Czuje, ze odchodzi ode mnie...

Problemy z partnerami.

Postprzez julkaa » 3 wrz 2008, o 06:47

ladorada napisał(a):A on? To juz tylko jego sprawa i jego zycie.


I oto mi chodziło!!Brawo, to już jakiś postęp.
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez ewka » 3 wrz 2008, o 07:29

ladorada napisał(a):Czy Ci zalezy na tym ,abym byla szczęsliwa?

Komentarz, hmm... raczej pytanie miałabym: po co go o to zapytałaś?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Ladybird » 3 wrz 2008, o 09:15

Witajcie,
napisalam to Ewka, poniewz wczoraj bylam w oktopnum stanie, tak mi byloprzykro ,ze nie ma nikogo ,komu zalezy na tym,abym byla szczęsliwa.
Czytalam sobie wczoraj przez caly wieczor archiwum naszych rozmow na gg, aby sobie go obrzydzic iwzbudzic przekonanie jaim jest egoista.
Niestety ,czytalam od stycznia ,kiedy caly miesiac zabiegal o mnie.
Czym to sie skonczylo. Spalilam sie ze wstydu ,jak przeczytalam swoje wypowiedzi. Jestem po prostu nienormalna. i tak go podziwiam ,ze wytrzymal caly miesiac, musial mnie naprawde kochac. przy kazdej rozmowie zrywalam ,oskarzalam go o najgorsze. A on tylko powtarzal jak mnie kocha , przeprasza, chce przyjechac i byc ze mna na dobre i na zle. nie pozwolilam. W koncu nie wytrzymal i zamilkl na miesiac.
To masakra, ja chyba zle odbieram rzeczywistosc.
Jestem chora na glowe, nikt ze mna nie wytrzyma.
Teraz mu sie nie dziwie.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Sanna » 3 wrz 2008, o 09:47

Ech, jak wiesz ja też mam tzw. ,, jazdy" w związku i straszną huśtawkę zachowań. Mam tego świadomość i bardzo obawiałam się że mój narzeczony tego nie wytrzyma , co huśtawkę jeszcze pogłębiało. I psychoterapeuta spytał mnie, czy mogę przyjąć i zaakceptować taką myśl że narzeczony nie wytrzyma i odejdzie zanim się zmienię, zanim moje wariacje emocjonalne się skończą? Zastanowiłam się i przyznałam : tak, to możliwe że on odejdzie bo nie wytrzyma , jest taka możliwość. Zaakceptowałam tę myśl , pogodziłam się z nią. Zastanawiałam się później po co psychoterapeuta to zrobił? Doszłam do wniosku że to dlatego że ja muszę się uspokoić, zaakceptować rzeczywistość, zaakceptować moje ograniczenia, zaakceptować możliwe scenariusze. Myślę że bez takiej akceptacji nie można ruszyć dalej, bo mętlik w mózgu Ci nie pozwoli. Wiesz, nie wiem jak to wytłumaczyć, ale chodzi tu o osiągnięcie takiego buddyjskiego spokoju. I nie znaczy to że masz nie robić nic tylko poddać się z rezygnacją losowi. Raczej, żeby odblokować się i zacząć robić coś w sposób racjonalny, musisz najpierw pogodzić się z tym co jest. W Twojej sytuacji może Twoim przekonaniem powinno być:,, Stało się, nie porozumieliśmy się, być może z powodu moich problemów, on jest tylko zwykłym czlowiekiem, a nie lekiem na wszystkie moje problemy, odszedł. Ja żyję dalej. "
Tak czy siak, Ladorado, pomyśl poważnie o psychoterapii.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez julkaa » 3 wrz 2008, o 10:11

---------- 10:06 03.09.2008 ----------

Mój nie wytrzymał, czemu kompletnie się nie dziwię, bo to byłby masochizm z jego strony, gdyby na własne życzenie dalej trwał nie wiadomo jak długo w takim męczącym cyrku. ale i tak mu dziękuję i podziwiam, że wytrwał tak długo (niemal 3 lata) i jestem mu wdzięczna, bo dzięki niemu odkryłam swój problem i zaczęłam z nim walczyć i walcze nadal.

Tak Sanno, to przede wszystkim kwestia zrozumienia i nastawienia, żeby sobie ulzyć

---------- 10:11 ----------

ladorada napisał(a):To masakra, ja chyba zle odbieram rzeczywistosc.
.


no mówiłam: konfrontuj myśli z rzeczywistością. zanim coś powiesz, zrobisz, musisz to przeanalizować. najlepiej na kartce: w jednej kolumnie twoje uczucia, emocje, w drugiej to co rozum Ci podpowiada, racjonalne spostrzeżenia,zimne fakty, to jak jest naprawde. Mi tak radziłą psycholog na psychoterapii. Potem zauważysz, że często nie masz racji...
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez nana » 3 wrz 2008, o 10:19

Kochana Ladorado,

przytulam cię najmocniej jak potrafię! proszę, nie mów o sobie rzeczy w stylu "jestem chora na głowę, nikt ze mną nie wytrzyma"! Przecież po pierwsze wiesz, że to nieprawda. Po drugie wiesz, że to nie prawda, bo my już od dawna cię znamy i lublimy i wytrzymujemy z tobą bez problemu.

Moim zdaniem każdy z nas jest DDD, bo przecież nie ma rodzin idealnych. Ale dysfunkcje w rodzinie mają różny wymiar. A przede wszystkim różna jest wrażliwość dziecka (potem dorosłego dziecka) na te dysfunkcje. U mnie w domu w sumie nie było źle (serio miałam całkiem dobrze), ale mimo ja mam dużo emocjonalnych problemów w sobie. Część z nich odkryłam dopiero na trepii np. mój ojciec, podobnie jak twój nie uznawał okazywania uczuć i emocji. Sam tego nie robił i mi nie pozwalał. Podobno jego ojciec był taki sam i tak sobie już 3 pokolenie cierpi z tego powodu!

Proszę cie jeszcze raz! Sama piszesz, że nawiązałaś przyjaź z agentką nieruchomości. Czyli da się mieć przyjaciół. W polsce też i na wsi też! Sama mieszkam pod miastem i wiem coś o tym jaka jest polska wieś, chociaż moja jest mało zapadła:) Z pewnością jak się rozejrzysz, to jednak znajdziesz wokół siebie bratnie dusze.

A co do córki, to nie orientuję się ile ma lat, ale wyglada mi po zmienności zachowań na zagubioną nastolatkę. Może zamiast psychologa wystraczy kilka spacerów i rozmów? Przytualnie wydaje mi się bardzo dobrą terapią!:) Mi tego zawsze w domu brakowało.

I proszę daj sobie siana z tymi sms-owymi pytaniami do twojego ex (chyba już mogę tak napisać?). Niewart jest zadawania takich pytan. Sama siebie nimi dręczysz. Myślę, że spotkałam wielu podobnych mężczyzn w moim życiu i wiem z doświadczenia, że nie ma co liczyć na ich cywilną odwagę i poczucie odpowiedzialności, ani wogóle nic sensownego tak naprawde:)

trzymam kciuki za twoją zmianę w życia na lepsze i to, że zrobisz coś wreszcie DLA SIEBIE!
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez ewka » 3 wrz 2008, o 13:29

ladorada napisał(a):Jestem chora na glowe, nikt ze mna nie wytrzyma.

Eee... no co Ty mówisz? Nie wolno tak!!!

ladorada napisał(a):tak mi byloprzykro ,ze nie ma nikogo ,komu zalezy na tym,abym byla szczęsliwa.

Ja bym tak chciała, żeby Tobie samej zaczęło zależeć... tak niezależnie od nikogo i niczego.
:kwiatek2: :kwiatek2: :kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Ladybird » 3 wrz 2008, o 18:47

Mnie zalezy tak bardzo ,abym byla wkoncu szczesliwa. Coz, kiedy znowu mnie czeka dluga, samotna zima na zadupiu. Tu nawet nie ma jak wyjechac , bo nie zostawie malego syna samego na takim odludziu.
Nienawidze samotnosci. Nic nie poradze. czuje uplywajacy czas,znowu mam dola.
On dzisiaj sie dobjal do mnie .rano milutkie pzdrowienia, potem prosba ,abym byla na gg. Nie odpisywalam ,to zadzwonil z jakiegos innego numeru. Zgodzilam sie na rozmowe, nie umialam odmowic, nie jestem jeszcze na tyle silna. Moze tlisie we mnie iskierka nadziei ,ze uslysze to ,na co czekam.
Niestety byla gadka o dupie maryni , jak to u typowego faceta, kiedy jest problem. Potem jakos zeszlo na nas. Opisalam mu jak zle sie czuje przybita tym wszyskim . jak mi zle samej . powiedzial ,ze nie jestem sama, on mnie rozumie ,naprawde rozumie. Ale nie przyjedzie, bo tak sobie wymysliil,ze tak bedzie lepiej
Tylko dlaczego nie liczy sie ze mna? On wymyslil, nie spytal mnie nawet oz danie , nawet nie bylo dyskusji. mam czekac na klienta, a on bedzie zarabial.
przeczytalam nasze archwum gg sprzed miesiaca. jakie tam plany wspolne ,jego przyjazd, nawet jak sprzedaz nie byla pewna.
On mowi co innego teraz.
Wkleilam mu to wszystko z komentarzem i napisalam, ze mnie meczy okropnie ta jego zmmiennosc, nie liczenia sie ze mna ,wmawianie mi win ,ktorych nie ma ,aby sie samemu usprawiedliwic. W ostanim zdaniu napisalam ,ze aby nie dokonac autodestrukcji musze odejsc. Bo w tym zwiazku niczego nie jestem pewna. Wczesniej mi pisal, ze jak mi tak zle i mama problem ,to powinnnam sie cieszyc ,ze mam ludzi z forum .Przeciez oni mnie nie opuszcza.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez ewka » 3 wrz 2008, o 19:19

A mnie chyba nie chciałoby się z nim gadać....
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Ladybird » 3 wrz 2008, o 19:43

sama nie wiem ,po co z nim gadam .to jest silniejsze ode mnie. Taka juz jestem ,zawsze lubilam wszystko analizowac i rozkladac na czynniki pierwsze.
Powiedz co Ewa, co sie robi ,aby nie gadac? Widzisz mnie wystarzylo samozaparcia na pol dnia. Zreszta on tez jest gadula. Chociaz kiedys mial sile i zamilkl na miesiac. dziwne, ze wytrzymal. Nie wiem ,czy by mnie bylo na to stac.
Chociaz zdazalo mi sie milkac ,kiedy konczylam swoje zwiazki, ale nigdy nie te powazne. te krotki, nic nieznaczace ,owszem. Wisialo mi ,co sie dzieje z gosciem.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez ewka » 3 wrz 2008, o 20:36

ladorada napisał(a):Powiedz co Ewa, co sie robi ,aby nie gadac?

Trzeba sobie baaardzo mocno powiedzieć NIE. I spróbować odpowiedzieć co najmniej dwa na pytania:
1- po co?... w Waszym przypadku zupełnie nie umiem na to odpowiedzieć - wniosek więc byłby, że nie ma sensu (ja go w każdym razie nie widzę)
2- dokąd ta rozmowa nas doprowadza?... zwykle do tego, że Ty robisz mu wyrzuty, a on w ramach obrony delikatnością nie grzeszy. I zostajesz z tym syfem... podwójnie rozgoryczona, zdołowana, smutna. Więc wraca pkt. 1 - po co?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Ladybird » 3 wrz 2008, o 20:37

Czytam temat Tytanii i tak bardzo mi jest to bliskie ,co przezywa.
Wtedy zastanawiam sie, dlaczego mam odejść? jaki mam powod? Przeciez mnie kocha ichce byc ze mna, ale jest DDA i boi sie problemow. Napisal dzis ,ze on fatalnie sie czuje i do tego moje doly , to juz klaska.
On tak mysli, a ja odchodze. Jestem trudna w zwiazku ,to tez wiem. On jakos trwa przy mnie. Roznie jest , bo DDA z DDD to juz naprawde wyzwanie.
On siedzi teraz w jaskini ,ja mam dol fali ,i co zrobic ? pn za skarby z jaskini nie wyjdzie, jak bede taka ,jaka teraz jestem. Rozemocjonowana ,az do granic przyzwoitosci.
Na dodatek w kolko odchodze.
Wiem ,co powinnam - dac mu teraz spokoj i to by bylo najlepsze dla nas dwojga. Ale nie umiem ,chce i nie umiem. Emocje mna rzadza i nie jestem w stanie opanowac sie od wypisywania z nim o problemach , ktorych i tak nie jestesmy w stanie teraz rozwiazac ,w tym stanie emocji.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez agik » 3 wrz 2008, o 22:08

Ladorado... :(
Jakie to trwanie?
Proszę- uporżadkuj problemy, apotem się zastanawiaj....
Inaczej z karuzeli nie zejdziesz... :pocieszacz:
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Ladybird » 4 wrz 2008, o 06:25

dziekuje wam wszystkim ,ze jestescie ze mna.
Ciezki czas dla mnie nastal.
On ma racje, tylko Was mam. Dobrze, ze jestescie :serce:
Poczytalam to nasze archiwum jeszcze raz. Moze i on ganial za mna w styczniu a ja pisalam w rozgoryczeniu przykre slowa, bo nie ufalam mu wcale. Dwa razy przeciez zotawialmnie w najbardziej chamskim stylu, bez uprzedzenia.
Doczytalam sie jednego faktu, wtedy mialam rowniez kupca na sowj osrodek. Mialam tez jechac za granice. Tylko sama. Oooo, wtedy nawet napisal ,ze mnie odszuka i nie pozwoli odejsc. Bylam taka wtedy silna. Czytalam "Sekret". Ta ksiazka daje mi duzo sily do zycia i optymistyczne spojrzenia w przyszlosc. Szukalam jej dzis ,Nie moge znalezc. Zginęla. Szkoda.
Pod koniec stycznia klienta stracilam i od razu zauwazylam, taka sama reakcje z jego strony ,jak teraz.Koniec milych slow, koniec wspolnych planow. Trudno sie nie wsciec w takiej sytuacji.
Wiec po kilku moich pelnych zalu smsach, odszedl.
Wlasnie wtedy ,kiedy byl mi najbardziej potrzebny.
Teraz jest to samo. Nie ma klienta, nie ma R.
On chyba jest jeszcze bardziej chory ode mnie. Ja to mam przynajmniej serce i nie jestem wyrachowana, jestem szczera i wierna. Mam zalety, mimo tych emocji.
Bardzo sie boje tego rozstania.
Dlaczego?
$ lata temu sie rozstalam ze swoja wielka miloscia.
Pol roku bylam w ciezkiej depresji. Tylko siedzialam ,gapilam sie bezmyslnie w seriale, pilam i jadlam za duzo. To byl koszmar i zadna psychoterapia i leki nie pomagaly.
Jestem taka slaba, na takie przezycia. I tego sie tak boje panicznie.
Mnie wtedy nie ma. Nie wiem jak sobie poradze, choc wiem ze musze z nim zerwac wszelkie kontakty.
Mam przyjaciolke ,kiedys pisalam, ona jest DDA. 7 lat sie buja z facetem w zwiazku, z facetem, ktory nie spelnia jej potrzeb.Rozstaja sie co roku na 3 miesiace, kiedy wylewaja sie z niej wszystkie zale. Teaz odeszla, milczala 4 miesiace. W koncu przyjechal. Nie miala sily go wyrzucic, byl odlotowy seks przez 3 dni. I oc ? ona ma noge w gipsie, a on jej przywiozl cole i ciasteczka.Nie ma go przy niej. Nawet na te kilka dni nie zamieszkal z nia. A dopiero co mowil, ze jest miloscia jego zycia. To sie dala nabrac, bo zawsze marzyla o tej milosci.
na koniec swojej pisaniny, ktora mi tak pomaga, wiec musicie mi ja wybaczyc. poprosze badzcie przy mnie w tych trudnych chwilach. Musze znalezc sile, aby odejsc.
Pewnie jeszcze nie raz będe miala wewnętrzne rozterki, wahania czy dobrze robie, bede o tym pisac, ale morze ,z wasza pomoca, wyrwe sie z tego toksycznego zwiazku.
Milego dnia
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez agik » 4 wrz 2008, o 08:14

Ladorado- ja będę trzymac kciuki...

Naprawdę o wiele łatwiej będzie Ci, jak zaniechasz z nim kontaktu- nie mówię, ze na zawsze, ale dopóki nie staniesz na silnych nogach...

Jakieś te jego powroty i odejścia brzydko zaczynają wygladać. Ciekawe, jakby się zachował, gdybyś poddała go małemu testowi-powiedziała mu, że masz nowego, poważnego kupca... Ciekawe, czy wtedy raj by wrócił?
Może, jakbys tak na zimno, zobaczyła jaki jest- to może łatwiej byłoby CI...

Ja w każdym razie trzymam kciuki
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 229 gości

cron