to już jest koniec... :(

Problemy z partnerami.

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez josi » 19 lip 2012, o 21:11

hm... moze gdyby sandrine poszla wczesniej do psychologa decyzje o rozwodzie podjelaby wczesniej... ale dla mnie i tak decyzja podjeta moze pozniej ale samodzielnie jest bardziej "wartosciowa", pozwala mi zachowac moja jakas niezaleznosc, nie wiem czy jasno sie wyrazam...
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 19 lip 2012, o 21:14

josi
wg mnie to nie o tę jedną decyzję chodzi
ale ogólnie o patologiczne mechanizmy i wzorce
które, jeśli nie będą uświadomione, wyrugowane i zastąpione innymi
to objawią się w "innym wcieleniu"

spuścizna po toksycznej matce
to nie jest błahy problem niestety
do rozwiązania jedną decyzją :(
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez josi » 19 lip 2012, o 21:17

dlatego jestem za terapia jej + matka, ale nie za chodzeniem do psychologa z kazda niepewnoscia co do podejcia decyzji...
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 19 lip 2012, o 21:18

ja mam za sobą doświadczenia terapeutyczne
demaskowania starych mechanizmów
i zastępowania ich na bieżąco nowymi
odmiennymi od dotychczasowych
świetna sprawa
nagle objawienie, jak na pstryk w trakcie sesji
a potem próbowanie nowego sposobu w realu
i pozytywny szok
jak to wiele zmienia w relacjach
w poczuciu własnej wartości
zadowoleniu z życia
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 19 lip 2012, o 21:21

josi napisał(a):dlatego jestem za terapia jej + matka, ale nie za chodzeniem do psychologa z kazda niepewnoscia co do podejcia decyzji...

ja jestem zdecydowanie przeciw terapii z matką
bo jak już pisałam
najpierw trzeba by było się mentalnie od niej "odpępowić"
żeby można było mówić wogóle o terapii dwóch osób
czy nasza koleżanka będzie umiała sama się odpępowić?
w takim wieku i przy takim zaawansowaniu
nabudowanych na tym gruncie problemów, jak choćby jej małżeństwo
nie wiem
a może zajmie to jej następne 20 lat zmagania się
who knows
jej życie, jej decyzja
co z tym robić dalej
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez josi » 19 lip 2012, o 21:24

mysle ze dzis czesto jest tak, ze ludzie leca z kazda niepewnoscia do psychologa, "wygadac sie", nie wiem czy to dobrze czy zle, ja takiej potzreby nie czuje, wrecz spowodowaloby to zeczulabym sie chyba bardziej bezradna,
i z drugiej strony mysle ze ci co naprawde potrzebuja pomocy psychologa, wyleczenia duszy, nie ida, bo mysla ze nie musza... taka refleksja...
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez josi » 19 lip 2012, o 21:27

biscuit napisał(a):
josi napisał(a):dlatego jestem za terapia jej + matka, ale nie za chodzeniem do psychologa z kazda niepewnoscia co do podejcia decyzji...

ja jestem zdecydowanie przeciw terapii z matką
bo jak już pisałam
najpierw trzeba by było się mentalnie od niej "odpępowić"
żeby można było mówić wogóle o terapii dwóch osób
czy nasza koleżanka będzie umiała sama się odpępowić?


ale to nie lepiej wlasnie ze bedzie sie odpepawiac w bezposrednim z nia kontakcie w obecnosci osoby trzeciej-psychologa?
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 19 lip 2012, o 21:30

trudno powiedzieć kto chodzi
wg mnie
etyka psychologa/psychoterapeuty polega między innymi na tym
że jeśli sesje stają się zwykłymi pogaduszkami
a nie stanowią pracy terapeutycznej
powinno się poddać wspólnie z klientem w rozważanie
zasadność dalszej pracy terapeutycznej

tego typu problem zaczyna się podobno pojawiać na zachodzie
gdzie bogaci emeryci mają kasę na opłacenie terapeutów
a nie mają przyjaciół
wobec czego "spędzają" czas u terapeutów
wskutek czego
Ci co etyczniejsi i nienastawieni na kasę specjaliści
na swoich stronach, bądź w gabinetach informują wprost
"nie przyjmujemy ODWIEDZAJĄCYCH"
ten rodzaj klientów zyskał sobie podobno nawet swoją nazwę 8)
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 19 lip 2012, o 21:34

josi napisał(a): ale to nie lepiej wlasnie ze bedzie sie odpepawiac w bezposrednim z nia kontakcie w obecnosci osoby trzeciej-psychologa?

wg mnie nie
już sama odwaga samotnego zmierzenia się z problemem
uzależnienia od toksycznej matki
bez obecności rzeczonej mamusi
to wg mnie pierwsze nacięcie skalpela na owej pępowinie 8)
bo to już jakby rozbicie SOJUSZU
podświadomej mentalnej koalicji z nią
sabotaż patologicznego układu
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 19 lip 2012, o 21:37

ale podkreślam
to jest wyłącznie moje zdanie
nie chcę wchodzić między wódkę a zakąskę
czyli Sandrine i jej psycholożkę :D
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez josi » 19 lip 2012, o 21:38

dla mnie sensowna jest terapia z mama, bo celem takiej terapii jest konkretne rozwiazanie - doprowadzic do porozumienia obu,
a jesli ona pojdzie sama, to ok wzmocni sie w przekonaniu ze to ona jest ok a matka nie, ale poza tym nic sie nie zmieni...
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 19 lip 2012, o 21:44

josi napisał(a):dla mnie sensowna jest terapia z mama, bo celem takiej terapii jest konkretne rozwiazanie - doprowadzic do porozumienia obu,
a jesli ona pojdzie sama, to ok wzmocni sie w przekonaniu ze to ona jest ok a matka nie, ale poza tym nic sie nie zmieni...

widzimy różnie priorytetowość celów terapii
dla mnie to co napisałaś czyli
doprowadzenie do porozumienia obu pań
stawia wyżej WSPÓLNOTOWOŚĆ
ponad INDYWIDUALNOŚĆ

nie wszystkie diady mogą osiągnąć porozumienie
dla mnie priorytetem pracy terapeutycznej
w tym konkretnym przypadku
byłby dobrostan jednostki
w drugiej kolejności dobrostan diady (relacji z matką)
stąd zaproponowana przeze mnie kolejność
najpierw terapia indywidualna - zadbanie o siebie
w drugiej kolejności - zadbanie o relacje w diadzie
(o ile to wogóle możliwe)
ale jak napisałam
to jest moje widzenie tej sprawy
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez josi » 19 lip 2012, o 21:47

wedlug mnie taki troche sztuczny podzial... ta "wspolnotowosc" po prostu to JEST w tej chwli w jej sytuacji priorytetem i glownie po to zeby to ONA sie poczula lepiej... ?
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez biscuit » 19 lip 2012, o 21:49

josi napisał(a): a jesli ona pojdzie sama, to ok wzmocni sie w przekonaniu ze to ona jest ok a matka nie, ale poza tym nic sie nie zmieni...

i co do zmiany to też się różnimy spojrzeniem
bo dla mnie priorytetowa jest ZMIANA W UMYŚLE Sandrine
a nie zmiana w relacjach z matką
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: to już jest koniec... :(

Postprzez josi » 19 lip 2012, o 21:51

...ale ona juz "ma" ta zmiane w umysle, teraz chodzi o to zeby matka to zrozumiala i nie zatruwala jej zycia...tak ja to widze...
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 203 gości