jak żyją 30-tolatkowie?

Problemy z partnerami.

Postprzez marusza » 15 maja 2008, o 01:31

Hejka Nana,
Chciałam się odniesć się do innego Twojego tematu posrednio -
mianowicie do poznawania i adoracji mężczyzn, jak juz pisałaś w innym topiku żonatych.Niestety tak jest że kobietami w wieku 30-stu lat często interesują się żonaci męzczyźni lub w stałym związku - dlaczego ?? To jest chyba bez przyczyny, tylko i wyłącznie po to żeby ich własne zycie im nie zubożało, żeby mogli poczuć się znów czimś pragnieniem ( wbrew pozorą męzczyzna bardziej biż kobieta potzrebuje adoracji) ,tak sadzę niestety.
Dla rozrywki i tylko po to żeby wciąż mogli czuć, że zdobywają.
Osobiście mnie akurat zonaci, czy też w stałych zwiąkach nie "ruszają'.
Dla mnie to jest raczej żałosne, choć wiem , że mężczyźni zupełnie inaczej patrzą na sfere sexu. Mam wielu znajomych , z którymi często imprezuję ,słucham i widzę to , czego nie widza ich zony i ich kochanki. A szkoda, bo jeżeli chodzi o zony to cudowne słowa sa powtarzane i w efekcie juz sama nie wiem czy te kobiety aby nie maja szczęscia tak po prawdzie, skoro ktos o nich w ten sposób mówi i tak "szanuje".
Kochanki z kolei to tylko kobitki, które moga dac im przyjemnosć, i poczucie męskości -nic wiecej.
Ja jestem tylko kobieta i nie za bardzo mi sie to podoba, ale cóż ...nie musi:)
Druga sprawa to że skoro z góry odrzucam "zajetych facetów, moge liczyć na przychylność "małolatów" w przedziale 19- 25 lat - miłe to , nie powiem, ale sprowadza sie do tego samego :) Sex, sex i jeszcze raz sex i byłoby Ok, no bo fajne młode ciała mniam, ale nie tego szukam (no nie tylko hehe:)).
I cóz poczniemy moja droga skoro kolesie w naszym wieku , Ci nie zajęci juz wybrali ?? Ptarzę na to i widze, że kobieta w pewnym wieku inaczej podchodzi do związku, zapene jest to uwarunkowane biologicznie- parcie na
przedłużenie gatunku ( dziecko).
Jak na razie wole spotykać się z młodym niż być ...no sama nie wiem kim??
w relacji facet żonaty z doskoku.
Więc jestem sama i jest oki a młodziaki sa słodkie :)
pozdrawiam
marusza
 
Posty: 91
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 14:11

Postprzez nana » 15 maja 2008, o 09:57

też tak myślałam... ale niestety młody facet, nawet nie wiem jak słodki i uczciwy nie jest w stanie zaspokoić moich oczekiwań.

pod koniec roku 2006 byłam już od pół roku sama i postanowiłam, że jestem otwarta na nową znajomość i zaczęłam się "rozglądać":) Wówczas przez internet poznałam chłopaka młodszego ode mnie o 4 lata. Zdecydowanie wogóle nie chciałam zaczynać tej znajomości. Jego próbę nawiązania znajomości potraktowałam bardzo z góry i zlałam wiadrkiem zimnej wody. Nie ustępował, więc nawiązała się znajmość, potem przyjaźń. W międzyczasie ja zaczęłam chodzić na randki, ale nie szło mi zbyt dobrze. Czasami zwierzałam się mojemu nowemu przyjacielowi z moich rozczrowań (bez szczegółów oczywiście). Dużo rozmawialiśmy o wszystkim i również o naszej samotności i naszych oczekiwaniach co do związku (jako takiego, a nie naszego!). Koniec końców postanowiliśmy się spotkać (jak mówiłam, znajomość byłą internetowa) i spędzić razem dzień zakochanych, żeby nie czuć znajomego otępienia w tym dniu (macie tak?). Nie poszliśmy na randkę! Nie zgodziłabym się! Wybraliśmy się zwyczajnie na łyżwy. I???:)))Oczywiście... zakochaliśmy się w sobie. Ja jeszcze trochę się opierała, ale byłam zauroczona tym słodkim, uczciwym, wiernym zasadom, troszkę naiwnym i jak się okazało bardzo "niedośiwadczonym", aczkolwiek nie-niezdarnym młodzieńcem!:) On serio o mnie dbał, wykazywał się dużo większą dojrzałością niż moi równolatkowie, chciał stałego związku, chciał ze mną mieszkać, chciał zacząć żyć dorosłym życiem, takim jak ja żyję. Byliśmy idealnie zgrani, mieliśmy wspaniały kontakt, on robił mi niespodzianki i małe prezenciki (chociaż nie było go stać), a ja akceptowałam go takim jakim był, kochałam, dbałam o niego. Uważaliśmy, że nasze "uczucie" niweluje różnicę wieku i pokona wszelkie przeszkody... jak myślisz marusza, jaki był koniec historii?
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez marusza » 15 maja 2008, o 16:52

Podejrzewam że się rozstaliście ;) no ale to zawsze może się wydarzyć, nigdy nie masz gwarancji.
Chętnie posłucham jak to było.
Wiesz ja traktuję znajomości z "młodzieżą" trochę z przymrużeniem oka, jeszcze wszystko zależy jaka jest ta różnica, bo np 10-11 lat to z góry jasna sprawa że nie należy się pakować ( choć w zyciu róznie bywa), a facet powiedzmy do 6 lat młodszy to ja nie widzę tutaj jakichkolwiek przeciwskazań, tymbardziej że taka różnica przy naszych latkach szybko się zatrze. Inną rzeczą jest stworzenie głębszej i trwalszej relacji , ale to już nie kwestia wieku czy tez różnicy wieku , a dorzałości, mentalności dwojga ludzi.
We wcześniejszym poście bardziej chodziło mi o to, że z dwojga złego: żonaci kontra małolaci - wybieram tych drugich skoro wolni rówieśnicy gdzieś sie pochowali ;)
pozdrawiam
marusza
 
Posty: 91
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 14:11

Postprzez nana » 15 maja 2008, o 18:08

zgadałaś bez pudła!:)
rozstaliśmy sie, bo mojemu ukochanemu studentowi, po krótkim czasi znudziło się uporządkowane życie, wstawanie o 6:30, kładzenie się spać przed północą, wspólne gotowanie, zakupy... dla niego to było zbyt szare. do dziś jesteśmy w dobrych kontaktach i przyznał mi się po kilku miesiącach od rozstania, że wydawało mu się, że jest gotowy do tekiego życia, ale stwierdził wówczas, że nie był. Oczywiście mogłam obniżyć poprzeczkę, ale... nie ważne.

oczywiscie, lepiej jest "wybierać" małolatów niż na żonatych (z licznych powodów, których myślę wymieniać nie muszę), ale dla mnie priorytetem jest poczucie bezpieczeństwa, spokoju i stabilności. Małolat tego dać nie może, a żonaty daje namiastkę. To tylko namiastka, ale czasami AŻ NAMIASTKA.

?
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez citizen » 16 maja 2008, o 08:21

a młodziaki sa słodkie


Hahahahaha

Jakby facet coś takiego napisał, to by było, że kryzys wieku średniego, że żałosne itp. itd. :)
citizen
 
Posty: 102
Dołączył(a): 7 gru 2007, o 12:33

Postprzez nana » 16 maja 2008, o 09:03

no bo 30-tka, to jednak jest taki czas podsumowań mi się wydaje i dla niektórych... kryzysu?:)

ja już czuję jej oddech na plecach, chociaż 2 lata mi jeszcze zostały:)))

Poza tym pozwól citizen zauważyć, że wszystko kwestią jest określenia oczekiwań obu stron. jeśli młodszy facet pragnie krótkiej gorącj przygody ze starszą od siebie kobietą i ona wie, że tylko na to może liczyć i nie oczekuje nic więcej, to dla mnie to jest ok. gorzej, gdyby któreś z nich zakładało stały związek, a drugie romans. Myślę, że kobiecie dużo trudniej jest oczekiwać TYLKO romansu niż mężczyźnie, dlatego stać na to głównie starsze kobiety, a nie nastolatki... oj, zamotałam się, ale chodzi mi głównie o różnicę w dojrzewaniu mężczyzn i kobiet. Przyznasz chyba, że takie różnice są?
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez citizen » 16 maja 2008, o 13:24

Przyznam, przyznam. :)
citizen
 
Posty: 102
Dołączył(a): 7 gru 2007, o 12:33

Postprzez marusza » 16 maja 2008, o 14:38

dla mnie priorytetem jest poczucie bezpieczeństwa, spokoju i stabilności. Małolat tego dać nie może, a żonaty daje namiastkę. To tylko namiastka, ale czasami AŻ NAMIASTKA.


Układ z mężczyzną żonatym jak dla mnie nijak się ma do stabilności i poczucia bezpieczeństwa, oczywiście z mojej perspektywy. Trochę to upokarzająca jak dla mnie, nie nadaję się po prostu to czegoś takiego.
Wszystko zależy od indywidualnych potrzeb zainteresowanych.

Citizen - co do kryzysu wieku średniego, to kto wie może właśnie mnie trawi -sama nie wiem , nie zastanawiałam się nad tym. Tak zupełnie naturalnie od jakiegoś czasu zauważam, że przyciągają moją uwagę młodsi i to z wzajemnością - i cóż poradzić :wink:

Relacje z młodym meżczyzną są o tyle dobre, że wiem czego mogę się spodziewać i z góry zakładam że to układ czasowy, co daje mi ten komfort nieangażowania się zbytnio - choć w życiu nie można być niczego pewnym.




[/list]
marusza
 
Posty: 91
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 14:11

Postprzez Bibi » 18 maja 2008, o 17:18

Przeczytałam cały temat i wpadłam w doła. Seryjnie. :/
Oczywiście dlatego, że temat i mnie dotyczy.

A ja właśnie teraz staram się nie poddać przekonaniu, że coś jest ze mną "nie tak" (w sferze kontaków damsko-męskich) - bo całe dotychczasowe życie tak o o sobie myślałam.

Wiele Waszych opinii i przemyśleń pokrywa się z moimi - np.również zauważam osoby, które mają łatwość tworzenia związków - jak gdyby "z niczego".
Zgadzam się też ze stwierdzeniem, że trudno mówić o życiu w pojedynkę z wyboru, skoro nie spotkało się po prostu odpowiedniej osoby.
Tylko... Ech, jednak dokonujemy pewnych wyborów, prawda?
No ale wciąż wierzę, może naiwnie, że dobrze jest kierować się swoim wewnętrznym głosem. Tzn.jeżeli ewidentnie mówi nam on, że nic nie czujemy, to po co brnąć na siłę?

Mimo wszystko ject ciężko. Czasem radzę sobie nieźle, ale są momenty gdy "życzliwe" rady i komentarze sprawiają naprawdę dużą przykrość. A zwłaszcza teksty typu - "kiedy sobie wreszcie kogoś znajdziesz" i "dlaczego nikt Ci się nie podoba" itp. Trzeba mocno się starać, żeby nie popaść w przekonanie - którego i w tym temacie sporo - że należę do grona osób z bliżej niezidentyfikowanym defektem.
Cholera jasna. :/
Bibi
 
Posty: 61
Dołączył(a): 5 lip 2007, o 19:04

Postprzez nana » 19 maja 2008, o 10:17

nie martw sie Bibi!

ja z pewnością żyję z defektem, ale nie godzę się jeszcze na "bylejakość"... no chyba, że... hehe. No różnie bywa, ale wciąż błąkają się po świecie ludzie podobni do nas. Nie wydaje ci się, że gdyby już nam się przytrafił fajny partner, to przynajmniej byłby doceniony?:)

nana

P.S. A może ja jednak nie umiem docenić drugiego człowieka - tak już zupełnie humorystycznie zapraszam was wszystkich do wątku "miłość w tesco". Wbrew pozorom, może jestem sama, bo za duże mam wymagania?:)
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez Bibi » 19 maja 2008, o 21:01

Ja podchodzę do tego inaczej - wydaje mi się, że to nie jest kwestia "wybrzydzania". Po prostu albo się coś czuje do drugiego człowieka albo nie.
Wierzę, albo chcę wierzyć, że istnieje miłość. I tyle. :)

P.S.-Choć oczywiście bywają momenty, gdy nachodzą mnie poważne wątpliwości, łącznie z przypuszczeniem, że może faktycznie wybrzydzam. Istne wariactwo. Lepiej za dużo na ten temat nie rozmyślać...
Bibi
 
Posty: 61
Dołączył(a): 5 lip 2007, o 19:04

Postprzez marusza » 19 maja 2008, o 23:39

---------- 22:02 19.05.2008 ----------

Prwada! lepiej nie rozmyslac na ten temat zanim cos się wydarzy.
Życie trzeba brać tak jest nam podane, albo cos pasuje albo po prostu nie.
Jak pasuje jest ok , a co dalej to sie dopiero okaze.Możesz analizować i rozkładac na czynniki pierwsze a w efekcie i tak zostaniesz zaskoczony pozytywnie lub nie. Nie ma lekko, łatwo i przyjemnie, no może tylko na chwilę:)

---------- 23:39 ----------

I własnie przed chwilą facet , z którym rozmawiam jakis czas powiedział że mieszka z żoną :) no i sorrki nie ma o czym mówić.
Nie trawię tego, choćby na bezludnej wyspie ...
marusza
 
Posty: 91
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 14:11

Postprzez nana » 20 maja 2008, o 08:24

ah ci żonaci... ciągnie ich do młodych niezależnych kobiet. Lecą jak ćmy do światła. Nie martw się marusza! Zrób sobie jakąś przyjemność. Może shopping?:) Wiesz, nawet w Tesco można poznać fajnego faceta:)
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez Megie » 20 maja 2008, o 16:53

przyznam sie ze nie przeczytalam calego watku..
czytalam poczatek i to jakis czas temu..

ale tak mysle ze sie wpisze- ostatnio spotkalam jednego takiego
ale taki troche "przypal" z Niego raczej
twierdzi ze mu lepiej samemu bo zona duzo kosztuje.. :D

a rok temu spotkalam tez jednego samotnego- fajnego mezczyzne ale juz nie jest samotny :) ten nie twierdzi zeby go to duzo kosztowalo :wink:
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez marusza » 20 maja 2008, o 18:58

Ależ ja się wcale nie martwię :) Byłam zniesmaczona i się grzecznie pożegnałam.
marusza
 
Posty: 91
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 14:11

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 353 gości

cron