Nowy wątek, na nowy początek:-)

Problemy z partnerami.

Postprzez Księżycowa » 8 gru 2008, o 23:32

I myślę, że masz rację zdecydowanie. Wiesz dziś wstałam, posprzątałam trochę, poszłam po zakupy i zrobiłam mu lasagne. Chciałam wczoraj zrobić mu obiad, ale powiedział, żeby dać sobie spokój i zrobić dziś. Później napisałam dwie prace kontrolne i zaczęłam nawet pisać trzecią. Jak wrócił z pracy zjedliśmy ten obiad i obejrzeliśmy horror. Okropny z resztą. Fajny dzień. W końcu poczułam, że coś zrobiłam i kolejny dzień nie poszedł na marne. Nie narzucam mu niczego i jakoś się dziś pociągło. Problem w tym, że wracają mi lęki. Rano obudziłam się i coś kiepsko się czułam, nie mogłam oddychać, po południu podobnie i tak do teraz się dziko czuję a do lekarza dopiero w środę... Czyżby to te stresy się teraz odbijały? Te wszystkie wątpliwości, dylematy i wieczne poczucie winy. Znów boję się zostać sama w domu...

Na myśl o świętach ciarki przechodzą mnie po plecach. K pewnie nie będzie chciał iść do mnie, właściwie ja też nie wiem czy mam ochotę być we własnym domu. Najchętniej zamknęłabym się w pokoiku i spokojnie przeczekała to w tej sytuacji. Moja mama zadzwoniła dziś do mnie tylko po to, żeby zapytać czy mały może zjeść mój jogurt, bo chciał a ja zapomniałam zjeść. Powiedziałam, że tak a ona nawet się do końca nie pożegnała i rozłączyła... Nie będę po raz kolejny pisać co czuję...
Księżycowa
 

Postprzez ewka » 9 gru 2008, o 09:05

kasiorek43 napisał(a):Fajny dzień.

Widzisz Kasiorku? No cieszę się;) A stres jakoś trzeba odreagować... ja kapcanieję na kilka dni - kompletna klapa.
kasiorek43 napisał(a):Powiedziałam, że tak a ona nawet się do końca nie pożegnała i rozłączyła... Nie będę po raz kolejny pisać co czuję...

Jak już zamieszkasz sama, to ten problem się skończy. Trzeba wytrzymać. I wytrzymasz.

Jak się dzisiaj czujesz?
:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Księżycowa » 9 gru 2008, o 11:29

Dziękuję Ewciu. Chyba trochę lepiej niż wczoraj. Jakoś czuję się spokojniejsza poza domem. Lepiej mi się pracuje i uczy. Chciałabym zostać z nim, ale nie chcę mu się narzucać. Przyznam, że jakoś miałam być u siebie, ale tak się wszystko dzieje, że jestem u niego. Wczoraj chciał ten obiad, więc sytuacja mówi sama za siebie. Nie chcę mu się narzucać, ale nic nie mówię. Okażę się co to będzie.
Księżycowa
 

Postprzez ewka » 9 gru 2008, o 14:25

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Księżycowa » 10 gru 2008, o 08:03

Nie wytrzymałam.

Wczoraj zrobiło mi się duszno w nocy i dostałam jakiegoś napadu, jak dawniej. Od kilku dni jestem poddenerwowana. K zaczął się wkurzać. Powiedział, że mam przestać, bo on nie może spać. Nie widziałam co mam z sobą zrobić, bo było mi słabo. Odwrócił się ode mnie w drugą sronę, bez najmniejszej reakcji i przejęcia. Wyzywał, że mam zacząć coś brać i może dam mu się wyspać, powiedział, że udawałam. Zabolało. Popłakałam się a on do mnie, że mam się zamknąć. Wierzyć mi się nie chciało. Ja go potrzebowałam a jego znów nie było. Z każdej strony, ktoś wmawia mi poczucie winy. Wczoraj nie miałam siły już znieść poczucia winy, samotności, żalu i pretensji o coś, o czym przecież dobrze wiedział. Uprzedziłam go, że może być trudniej, że mi będzie ciężko, że z moimi problemami nie damy sobie rady. One są i potrzeba czasu, żeby się ich pozbyć. K uważa, że powiedziałam mu o wszystkim i uważam się za usprawiedliwioną, że nic nie robię. On nie ma pojęia ile to wszystko kosztuje i jak bardzo się staram. Chciałam tylko, żeby mnie przytulił. Powiedziałam, że ja go w potrzebie nie zostawiałam a on, że nikogo nie potrzebuje a na moje uczucia ,,Nie interesuje mnie to". Bolało coraz bardziej. Powiedziałam, że jest zimny, że nie warto dla niego nic robić, bo nic nie dostrzega. Tak jakby niczego nie zauważał, jak się staram. Na co dzień jest zimny i nie potrafi przytulić. Mimo, że nam się układało, przez ostatnie kilka dni, to z jego strony żadnego ludzkiego odruchu. Nie wiem dlaczego mu to powiedziałam, ale nie mogłam już znieść tego, co mówi do mnie, jak mnie traktuje. Od słowa do słowa powiedziałam, że wychodzę. Wstał za mną, rzucił mnie na tapczan i wtargnęła jego mama. Główne wyrzuty do mnie. On zaczął ciągnąć mnie za włosy i jak stałam chciał wyrzucić na klatkę schodową, zaczął szarpać i to wszystko przy matce. To było za dużo. Jak ona wyszła dostałam ataku paniki. Powiedziałam mu w tym, że lepiej będzie jak się rozejdziemy, że wiedziałam od początku, że nie damy rady. Nic nie mówił. Powiedziałam, że nie chcę tego, że go kocham ale nie będę go więcej krzywdzić. Przed chwilą pojechał do pracy w ogóle nie reagując na moje pytania.

Ewciu ja mu wszystko powiedziałam a on zachowuje się jakbym to wszystko przed nim ukryła. Wiedział.

Na początkach był, wspierał a jak o tym wspomniałam, to powiedział, że to było kiedyś, i że nie będzie wokół mnie skakał. Poza tym powiedział, że wtedy myślał, że coś mi jest a teraz wie, że mam po prostu z głową. Gdybym zemdlała, to powiedział by wstawaj i powiedział, że nie będzie za mną biegać. Tak mam to rozumieć?
Nie chciałam z nim być. Znał powód. Wtedy mu nic nie przeszkadzało. Jeszcze się dziwił, że moi rodzice nie zdają sobie sprawy z tego, co przeżywam. A teraz co to jest wszytko?
Dlaczego mnie tak potraktował? Czy naprawdę czymś zawiniłam?
Księżycowa
 

Postprzez ewka » 10 gru 2008, o 08:52

Strasznie mi przykro, Kasiorku, że takie akcje musisz znosić... dlatego tak spodobał mi się pomysł zamieszkania (z koleżanką czy sama) poza domem Twoim i poza domem jego, gdzie miałabyś przede wszytkim spokój, który (jak mi się wydaje) jest Ci bardzo potrzebny. I jeszcze jedną korzyść widzę... nie byłabyś tak na wyciągnięcie ręki - to czasami bardzo cenna rzecz... takie tęsknienie, takie "nie mogę teraz", "jestem zajęta", "mamy gości"... to niekoniecznie musi być prawda;) Lub wyłączasz telefon i bierzesz gorącą kąpiel z ulubioną książką.

Kasiorku, życie to nie tylko on. Buźka
:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Księżycowa » 10 gru 2008, o 09:56

Wiem. Ciężko będzie mi bez niego. Nigdy nie zapomnę tego, co było i tego jak się poznaliśmy. Wiem, że go skrzywdziłam, ale starałam się a on tego nie chciał dostrzec. Wyszłam na idiotkę po raz kolejny. Nie mam sił.
Swojego króliczka zabiorę, ale za tym małym już tęsknię :zalamka: .

Mieszkanie samej na daną chwilę odpada. Nie stać mnie. A koleżanka ma również burzliwy związek ze swoim facetem. Myślałyśmy o tym, ale ona jest na etapie pozytywnym.

Ciężko mi będzie, ale to zbyt wiele co się stało. Robi ze mnie egoistkę i nie chce dostrzec nic innego. Naprawdę się starałam.
Księżycowa
 

Postprzez ewka » 10 gru 2008, o 12:42

:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Księżycowa » 11 gru 2008, o 00:09

---------- 21:10 10.12.2008 ----------

Wróciłam do siebie do domu po długim czasie. Nie ma moich zwierzątek, bo nie miałam ich jak zabrać a nie chciałam narażać na zimno. Weszłam do pokoju a ich nie ma. Nie wiem kiedy będę mogła je zabrać. Boże jak tu źle. Jego też nie ma a ja go tak kocham. Nie zadzwonię. Poniżył mnie, potraktował jak dziwkę, jak, mebel, jak przedmiot. Ciągle pamiętam jaki był kiedyś. Nie mogę zapomnieć. Wiem, że ma problemy, chciałabym mu pomóc, ale nie dał mi możliwości. Czuję się taka pusta. Odrzucił mnie a ja go tak Kocham. On się nie zmieni, wiem. Nienawidzę go jednocześnie. Straciłam tak ważną dla mnie osobę, ale nie wrócę do niej. Przed oczami mam jego, jak krzyczy, jak mnie szarpie i popycha. Nie mogę przestać płakać. To tak boli. Tęsknię ale nie potrafię go zrozumieć. Nie pozwolił mi się zbliżyć, pomóc. Jak ja mam nauczyć się od nowa żyć bez niego?

Chcę, żeby był tu ze mną, żeby mnie przytulił. Żeby powiedział, że już tak nie będzie, żeby się zmienił. Czuję się beznadziejnie. Nie dociera to do mnie.

---------- 23:09 ----------

Chcę iść spać, tylko się boję. Nie ma tych, na których mi tak zależy. Moje Kochanie i moje zwierzątka :zalamka: :zalamka: :zalamka: . Boję się tego uczucia pustki i koszmarnej ciszy gdy się położę, poczucia samotności. Nikt nie będzie podskubywał ścian ani chrupał jedzenia a gdy się położę, nie poczuję, tego ciepłego dotyku, który mnie często obejmował. Przy którym mimo wszystko czułam się bezpiecznie. Będę sama... Dlaczego mi to robił? Dziś w nocy przebudzałam się często po tym wszystkim i mimo wszytko go przytulałam gdy spał, głaskałam po głowie dlaczego? Czy ja jestem nie normalna? Dlaczego, dlaczego mnie tak skrzywdził??? Dlaczego mówił rzeczy, które ranią i wykonywał gesty, które zadają taki ból? Chciałam, by tak mocno mnie przytulił a ja widziałam złość, agresje i szarpanie. Chciałam, żeby dotknął mnie tak jak kiedyś cicho, ciepło i delikatnie. Czy ja naprawdę na to nie zasługuję? Czy nigdy nie będę tego warta? Przysięgam na wszystko, że nie chciałam go skrzywdzić. Ja po prostu się bałam, tak bardzo się bałam... Przepraszam.

Mam nadzieję, że moje kochane gryzonie aż tak nie tęsknią, że nie odczuwają mej nieobecności aż tak bardzo, bo przecież zwierzęta są tak wrażliwe. A co czuje... Tego nigdy się nie dowiem... Dobranoc moje zwierzątka. Dobranoc wszystkim forumowiczom

:zlezkawoku: :zlezkawoku: :zlezkawoku: :zlezkawoku:
Księżycowa
 

Postprzez ewka » 11 gru 2008, o 09:04

I jak przespałaś noc, Kasiorku?
:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Księżycowa » 11 gru 2008, o 12:06

Włączyłam telewizor i spałam przy włączonym. Zasnęłam w miarę szybko po nie dospanej nocy. Gorzej było z obudzeniem. Pusto... Jestem ciekawa jak moje zwierzaki przespały. Muszę po nie pojechać. Ale wiem, że nie wrócę, jeżeli taki będzie. Musi coś z sobą zrobić, bo to nie jest dobre, co robił. Tyle razy chciałam go wysłuchać, porozmawiać. Starałam mu się pokazać, że może mi zaufać. On musi sam chcieć coś zrobić. Jeżeli nie... ja nie mogę dać się tak krzywdzić. Wiem, że popełniłam błędy, ale zmieniałam się ostatnio. Trzymałam siebie i swoje zachowanie jakoś.

Tęsknię, to w końcu ponad rok. Przywiązałam się do niego. Wczoraj jak wracałam od lekarza, wyłam całą drogę. Dużo bym dała, żeby było ok. Ale nie zadecyduję za niego a nie mogę pozwolić mu się tak traktować. Bądź, co bądź sama pracuję nad swoją samooceną i nad tym, żeby się jakoś trzymać i tak jest trudno. A on jest dla mnie ważny i takie jego zachowanie mi nie pomagało.
Księżycowa
 

Postprzez ewka » 11 gru 2008, o 14:43

kasiorek43 napisał(a):Ale nie zadecyduję za niego a nie mogę pozwolić mu się tak traktować.

Nie możesz i nie powinnaś. On niech myśli, a Ty wytrzymaj :ok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Księżycowa » 11 gru 2008, o 23:36

Coraz trudniej mi wracać do tego wątku. Jestem tak zmęczona wszystkim. Ale zwierzaki u niego nadal są i nie mam jak ich odebrać. Chociaż chyba mam sposób... Znów taka cisza w pokoju jak weszłam. Okropne. Strasznie mi ich brak. Są takie kochane...Juro mam wolne, może mi się uda. Właściwie miałam iść do szkoły, ale w tej chorej sytuacji, nie będę tego ciągnąć. Z resztą chyba za bardzo nie chcę po prostu. Nie mam sił a egzaminów nie zdam, za duże tyły mam. Ja jestem taka, że jak już coś robię, to nie na odpieprz, więc dam sobie czas aż nabiorę sił i motywacji i jakoś się pozbieram. Zrobię na pewno szkołę, ale nie teraz. Z resztą nie mam ochoty, żeby wszyscy widzieli, że jest coś nie tak a domyślam się jak będzie mnie traktował i na to też nie mam ochoty. Jestem już tym zmęczona, chcę odpocząć i być sama.

Tych zwierzaków mi bardzo brak. A jego muszę nauczyć się przestać kochać a to takie trudne. Nawet nie wiem czy potrafię...
Księżycowa
 

Postprzez ewka » 12 gru 2008, o 00:47

Trzymaj mi się! No! Koniecznie!
:serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Księżycowa » 12 gru 2008, o 18:26

Okazało się jednak, że nie wszystkie zeszyty były u niego. Powiedziałam, że przy okazji jak będzie po nie jechał, żeby przywiózł, zwierzaczki i resztę moich rzeczy. Jak wywiózł, to niech przywozi z powrotem, pomyślałam sobie. Przywiózł. Nie pomógł mi nic wnieść. Myślałam, że nie dam rady z tą wielką klatką, ale tak bardzo chciałam mieć je już przy sobie, że przytargałam wszystko. Popłakałam się jak dziecko, gdy wzięłam je na ręce. Moja mała była wystraszona, że aż się zdziwiłam, że tak się przytulała. Chyba tęskniła bardzo. Malutki rozbrykany i mało strachliwy :) . Wysprzątałam im od razu. Cieszę się, że już są!!! :) .

Tylko teraz ta pustka. On był zły. Nie wiem dlaczego. Może dlatego, że nie wdawałam się w żadne dyskusje, tylko wzięłam swoje rzeczy i oddałam jego. Rzucił je gdzieś. Jak brałam klatkę z bagażnika, wysiadł a jak już ją wzięłam trzasnął drzwiami i odjechał ze wściekłością prowadził auto.

Żałuję. Naprawdę. Nie chciałam się z nim rozstawać. Kocham go i żałuję, że nie udało mi się do niego dotrzeć, że nie potrafił mi zaufać. Krzyczał na mnie jeszcze i miał pretensje. Zabrałam wszystko i odeszłam. Tak bardzo nie chciałam. Zaczyna mi się przypominać wszystko. Nasze początki i to co przeżyliśmy. Jak długo będę się zbierać? Kiedy przestanę go kochać? Nie chcę czuć tej pustki, tego poczucia straty. Nadal mam nadzieję... Muszę wytrzymać. Zrozumieć, że zbyt często w ostatnim czasie czułam się poniżana przez niego...

Nie wiem co powiem w domu. Znów będą pytania i komentarze. Muszę się jakoś stąd wynieść. Jak mi ciężko.

Bardzo bym chciała z nim być, ale nie mogę, bo dla niego szarpanie, ciągnięcie za włosy itp. są normalne wg niego. I ja sama je sprowokowałam. Dla mnie poniżanie drugiej osoby nie jest normalne.
Księżycowa
 

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 65 gości

cron