Szczerze mówiąc nie miałam zamiaru "mieć racji" czy też "nie mieć racji". Raczej odczułam coś w rodzaju przymusu napisania o możliwych skutkach przyjęcia takiej postawy życiowej bądź narzucenia jej komuś. Na poziomie bardziej chyba ogólnym niż ta konkretna sytuacja Bianki. W samej postawie jako takiej nic złego nie ma, pod warunkiem, że jest dla danej osoby osiągalna w sposób naturalny. Że rozum/wiedza współgrają z emocjami. Mnie i nie tylko mnie taką postawę narzucono. Zabijając różne ważne rzeczy. Potem sama się w tym umacniałam. A te ważne rzeczy nie zaistniały. Klops.
Żal, że ludzie to czy tamto zamiast owo, co byłoby dla nich lepsze...i co z zewnątrz znakomicie widać. A pewnie że żal. Czasem irytacja. Jak dla mnie warto, żeby człowiek w takiej sytuacji zaplątania odnalazł to, co powoduje, że sam się skreśla, nie może podołać, traci życie na znajdywanie wymówek, tkwi w uwikłaniu. Postanowienie ma wtedy większą szansę skutecznej realizacji.
Woman, dzięki za dobre słowo. Każdy mierzy innych swoją miarą w jakimś stopniu - obiektywna jest tylko matematyka Ty przeżyłaś doświadczenie niedostępne większości ludzi. Ekstremalne. Tragiczne. Ja zresztą też, choć inne. Jedyne co daje się zrobić, to pamiętać o tym, że najprawdopodobniej ma się nieco inaczej poustawianą rzeczywistość wewnętrzną niż rozmówca, inną skalę porównawczą. Co zresztą wedle mnie czynisz.