Dziewczyny, napisałyście tutaj wiele mądrych rzeczy.
Chciałabym dodać, że ja też nie zawsze byłam wystarczalna finansowo, kiedy dzieciaki były małe też siedziałam w domu, gotowałam obiadki, prałam, sprzątałam i co wieczór padałam z nóg, bo praca w domu jest bardzo cieżka.
Jednak starałam się być samoobsługowa, mobilna, miałam prawo jazdy, znajomych, jakieś swoje życie, studia.
Fakt, że wówczas spotykałam się głównie z młodymi mamami, ale za to miałyśmy wspólne tematy, wspólne problemy i radości.
Mieszkałam z dala od rodziny, znajomych (praca męża), ale to na spacerze, to gdzieś w przychodni poznałam kilka mamusiek. Niektóre znajomości przetrwały do dziś.
Bianka, ja zaczęłam studia będąc na począteczku ciąży trzeciej.
W tym czasie miałam syna kilkuletniego i niepełnosprawną córeczkę, wymagającą całodobowej opieki, rehabilitacji, karmienia poprzez sondę, podawania leków.......
Pierwszy rok studiów byłam w ciąży, więc dawałam radę bez problemu z dwójką dzieciaków.
Synuś urodził się w sesji letniej, więc we wrześniu miałam poprawkową, a malutki miał wówczas 3 miesiące.
Było ciężko z trójką maluchów, ale ja baaardzo chciałam skończyć te studia, żeby móc pracować kiedy dzieci podrosną.
Wszystko to kwestia motywacji Bianko i chęci naprawdę.
Ja widzę to tak. Masz dwa wyjścia, albo pogodzić się z byciem w domu z córeczką, nauczyć się doceniać własną pracę i wkład w wychowywanie córki, albo przełamac się i małymi kroczkami przygotować sobie grunt do przyszłej nazwijmy to kariery zawodowej
Przy czym niekoniecznie musi byc ona związana z kierunkiem studiów.
Ja bym zaczęła od napisania tej nieszczęsnej pracy i obrony, szkoda byłoby zaprzepaścić lata nauki.
I jeszcze jedno, uważam zachowanie Twojej mamy za niedopuszczalne, jakby ceniła Cię za papier, a nie za to kim jesteś.
Wizażystka to świetny zawód i żaden wstyd na Boga.