anielka napisał(a):No tak, tylko że wg niego, to ja nie potrafię oddzielić spraw prywatnych od zawodowych...
I tu muszę się z nim zgodzić, niestety... Co gorsza, kiepski to daje obraz - tym razem już nie jego osoby lecz Twojej, jak dla mnie...
Według mnie w tego typu sytuacjach stawia się pewne, raczej ścisłe granice (terminy, itp. umawia się z tą drugą stroną, po przemyśleniu sprawy, na określone, nikogo nie krzywdzące rozwiązania, i tak dalej). Natomiast Ty zachowujesz się bezwzględnie dokonując przelewu wszystkich środków, które były dla Twojego partnera dotychczas dostępne i wyraźnie handlujesz w ten sposób kwestiami (rzekomo...) uczuciowymi, bo sama mówisz, że skoro odszedł od Ciebie (a właściwie poinformował Cię, że potrzebuje dystansu i czasu na przemyślenie i zbadanie w sobie sprawy), to tym samym taki sobie zgotował los...
Żenada. sorry...
W tej sytuacji tym bardziej trudno się od Ciebie spodziewać, żebyś się zdobyła na jakąś umowę w kwestii spraw zawodowych, które Was łączyły - na przykład postawić jakieś granice, terminy, itp. zachowując ze swojej strony rozsądny dystans i nie łącząc tego wszystkiego ze sprawami osobistymi. U Ciebie obszar prywatny i rzekomo uczuciowy zlewa się w jedno z kwestiami zawodowymi i finansowymi i powoduje to moim zdaniem zachowania zupełnie bez klasy... Pewnie inne osoby popatrzą na to inaczej i będą, jak dotąd, akcentować jaki to z niego wielki dupek. Jednak ja widzę również w tej sytuacji Ciebie i mam wrażenie, że niestety w niezbyt dobrym świetle się stawiasz postępując w sposób jaki opisujesz...