnie jego odpowiedz...
poza tym - pytanie kolejne - jak widzi wasza przyszlosc i bycie razem? jestescie ze soba 4 lata. to naprawde dlugo. ale jakos do rozwodu mu sie nie kwapi. wrecz przeciwnie - pozostawia sobie furtke, bo tak bardzo Cie kocha... pisalas, ze to Twoja druga polowa pomaranczy - ale czy jego? w imie tej chorej (sorki, ale tak to widze) milosci poswiecilas w jakims sensie wlasne dziecko. a co poswiecil on dla Ciebie, skoro taki a nie inny jest uklad?
dziewczyno, niszczysz sie i spalasz... bardzo mi Ciebie zal. ale dopoki sama tego nie zrozumiesz i nie bedziesz gotowa na decyzje o swoim wlasnym zyciu, ktore ciagle tam jest - tyle, ze nie chcesz widziec, nikt z nas nie jest w stanie Ci pomoc. mozemy tylko wysluchac i wspierac. na to mozesz liczyc.
postaraj sie stanac z boku, pomimo wielkiego uczucia, ktore chyba prowadzi do niczego oprocz Twojej destrukcji a jego wygody...
przemysl to.
przytulam Cie baaaardzo mocno.
:serce2:
Avatar użytkownika
Biedrona
 
Posty: 193
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 19:50

Postprzez Camille » 14 lis 2007, o 20:17

---------- 16:18 09.11.2007 ----------

Kochani,bardzo dziekuje za Wasze opinie.Ostatnio nie miałam czasu by wejsc na forum.Teraz niestety tez nie,ale postaram sie byc dzis wieczorem i podzielic sie moim dalszym losem :kwiatek2:

---------- 20:10 ----------

Najpierw odpowiem Ewce.
Nalegam zeby kontaktował sie z dziecmi tak jak ja to robie-pisze,dzwonie i nawet jak moj ex odbierze to chwile z nim porozmawiam nie uciekając ze słuchawką Bóg wie gdzie.Zabieram corke w kazde wolne dni od nauki do siebie,lub na wycieczki.On nie chce dzwonic bo nie chce z zoną rozmawiac przy mnie,dlaczego?Tym samym woli zaniedbywac kontakty z dziecmi i milczy.Wpadam w panike kiedy okazuje sie na bilingu,ze dzwonił podczas mojej nieobecnosci,a wczesniej twierdził,ze nie ma ochoty z nią rozmawiac.
Odnośnie szczerego uczucia i samotnośni...tak,kocham go szczerze, co nie wyklucza faktu,ze boje sie gdy pięknego dnia odejdzie,zadziała z zaskoczenia,a ja pozostanę samotna wraz z moimi marzeniami.Chciałabym byc na to przygotowana.Musze wiedziec co robic z własnym zyciem,bo jak narazie to wszystko co robię skłania sie ku zyciu razem,wszystko temu podporzadkowuje,bo jestem uczciwa.
Drogie Echo,nie obraziłam się:)Rozumiem,ze mąż Cię zdradził i nie bedziesz mnie głaskac po głowie.Nie oczekuje nawet az takiej wyrozumiałosci.W naszym przypadku to nie tylko zdrada partnerow,ale diametralna zmiana zycia,bo uznalismy ze bardziej ranilibysmy swoje połowki zostając przy nich i oszukując ich.Nie umielismy o sobie zapomniec.Czyz to nie zdrada kiedy mąz jest przy Tobie a wciaz mysli o innej?Ja wyszłam z załozenia,ze lepiej byc uczciwym w tym całym chaosie zyciowym i choc potepi nas spoleczenstwo stworzyc cos co moze byc piekne.Problem w tym,ze chyba tylko ja tak myslałam.
Nie chce krzywdzic dzieci,a własciwie to one zostały 4 lata temu skrzywdzone(nie wylączajac mojego),a teraz gdy juz wszyscy przywykli do tej sytuacji to tylko pora aby wyrzadzone krzywdy choc w jakims stopniu zrekompensowac.Ani moje,ani jego dzieci nie chciałyby juz nawet powrotu do przeszłosci.Nie wierza juz w to ze mogłoby byc jeszcze tak jak niegdys,wiec w czym rzecz?No...chyba w tym,ze on nie jest do konca przekonany czy ja czy nadal zona?Jesli zona niech jasno sie okresli i da mi poukładac zycie od nowa,ale to nie takie proste,bo On twierdzi ze ja,a z zoną po cichu cos kombinuje,woli lawirowac.Nadal nie wiem czego chce naprawde.Sorry Biedrona,ze teraz juz nie zdaze Ci odpisac,ale koniecznie musze leciec do sklepu bo zmkna mi,a skonczyła mi sie kawa;)Pozdrawiam

---------- 19:17 14.11.2007 ----------

Biedronko,nie,nie pytałam czy miłosc dla niego to tylko i wyłacznie sex,bo sprawa jest jasna,ze odpowiedzialby przecząco,a nawet moglby sie na mnie obrazic.Nie raz wygarnełam mu ze chyba tylko po to mnie ma.Efekt byl taki,ze sie nie odzywal kilka dni słowem.O przyszłosci i wspolnym zyciu rozmawialismy.Powiedział,ze widzi to tak-on zakłada firme,ja zajmuje sie budowa domu.Jesli chodzi o rozwod,to obiecal ze nastepnego dnia zadzwoni do adwokata,aby wstepnie porozmawiac,ale do skutku nie doszlo bo szukajac jakiegos nr kontaktowego na necie wszedł na strone o rozwodach i nagle zrodziło mu sie milion argumentow ktore nie pozwalaja mu tego dokonac przed wstepna rozmowa z zona.I tak sie kolko zamyka.Byly wielkie nadzieje i skonczylo sie totalna klapa,czyli wszystko stoi w miejscu.Nie bede go zmuszac do tego.Bedzie mi cholernie ciezko,bo poprostu go kocham.Czuje sie zle,nieakceptowana..Nie traktujcie mnie prosze jakbym rozbiła rodzine,bo tego nie zrobiłam.Ich zwiazek nie istniał juz dawno.Rozmawiałam z jego zoną,zadzwoniła do mnie i ostrzegała mnie przed nim,wtedy pomyslałam,ze jesli nim gardzi i wyjawia najbardziej oblesne postepki,ktorych w zyciu dokonał,to dla niej On juz nie istnieje,ale tez czasami przychodzi mi do głowy,ze moze w ten sposob o niego walczyła..?Moze On ma jakies rozterki,bo drecza go wyrzuty sumienia..moze nie była wcale taka zła i nie wydzierała mu kazdej złotowki na ciuchy i kolejny lakier...jak opowiadał.Biedroneczko napisz mi wiecej o swoim związku ktory nie przetrwał,moze ja jakas lekcje wezme.Smutno mi:(
Camille
 
Posty: 25
Dołączył(a): 4 lis 2007, o 15:20
Lokalizacja: Anglia

Postprzez ewka » 14 lis 2007, o 23:56

Camille napisał(a):Wpadam w panike kiedy okazuje sie na bilingu,ze dzwonił podczas mojej nieobecnosci,a wczesniej twierdził,ze nie ma ochoty z nią rozmawiac.

A co on mówi, gdy takie bilingi i jego utajnione kontakty wychodzą na jaw? W Twoim pierwszym wpisie wyczytałam (chyba błędnie), że w jakimś sensie jesteś przeciwna jego kontaktom... z żoną? z dziećmi? - i za to sorki;) Więc co on mówi, gdy się wyda? Mnie się kontakty z exami wydają naturalne i w jakimś sensie potrzebne... są dzieci i mimo rozstania one na zawsze pozostaną wspólnym "majątkiem". Z czym się tu kryć?

Camille napisał(a):Musze wiedziec co robic z własnym zyciem,bo jak narazie to wszystko co robię skłania sie ku zyciu razem,wszystko temu podporzadkowuje,bo jestem uczciwa.

Co jesteś w stanie zrobić i na co jesteś gotowa, jeśli tak jak jest... będzie trwało i trwało? Jeśli on nie wykaże się działaniami takimi, jakich oczekujesz? Te tłumaczenia, dlaczego nie może teraz wziąć rozwodu są takim zbywaniem Ciebie... powie byle co i będzie spokój na jakiś czas... sorki, ale tak to odczytuję. I w ogóle jakieś to takie wszystko rozmyte... żadnych konkretów i takie przeczekiwanie "na coś" - ale do końca nie wiadomo na co. Rozumiem, to nie jest komfortowa sytuacja. Może trzeba go trochę przycisnąć?

Pozdróweczka;)
Ostatnio edytowano 15 lis 2007, o 00:11 przez ewka, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez bunia » 15 lis 2007, o 00:08

To nie jest zycie.....zastanow sie.....widmo nieufnosci bedzie zawsze wisialo jak ciemna chmura....facet gra na dwa fronty...nierozczulaj sie nad tym zwiazkiem....chyba lepiej byc samej niz zyc w takim stresie i balaganie.
Zycie przed Toba....dasz rade.
Pozdrowka :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Camille » 15 lis 2007, o 05:00

Z Anglii dzwoni sie przez tani nr internetowy(jesli chodzi o komorke)Wybiera sie ten nr a pozniej ten własciwy abonenta i na rach.nie ma konkretnie jej numeru tylko połaczenie z Polska.Mamy tez tel.stacjonarny z ktorego dzwoniac jest taniej,aleten bilihg dokladnie ukazuje nr dlatego korzysta z komorki.
Co mowi,jak sie tłumaczy?A to ze zatesknil za dzieckiem,albo z rodzicami chcial porozmawiac.Nie mialabym o nic zalu gdyby raz na jakis czas zrobilby to przy mnie,ale On wykorzystuje czas kiedy mnie nie ma.
Mnie kontakty z ex tez wydawaly sie normalne,do czasu.Zawsze konczyły sie tym,ze sprawial mi przykrosc.Na czas spotkania,czy odwiedzin zupelnie sie ze mna nie liczył,zawodził.Podczas urlopu w Polsce umawialismy sie na jakas godzine i zawodził.A kiedy dzwoniłam okazywało sie ze nie spedza czasu z dziecmi tylko siedzi z ex w jakiejs knajpce i walkuja setny raz dlaczego im sie nie ułozyło,kto miał wine itd.Boli mnie jeszcze jedna rzecz,nigdy nie poznał mnie z rodzicami,siostrami..choc slyszalam na wlasne uszy(podczas rozmowy telefonicznej ze ta sytuacja sytuacja sie juz oswoili).Moja rodzine poznal,a ja dolozylam wszelkich staran aby go zaakceptowali.Na swieta jedziemy do mojej mamy.Ona czesto pyta co z nami..nie wiem co jej odpowiedziec.
Czasem przychodzi mi do glowy,ze trzyma mnie daleko od swojej rodziny,zeby w przypadku naszego rozstania nie mieszac im w glowach.To wszystko jak teraz opisuje wydaje sie chore i beznadziejne:(Jak ustrzec sie przed bolem...jak zapomniec kiedy serce nie sluga..:(
Ewka,jak go przycisnąc?W jaki sposób?Naprawde wolałabym aby sie to teraz skonczyło,bo pozniej bedzie jeszcze gorzej.Jak sprawdzic czy planuje zyc ze mna,czy jednak w dogodnej dla siebie chwili mnie opusci?
Camille
 
Posty: 25
Dołączył(a): 4 lis 2007, o 15:20
Lokalizacja: Anglia

Postprzez Biedrona » 27 lis 2007, o 07:30

zastanawialam sie dlugo..
moje posty o rozstaniu i o tym, jak walczylam o "rozwiazanie" sytuacji juz dawno zagubione...
powiem Ci - doskonale wiem, co czujesz choc sytuacja troszeczke inna.
w skrocie - ex mowil, ze jego zwiazek w P-sce juz dawno skonczony. potem pokazywalo sie (po troszeczu i w minimalnym skrocie), ze cos trwa - ze znowu zaczynaja ze soba rozmawiac, ze to przeciez byl dlugi zwiazek, i nie powinnam miec o to zalu. w porzadku, jesli wszystko opiera sie na prawdzie. nie mialam nic przciw takim konktakom, dopoki nie zdalam sobie sprawy, ze to wszystko klamstwo. ze ona nic nie wie. ze nie wie, ze ex ze mna jest. ze ciagle ma ten przyslowiowy "oltarzyk" holubiony jego klamstwami. bo przeciez on nie zrezygnuje z furtki do ktorej zawsze moze wrocic. pomimo swoich zdrad, ktore zawsze byly wybaczone.
zdjecia wysylane tylko na export. beze mnie i mojego psa. ja nie istnieje. ani dla ex ani tez dla jego rodziny, ktora tak naprawde nic nie wie o jego zyciu.
Camille,
przyjzyj sie dokladnie. czy to co napisalam przybliza to co czujesz dzis?
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
Biedrona
 
Posty: 193
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 19:50

Postprzez ewka » 27 lis 2007, o 09:29

Camille napisał(a):Ewka,jak go przycisnąc?W jaki sposób?Naprawde wolałabym aby sie to teraz skonczyło,bo pozniej bedzie jeszcze gorzej.Jak sprawdzic czy planuje zyc ze mna,czy jednak w dogodnej dla siebie chwili mnie opusci?

Boże... pytasz mnie, a ja przegapiłam jakoś ten wątek. Strasznie przepraszam :kwiatek2:

Skoro piszesz, że lepiej skończyć teraz niż kiedyś, skoro jesteś w jakimś sensie na to gotowa... zaryzykowałabym i postawiła wszystko na jedną kartę - albo tak, albo nie. Być może postawiony pod ścianą i trochę przyciśnięty potrafiłby podjąć jakąś konkretną decyzję. Jeśli nie... no to jest to ryzyko - albo będziesz tak tkwić, albo się uwolnisz.

Wcale to niełatwe, wiem... ale w obecnym układzie łatwe też nie jest - możesz to zmienić.

Bardzo pozdrawiam... co słychać tak w ogóle? Tak jakoś zamilkłaś
:slonko:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Camille » 28 lis 2007, o 14:53

Tak..na jakis czas zamilkłam,bo wydawało mi się,ze nie zasługuje na jakies rady czy słowa otuchy."Sama nawazyłam sobie piwa to teraz sama musze sobie je wypic".
Przycisnęłam go w sprawie rozwodu i..wyszło przy okazji kilka spraw na jaw min.to,ze musi z ex porozmawiac zanim wniesie pozew,bo:
-ostatnio gdy z nią rozmawiał to kategorycznie odmówiła rozwodu za porozumieniem stron gdyz obawia się o mieszkanie(które jest wyłącznie Jego własnością)
-On obawia się tego ze gdy bedzie orzeczenie z jego winy to w momencie utraty pracy bedzie musiał na ex płacic alimenty
-rozmowa ma toczyc się w tym kierunku,aby namówic ex do rozwodu polubownego w zamian za oddanie całosci majątku
Takie oto argumenty mi przedstawił,które trzeba przyznac nie są banalne,ale tez przyznam się,ze krzywdzące dla mnie.
Moja sytuacja przedstawia sie tak,ze mam pieniądze ktore spłacił mi ex za dom plus to co zarobiłam w UK.Czyli ja mam włozyc wszystko co posiadam w nasze wspolne gniazdko w Polsce,a On przyjdzie na gotowe,bo ma gest zostawic zonie wszystko czego sie dorabial latami?No chyba troche nie fair!Rozumiem,ze chce dla dzieci jak najlepiej,ale dlaczego kosztem mojego dziecka?!I tak sprawa rozwodu ucichła..Narodziła sie kolejna obawa.Kocham,ale nie chce byc wykorzystana.Gdybym chociaz wiedziała na 100% ze jest ze mna uczciwy i chce przy mnie byc do grobowej deski,ale nie czuje sie pewnie.
Jest jeszcze cos..trace przy nim poczucie wartosci.Nie wiem jak On to robi,ale czuje sie przy nim brzydka,głupia i nieporadna :( Najbardziej denerwuje mnie gdy patrzy znudzonym,pustym wzrokiem kiedy ubieram sie przed jakims wyjsciem.Dwoje sie i troje,a na nim kompletnie wrazenia nie robie.Przebieram sie wtedy nieustannie,bo czuje ze w tym i w tamtym wygladam drętwo,az wkoncu wkurzam sie do tego stopnia,ze juz nie mam ochoty wychodzic.Podobnie jest jesli chodzi o nasze rozmowy.Chciałabym pogadac na rozne tematy,ale sprowadza sie to tylko do monologu,bo jego to nie interesuje,albo robi milion roznych rzeczy i mowi"nie przeszkadzaj sobie,ja słucham".Nie o to mi chodzi,a On tego nie rozumie.Podejmuje temat tylko związany z pracą.Jesli jednak spotkamy sie ze znajomą to podejmuje z nia kazdy temat chocby o angielskich politykach na ktory nie ma zielonego pojęcia,sypie dowcipami jak z rękawa.Boże,alez On sie zmienił.
Camille
 
Posty: 25
Dołączył(a): 4 lis 2007, o 15:20
Lokalizacja: Anglia

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: erioduquijm i 173 gości

cron