Moja postawa nie ulegla zmianie - nadal uwazam, ze dobrze sie stalo - ale on doprowadza mnie do szalu! Kazdy mi tu powie, ze kasa to nie wszystko - ja tez tak uwazam, ALE jak powiedzialam, nie chce odpuscic...bo niby dlaczego - pozniej sobie bede plula, ze nie zrobilam wszystkiego.
Zawsze jak go widze, moja rownowaga i wszystko co wybudowalam w mojej glowie idzie w pyl - bo nie moge zrozumiec, jak mozna byc takim bezszczelnym i obludnym!!!
Co on mysli, ze tekstami typu - sklamalbym, jakbym powiedzial, ze nic do ciebie juz nie czuje, odwiedze cie w Polsce, zawsze bedziesz w moim sercu...ze ja bede podskakiwac w powietrze!! Przeciez to juz niewazne - jest nastepna - ja chciaalm tylko rozwiazac sprawy po rozstaniu - a on mnie zwodzi!!
Dowiedzialam sie, ze byl na zakupach, ciuchow sie obkupil, na imprezki lata, a mi pierdoli, ze kase odda, ze ma swoj honor itd...
Ja nie wiem juz gdzie twki problem - we mnie bo nie ufam ze odda, czy w nim, bo mnie zwodzi? A moze mi sie wydaje, ze mnie zwodzi???
Bo jakby chcial oddac, to by przeciez po imprezakcch nie chodzil i na zakupy nie jezdzil!!
Dzis dzwonilam do niego - powiedzial, ze zaraz przyjdzie pogadac - chyba tylko po to by mnie zjechac...
Ehhh - jeszcze 2 miesiace i bedzie po wszystkim - ja juz nie chce miec z nim nic wspolnego!
I nie chce sie juz tak zakochac - bo to przynosi same szkody...