mężczyzna po rozwodzie

Problemy z partnerami.

Postprzez natka7911 » 16 wrz 2008, o 09:27

Czesc:)
Na codzien byly rozmowy telefonieczne, smsy, gg. Ostatnio od jakiegos czasy nie umiemy sie ze soba dogadac. Ja ciagle mam pretensje,on to jakos znosi, te moje fochy, ale od wczoraj milczy, ja tez pokazuje swoja mocna strone,jest mi ciezko,ale nie moge juz inaczej.
Tak zawsze przez te 6 m-cy moglam na niego liczyc, gadalismy o wszytkim i o niczym:)) tak,jak bylo nie mialam nigdy. Zawsze moglam liczyc na niego. Brakuje mi tego teraz,ale ja nie umiem byc tak na luzie. Zaczelo mi zalezc, choc nie chcialam tego.
Avatar użytkownika
natka7911
 
Posty: 156
Dołączył(a): 6 sie 2008, o 20:24

Postprzez Sanna » 16 wrz 2008, o 10:45

[quote="natka7911"]---------- 22:32 15.09.2008 ----------

Oczywiscie nasze spotkania sa w tajemnicy, ja nie poznalam jego znajomych, rodziny, ani on moich. Nie wiem jak to sie zakonczy, ostatnio stalam sie bardzo zaborcza, wrecz zameczam go pytaniami, czemu sie zmienil, czemu mnie tak traktuje, a on wtedy milczy, a to jego milczenie najbardziej boli....bo daje mi tak jakby odp. ze nie jestem nikim waznym dla niego... :(

aa i "moj" tez mowil ze nie planuje sie z nikim wiazac....

---------- 22:33 ----------


Hmm... oczywiście życzę Wam wszystkiego najlepszego i tego aby Ci faceci się zaangażowali, ale z poradnikowego i trzeźwego punktu widzenia takimi działaniami:
- deklaracja że nie chcą się z nikim wiązać
- nie wprowadzanie Was do grona znajomych
pokazują że im na Was naprawdę nie zależy.
Natko, wiesz pewnie że zamęczaniem pytaniami: czemu się zmienił, nie wskrzeszesz w nim raczej uczucia, a spłoszysz na pewno ?

Jako osoba w pewnym wieku spotykam się oczywiście z rozwodnikami, mój były mąż był rozwiedziony, mój narzeczony jest rozwiedziony, ale nie spotkałam się z taką sytuacją jaką opisujecie ,, związku -nie związku" . Zastanowiłam się teraz nad początkami moich znajomości- ci faceci jasno określali że chcą się wiązać, poznawali mnie ze znajomymi, przyjaciółmi, rodziną. Acha- byli parę lat po rozwodzie- może już po prostu pozamykali tamten etap?

Nano, Natko - może się mylę, ale jak czytam Wasze wypowiedzi to mam wrażenie że oni mają z Wami za łatwo i za wygodnie- układ bez zobowiązań- tak, sex- tak, żadnej odpowiedzialności za związek- tak.
Facet w takim układzie ds. rekreacji czuje się wygodnie, ale Wy nie sprawiacie wrażenia całkiem szczęśliwych...
Bardzo jestem ciekawa jak te relacje dalej się potoczą - może te wszystkie mity ,, męzczyzna zdobywca " można o d... potłuc i okaże się że facet deklarujący że nie chce się z nikim wiązać przejdzie z ,, układu" z kobietą, która się na ,, układ" zgodziła do miłości do niej?

Zdaje sobie sprawę, że mogę spłycać , ale wiem też, że to kobiety dużo myślą i ze zdania ,, nie chcę się z nikim wiązać" mogą wnosić ,, on tak tylko mówi, ale przecież spotyka się ze mną, śpi, dzwoni więc na pewno jest trochę zakochany a z czasem zakocha się bardziej" , a facet naprawdę myśli ,, nie chcę się z nią wiązać".
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Marcia » 16 wrz 2008, o 11:01

Hej Kobietki! Rudo-jesiennie na świecie, "rdzawych liści czas" tuż tuż... Lubicie jesień? Ja kocham! Myślę, czytając Wasze wypowiedzi że normalną sprawą jest potrzeba bliskości, wsparcia, przecież dlatego tu piszemy :) Ale...czy nie byloby wygodniej dążyc do jak największej samowystarczalności, niezależności życiowej i emocjonalnej, umiejętności cieszenia się drobiazgami w pojedynkę? Nie chodzi mi o to żeby w pojedynke żyć, ale mieć obszar intymności, w który nie wpuszczamy żadnego faceta, chyba że zapracuje na zaufanie, na uchylenie drzwi do świata, którego powinien być ciekaw właśnie przez to że jest tak bogaty a bilet wstępu tak drogi? Nie chce pisać że ktoś ma sobie dać spokój z jednym czy drugim tylko że dacie sobie radę lepiej doceniając same siebie. Wiedząc że nie prosicie o uczucie, ale zaszczycacie onych panów swoim towarzystwem, poświęconym czasem, urodą!!! Przecież jesteście silne i wartościowe, nie zapominajcie o tym! :wink:
Marcia
 
Posty: 101
Dołączył(a): 13 wrz 2008, o 14:07

Postprzez Sanna » 16 wrz 2008, o 11:36

Marciu, oczywiście że tak powinno być jak piszesz. Tylko wiesz, w praktyce jeśli księcia z bajki albo po prostu normalnego faceta nie ma rok, drugi rok albo i wiele lat, to spragniona czułości, bliskosci, seksu, związku itp. kobieta godzi się czasem na coś co nie jest szczytem jej marzeń , ale ma nadzieję że sytuacja się poprawi. To ludzkie , kurcze. Sama po paru miesiącach abstynencji seksualnej przystałabym na układ, a potem się zaangażowała i była nieszczęśliwa. Wszystko przez ten cholerny popęd płciowy! ;)
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez ewka » 16 wrz 2008, o 11:51

Sanna napisał(a):Wszystko przez ten cholerny popęd płciowy! ;)

Ludzkie, ludzkie... zgadza się - tylko że kurne popęd nie powinien nam stawiać warunków i nie musimy na warunki popędów się godzić, no czy nie? Potem taka karuzela się robi... wiem, że ludzkie. Wiem. Rozumiem nawet.

A pod Marcią się podpisuję kończynami wszystkimi. A to zdanie "Nie chodzi mi o to żeby w pojedynke żyć, ale mieć obszar intymności, w który nie wpuszczamy żadnego faceta, chyba że zapracuje na zaufanie, na uchylenie drzwi do świata, którego powinien być ciekaw właśnie przez to że jest tak bogaty a bilet wstępu tak drogi?"... no piękne jest.

Trzymajta się :D
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Marcia » 16 wrz 2008, o 12:51

---------- 12:41 16.09.2008 ----------

A ja to widzę tak Sanna: dziewczyny tutaj są dużo fajniejsze od mężczyzn, których opisują. Uświadomienie sobie tej oczywistej PRAWDY :D może nawet najbardziej spragnionej bliskości kobietce dać więcej pewności siebie, a to magnetyzuje bardzo. Sama mam WIELKIE problemy z smooceną ale po wielu trudnych przeżyciach nauczyłam się że mężczyzna nawet ten wart zainteresowania nie musi o tym wiedzieć. Ani o tym jak bez niego umieram z samotności, ani że uczę się hiszpańskiego, ani na jakim filmie byłam z koleżanką, a już napewno (jeśli mu nie zależy bardzo) nie musi wiedzieć dokąd się śpieszę, co robiłam dzisiaj albo czemu nie odpisałam. Kiedyś mówiłam prawie wszystko. Facet był najlepszą przyjaciółką, księciem, misiem, termometrem moich nastrojów. Kochane! Do idealnych, do przeciętnych,gburowatych, niezdecydowanych, do wszystkich trzeba mieć zdrowy dystans. To nie zaprzecza budowaniu bliskości, ale trzeba budować stale też własną autonomię, żeby być ciekawą osobą. i daje przestrzeń do zastanowienia czy warto z TYM właśnie bliskość budować :wink:

---------- 12:51 ----------

...................................a z tymi jajnikami to swoją drogą przekleństwo...................... :oops:
Marcia
 
Posty: 101
Dołączył(a): 13 wrz 2008, o 14:07

Postprzez nana » 16 wrz 2008, o 13:58

Wiesz Sanno... ja własnie tak myślę, że on tylko tak gada, że nie chce się angażować:))) kurcze... dokładnie tak myślę! tym bardziej, że moje "kochanie" troszkę się plącze teraz we własnych myślach i moim zdaniem mimo, że nie chce, to jednak się angażuje!
Poza tym... mam właśnie troszkę takie egoistyczne podejście do tego "związku-nie-związku", bo oczywiście on może robić co chce, ale ja też i jak chcę to mówię czasami "kochanie" i pozwalam sobie na więcej niż "obejmuje umowa" i mam to w nosie. W sumie często go wykorzystuję emocjonalnie. I jakoś nie mam zamiaru tego zmieniać. Skoro to "układ", to każdy ma swoje korzyści, nie? :) Oczywiśćie odczuwam pewien dyskomfort tego "układu", ale z drugiej strony... uwierzcie mi: biorę z niego pełnymi garściami.Nie zapominam przy tym o sobie! Trzy razy w tygodniu chodzę na aerobik i najczęsciej potem wychodze z koleżankami z siłowni na colę. Poza tym spotykam się stale z moimi znajomymi (również bez "przyjaciela"). Mój "przyjaciel" jak nikt podbudowuje moje ego, a ja to wykorzystuję i napędzam się do różnych działań. Staram się wyssać cały optymizm i wykorzystać go. Poza tym nie zapominam od czasu do czasu pokazać swojej niezależności (różnie wychodzi, ale pamiętam, ze to ważne).
Nie wierzę zbyt w przemianę "układu" w miłość, chciałabym, ale szanse wydają mi się małe. Chociaż chyba każda z was kiedyś w życiu słyszała o takiej historii, że facet zakochuje się np. we własnej żonie poślubionej z innych przyczyn niż miłość? A z drugiej strony - czuję jak z dnia na dzień jestem bardziej pewna siebie i atrakcyjna - moim zdaniem jest duża szansa, że i świat to dostrzeże... a wtedy... może spotkam... TEGO JEDYNEGO?:)

Ależ ja się plączę w tym wszystkim... :))) chwilami wiem, jak bardzo naiwnie podchodzę do tematu... ale wiecie co? sądzę, że w moim przypadku tylko czas może zmienić sytuację, a chwilowo mi się z niczym nie śpieszy... rozpaczać i dzielić włos na czworo jeszcze zdąrzę.
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez Sanna » 16 wrz 2008, o 14:14

Jeśli nie jest tak, że siedzisz i myślisz: czegoś mi brak, kiedy on się zaagażuje itp., jeśli ten układ Cię napędza , a nie dołuje - to nie ma o czym mówić- wszystko jest ok.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez nana » 16 wrz 2008, o 15:40

Oj, Sanno!

Wybuchłam gromkim śmiechem czytając to co napisałaś! Serio! Moje myśli nie są tak prostolinijne "jest mi dobrze, wiec nie ma problemu". Czasami błądzą i zapędzają się w zaułek "czegoś mi brak".

Ale dużo racji w tym masz, że dopóki plusów jest więcej niż minusów nie mam zamiaru "go rzucać". Szczerze powiedziawszy za bardzo go lubię (tak! lubię! to dla mnie lepsze "kocham"!).

Poza tym... dziewczyny... u mnie to trwa 2 miesiące i postępy są... więc każdemu trzeba dać szansę... nawet "rozwodnikowi", który nie chce się wiązać i proponuje "układ" zamiast "związku... przecież każdy może się mylić i zmienić zdanie:))) Oczywiście jeśli miesiące przechodzą w lata... to gorzej...
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez Sanna » 16 wrz 2008, o 15:56

To proszę o jakieś regularne raporty, np. co kwartał, o stanie zaangażowania obiektu. To bardzo ciekawy przypadek! :)
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez nana » 16 wrz 2008, o 15:59

u nas wszystko dzieje sie szybko, wiec raporty mogę pisać co miesiąc:) trzymajcie za mnie kciuki!
Podobno jestem najcudowniejszą kobietą na świecie (pod każdym wzgledem, również najinteligentniejszą) i wogóle naj, naj, naj... to co, mi się nie uda?!:))))
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez natka7911 » 16 wrz 2008, o 16:09

jak ja bym chciala cofnac czas na sam poczatek znajomosci....
Avatar użytkownika
natka7911
 
Posty: 156
Dołączył(a): 6 sie 2008, o 20:24

Postprzez dobranocka » 16 wrz 2008, o 18:10

Dziewczyny:) Tak czytam Was i widzę, że jednak temat idzie w kierunku bardziej optymistyczej przyszłości, dajemy szansę, poczekamy, zobaczymy...Nie sądziłam rozpoczynajac ten wątek, że tyle nas i że borykamy sie z podobnym problemem, zakrawa to na epidemię?;) Ja również uważam, że szansę dać należy (zwłaszcza gdy tak lubimy, tęsknimy i czujemy że to wartościowy człek, tylko pokiereszowany przez los). Nie wolno jednak przy tym zapominac o sobie, żeby się całkiem nie zatracić, ja miewam takie zapędy niestety a jednocześnie wiem, że nie mam prawa do jakichkolwiek roszczeń, nawet nie chciałabym aby On uznał że mam jakieś pretensje, że fochy....Chyba stanę się mistrzynią komnikacji szukając sposobów na przekazanie Mu własnych potrzeb.
U mnie w ogóle zastój, bo Go nie ma do połowy następnego tygodnia, jest na drugim kontynencie, raz tylko był odzew z Jego strony. Mam sporo pracy własnej i zajęć, także trzymam się nieźle. Popieram wspólną akcję wspierania się w najcięższych chwilach.
dobranocka
 
Posty: 74
Dołączył(a): 3 cze 2007, o 19:51

Postprzez natka7911 » 16 wrz 2008, o 22:11

Dziewczyny, ja tez nie myslalam ze jest nas wiecej, w takich ukladach, bo zwiazkami tego nie mozna nazwac.
Jestem po rozmowie z NIM, on wie ze sie zaangazowalam, i ciagle powtarza ze mnie o to prosil zeby tak sie nie stalo, ale czy my kobiety jestesmy w pelni zapanowac nad swoimi uczuciami, ja tez nie chcialam sie angazowac,chcialam podejsc do tego wszytkiego na luzie, i po czesci mam zal do siebie. On twierdzi ze narazie nie umie spojrzec na to inaczej, ze moze jeszcze potrwac to nawet ze 2 lata, zanim odetnie sie od przeszlosci. Ale mnie lubi, lubi spedzac czas ze mna , rozmawiac, chce miec we mnie oparcie, ale nie umie jeszcze kochac, choc jestem dla niego bliska osoba.
Ja tez go lubie, nie wiem to co czuje jest takie dziwne, bo ja chyba miloscia tego nie moga nazwac, ale to jest takie cos, czego nie umiem ubrac w slowa....Slowwo KOCHAM znaczy dla mnie bardzo duzo i nie chce nim szastac na prawo i lewo. Nie wiem, jak sie to potoczy, jest mi ciezko, nie wiem co mam zrobic...Ile mi straczy cierpliwosci??Na ile czasu??
Avatar użytkownika
natka7911
 
Posty: 156
Dołączył(a): 6 sie 2008, o 20:24

Postprzez ewka » 16 wrz 2008, o 22:16

A czy nie jest tak, że trwając w takim układzie, który na tę stronę już nie układu, ale związku... że on na tę stronę raczej się nie przewróci i tym samym zabieracie sobie szansę na normalny związek?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 610 gości

cron