Zmiany..

Problemy z partnerami.

Postprzez Ladybird » 29 paź 2010, o 11:00

---------- 10:44 29.10.2010 ----------

ale nachodzi mnie jeszcze taka myśl... że może u podłoża braku zaufania oraz tych różnych lęków, potrzeby kontroli, itp. (o czym pisaliście wyżej) leżą OKREŚLONE TENDENCJE CHARAKTERU (w tym wypadku neurotyczne), które stanowią pewną jakby powiązaną konstrukcję w naszej osobowości i może takie działania poprzez wyćwiczenie nowych zachowań są tylko zmianą na powierzchni podczas gdy sedno problemu, w głębi nas pozostaje nietknięte...? a jeśli tak właśnie jest...? to może ten sam "diabeł" wyskoczyć gdzieś z innego kapelusza lub pod inną postacią, na przykład...


Polemizowalabym z tym. Otoz , nie sądzę, ze to jest kwestiA a charakteru - skoro wiem ,ze źle robię, chcę robić i naczej tylko w pewnych sytuacjach nie kontroluję tego . Emocje są górą. Wydaje mi się ,zę to jest kwesrtia emocji, ktore powinno umiec sie kontrolowoc i co wiekszośc osob potrafi. Nie mylić z blokowaniem i hamowaniem emocji.
Tu , większość z nas ma problemy ,w związku z tym nasze zachowania w pewnych sytuacjach są nieodpowiednie, a jednak chcemy zachowac się inaczej.
Sanno, tez juz to przerabiałam na terapii. Penwych zachowań mozna się nauczyć przez powtarzanie ,az staną się one dlanas normą i zaczniemy postępowac wlasiwie na następnym etgepie bez zastanowienia.
Nie wypracowalismy sobie tego w dzieciństwie, to niestety musimy zrobic to teraz. Znaczy się musimy , bo chcemy (brak w polszczynie tej formy musiec tzn .nie narzuconej nam tylko wynikającej z naszych chęci ).

---------- 11:00 ----------

Wracając do spraw przyziemnych i zycia codziennego to mam takie urwanie glowy ,ze ledwo się wyrabiam.
Jedna sprawę udało mi sie załatwic w końcu pozytywnie. Kupiłam samochod :D
Mam się czym poruszac w końcu.
Były był bardzo zaangazowany w tę sprawę. Jak chcętnie doradzal ,pomagal , jaki byl wtedy szczęśliwy.
Faktycznie , jak pisze Sansevieria czy Sanna, nie pozwalamy naszemu mężczyznie na poczucie się potrzebnym. To , jak zauwazam teraz, jest bardzo wazne dla mężczyzny.
Mnie powiedziala terapeutka, ze to rozstanie jest dla mnie pozytywne, poniewaz w koncu zaczęlam powaznie zastanawiac się ,co robie niewlasciwie.
Zaczęlam myslec ,ze związek jest zwiazkiem dwojga ludzi, dwojga osobowosci .
Wczesniej nigdy nie dostrzegalam problemu w sobie, bo moi partnerzy byli ponizej wszelkiej krytyki ( patrz pan R. sprzed dwoch lat ) . Treaz mnie otrzezwilo ,ze uciekl ode mnie mężczyzna, ktory pomagal mi we wszystkim, chcial byc naprawde ze mn,a i nawet poczynil powazne kroki aby to zrealizowac ( sprzedaz mieszkania ) . To musial miec rzeczywiscie powod ,ze by zwiac.
Choc z drugiej strony ,jak na czytam na forum rozne historie, gdzie w ziwazku są ciagle awantury, nawet rękoczyny a parnerzy trwaja dalej w takim zwiazku , to takich dysfunkcji we mnie nie ma.
Nie klioce sie, nie krzyczę , nawet glosu nie podnoszę, nioe krytykuje- nauczylam sie na poprzednich terapiach , ze nalezy mowic o swoich potrzebach a nie krytykowac partnera.
Robie takie chece jak opisalam wyzej, potem chodze nabzdyczona, malo sie odzywam, nie przytulam pierwsza, widac jakis bunt we mnie.
Potem sie przelewa i chce "powaznej rozmowy " , mowie wiec czego oczekuje, jest tego troche. A on? On odbiera to jako atak na jego osobe i moje nie zadowolenie zniego?
Czy dobrze reaguje ? Nie chce wtedy rozmawiac ,odchodzi , najeza sie.
Tak wyglądal nasz zwiazek pod koniec.
Cyz mozna bylo to inaczewj rozwiazac ? Pewnie tak , pewnie jednak musielibysmy pojsc oboje na terapie. Jak mowi moja terapeutka , parner ma czesto klopoty z przyjeciem tego ,co mowie ja. Od kogos innego , czy terapeuty pewnie te racje by przyjal .
Tylko do terapii nie mozna nikogo zmusic, tym bardziej mężczyzni mają problem z udaniem sie na terapiue, nawet aby ratowac zwiazek.
U mojej terapeutki tylko dwoch panow zdecydowalo sie na terapie dla par.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Sansevieria » 29 paź 2010, o 11:13

Lady, faktycznie polszczyzna kuleje w tym łamańcu chcę/muszę :D ale chyba Ci się udało z tego wybrnąć, przynajmniej w moim odbiorze.

Doduś, a co w sytuacji, w której mój mózg i owszem, jakieś działanie wiąże ze zdarzeniem z przeszłości, ale za nic nie wiem, jakie to zdarzenie? To wcale nie jest łatwe, jak napisałeś. A jeśli pracuje na wyobrażeniu z przeszłości, o którym to wyobrażeniu nie mam świadomego pojęcia?

Filemon, im dłużej czytam tym bardziej widzę, jak wiele energii i wysiłku wkładasz w wytłumaczenie sobie, że terapia nie ma sensu... :(

Pszylkejony ja bym nie skreślała określeń potocznych "dobra" i "zła" terapia. Bo jednak różne szkoły tej psychoterapii są i w różny sposób się w różnych terapiach pracuje, dla mnie zła terapia (przy założeniu wyskoich kwalifikacji terapeuty) to taka, w której z racji sposobu pracy klient się zamyka zamiast otwierać na przykład. Nie zła terapia w ogólności tylko zła dla danej osoby. Albo dobra.
Lady, sytuacja "nabzdycam się, przelewa się, chcę poważnej rozmowy, on słucha, reaguje inaczej i zwiewa nieszczęśliwy"
Znam model. Zapewne będziesz się uczyła znajdować ten pierwszy sygnał, w którym zaczynasz się nabzdyczać. Lekki, bo to nabzdyczenie się zapewne kumuluje z drobiazgów. Pierwszy czy drugi...jak złapiesz początek procesu własnego nabzdyczania, to spróbujesz zidentyfikować żródło w sobie. Bo raczej w Tobie ono jest i raczej w Twojej przeszłości. Dalczego on tak reguje jak reaguje to z kolei zapewne raczej jest w nim. Z tym nic nie zrobisz. W sumie u mnie już ten schemat w związku nie działa, a był rozwinięty bardzo. Eliminacja (skuteczna) schematu trwała około roku.
Ostatnio edytowano 29 paź 2010, o 11:23 przez Sansevieria, łącznie edytowano 1 raz
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez doduś » 29 paź 2010, o 11:19

San, nie jestem terapeutą, więc na tak trudne pytania nie umiem odpowiedzieć, dlatego właśnie jestem w terapii :) Ja rozbrajam to, czego świadomość mam. Myślę, że im wiekszą bedę miał świadomość, tym więcej do tej pory problemów nieuświadomionych bedę umiał rozbroić :) O to chyba chodzi.
Gdy stanąłem na początku drogi wiedziałem tylko tyle: Jestem uzależniony, jestem bezsilny wobe mojego uzależnienia. Dziś już parę kroków zrobiłem :)
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Sansevieria » 29 paź 2010, o 11:25

Dodus, nie nalegam. Po prostu uderzyło mnie że "najłatwiej poradzić sobie z nieracjonalnym"... Pewnie, najpierw trzeba się zająć tym, co ewidentnie dostępne czyli świadome. :) Może kiedyś do tematu wrócimy.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez doduś » 29 paź 2010, o 11:28

tutaj z tą nierocjalnoscią nie dodałem ,że ważne jest to, że umiem w kiektórych wypadkach rozpoznać, co jest rzeczywiste a co nieracjonalne. TO w ogóle mocno zakręcone, nie umiem jakoś logicznie i jasno wytłumaczyć. Z resztą to nieważne, skoro sobie z tym radzę :)
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Ladybird » 29 paź 2010, o 11:43

Zauwazylam tez w sobie pewne zmiany. W poprzednim związku i po rozpadzie zwiazku reagowalam histerycznie.
Będąc w związku mialam do samo podejscie do smsow ,co Sanna. Po rozpadzie nękałam bylego , dzwonilam ,pisalam ,a jak dwa miesiace sie nie odzywal odchodzilam od zmyslow.
Teraz bedac w związku raz milam taką jazdę , nawet pisalalm na foreum - potem okazalo sie ze parner byl w szpitalu i nie chcial mnie martwic.
Uspokoilam sie ,ale tez moze dlatego ,ze poczulam sie pewnie. Dlatego tez juz nie musialam nic kontrolowac nie pisząc spontanicznie. Zaczęlam pisac ,dzwonic,kiedy mialam ochote i to bylo takie cudowne. Skoro dobrze sie z tym uczalam ,to sobie to utwalilam.
Teraz po rozstaniu , nie nękam go. Dlugo balam się odezwac.
Balam sie odrzucenia... balam się uslyszec nie to ,co bym chciala... Podobno to jest pozytywne, bo umiem sie juz bronic , umiem rozpoznawac co nalezy w danej chcili robic , jak sie zachowywac. Umiem sie nienarzucac, jak mnie nie chca.
Krok do przodu?
Teraz we mnie jest juz nawet blokada, żeby zadzwonic i poprosic o cos.
Terapeutka mowi ,ze mam zadzwonic , jak mam potrzebę, bo on przeciez zawsze odbiera i zawsze chętnie rozmawia i zawsze chcętnie doradza. Czyli chce, wię tyle mogę na razie robic.
Jak to widzicie?
Teraz chcialabym go poprosic ,aby obejrzal ze mna te najlepsze domy ktore wybralam. Zawsze w tych sprawach mialam do niego zaufanie, zna sie i jest bardziej racjonalny w ocenie.
Jednak mam blokadę... myslę juz od godziny czy zrobic to , czy nie...
Ani razu mi nie odmowil ,ale.. nie jest ze mną.
Czemu jednak mnie tak dlugo trzymal w ramionach na przywitanie i wycalowal ?
Terapeutka mowi ,ze wtedy nie blokowal emocji , potem juz sie zdystansowal.
Jak sie zapomina mowi do mnie Kotku , dalej a jak mysli ,to jest chlodny.
Myslę , mysle, gdzie te moje emocje ? Z emocjami bylo wygodniej jednak.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Filemon » 29 paź 2010, o 18:51

Sansevieria napisał(a):Filemon, im dłużej czytam tym bardziej widzę, jak wiele energii i wysiłku wkładasz w wytłumaczenie sobie, że terapia nie ma sensu... :(


Sansevieria, okulary chyba pora kupić, jeśli tak widzisz... ;) :lol: bo jest dokładnie na odwrót! Chodzę właśnie na kolejną psychoterapię, z nadzieją że mi coś dobrego wniesie i że jest przynajmniej szansa na to... Byłem gdzieś tak na 5-6 spotkaniach, ale niestety... już widzę słabe punkty tej kolejnej terapii - obecnie wychwytuję to dużo szybciej niż niegdyś, choć jak na razie nie są one tego rodzaju, żeby przekreśliły one moje nadzieje, ale są one faktem... Nie mam tu miejsca na rozwijanie tego tematu - w każdym razie próbuję po raz kolejny coś zdziałać i skorzystać z tego co mi jest oferowane (mimo mankamentów "towaru"), dopóki dostrzegam w tym chociaż cień nadziei i mam poczucie sensu...

Ladybird napisał(a):Teraz po rozstaniu , nie nękam go. Dlugo balam się odezwac.
Balam sie odrzucenia... balam się uslyszec nie to ,co bym chciala... Podobno to jest pozytywne, bo umiem sie juz bronic , umiem rozpoznawac co nalezy w danej chcili robic , jak sie zachowywac. Umiem sie nienarzucac, jak mnie nie chca.
Krok do przodu?
Teraz we mnie jest juz nawet blokada, żeby zadzwonic i poprosic o cos.
Terapeutka mowi ,ze mam zadzwonic , jak mam potrzebę, bo on przeciez zawsze odbiera i zawsze chętnie rozmawia i zawsze chcętnie doradza. Czyli chce, wię tyle mogę na razie robic.
Jak to widzicie?


Ladybird, pogrubiłem w Twojej wypowiedzi to, co moim zdaniem zdradza Twoje ukryte (może nawet przed Tobą samą?) intencje będące motywem Twoich takich a nie innych zachowań... Wygląda na to, że rozpoznajesz CO NALEŻY W DANEJ CHWILI ROBIĆ, żeby... nie przeżyć odrzucenia - a ja bym dodał jeszcze od siebie: i aby zwiększyć jak najbardziej szansę na to, że ten mężczyzna do Ciebie wróci... I wydaje mi się, że Twoje działania, zachowania, praca nad sobą, itd. ciągle jeszcze SĄ PRZEDE WSZYSTKIM NASTAWIONE NA TAKI WŁAŚNIE CEL...

Myślę, że to nieporozumienie... Taki cel nie wydaje mi się konstruktywny w sensie osobistego rozwoju osoby (w tym wypadku Ciebie) - Sanna gdzieś użyła określenia: "ślizgać się po powierzchni problemu". czy jakiegoś takiego podobnego... Ja bym tak to właśnie nazwał, ale możliwe że to jest pewien etap, który jest jedynie przejściowy... Tak czy siak - według mnie warto dalej próbować, bo w moim odczuciu ruszyłaś w pewnej mierze z miejsca, choć mam wrażenie, że jeszcze bez właściwie określonego i rozpoznanego kierunku i celu...

W ogóle wydaje mi się, że przy życiu trzyma Cię to co na zewnątrz: sprawy biznesowo-materialne i niewygasła nadzieja na to, że zejdziesz się jeszcze z tym facetem... Nie jestem pewien czy przypadkiem Twoja terapeutka nie pomaga Ci w dążeniu do takiego celu - jeśli tak, to moim zdaniem robi złą robotę... Ale podkreślam - nie jestem tego pewien czy ona taki właśnie kurs przyjmuje razem z Tobą.
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Ladybird » 29 paź 2010, o 20:28

Filemon ,ale nawet jesli chcę odzyskac faceta, to cóż w tym złego?
Mnie zastanawia roznica, poprzednio tez chcialam odzyskac faceta i robilam absurdalne dzialania. Gnębilam go ,pisalam tysiace smsow itp.
Czemu teraz jest inaczej?
Czy dzialania biznesowe to tez problem?
Czy zaintweresowania ,ktore mam to tez problem?
Mam tylko zyc jakąs terapią i analiza siebie i swoich problemow?
Ja chce zyc normalnie i jak Was czytam ,to czasem mnie to przeraza... To wszystko jest takie skomplikowane i wydumane... To nie dla mnie..
Chce normalnego zycia, satysfakcjonujacej pracy ,radosci z hobby i fajnego , przyjacielskiego ziwazku.
Nic więcej nie che...
Juz nie mam sily analizowac , myslec o tym wszystkim. Teraz rozumiem bylego - bylam zbyt skomplikowana dla niego , tak jak i Wy jestescie zbyt skomplikowani dla mnie.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Filemon » 29 paź 2010, o 20:44

hi hi... Ladybird, trochę mnie rozśmieszyło to co napisałaś... :)
ale w zasadzie nie mam chyba w tej chwili nic do dodania - pewnie inne osoby napiszą coś więcej...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Sansevieria » 29 paź 2010, o 22:31

Lady, nie daj się zwariować - już Ci to pisałam. :)
Chcesz fajnych zwykłych i dobrych rzeczy i uda Ci się :)
Żyj, a analizowanie zostaw na terapię, bo nadmiar różnych interpretacji i koncepcji ze strony zbyt wielu osób to może być za duży szum informacyjny. A powinnaś dbać o siebie :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Ladybird » 29 paź 2010, o 22:49

Dzwonila dzis do niego rano ,chcialam sie poradzic, bo wyszly jakies usterkiw aucie. Zawsze mi radzil z wielka chcecia.
Nie odzywa sie , napisalm smsa i nic do tej pory, to nie podobne do niego.
Kiedys przy rozstaniu ,jak dzwonilam z zasytrzezonego zdziwil sie i dal mi do zrozumienia ,ze on to nie moi byli. On zawsze sie odzywa, a jak nie tro informuje o tym ,ze nied ma ochoty. Martwię sie , do tej pory nie msm zadnej wiadomosci.
To nie w jego stylu ,jeszcze wvczoraj wieczorem rozmawial ze mna bardzo milo...
Co się stalo????
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Filemon » 29 paź 2010, o 23:56

może mu coś wypadło?
albo może już mu się znudziło?
albo może robi Ci na złość?
albo zepsuł mu się telefon?
albo jest chwiejny emocjonalnie i właśnie się rozchwiał...?
albo...

:)

sansevieria może coś mądrzejszego podpowie... ;)

p.s.

albo może ponownie zajmujesz się Nim a mogłabyś - sobą, choćby dla odmiany... ;)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Ladybird » 30 paź 2010, o 08:56

---------- 08:44 30.10.2010 ----------

Filemon ,czy Ty nie rozumiesz ,ze ja Go ciągle kocham?
To nie tak łatwo sie odkochac, zając soba i tak racjonalnie sobie wytlumaczyc jak robisz to Ty nie bedąc zaangazowany uczuciowo.

!. Kocham Go
2. Nie moge się zając sobą ,bo sie martwie
3. To nie w jego stylu
4. Moze mu się cos stalo
5. A ja mu sie nie stalo i jedna zamilkl ,to tym bardziej boli mnie ,bo kiedys mi powiedzial ,ze on nie nalezy do takich co nie odbieraja
6. W nocy sie tak zle czulam ,serce mi bilo 200 na minute. ja juz nie mam sily do wszystkiego, rozsypuję się
7. Przedwczoraj rozmawial normalnie ,milo ,powiedzial nawet do uslyszenia
9.Wyslalam raniutko esemes, doszedl pozniej ,widocznie mial w nocy wyłączony telefon.
10. Czy mozna tak nagle zamilknąc? przeciez ja go nie napastowalam, ostatnio kilka dni nie rozmawialismy ,bo byl w Niemczech u przyjaciol
11. Nie czulam niecheci w jego glosie, doradzal mi w kupnie samochodu z pelnym zaangazowaniem.
12. Moze zle sie poczul, ze kupilam taaaki samochod , znowu gorszy?
13. ja juz nie wiem nic i to jest najgorsza.

---------- 08:48 ----------

Płaczę juz od godziny , nie moge się uspokoic. Umowilam się z maMĄ NA CMENTARZ ,A NIE MOGĘ SIE POZBIERAC.

Zajmij się sobą.... jak to łatwo powiedzieć...

---------- 08:56 ----------

Juz nie wiem ,czy zadzwonic jeszcze raz. Nie che sie ponizac ani napastowac.
Obiecal mi wczesniej pomoc , był chetny. .
Znaczy przedwczoraj pierwszy skonczyl rozxmowe ,ale byli fachowcy i zakladali szafki u siostry, ale byl taki mily, mowil do mnie zdrobile .

Jak mozna tak nagle ?
Wieczorem normalnie rozmawiac a nastepnego dnia cisza.
To niepodobne do niego, on zawsze mial odwage powiedziec wprost.
Widzi ,ze sie martwię...
Nie wiem ,jak to wytlumaczyc...
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Sanna » 30 paź 2010, o 09:30

Może wyślij tylko sma-a ,, Jeśli możesz to odezwij się, czy wszytsko ok u Ciebie, bo martwię się czy nic Ci się nie stało".

I tyle.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Ladybird » 30 paź 2010, o 09:42

wyskalam wczoraj podobnego -nic . Dzisaiaj raniutko " martwie się, prosze odezwij się i powiedz ,co się dzieje " -nic. Sms dotarl jak właczył telefon, więc żyje i telefonu nie zgubił. niedawno wyslalam z pytaniem " Czy jestes w szpitalu" , on tak mial kiedys ,ze jak byl w szpitalu ( kamienie w nerkach ) to sie nie odzywal. I tez nic.
Dziwne , naprawde nie iwm ,co myslec.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 403 gości