Zmiany..

Problemy z partnerami.

Postprzez doduś » 28 paź 2010, o 15:23

Sansevieria napisał(a):Doduś, moje prywatne doświadczenie mówi, że niemożność zaufania zbudowana jest na lękach. A z lękami sam rozum i wola nie wygrają.
Można postanowić, że się nie zapali. Nie napije alkoholu. Ale nie wystarczy postanowić, że się zaufa.


ależ zgadzam się. Rzucałem palenie kilka razy i samo powiedzenie sobie, ze nie palę nie wystarczało. Dopiero dojście do sedna dlaczego palę (kompletnie przy okazji dochodzenia przyczyn innych problemów) pozwoliło NIE SIĘGAĆ po papierosa w sytuacjach, w których kiedyś sięgałem
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Sansevieria » 28 paź 2010, o 15:37

Co do szukania źródeł to owszem, ważne jest. Ale zauważ, że w kwestii palenia dochodzisz do faktycznego wykonania bądź nie wykonania okreslonej czynności fizycznej. W przypadku obdarzenia zaufaniem sprawa nie jest tak łatwa. Jest różnica między "zachowuję się jak bym Ci ufał" a "ufam Ci".
Tak po prawdzie latami perfekcyjnie zachowywałam się tak, jakbym ufała swoim rodzicom. :(
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez doduś » 28 paź 2010, o 15:41

dlatego wolę nie udawać ze ufam, tylko rozbrajać przyczyny braku zaufania. Łatwo z tymi, które są nieracjonalne. Z tymi racjonalnymi trudno. Myślę, że z zaufaniem jest tak, że każdy kolejny dzień je zwiększa. Przynajmniej ja tak mam. Jestem daleki od uznania, ze kwestia zaufania jest gdzieś "poza mną" Bo wtedy to już łatwo mógłbym uciec od pracy nad sobą i powiedzieć "nie umiem zaufać i już bo tak mam" Nawet ja mogę zaufać, choć ktoś mógłby powiedzieć, że z moimi dosewiadczeniami to niemozliwe. CHCĘ. Ponoc chcieć znaczy móc :)
Ostatnio edytowano 28 paź 2010, o 15:44 przez doduś, łącznie edytowano 1 raz
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Sanna » 28 paź 2010, o 15:43

Sansevieria napisał(a):Ale nie wystarczy postanowić, że się zaufa.


Zgadzam się, Ja to widzę tak, na przykładzie , bo łopatologię lubię najbardziej.
Jeśli miałam ciężko połamane nogi, to przechodzę na rehabilitację. Rehabilitacji jest ciężka, bolesna i wymaga konsekwencji. Z czasem jednak uczę się chodzić na nowo i prawie zapominam że miałam zlamania. Prawie - bo być może nie osiągnę takich możliwości jak gdyby złamań nie było, zawsze nogi będą mnie boleć na zmianę pogody itp. Ale ogólnie- daję radę z chodzeniem.

Z umiejętnością zaufania, jak dla mnei jest podobnie. Wskutek różnych okoliczności boję się zaufania i utraty kontroli. Przechodzę jednak rehabiltację. Tak jak na ćwiczeniach rehabiltacyjnych, ja ćwiczę swoją umiejętność ufania. Powstrzymuję się od kontroli, mimo że czasem trudno mi to zrobić. Staram się zachowywać tak jakbym ufała, mimo że czasem strasznie mnie to uwiera. Z czasem postawa ,, ufam" będzie dla mnie równie naturalna jak chodzenie w przykładzie wyżej.
Uważam, że postawę ,, zaufanie" i zachowania które się na nią składają trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć. Jak jazdę samochodem.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez biscuit » 28 paź 2010, o 15:52

jednakże

zaufanie w sytuacji, gdy fakty i logika stoją w kontrze
z tym, w co chcielibyśmy wierzyć
np. ufanie notorycznemu kłamcy
czyli komuś, kto nie raz zawiódł już nasze zaufanie
jest wg mnie autodestruktywne
i naiwne

ja przynajmniej
nie chcę być frajerem
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez Sanna » 28 paź 2010, o 15:56

---------- 15:53 28.10.2010 ----------

A moje podejście bierze się z własnej terapii. Gdzieś to już opisywałam. Miałam zwyczaj traktowania rozmów telefoniczych czy sms-ów od narzeczonego nie jako rozmowy tylko jako dowodu. To miało mi pomagać w kontrolowaniu stanu związku i zaangażowania narzeczonego - przez sprawdzanie czy zadzwoni i o której zadzwoni?
Jako ćwiczenie dostałam pisanie codziennie rano miłego sms-a bez czekania aż narzeczony to zrobi. Ot po prostu - tak od siebie. Teraz wydaje mi się to śmieszne, ale musiałam toczyć z sobą prawdziwe walki. No bo jeśli napiszę pierwsza , to pozbawię się narzędzia kontroli zaangażowania narzeczonego w postaci pomiaru czasu wysłania 1-szego sms-a...

Ale ponieważ byłam karną pacjentką wykonywałam mozolnie i z płączem to ćwiczenie. A teraz wysyłam sms-y normalnie i dzwonię kiedy chcę. I nie zastanawiam się w ogóle nad tym, że czegoś przez to nie kontroluję.
Przez zmianę zachowań - ranne wysyłanie sms-ów , zmieniła się moja postawa - przestałam traktować komunikację jako formę kontroli nad związkiem, teraz po prostu sms-uję bo chcę sprawić przyjemność i dzwonię, bo mam ochotę pogadać.

---------- 15:56 ----------

biscuit napisał(a):jednakże

zaufanie w sytuacji, gdy fakty i logika stoją w kontrze


No nie, myślę że o takich sytuacjach nie piszemy.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez doduś » 28 paź 2010, o 15:56

biscuit napisał(a):jednakże

zaufanie w sytuacji, gdy fakty i logika stoją w kontrze
z tym, w co chcielibyśmy wierzyć
np. ufanie notorycznemu kłamcy
czyli komuś, kto nie raz zawiódł już nasze zaufanie
jest wg mnie autodestruktywne
i naiwne

ja przynajmniej
nie chcę być frajerem


no od frajerstwa to ja też jestem daleko :)


Ja też sms-a użwałem jako narzędzia kontroli. Gdy zdałem sobie z tego sprawę opowiedziałem o tym Żonie i przestałem używać :) Ale też mnie to sporo pracy kosztowało...
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Sansevieria » 28 paź 2010, o 16:09

A co to są dla Ciebie nieracjonalne przyczyny braku zaufania, Doduś?

Biscuit - cenne spostrzeżenie :) ważne na kim się tę postawę ewentualnie ćwiczy.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Filemon » 29 paź 2010, o 00:22

cha cha... mam wrażenie, że Was zainspirowałem... ;)

sanna, bardzo mi się podoba przykład z Twojego życia dotyczący smsów - jak dla mnie przebija z niego optymizm i coś takiego fajnego, pozytywnego, no i ważne jest to, że takie (behawioralne, jak mi się zdaje) podejście przyniosło pożądany skutek w praktyce...

ale nachodzi mnie jeszcze taka myśl... że może u podłoża braku zaufania oraz tych różnych lęków, potrzeby kontroli, itp. (o czym pisaliście wyżej) leżą OKREŚLONE TENDENCJE CHARAKTERU (w tym wypadku neurotyczne), które stanowią pewną jakby powiązaną konstrukcję w naszej osobowości i może takie działania poprzez wyćwiczenie nowych zachowań są tylko zmianą na powierzchni podczas gdy sedno problemu, w głębi nas pozostaje nietknięte...? a jeśli tak właśnie jest...? to może ten sam "diabeł" wyskoczyć gdzieś z innego kapelusza lub pod inną postacią, na przykład...

dlatego zastanawiam się czy istnieje na tym świecie naprawdę dobra psychoterapia... gdyż takowa, jak dla mnie, musiałaby ZMIENIĆ CHARAKTER człowieka a nie tylko modelować jego zachowania pozostawiając ich źródła ukryte i nie zmienione w mrocznych głębiach naszego "ja"... ;)

alllllleeee mam wymagania.... co nie? :P

i co Wy na to?
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez pszyklejony » 29 paź 2010, o 00:39

Ty dalej wierzysz w "dobrą" psychoterapię, bo wszystkie były nieskuteczne. Tak się boisz odwrócić spojżenie?
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez Filemon » 29 paź 2010, o 00:53

...od czego lub w kierunku czego Twoim zdaniem boję się odwrócić spojrzenie...??

to przecież fakt, że powszechnie stosowane psychoterapie są kiepskie i mało efektywne - przypuszczalnie dlatego, że są powierzchowne i prowadzone po omacku... choćby ten portal jest tego najlepszym obrazem - wiele osób po wielu różnych psychoterapiach i ciągle mniej lub bardziej borykających się, szukających wsparcia, rozwikłania jakichś trudności, często całkiem poważnych, ulgi w zaburzeniach, itp.

tymczasem są na tym świecie ludzie, którzy nawet nie wiedzą, że takie portale istnieją, bo nie są im absolutnie do niczego potrzebne a internet służy im do zupełnie innych celów... ;) :P
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez pszyklejony » 29 paź 2010, o 01:23

"...od czego lub w kierunku czego Twoim zdaniem boję się odwrócić spojrzenie...?? "

W kierunku siebie.

"wiele osób po wielu różnych psychoterapiach i ciągle mniej lub bardziej borykających się, szukających wsparcia, rozwikłania jakichś trudności, często całkiem poważnych, ulgi w zaburzeniach, itp. "

To tylko pokazuje skalę trudności, ale przy okazji, że problem nie leży w dobrej czy złej terapi. Terapeuta ma narzędzia diagnostyczne i one są takie same dla każdego w jakiejś tam szkole. Kwestia podstawowa, to na ile potrafisz się otworzyć na siebie a to nie zależy (lub mało) od terapeuty. Znając Twoje wygibasy, uciekniesz sam przed sobą, że hej.
Jeszcze mi coś przyszło do głowy. To nie jest tak, jak u zwykłego lekarza, tu musisz sam się leczyć. On tylko będąc na zewnątrz i mając narzędzia może Cię naprowadzać. Nikt nie dotknie Twoich emocji.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez Filemon » 29 paź 2010, o 02:12

pszyklejony napisał(a):To tylko pokazuje skalę trudności, ale przy okazji, że problem nie leży w dobrej czy złej terapi. Terapeuta ma narzędzia diagnostyczne i one są takie same dla każdego w jakiejś tam szkole. Kwestia podstawowa, to na ile potrafisz się otworzyć na siebie a to nie zależy (lub mało) od terapeuty.


skoro tak mało zależy od terapeuty i problem nie leży w dobrej czy złej terapii, no to spokojnie w takim razie terapeutę i terapię możemy sobie darować... :haha: takoż i często tu powtarzam, choć uważam, że popróbować zawsze warto...

tylko w takim razie, po co to ciągłe skłanianie czy zachęcanie ludzi do terapii? :shock: 8)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez pszyklejony » 29 paź 2010, o 06:22

Słowo opisuje jakąś rzeczywistość, Ty odczytujesz każde opacznie. Gdzie jest napisane, że mało zależy od terapeuty, nie ma wpływu na to czy chcesz pracować czy nie a to inna sprawa. Tak samo z dobrą i złą terapią, nic takiego nie istnieje. Problem jest trudny, zależy od wielu czynników, okoliczności ale głównie są one skupione w nas, nie gdzieś tam.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez doduś » 29 paź 2010, o 09:44

nieracjonalne ? na przykład myśli oparte na wyobrażeniach przeszłosci. To dług asprawa, ale mechanizm, jest taki, że coś, jakieś działanie mój mózg wiąże ze zdarzeniem z przeszłości, a włąściwie jego wyobrazeniem. To powiązanie i obraz powoduje chęć kontroli. No i tutaj następuje razjonalny STOP
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 408 gości