Bezradność

Problemy z partnerami.

Postprzez sikorkaa » 13 sie 2009, o 10:08

Ciebie tez milo :) ja w tym roku wakacji nie mam, urlopuje sie jedynie weekendami.

ja wiem, ze zycie nie jest takie proste i wiem, ze pewne oczywiste rozwiazania sa nierzadko trudne do zrealizowania. wspieram Cie mocno bo wiem co przezywasz. ja na szczescie mam teraz kilka dni wolnego od mojej wiedzmy. wyjechala w rodzinne strony, ja wylaczylam tel i delektuje sie cisza, spokojem ... jakie zycie jest przwrotne :roll: ktos,kto powinien byc nam najblizszy (matka dla corki) jest nasza bolaczka, nasza gula w gardle, nasza kloda pod nogami.

ale ja nadal zyje, ja robie uniki, ja walcze ze soba by sie calkowicie nie zatracic - ta kobieta nie bedzie mna manipulowac, nie bedzie mna rzadzic, ja sie nie zaslaniam lojalnoscia wobec matki, bo ja nadstawiac policzka nie mam zamiaru. nie bede szanowac kogos,kto tak mnie traktuje.

zastanow sie nad tym cyprian. wiem, ze nie jest Ci z tym dobrze, szkoda tylko ze tylko w tej bezradnosci ciagle tkwisz.

caluje, pozdrawiam :pocieszacz:
sikorkaa
 

Postprzez caterpillar » 13 sie 2009, o 10:30

Rozumiem cyprianie Twoja chec wygadania sie i nie mam nic przeciwko,

ale odnosze wrazenie ,ze masz te problemy w komunikowaniu sie i wolisz o nich gadac niz z nimi cos zrobic.

skoro masz problem i to okreslony to pytam sie jaki masz pomysl aby cos z nim zrobic :?:
Jam my mozemy Ci pomoc?

lojalnosc to nie rozwiazanie problemu ani tym bardziej swoje wytlumaczenie na bezradnosc to jedynie motor do dzialania aby cos z problemem zrobic.

Kolejne pytanie
czy chcesz pogadac o tym jaki jestes nieszczesliwy,czy moze o tym jak ow problem rozwiazac?

jak na razie robisz to pierwsze wiec kiedy etap 2?

jasne,ze w zyciu nic nie jest takie oczywiste ale jak to Ewka ma ladnie napisane "zeby do czegos dojsc trzeba wyruszyc w droge"
jednym slowem ,zeby cos zmienic trzeba zaczac dzialac.

..mozna zaczac od odbudowywania poczucia wlasnej wartosci,od bronienia wlasnych granic..malymi malymi kroczkami.

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez MISIA2 » 13 sie 2009, o 12:51

Cyprian piszesz ze nie masz pewności czy rozwód to dobre rozwiązanie,sądzę że takiej pewności jeszcze długo nie zdobędziesz.Wiem że nie jest łatwo podjąć taką decyzję i łatwo jest się mądrzyć jak człowieka problem akurat nie dotyczy w tym momencie, sama jeszcze niedawno miałam taki dylemat,ale uwierz że jakieś działanie musisz podjąć. Nikt z nas nie jest w twojej sytuacji i nikt za ciebie tego nie zrobi,jedno co mogę ci powiedzieć to to,że wydaje mi się że wasz konflikt zabrnął już tak daleko,że cokolwiek zrobisz: odejdziesz czy zaczniesz bardziej stanowczo walczyć o wasz związek to będzie to lepsze niż ustępowanie żonie dla świętego spokoju.Sądzę również że pomysły typu znajdę pocieszycielkę lub ten z zemstą na żonie kiedy dzieci dorosną świadczą o tym że do waszego rozstania droga jest krótsza niż myślisz.
MISIA2
 
Posty: 40
Dołączył(a): 26 lip 2009, o 23:02

Postprzez ewka » 15 sie 2009, o 01:52

---------- 13:37 13.08.2009 ----------

Cyprian napisał(a):@ewka, pisałem o tym kilka razy. W pierwszej wypowiedzi także. NIe jestem zwykle skory do wynurzeń i nie robi tego. Ale minione lata, anonimowość moja jak i tego grona skłoniła mnie do tego. Przepraszam jeżeli zawracam gitarę.

To jeśli ja potrafię wyczytać... chcesz ocalić rodzinę (chwalebne i popieram), a właściwie nie oczekujesz od nas codownego przepisu, jedynie możemy pomóc Ci się wygadać. Tak Cyprian? Dobrze rozumiem?

Wynurzenia, na jakie sobie pozwoliłeś świadczą o tym, że jest Ci ciężko. To zrozumiałe. Odzew na wynurzenia jest jak widzisz - spory i każdy ma jakiś pomysł na zlikwidowanie problemu... ale Ty nie chcesz go zlikwidować, bo nie chcesz lub nie widzisz szansy. Jakbyś w niego wrósł. Jakbyś bał się innego życia. Normalniejszego. Nie wiem.

Tak to rozumiem... jeśli tak rzeczywiście jest - może rozmowa z nami pozwoli Ci tę szansę zauważyć. Może zmotywuje do terapii, aby się wzmocnić i wytrwać w założeniach. Może dzięki niej będziesz umiał tak podejść do żony, że coś się w niej zmieni, że zauważy wreszcie, że ma jakiś problem.

Nie widzę w Tobie waleczności... chcesz powalczyć? Poddałeś się? Zrezygnowałeś? Jak widzisz siebie (i swoją rodzinę) w perspektywie najbliższych 10 lat? Czas szybko płynie... masz świadomosć tego, że za chwilę dla Waszych dzieci mama+tata to będzie za mało? Że bedą patrzeć i będą widzieć? Że zaczną pomaleńku żyć swoim życiem?

Nie zawracasz gitary... no nie mów tak!


---------- 01:52 15.08.2009 ----------

Czy Cyprian strzelił focha... czy pod nieobecność żony używa "wolności"?

Pozdrawiam Cypriana:)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez biscuit » 15 sie 2009, o 23:52

Cyprian napisał(a):Ktoś wspomniał o zarozumialstwie. Myślę, że to jest gruba przesada, choć może miał to być swego rodzaju elekrowstrząs. Jeżeli tak, to rozumiem intencje. W przeciwnym razie nieco zarozumiałym było by z taką stanowczością oceniać innych.



ja pisałam o zarozumialstwie
przeczytaj proszę uważnie mój post, bo pisałam ogólnie, nie o Tobie konkretnie
poprzedziłam go zresztą słowami, że nie wiem, jakie uczucia żywisz do żony

ja mimo rozmaitych przejść uczuciowych, włącznie z rozwodem, nadal uważam, że będę z kimś tylko z miłości, udawać uczuć nie zamierzam

ale wiem, że małżeństwa oparte są na rozmaitych podstawach, może być i z powodu dzieci, kasy, kto co lubi

ale ważne jest jedno PRAWDA i wzajemna świadomość o powodach trwania związku, a nie UDAWANIE UCZUĆ I WIĘZI

tak, to rzeczywiście potępiam z całą odpowiedzialnością i zarozumialstwem :)
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez Cyprian » 16 sie 2009, o 19:23

Cyprian nie "strzelił focha". Cyprian zaliczył krótki weekendowy wypad.

Chciałbym się teraz odnieść do wszystkich waszych wypowiedzi, ale chyba nie mam sił. Za dużo słońca.

Przede wszystkim nikt z Was za nic mnie nie musi przepraszać.
Mam nadzieję, że nikt nikt też nie uważa że ja jestem komuś je winien.

Troszkę za grubo powiedziane, że jeżeli będę szukał kobiety to już tylko podobnej do teraźniejszej. Potęga podświadomość etc. Mocno za grubo, ale skoro jestem anonimowy to z powodzeniem mogę kwalifikować się do typowego schematu. Myślę, że jest inaczej? A kto nie!
Obawiam się, że nie uda mi się cienie rozczarować czyli zweryfikować Twojej nieco pochopnej tezy.
Za to, jak już pisałem, nie mam kontaktu z ojcem i nie miałem go kilkanaście lat. Pochodzę z rozbitej rodziny. W myśl Twojego(oj, wiem że nie jesteś odosobniona ) rozumowania destrukcja rodziny przypadła mi w udziale. A zatem - i tu robi się zabawnie - czy w "razie gdyby" to ja będę winien i moje "geny", a małżonka jest tylko ofiarą przeszłości, która we mnie tkwi - czy jednak połowica? Proszę mi nie pomijać tego wątku.

Żeby zmącić te wode, dodam jeszcze świeżynkę. Jest piątek. Jestem na kameralnej imprezie ze współpracownikami(kilku panów, na nieszczęście żadnej panny - to ważny przypis w kontekście naszych rozmów na tym forum). Wcześniej cały czas próbowałem się dodzwonić do moich dzieci, które telefonów jeszcze własnych nie mają. Najwyraźniej mama zapomniała telefonu i dopiero o 21.30 oddzwania. Porozmawiałem z córą, potem trochę z mamą. Mama chciała usłyszeć coś miłego, ale że ja już od dłuższego czasu jej miodem nie raczę, to nie usłyszała i rozmowa się zakończyła.
Drugi telefon po minucie. "A gdzie ty jesteś?!" zabrzmiał rozkaz, choć forma zdania pytająca. Jako, że ton nie przypadł mi do gustu, to i odpowiedź była lakoniczna i niesatysfakcjonująca. Rozkaz ponawiany był kilkakrotnie, w końcu połączenie zostało rozłączone. Nie wypadało mi w towarzystwie bawić się telefonem bez przerwy dlatego go wyciszyłem. I tylko czułem wibracje raz za razem ponawianych połączeń. Godzinę później okazało się, że był i sms: 'Jak dla mnie to wcale nie musisz odbierać telefonu, ale dziecko zasnęło z płaczem bo przypomniało mu się co chciało powiedzieć o kózkach i kucykach".

POzdrawiam Was wszytskie (chyba Pan już tu się żaden nie uchował).
Cyprian
 
Posty: 32
Dołączył(a): 6 cze 2009, o 18:00

Postprzez Abssinth » 16 sie 2009, o 21:51

odpis na to widze krotki - 'przestan mnie manipulowac dzieckiem.'

a co do niemoznosci znalezienia sobie kogos zdrowego... teoria puzzli.

szukamy kogos, kto bedzie do nas pasowal. Jesli masz zaburzenia zwiazkowo-rodzinne, to tyla podobna osobe znajdziesz...kogos, czyja wypustka bedzie pasowala do Twojej wkleslosci...i odwrotnie...

zeby zmienic swoje zycie, musisz zmienic siebie. tylko tyle i az tyle.

nie potrzebujesz i nie znajdziesz Pani Rycerz Na Bialym Rumaku, ktora Cie wydrze ze szpon zlej smoczycy...Ty sam to musisz zrobic.

powodzenia,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez caterpillar » 16 sie 2009, o 22:04

"W myśl Twojego(oj, wiem że nie jesteś odosobniona ) rozumowania destrukcja rodziny przypadła mi w udziale. A zatem - i tu robi się zabawnie - czy w "razie gdyby" to ja będę winien i moje "geny", a małżonka jest tylko ofiarą przeszłości, która we mnie tkwi - czy jednak połowica? Proszę mi nie pomijać tego wątku."

byc moze tak jest ,ze nie majac wzorca meskiego jest Ci trudniej w zwiazku funkcjonowac Jednak uwazam ,ze nie jest to zadne wytlumaczenie,bo to sa rzeczy ktore da sie wypracowac! komunikacja komunikacja i jeszcze raz komunikacja to dla mnie jeden z widoczniejszych waszych problemow.

I przestan sie patrzec na swojego ojca a raczej jego brak..popatrz na to co TY mozesz zrobic i jak braki ze swojego dziecinstwa uzupelnic.

dla przykladu powiem ci ,ze ja wychowywalam sie bez ojaca i bez matki a moi dziadkowie rowniez nie byli wzorowa para(delikatnie mowiac) jednak potrafie byc dobra matka i miec udany zwiazek bez wiekszych problemow.

Na forum jest jeszcze kilka takich osob ,ktore mialy fatalne relacje w domach..bicie chlanie ponizanie a jednak potrafia tworzyc normalne rodziny.
Cud? nie ! praca nad soba!

jak dla mnie jest 50 na 50 czyli twoje nieprzepracowne problemy,ktore trafiaja na partnerke rowniez troche nie poukladana.(wydaje mi sie ,ze ona nie potrafi odciac pepowiny od swojej rodziny i stworzyc razem z toba odrebnej rodziny)

taka moja matematyczna odpowiedz .

Co do czesci 2

wnioskuje ,ze nie informujecie siebie o tym co zamierzacie robic w ciagu dnia??(bo rozumiem ,ze to w wiekszosci zirytowala twoja zone..ze jestes na imprezce) .
i gracie w swoje gierki typu ona czeka na cos milego, ty jej nie powiesz bo costam,ona sie zlosci, ty ja zlewasz a zeby ci dopiec przysra ci ,ze znowu olalaes dzieci.

Dam sobie reke uciac ,ze w sytuacji gdyby wszystko bylo ok to by wytlumaczyla dzieciakom ,ze tatus jest tam gdzie glosno i lepiej zeby opowiedzieli mu jutro bo nie bedzie np. slyszal..albo wystala by ci esa"szkoda ,ze nie uslyszales smsa bo maly chcial Ci jeszcze cos powiedziec"

tylko ...problem jest w tym ,ze stwarzacie te swoje pozory,bycie z lojalnosci itd. natomiast nie chcecie siegnoc do problemu wiec ciagle bawicie sie w gierki zamiast ze sobo ROZMAWIAC.

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez magdi » 17 sie 2009, o 13:45

Zgadzam się z ostatnim postem Abssinth, gracie w gierki i to straszne gierki. Jesteście ze sobą z lojalności i dla dzieci, tak? ale jednocześnie te dzieci są strasznie manipulowane!!!! Jeżeli mały naprawdę zasnął z płaczem, to co ona mu powiedziała? Ja też mam swoje problemy z mężem (o części tu pisałam) ale zawsze wiemy gdzie i z kim jesteśmy i co robimy w danym momencie. Jak on był na imprezce (ja byłam na urlopie z synem) to chociaż nie lubię jak imprezuje beze mnie byłam spokojna bo wiedziałam co robi, kontaktowaliśmy się tylko sms-ami i Synowi powiedziałam, że Tata jest na imprezie i że zadzwonimy do niego następnego dnia rano, co też zrobiliśmy. Wszyscy byli zadowoleni. A u Was? Ty wkurzony bo Żona dzwoni, ona wkurzona bo nie odbierasz, a pomiędzy tym płaczące dzieci/dziecko. Pisałeś, że nie chcesz odejść bo żal Ci dzieci, a teraz? Myślisz, że ona postawiła Cię w korzystnym świetle? Nie wiem co Ci poradzić, mam bardzo bliskiego kuzyna (adwokata w dodatku i to dobrego adwokata z dużą ilością kasy) w podobnej sytuacji i wiem, że wszelkie porady są psu na budę (za przeproszeniem) bo jeśli sam nie podejmiesz decyzji i nie zaczniesz zdecydowanie działać to nic się nie zmieni i będzie tak trwało. Pozdrawiam i przytulam serdecznie :cmok:
Aha czytałam wszystkie posty w Twoim temacie od początku tylko jakoś długo się zbierałam do napisania :oops:
magdi
 
Posty: 155
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez MISIA2 » 17 sie 2009, o 18:22

Cyprian wiem że łatwo pisać ale zróbcie coś z tym problemem bo za chwile dojdą wam poważne problemy z dziećmi.Sama to przerabiałam niedawno i nie wiem że nie warto ciągnąć związku dla dobra dzieci bo to zawsze obraca się przeciwko nim.A takie gadanie że wychowywałeś sie bez ojca i to może dlatego masz problemy niczego nie rozwiązuje.Jest wiele osób wychowanych w niepełnych rodzinach które tworzą wspaniałe związki i na odwrót.Cyprian chyba pora na jakąś męską decyzję.
MISIA2
 
Posty: 40
Dołączył(a): 26 lip 2009, o 23:02

Postprzez Cyprian » 17 sie 2009, o 19:04

@abssinth, każdy ma swoją teorię. To co nazywasz puzzlami, a co jest niczym innym tylko mitem o ludziach przepołowionych i do dziś szukających swojej drugiej połowy to może być ładna romantyczna historia. Pozostańmy przy teorii, że każdy ma swoją własną.

I kto wie czy nie znajdę Pani Rycerz...A może ona mnie!

@caterpillar, niestety rozminęliśmy się jeśli chodzi o sens. JA wcale nie twierdziłem, że brak ojca wypaczył mój charakter więcej, że jest to teraz przyczyna moich problemów. To było tylko stwierdzenie faktu w kontekście wcześniejszych wniosków Abssith. I to pytanie było kierowane do wszystkich, ale do niej szczególnie.
NIe szukałem tłumaczeń tylko diagnozy postawionej na podstawie tegoż faktu w opozycji do problemów jakie wg mnie stwarza połowica.

Wierz mi nie czuję się uboższy z tego powodu. zresztą to też już wcześniej podkreślałem. A czy pracowałem nad sobą, to już wywnioskować powinniście same na podstawie kilka wcale nie lakonicznych tekścików. Tak jak Ty masz swój pogląd na moje "nieprzepracowane problemy" .


Kolejną rzeczą która chce sprostować, to owe nieinformowanie się o planie dnia.
Wspominałem kilkukrotnie o tym, że aktualnie jestem sam, bo pozostała część jest u babci. W wypowiedzi do której bezpośrednio się odniosłaś nie omieszkałem nie ując, że w ciągu dnia kilkakrotnie próbowałem się dodzwonić.
Nie widzę tu żadnych gierek i choć ja niczyich rąk ucinać nie chcę, to zapewniam Ciebie, że gdyby wszystko było ok to w ogóle nie było by tego wątku na forum.

Do "ROZMAWIAĆ" nie będę już wracał, bo to zagadnienie omawialiśmy już dwu czy trzykrotnie. I nie specjalnie wiem, co mógłbym już dodać w tej materii.

@Magdi, na co dzień te dzieci nie są tak strasznie znowu manipulowane. To są jednak dość rzadkie przypadki co oczywiście już samo w sobie jest godne pożałowania. Zacytowałem smsa nie dla draki i nie jako dowód makabrycznej zabawy jaka nam towarzyszy tylko jako świetny przykład do jakich metod niestety moja małżonka się ucieka.
Jestem nieomal pewien, że dziecko nie płakało, a ona powiedziała, ze z tatą jutro porozmawia bo to a tamto. Zupełnie inna sprawą jest jest postawa wobec mnie i szukanie argumentów poniżej pasa.
Magdi, pewnie zbyt chaotycznie piszę i nie dość wyraźnie napisałem, że dzwoniłem kilka razy w ciągu dnia ale ona telefonów nie odbierała (założyłem, że telefonu nie słyszy albo go nie ma przy sobie). A kiedy sama zadzwoniła to ja telefon odebrałem bez wyrzutów i złości i normalnie rozmawiałem z dziećmi i jak zwykle dość oschło z nią. Prawdopodobnie w tle usłyszała czyjeś śmiechy więc zadzwoniła drugi raz ( chyba nie musze podkreślać, że wiszenie w czasie spotkania na telefonie nie jest zbyt uprzejme). Odebrałem i tym razem, ale teraz już słyszałem wyrzuty. Skończyłem rozmawiać i nie odbierałem więcej z 2 powodów: nie będę rozmawiała w takiej tonacji, dwa i przede wszystkim nie chcę wokół dać odczuć, że ktoś mnie napastliwie "zaprasza" do rozmowy.
Moje problemy nie dotyczą innych ludzi i nie mam najmniejszej ochoty nimi się dzielić. (to forum jest wyjątkiem i jest właśnie po to.)

Chcę i nie chcę odejść. Sprawa nie jest prosta. A teraz? Sms niczego nie zmienił, bo to nie był pierwszy w tym typie.

Dzękuję Ci Magdi, że w końcu zdecydowałaś się odezwać:)

Pozdrawiam
Cyprian
 
Posty: 32
Dołączył(a): 6 cze 2009, o 18:00

Postprzez sikorkaa » 17 sie 2009, o 19:05

cyprian, czego Ci zyczyc? jak Ci pomoc?

......... masz jakis pomysl?
sikorkaa
 

Postprzez Cyprian » 17 sie 2009, o 19:29

Cześć Sikorka,

Link abssinth był na pewno pouczający.

Twoje doświadczenia, którymi się podzieliłaś są bardzo wartościowe. Może zabrzmi to cokolwiek dziwnie, ale fajnie było usłyszeć, że ktoś zna np problem niedomykających się szafek z własnego doświadczenia.

Liczyłem też, że znajdzie się ktoś kto miał więcej podobnych do moich doświadczeń i że jakoś już przez to przebrnął. O wiele łatwiej oceniać pewne sprawy patrząc na nie z boku.

Naturalnie tak jak wszyscy tu sugerujecie potrzebna jest decyzja. Trzeba wziąć się w garść zamiast marudzenia.
Ale mimo to trudno mi coś przedsięwziąć. Na co dzień staram się okazywać moją dezaprobatę dla pewnych zachowań, ale chyba nie potrafię zdecydowanie tego przerwać. A przerwanie tego jest , tak mi się wydaje, równoznaczne z odejściem.

Tak jak pisałem, tak jak temat wskazuje jestem zrezygnowany, czuję się bezradnie. Staram się cieszyć chwilowym spokojem, i myśleć o rzeczach nad którymi mam kontrolę.

Czas leczy rany, może też uleczy pewne patologiczne sytuacje...

Sikorka, chyba nie da rady mi pomóc. Wszystko w rękach losu...(nie brzmi to cokolwiek zdecydowanie i jakoś tak archaicznie) :)
Cyprian
 
Posty: 32
Dołączył(a): 6 cze 2009, o 18:00

Postprzez MISIA2 » 17 sie 2009, o 19:42

Wszystko w waszych rękach los nie ma nic do tego
MISIA2
 
Posty: 40
Dołączył(a): 26 lip 2009, o 23:02

Postprzez Cyprian » 17 sie 2009, o 19:47

MISIA2 napisał(a):Wszystko w waszych rękach los nie ma nic do tego


nigdy nie słyszałem o niedźwiedzim uporze. hmm, jakby się tak zastanowić o misiowym poczuciu humoru też niewiele było.
Cyprian
 
Posty: 32
Dołączył(a): 6 cze 2009, o 18:00

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 179 gości

cron