odszedł

Problemy z partnerami.

Postprzez Filemon » 10 wrz 2010, o 14:50

blanka77 napisał(a):Głową muru nie przebijesz, skoro on nie chce z Tobą być to musisz się z tym pogodzić. Takie są fakty, taka jest rzeczywistość. Zakręciłaś się, wpadłaś w ślepy zaułek i nie wiesz jak masz sobie pomóc.


z tym, że to nie tylko Ona "się zakręciła"... On ją też zakręcił i wpuścił w maliny, w moim odczuciu... :? bo stworzył jej nadzieję na partnerski związek a tymczasem najwyraźniej ON NIE POTRAFI BUDOWAĆ partnerskiego związku i wycofuje się wtedy, kiedy druga strona stawia jakieś granice po prostu (a nie tylko wtedy kiedy druga strona sama zachowuje się niewłaściwie...)

ta rzeczywistość jest taka, że to jest tego rodzaju facet, a Ty lady z kolei też wnosisz pewne trudności w relację...

mnie się jednak coraz bardziej wydaje, że tak jak drutu nie da się użyć jako nici do szycia... tak też z tym facetem nie da się "uszyć" udanej relacji...

ja bym nie szukał ponownego kontaktu z nim - chyba, że po to, żeby mu parę kurew posłać i sobie ulżyć (jeśli w Twoim odczuciu czymś sobie na to zasłużył), ale możesz mieć potem poczucie winy i wyrzuty sumienia a poza tym tak do końca nie wiadomo kto zacz, więc nie wiesz na ile ostro i radykalnie by zareagował...

nie rób nic autodestruktywnego... weź sobie coś na uspokojenie, poszukaj kontaktu z kimś zaprzyjaźnionym, dotrwaj do tej poniedziałkowej wizyty u terapeuty, pójdź na długi spacer (może z córką?), zagadaj do sąsiada czy choćby do któregoś miłego konika, które masz koło siebie... :)

nie dzwoń do palanta - bo nawet jeśli nie jest to tak do końca palant, to ewidentne jest dla mnie, że to człowiek, który do budowania związku się nie nadaje... a Ty obecnie też nie całkiem... więc zacznij od siebie - dociekać i coś zmieniać a potem przyjdzie czas na ponowną próbę z innym mężczyzną, oby bardziej zdolnym do budowani więzi w zdrowszy i bardziej partnerski, równorzędny sposób...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Ladybird » 10 wrz 2010, o 15:28

Dzi eki wam wszystkim.
Filemon ,przepraszam ,że kiedys Cię wkurzyłam . Tak jakos do mnie dociera ,co piszesz.
Na konika juz nie zapraszam, bo tego spokojnego sprzedalam. Jutro przyjezdza przyjaciolka. Tez ma problemy z facetem. Troche sobie ponnarzekamy , moze pojdziemy na grzyby.
Na razie jakos sie zmobilizowalam ci wzielam za sprzątanie.
Jakos tam będzie pewnie , bo wszysrtko przemija ,nawet najdluuuuuuuuuuuższa żmiiiiiiiiiiiija
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Filemon » 10 wrz 2010, o 16:15

trzymaj się i pisz, jeśli tylko czujesz taką potrzebę... ale najlepiej chyba po prostu to co czujesz i przeżywasz...

myślę, że dociekać nie ma już czego, kiedy widać, że ktoś nie chce i sam ma ze sobą problemy, których my nie jesteśmy w stanie za niego rozwiązać choćbyśmy się skręcili w ósemkę... - w tym momencie możemy już tylko zająć się sobą, innymi sprawami i ludźmi, którzy są dla nas na tym świecie ważni... i starać się wierzyć w siebie oraz w drugiego człowieka i nie zapominać o tym, że życie może nam przynieść jeszcze nie jedną miłą niespodziankę a my możemy wyjść temu na przeciw w odpowiedni sposób... :)

:kwiatek2: :serce2:
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez ophrys » 10 wrz 2010, o 20:46

Lady, znów dużo piszesz o partnerach i uciekasz od skoncentrowania się na sobie.

To nie ma znaczenia czy będziesz w swoich związkach rozmawiała, była uległa i kochająca, czy też będziesz krzyczała, wściekała się i wyrzucała za drzwi.

Nie ma znaczenia jak Ty się zachowasz, bo każdy kolejny partner którego TY WYBIERZESZ, zachowa się tak jak wszyscy poprzedni.

Tu nie chodzi o zmianę Twojego sposobu porozumiewania się.

Musi się zmienić coś więcej - Twój sposób wybierania partnerów.

Podejrzewam, że Filemon może mieć rację - wypierasz swoje problemy z dzieciństwa - bo były tak bolesne, że być może byś się rozsypała emocjonalnie - ale od tego jest terapia aby je przerobić mając odpowiednie wsparcie.

A zanim nie przerobisz swoich problemów, to nie wybierzesz człowieka, z którym stworzysz związek o jakim marzysz.

To, że Ty już masz dość 10 lat samotności nic nie zmienia...

Najpierw potrzebujesz czasu aby uporać się z dysfunkcjami i od Ciebie zależy ile czasu to zajmie - im dłużej będziesz odsuwać problem zachwycając się jak dobrze odbierają Cię psycholodzy (widzę tu niezaspokojoną potrzebę akceptacji Ciebie i tego co robisz) - tym bardziej odsuwasz moment kiedy będziesz mogła nawiązać pełną i bogatą uczuciowo relację z osobą zdrową emocjonalnie.
Avatar użytkownika
ophrys
 
Posty: 1346
Dołączył(a): 10 paź 2008, o 14:18

Postprzez Ladybird » 11 wrz 2010, o 07:42

---------- 07:30 11.09.2010 ----------

Tylko astanawiam się skąd wiadomo ze taki np mężczyna z ktorym osatnio bylam jest nieodpowiedni jak nic tego nie zapowiadalo przez rok.
Zdrowy emocjonalnie czlowiek tez by sie pomylil. Z poprzednimi to fakt, od początku bylo cos nie tak ,ale tak bardzo chcialam byc x kims ,ze przymykalam oko ,tlumaczylam ich.
Teraz bylam bardzo ostrozna, wydaje mi sie jednak ,ze cos tam daly te terapie.
Choc jest duzo spraw niedokonczonych.
Stad te checi powrotu isklejania zwiazku ciagle na nowo , ta tęsknota za męzczyzna , ktory odchodzi , bo jak jest to widzę jego wady nie do zaakceptowania. Jak jest zastanawia, sie logicznie ,czy jest szansa na udany zwiazek ? Czesto jej nie widzę, wiec staram sie omowic ,to co mi nie odpowiada, luc ochladzam swoj stosonek do partnera.
Jak odchodzi - nie zyje, juz nic sie nie liczy ,aby byl.
Skąd to sie bierze - nie wiem?
Ophrys , trafnie zauwazylas , ze potrzebuje akcepatacji , mocno potrzebuje od wszystkich naokolo.
Od partnera tez, wiec robie tragedie o byle krytyke, kiedy on nie widzi moich zalet a zauwaza wady, nie chwali mnie , znaczy zmeinia sie jego nastawienie. Czego tez nie rozumiem w tym momencie, bo facet nie moze byc taki przez cae zycie, jak przez pierwsze miesiace euforii. Ale ja zaczynam sie bac , jak on przestaje taki byc. No i je tez nabieram dystansu , aby tylko nie dac wiecej niz on. Chlodna kalkulacja. Przeciwnosc kobiety kochajacej za bardzo. Jest mily , robie wszystko , rozpiszczam, gotuje, w nocy jestem lwica, a jak tylko powie cos nie tak ,skrytykuje mnie , a jak nie ma racji , to juz tragedia. Zmieniam sie ,ochladzam , robie tylko minimum, nawet nie mam ochoty na seks.

Moze Ophrys , znalazlas wlasnie to co u mnie jest dysfunkcja. Jestem juz nawet pewna ,ze to to.
Mialam dobre dziecinstwo, rodzice do dzis sa razem. Nikt nie pil , nie krzyczal. Dbali o mnie , zarabiali w miare dobrze, lubili podroze. Nie mialam rodzenstwa, w sumie super, no nie ?
Ale ojcec - odpowiedzialny ,zdolny , pracowity , byl zimny . Nawet mamy nigdy nie przytulal . Karal milczeniem. Nigdy nie uderzyl, nie krzyczal. Balam sie go. Jak wyjezdzal , odczuwalysmy z mama ulge. Mnie tez nigdy nie przytulal, choc dbal bardzo i kochal. Marzyl o corce, wlasnie. Nie pozwolil nawet mowic tato , od dziecinstwa mowilam mu po imieniu.
Mama za to nigdy mnie do konca nie akcepptowala, nigdy nie chwalila, nigdy nie mowila, ze jestem ladna czy zdolna. Wydawalo mi sie ,ze jestem brzydka. Zawsze , jak chlopcy mnie zaczepiali , nie wierzylam, uciekalam wzrokiem.
Po latach mi powiedzieli ,ze mysleli iz jestem zarozumiala.
Ojciec tez mnie do konca nie akceptowal ,znaczy tego co robie.
Do dzis ciagle slysze tylko krytyke i zawsze jestem wszystkiemu winna.
Jak pracownik mnie okradnie - to spoufalilam sie
Jak facet odejdzie - to zle sie staralam
Jak dziecko sie domnie zle odnosi - to tez jakis moj blad
Jak eks mąz mnie niszczyl psychicznie ,szantazowal i ciagal po sadach - to po co sie rozwodzilas, bylby spokoj.
Jak dziecko po urodzeniu chorowalo ciezko - to kiedy w koncu wrocisz z tego szpitala, bo znowu klopot z Toba.
Kiedys mama w nerwach powiedzial, ze zalujje ,ze ,a dziecko; Wolalaby byc sama, bo to tylko klopoty .
Placzę , jak to pisze. ..
Tak ,to prawda, chce byc zwyczajnie kochana, bezwarunkowo , tak jak rodzice powinni kochac dziecko , a oni zawsze chcieli abym byla inna.
Ludzie mnie podziwiaja często , chwala, a ja ciagle nie wierzze im.
Swoja atrakcyjnosc odkrylam ok ,30 roku zycia. Uwierzylam w siebie.
Kiedys bylam chorobliwie niesmiala, ale pozbylam sie tego.
Kiedys nie umialam byc taka szczera i otwarta.
Duzo pozytywnej pracy mam za soba.
Jak to zmienic ,ten strach przed brakiem akceptacji i krytyka?
Czy to mozliwe?

Teraz myslę ze w moim ostatnim zwiaku to wychodzilo co jakis czas.
Jak kiedys spytalam ie co mu sie we mnie podoba ,a co nie. Powiedzial jedna ceche , ktora mu sie nie podoba, a ja juz zalamalam sie, bo uwazalm ,ze nie powinien nic mowic, bo na tym etapie ziwazku trzeba byc tylko zachwyconym partnerem
Nie udalo nam sie, bo moj partner tez mial duze problemy ze soba, on tez potrzebowal ogromnej akceptacji. Nie moglam nigdy nic powiedziec ,czego oczekuje od niego, bo jak on taki nie jest , to w takim raie nie spelnia moich oczekiwan i leepiej sie rozstac.
To jego glowny problem i niechec do pracy nad tym wlasnie. Nieumiejetnosc dostrzezenia w sobie dydfunkcji , niechec do psychologa.
Kurcze , czemu tak jest. Jak mial problem natury seksualnej , to chodzil do seksuologa.
Przeciez takie sprawy mozna rozwiazac wspolnie na terapii. Szukanie nowych osob ,ktore spelnia wszystkie oczekiwania jest bez sensu .To ciagle bedzie wychodzic i nic sie nie uda.
Tym bardziej jak tyle nas laczylo , dobrego.
Stad tak rozpamietuje ,bo mi zal, bo wystarczylo razem pojsc na terapie dla par ,aby sie wzajemnie zrozumiec.
Tak w kolko , bez sensu . Tyle zmian w zyciu , aby byc razem. On cos ma nie tak, wszystko sprzedal , rzucil prace, zmienil zycie dla nas i ucieka zamiast popracowac nad zwiazkiem. W niepewne zycie ,rowniez osobiste. W sympatie .. znowu pewnie skonczy sie na seksuologu , jak poprzednio.
Glupi czlowiek.
Pisze o nim ,bo mnie to wkurza, rozstanie bez specjalnego powodu.
Jak on nawet nie rozumie ,ze czasem mozna sie poklocic. Nie wolno i juz, bo jakbym podniosla glos , on juz by dawno wyjechal.
Jednak zonie chcial wybaczyc zdradę , jak ochlona, ale to bylo dopiero po roku od rozstania, ale nie chcial wiedziec dlaczego chce rozwodu.
teraz tez pewnie ochlonie ,teraz jest tak wsciekly na mnie , ze wkurza go wszystko , co mu powiem. Nic nie przyjmuje, co mowie. jestem wrogiem , winna jego zycia przewroconego do gory nogami i konie.

Rozpisalam sie, ale mnie to pomaga, tak bylo na terapiach. Mialam mowic ,aby zrozumiec siebie , wsluchac sie w siebie.
To mowie, wszystko. Tak dochodzi sie konstruktywnych wnioslow, jak ten ktory wyciagnela z tej mojej pisaniny Ophrys.
Czy sugerowac to od razu na terapii, zeby uniknac walkowania wszystkiego , co juz wielokrotnie przewalkowalam ?

Czemu piszę o nim?
U nas w domu tak juz jest , mam analizuje po rostaniu mojego partnera, jego zachowanie , dlaczego i po co , na wszystkie strony. Moje przyjaciolki tez.
Moje corki , nie . One sa madrzejsze od babci i mamy. Mowia, po co gadacie o nim. Jego nie ma juz, niech sobie gdzies tam zyje, bylo minelo.
Nie pisz do niego , nie pros o pomoc, po co?
Skad ta moja 20-letnia corka taka mądra ? Przeciez tylko ja ją wychowalam?

---------- 07:42 ----------

Juz mnie jednak korci ,aby mu wywalic maila z tymi przemysleniami :evil:
Juz mu wczoraj wyslalam . To byl piekny , mądry mail , ale przeciez to bez sensu. Do niego nic nie docieralo jak byl zemna, a co do piero tera , kiedy jestem wróg nr 1.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Szafirowa » 11 wrz 2010, o 09:01

A jakbyś się tam zimnej wody napiła, hę ?

To nie jest ważne, co ON sobie (myśli, mówi, sądzi) ale ważne jest co TY ...

Uwierz mi Lady, że mężczyzna, który ZECHCE przeczytać Twoje wiadomości z przemyśleniami - będzie potrafił dać Ci to do zrozumienia ...

Jakbyś się poczuła, gdyby ktoś uparł się dawać Ci coś, czego w swoim mniemaniu nie chcesz, ani nie potrzebujesz ??
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez KATKA » 11 wrz 2010, o 10:06

no tak wmawianie komuś, że powinien coś zrobic inaczej bo my tak myslimy...mało tego wmawianie tego po zakończeniu zwiazku :(
jeśli ktoś mozę stawiać warunki przy rozstaniu...ale zaznaczam JEŻELI...to tylko ten co nie chce powrotu drugiej osoby...a w tej histori po tamtej stronie widzę Twojego byłego partnera....:(
Dla Cie mail mógł byc najwspanialszy...dla niego to moze byc juz tylko nękanie i utwierdzanie w przekonaniu...
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez Ladybird » 11 wrz 2010, o 10:31

Ja nie stawiam warunkow, tylko tlumaszę przyczyny niepowodzenia.
Poprzednim razem pisalam, otem dlugo rozmawialismy przez teklefon, potem spotkalismy sie, tu nic nie tlumaczylam.
Potem znowu mu wszystko tlumaczylam , wyjasnialam .Powiedzial ,ze widzi szanse, cos zrozumial. jak przyjechal ciągle mowil ,ze nie zaluje az do pierwszego konfliktu.
Kurcze, nie ma zwiazkow bez konfliktu ,a do niego to nie dociera i stad moje proby dotarcia do niego
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Abssinth » 11 wrz 2010, o 10:46

ale tego zwiazku juz nie ma, wiec o co Ci chodzi?

po co chcesz docierac do kogos, kto Cie nie szanuje i ma Cie w dupie, totlanie, wychodzi podczas rozmnowy, nie chce z Toba rozmawiac, nie chce nic zrozumiec z tego, co mu hccesz przekazac, obraza Cie ????????????????????????????????????????????????

po co Ci to??? o co Ci chodzi?

dobrze Ci corki radza....poszedl, krzyzyk mu na droge, TY SIE ZAJMIJ SOBA!!!
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez ophrys » 11 wrz 2010, o 11:23

Lady ja nic u ciebie nie znalazłam. Ja tylko czytam i wyciągam WŁASNE wnioski z tego, co piszesz. Ja nie jestem fachowcem!
To Ty sama (bądź razem z terapeutą) powinnaś zastanowić się co wpływa na takie a nie inne Twoje wybory. Ja mogę jedynie na podstawie własnych doświadczeń (a mam za sobą takie związki jak Twoje, z dokładnie takimi samymi zachowaniami własnymi i partnerów), napisać Ci co widzę.


Ladybird napisał(a):
Zdrowy emocjonalnie czlowiek tez by sie pomylil.


Zdrowy emocjonalnie człowiek by się nie pomylił, Lady.
Zdrowy emocjonalnie człowiek instynktownie wyczułby problemy potencjalnego partnera i w ogóle nie zaczynałby związku.

Ladybird napisał(a):Jak odchodzi - nie zyje, juz nic sie nie liczy ,aby byl.
Skąd to sie bierze - nie wiem?


Z domu rodzinnego, moim zdaniem. Masz w sobie taką emocjonalną czarną dziurę, która wymaga zapełnienia.

Ladybird napisał(a):Mialam dobre dziecinstwo, rodzice do dzis sa razem. Nikt nie pil , nie krzyczal. Dbali o mnie.



Czy aby na pewno..?

Ladybird napisał(a):Ale ojcec, byl zimny . Karal milczeniem. Balam sie go. Jak wyjezdzal , odczuwalysmy z mama ulge. Mnie tez nigdy nie przytulal,
Mama nigdy mnie do konca nie akcepptowala, nigdy nie chwalila, nigdy nie mowila, ze jestem ladna czy zdolna.
Ojciec tez mnie do konca nie akceptowal ,znaczy tego co robie.
Do dzis ciagle slysze tylko krytyke i zawsze jestem wszystkiemu winna..



Czy z ręką na sercu możesz powiedzieć że to co opisałaś - to było szczęśliwe dzieciństwo?
Czy ojciec Cię kochał, jeżeli nie przytulał, karał milczeniem, jeżeli się go bałaś?

Ladybird napisał(a):Kiedys mama w nerwach powiedzial, ze zalujje ,ze ,a dziecko.



Czy zdajesz sobie sprawę jak ogromnym ciosem są dla dziecka takie słowa jak powyższe?
Myślę, że tak, Lady...

Ladybird napisał(a):Placzę , jak to pisze. ...


Bo wiesz, że nie tak miało być...

Ladybird napisał(a):Tak ,to prawda, chce byc zwyczajnie kochana, bezwarunkowo , tak jak rodzice powinni kochac dziecko.


Pragniesz bezwarunkowej akceptacji, bo właśnie tego nie dostałaś od rodziców. To jest ta emocjonalna dziura w Twojej duszy, sercu...

Złą wiadomością dla Ciebie jest to, że ŻADEN życiowy partner Ci takiej miłości nie da. To czego zabrakło w Twoim dzieciństwie, jest nie do zstąpienia przez kogokolwiek z zewnątrz.

A dobra wiadomość....
Ty, właśnie Ty sama możesz teraz dać sobie tę miłość.

Możesz Lady pokochać siebie samą i zapełnić tę dziurę miłością do samej siebie, szacunkiem i akceptacją



:serce:
Avatar użytkownika
ophrys
 
Posty: 1346
Dołączył(a): 10 paź 2008, o 14:18

Postprzez Filemon » 11 wrz 2010, o 13:55

lady, myślę że wspaniały i wartościowy dialog nawiązał się między Tobą i ophrys... i chyba po raz pierwszy w tym wątku zaczynam dostrzegać jakąś realną szansę dla Ciebie na poprawę Twojego stanu i samopoczucia...

Twój poprzedni post (ten długi bardzo) wydaje mi się jakby "kawałkiem autopsychoterapii" - bardzo wartościowym! tak, jakby zaczynały się otwierać jakieś Twoje uczucia (i te teraźniejsze i przeszłe), które mogą Cię poprowadzić na jakąś drogę i sposób lepszego zrozumienia siebie a następnie osiągnięcia zmian wewnętrznych, które uczyniłyby Cię osobą bardziej wolną i niezależną emocjonalnie, zdolną do głębszego wyczucia drugiego człowieka i pokierowania sobą oraz wybierania i budowania swojego związku w taki sposób, który byłby dla Ciebie i Twojego partnera dobry - myślę, że przeszkodą są obecnie lęki, jakiś rodzaj wewnętrznej rozpaczy towarzyszącej samej myśli o odrzuceniu czy krytyce, no i silne wymagania tego, by druga osoba przekształciła się na kogoś innego niż jest... trudno Ci też pogodzić się, kiedy tak się nie dzieje - szczególnie kiedy ten drugi człowiek częściowo Ci jednak odpowiada i w jakiejś mierze ma swoje zalety, itp...

pozdrawiam Cię serdecznie!

Filemonek ;)
dziś też trochę zdołowany, jak prawie co dzień, ale trzymający się z daleka od mojego ex, do którego nie wysyłam już nawet smsów, gdyż wiem, że nie jest On w stanie odpowiedzieć i zareagować po partnersku a nawet po przyjacielsku... - ten mój były, to chyba jeszcze bardziej skrajny przypadek niż Twój...

ja obecnie zajmuję się sobą - chodzę do terapeutki, na którą dałem Ci namiar i ostatnio właśnie ku mojemu zaskoczeniu całkiem głęboko zanurzyłem się w po części podobne uczucia, które towarzyszyły chyba Tobie, kiedy pisałaś tego obszernego posta nieco powyżej...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Sanna » 11 wrz 2010, o 20:13

Lady, przeczytałam to co napisałaś dziś i cały czas myślałam o ty, żeby napisać Ci to co w sumie napisała Ci orphys. To co opisałaś trudno nazwać dobrym dzieciństwem. Ale twoje usprawiedliwianie domu rodzinnego jest normalne, mnie się też np. wydawało że nie mam prawa mówić że w domu było źle , bo nie było alkoholu. Inni mówią że nie było tak źle, bo np. alhohol był ale nie codziennie, było co prawda bicie ale tylko zasłużone, nie było przytulania ale przecież były najlepsze zabawki itp. Możliwości zakłamywania prawdy przed samym sobą są tysiące. A przyznanie przed samym sobą do prawdy, że np. moi rodzice nie dali mnie jako małemu dziecku tego co dziecku dać powinii - bezwarunkowej miłości, pełnej akceptacji, poczucia bezpieczeństwa jest bardzo ważnym i bardzo trudnym elementem terapii.
Lady, bardzo Cię proszę, jeśli pójdziesz do jakiegoś sprawdzonego terapeuty- wydrukuj sobie to co napisałaś dziś o swoim domu i o swoich związkach. Wg mnie Twój przypadek jest najklasyczniejszą klasyką - niedokochane Dorosłe Dziecko z rodziny Dysfunkcyjnej ( DDD), które od partnerów usiłuje wydrzeć taką miłość której nie dostało od rodziców. I jesli z Dorosłego Dziecka nie staniesz się po prostu dorosłym człowiekiem - to każdy Twój związek będzie skazany na niepowodzenie. A wiesz dlaczego? Bo nawet jeśli spotkasz w końcu fajnego, wartościowego faceta, to on będzie chciał być z dorosłą kobietą, a nie z rozchwianą nastolatką w dojrzałym ciele. Po jednej takiej akcji jaką opisałaś (tzn. powiedz mi co Ci we mnie przeszkadza, a jak już powiesz to ja się załamię) normalny facet spojrzy ze zdumieniem w co się wpakował, postuka się w czoło i pójdzie rozejrzeć się za jakąś dorosłą, normalną kobietą.
O tym co powyżej - nierealnych oczekiwaniach wobec mężczyzn niedokochanych Dorosłych Dziewczynek bardzo fajnie napisała Katarzyna Miller i Ewa jakaśtam w ,, Chcę być kochana tak jak chcę". Autorka jest praktykującą terapeutką, sama DD i rzecz jest naprawdę bardzo mądra i godna polecenia.
Nie ma sensu żadna terapia partnerska dopóki nie odbędziesz własnej.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Filemon » 11 wrz 2010, o 23:37

podpisuję się pod wypowiedzią sanny.... :)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez pszyklejony » 12 wrz 2010, o 00:27

Rodzice kochali jak umieli a że nie wszystko umieli, to wyszło jak wyszło. Teraz musisz zobaczyć czego Ci nie dali (piszesz o tym sama i inni też), bo to wywołuje oczekiwania, które są nierealne do spełnienia i dodatkowo nie pozwala stawiać granic. Miłości bezwarunkowej nie dostaniesz z takimi potrzebami, ona jest możliwa tylko w związku dojrzałych ludzi.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez Sanna » 12 wrz 2010, o 00:42

Wiesz Pszyklejony, sama jestem matką i wiem jakie to wszystko trudne. Wychowana przez kaleki emocjonalne, dzieci kalek emocjonalnych, sama się taką kaleką stałam i zafundowałam mojej córce to co zafundowano mnie. W największym skrócie-obojętność. W całym tym łańcuchu jednak dopiero ja jestem osobą , którą odziedziczone kalectwo uwierało tak bardzo*, że zamiast je zracjonalizować, obłaskawić, zakłamać, minimalizować- nazwałam je po imieniu i rozpoczęłam rehabilitację. Najtrudniejsze i najstraszniejsze dla mnie jest poczucie winy wobec córki, świadomość że nie wszystkie skutki tego czego ode mnie doświadczyła da się odwrócić.
Czemu o tym piszę ?Wiem że matka i ojciec pewnie uważali że mnie kochają. Nie czuję do nich już żalu ani złości, bo po co? Miałam po prostu pecha, że trafili mi się tacy rodzice i tacy dziadkowie. Czuję obojętność i ulgę. Ulgę , bo jako dziecko byłam na nich skazana i od nich zależna. A teraz już jestem dorosła i sama mogę się sobą zająć. Uff..
* dlatego właśnie depresja była dla mnie szczęśliwym zrządzeniem losu, znakiem że w środku zostały jeszcze jakieś uczucia ( skoro coś boli, to znaczy że coś jest!) i jest na czym się odbudować.
Lady, przepraszam za offtopa, ale post Przyklejonego poruszył kwestię nad którą wiele teraz rozmyślam.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 329 gości

cron