---------- 17:32 19.10.2007 ----------
Dziekuje Kochana
Proponuje, zebys dzielila TO miejsce ze mna:) Razem zawsze lepiej..razniej:)
Co u Ciebie?
---------- 12:22 20.10.2007 ----------
Tak mnie wlasnie naszlo: (pomimo bolu glowy spowodowanego wreszcie pozadnym sponiewieraniem sie
Czy nie uwazacie, ze kobiety sa delikatnie mowiac, zbyt naiwne jesli chodzi o zwiazki??? Ze doszukuja sie drugiego dna, gdy w zwiazku sie nie uklada? Ze tak naprawde biora cala wine za ewentualne niepowodzenia na siebie?
Czytajac wiekszosc topikow tutaj dochodze do wniosku, ze jestesmy w jakis sposob uzaleznione od mezczyzn. Dlaczego, jesli np. on mowi,ze musi sie zastanowic nad sensem danego zwiazku itd, ona placze, obwinia siebie, chce wszystko zmienic, zmienic tak naprawde SAMA siebie? Tak powinna wygladac zdrowa milosc?
Co do tej zmiany siebie to nie chodzi mi o dazenie do lepszego poznania siebie tylko bardziej o zmiane siebie glownie dla NIEGO, wyrzeczenie sie pewnych allbo zalet albo wad w sobie.
Byc moze mezczyzni biora zycie i zwiazki w sposob(jak to mawia moja znajoma...
"lopatologiczny". Nie chce tu mowic,ze sa pozbawieni uczuc etc, ale potrafia zycie uczuciowe dobrze odgrodzic np. od pracy.Maja dystans, ktorego plci pieknej chyba brakuje. Jesli podejmuja decyzje, to zazwyczaj sa konsekwentni. A kobiety co robia? Nie spia, placza, rozpaczaja, maja gonitwe mysli- slowem: przezywaja.