eech jakoś tak nie mogę zasnąć to sobie popiszę
osobiście mi to pomaga
zastanawiam się właśnie kiedy wiadomo że to miłość a nie zakochanie? nie mówcie mi "bo to czuć" bo ja często to czułam
ale tylko na początku później dochodziłam do wniosku że w sumie tylko się zadurzyłam...pomijając pomyłkę z toksycznym związkiem.
ostatnio chyba za dużo myślę i za dużo się uczę bo aż mnie plecy łamią
nie wiem co ma piernik do wiatraka no ale w gruncie rzeczy nie ważne co ma. niech ma co sobie tylko chce. nie wnikam
chyba troszkę mi odbija
nie mogę się w sumie doczekać tego rodzeństwa
) puki nie widzę przygnębienia rodziców i docinek ojca to się cieszę z tego. oby tylko było zdrowe, i mama też.
w poniedziałek do szkoły. wydawało by się że dni szkolnych zostało mi nie wiele bo 46 - a z pewnoscią jeszcze coś odpadnie, czyli w gruncie rzeczy niewiele ponad miesiąc. nie wiem jak sobie dam radę z nauką. w domu - inna atmosfera nawet mimo tego zaraźliwego przygnębienia rodziców. luz, swoboda...nie to co stancja...tam nie ma tej "atmosfery", nie mój pokój. wszystko idzie mi źle. po szkole nie mam się do kogo odezwać. ostatnią nadzieją był Tomek no ale teraz już i tego nie mam niestety. przeraża mnie to. i ta presja szkoły i wszystkiego. a pracy maturalnej na polski nie mam..sam konspekt
nie wyrabiam się z niczym. a jak nie zdam. a zdaje w końcu ciężkie przedmioty - powieszą mnie w domu.
chcę żeby było po wszystkim
(
chcę mieć maturę za sobą, pozytywną decyzję o przyjęciu na studia, radość w domu w powodu nowego dziecka, żeby firma ojca nie splajtowała w tym kryzysie bo wtedy będzie uu lipa, no i żeby z tym Tomkiem mi się ułożyło jak chcę
czy ja o wiele proszę? chyba nie. naprawdę się wycierpiałam już wystarczająco. niech mi się zacznie układać.
ja już mam dość leków od nerwów, ciągłego stresu. mnie to wykańcza. chce spokojnego jednego dnia! żeby nie martwić się niczym. żeby nic mnie nie stresowało i nie zaprzątało mi głowy!! uuch
złość we mnie siedzi teraz