watpliwosci

Problemy z partnerami.

Postprzez Miriam » 2 lip 2010, o 15:20

tak, mam starszego brata. Dlaczego pytasz ?
Miriam
 
Posty: 143
Dołączył(a): 17 cze 2007, o 19:27

Postprzez ewka » 2 lip 2010, o 22:56

Bo się zastanawiałam, jak sobie radzi Twoje (ewentualne) rodzeństwo. Jeśli brat jest starszy, to wcześniej musiał się zmierzyć z matką w kwestiach zasadniczych i przy okazji "przetarł Ci szlak"... ci starsi zwykle mają trudniej.
Oczywiście może być opcja jego poddania się matce... no to współczułabym mu bardziej niż Tobie teraz.


:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Miriam » 3 lip 2010, o 13:35

jestesmy z bratem dwiema calkowicie innymi osobami, wlasciwie dwie skrajnosci. Czesto zastanawialam sie nad "przypadkiem mojego brata", moze nie bede wdawac sie w szczegoly, ale mysle, ze on sobie odpuscil. Kiedys moze i walczyl, a teraz zyje jakby nie mial zadnych ambicji, celow, zasad. Mysle, ze nam obojgu przypisali rodzice troche inne role i oczekiwania. I on mi nie mogl przetrzec moich szlakow, bo on mial inne przed soba. I choc mamy dwie rozne drogi, to problem jest jeden wspolny. Ja sie dlugi kawał czasu podporzadkowywalam rodzicielskim oczekiwaniom, moj brat buntowal sie, ale nie poszedl z tym buntem dalej. Suma sumarum jestesmy w jakims sensie w tym samym miejscu. Zyjemy calkowicie inaczej, ale mamy wspolny mianownik...

On ma trudniej... Dziecko z wpadki, pewnie nosi w sobie jakies poczucie winy, poza tym starszy, wiecej widzial, slsyszal, przezyl. Ja jestem jeszcze w jakims tam w miare ok kontakcie chociaz z ojcem, a moj brat nie. On jest zaprzeczeniem ojca. Chce mu jakos pomoc, ale to bardzo trudne. Nie wiem, dlaczego tak sie dzieje, ale nie umialabym mu powiedziec tego wszystkiego o moich uczuciach wzgledem domu, co tutaj napisalam. A przeciez on to wszystko zna. Moze sie boje AZ TAK odslonic, moze sie boje, ze powie, ze przesadzam, ze wymyslam. Nie wiem.

Mam tez wyrzuty sumienia wzgledem brata. Czuje sie faworyzowana... I choc on nie ma zalu do mnie, bo rozmawialam z nim szczerze o tym, to jest mi zle z tym.

Mysle czesto, jaki dom mieli moi rodzice. Tam jest odpowiedz, dlaczego nasz dom jest taki, a nie inny. Tam tez mozna chyba znalezc jakies zrozumienie dla ich charakterow. Moze jakies usprawiedliwienie, ktore mimo wszystko nie ukoi bolu.
I tez mysle o sobie jak bylam jeszcze w brzuchu mamy. Bo przychodzimy na swiat nie jako tabula rasa, taki noworodek juz "COS przezył" przez te 9 miesiecy. Jakie to wazne, co taka przyszla mama czuje przez ten okres, jak zyje, co mysli o sobie, jak siebie traktuje.
Miriam
 
Posty: 143
Dołączył(a): 17 cze 2007, o 19:27

Postprzez Justa » 3 lip 2010, o 20:32

Miriam, moge Cie zapytac, czy oprocz nas tutaj dzielilas sie z kims jeszcze swoimi uczuciami i spostrzezeniami dotyczacymi rodziny?
Justa
 
Posty: 1884
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:06

Postprzez Miriam » 3 lip 2010, o 22:35

tylko z narzeczonym.

Justa, udalo Ci sie oderwac od matki - z tego co wyzej pisalas. Co Ci najbardziej pomagalo w tym procesie ? Jesli oczywiscie moge wiedziec
Miriam
 
Posty: 143
Dołączył(a): 17 cze 2007, o 19:27

Postprzez Justa » 4 lip 2010, o 12:35

Pytalam o to, z kim jeszcze sie podzielilas swoimi uczuciami, bo byc moze praca z psychologiem to bylby w Twoim przypadku strzal w dziesiatke. Widze w Tobie duza zdolnosc do analizowania sytuacji, proby zglebiania przyczyn i konsekwencji tychze, sporo tez swiadomosci. Jak bardzo serio myslisz o terapii?

A mnie co pomoglo? Wiesz, chyba bylam juz baaardzo zmeczona udowadnianiem mojej matce, ze to, jak zyje, jest ok, ze nie robie nikomu nic zlego. Jej trudno bylo pogodzic sie z pewnymi moimi wyborami (czego zupelnie sie nie spodziewalam wczesniej, bo moja mama od zawsze w otoczeniu uchodzila za bardzo nowoczesna i postepowa osobe). W koncu tak bardzo zmeczylo mnie stawanie na rzesach, zeby bylo choc troche dobrze, zeby zasluzyc na akceptacje (nie rezygnujac przy okazji z mojej drogi), ze powiedzialam sobie dosc. Cos sie we mnie zlamalo. Przestalam wychodzic do niej, zabiegac o kontakt, dalam sobie na luz.

Nie wiem, jak to sie stalo, moze po prostu miarka sie przebrala, ale mnie w koncu przestalo zalezec na kontakcie z nia.

Aha, tak mysle sobie, ze w troche innych punktach wyjscia jestesmy. Tzn. ja wyszlam z domu, zamieszkalam sama, pozniej z partnerem, zylam po swojemu - mama stopniowo coraz mniej to akceptowala i coraz bardziej okazywala mi to NIE WPROST ("karząc" mnie roznymi rzeczami). Ale ja postawilam ten krok najpierw. Najpierw zaczelam zycie na wlasny rachunek, a dopiero pozniej okazalo sie, ze zmagam sie ze swoja matka (takze jej glosem wewnatrz mnie).

A Ty jak sobie radzisz z pierwszymi "wlasnymi decyzjami" zyciowymi? A wlasciwie ich konsekwencjami emocjonalnymi?
Justa
 
Posty: 1884
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:06

Postprzez Miriam » 4 lip 2010, o 17:51

O terapii mysle bardzo powaznie. Swego czasu podjelam nawet ten krok, ale przerwalam to z pewnych przyczyn. Chcialabym znowu . Nie wiem tylko do jakiego specjalisty sie udac - myslalam o seksuologu, ale moze powinnam zaczac od zwyklego psychologa - nie wiem, bo nie mam w tej materii doswiadczenia, bylam raptem na kilku wizytach. Najlepiej byloby gdyby ktos "zajał" sie mna kompleksowo, takie rozdrabnianie sie na kilku lekarzy chyba nie ma sensu. Tylko jak znalezc takiego kogos ?

Wiem, ze duzo analizuje i mysle. Staram sie czytac rozne ksiazki o tematyce psychologicznej, wiele sie z nich dowiedzialam, pewne moje problemy zostaly w tych ksiazkach nazwane po imieniu. Dzieki temu wiem, ze nie wymyslam. Wiem, ze pewne rzeczy po prostu nie moga byc bagatelizowane, mimo iz inni totalnie je umniejszaja badz usprawiedliwiaja mowiac, ze to " dla mojego dobra ' .

Tak jak piszesz, jestesmy troche w innych punktach wyjscia. O ile dobrze odczytuje - Ty moglas zrobic cos po swojemu i wtedy po jakims czasie pojawial sie sprzeciw matki. U mnie ten sprzeciw jest jak ja tylko wyrazam chec zrobienia czegos. Mam w srodku caly czas jakas wojne, bunt... Widze jak wielki wplyw ona miala i nadal ma na moje zycie. W przeszlosci wiele rzeczy bylo robione " pod nia " , jak cos sie stalo, np. dostalam jakas zla ocene - to zawsze bylo to pytanie " co powie na to mama". Byl strach wlasnie o to, jak ona zareaguje. Zeby tylko sie nie denerwowala, zeby nie krzyczala. Nie myslalam o sobie, o tym, jakie znaczenie ma to dla mojej osoby, bardzo wiele spraw bylo konfrontowanych z moja matka. Moze mialo to jakies plusy, ale fakt jest faktem, ze do dzis mam ten lek przed tym, co ona powie. A jej reakcja jest standardowa... No chyba, ze ide tym kierunku, jaki ona by widziala.

Podziwiam Cie za odwage w tym, aby isc za swoim glosem. Naprawde. Daje mi to tez nadzieje, ze mozna

Jak ja sobie radze z moimi decyzjami ? Domyslam sie, ze pytasz o kwestie slubu. No wiec, nie bardzo sobie radze. Własciwie to nie radze sobie. Decyzja owszem zapadla, slub przesuniety formalnie. Rodzice jeszcze nie wiedza, bo moj ojciec wraca w tym tygodniu z pracy, wiec powiemy im jak juz bedziemy w komplecie. A ja mam hustawki, sa chwile, kiedy zaluje tego, pytam sama siebie, co ja najlepszego zrobilam, mam wyrzuty sumienia, ze przesunelismy wszystko za ich plecami bez rozmowy. I juz zapominam o tym, ze pare dni temu cos krzyczalo we mnie, ze potrzebuje tego, ze to bardzo wazne, ze jeszcze do konca gotowa nie jestem. Jestem skołowana tym wszystkim, po prostu sie boje i juz nawet nie wiem czego - bo przeciez wiem jak oni zareaguja. Wiem, ze to dziwne i glupie zachowanie z mojej strony, jestem jakos uwiazana w tej relacji matka-corka i koniec, na dzien dzisiejszy nie radze sobie z tym. Slub przesuniety, odwazylam sie, ale mama jest ciagle w mojej glowie . Powinnam chyba zajac sie jakos soba, bo caly czas mysle o tym, caly czas roztrzasam ta decyzje.

Ide na spacer uwolnic moja glowe :zly:
Miriam
 
Posty: 143
Dołączył(a): 17 cze 2007, o 19:27

Postprzez Justa » 5 lip 2010, o 09:39

Miriam napisał(a):Nie wiem tylko do jakiego specjalisty sie udac

Ja bym zaczela od psychologa lub psychoterapeuty. Wydaje mi sie, ze to glebsza sprawa, ze Twoje problemy biora sie z relacji rodzinnych, dziecinstwa, uksztaltowania przez matke - ze nad tym warto popracowac. Jezeli z czasem okaze sie, ze i seksuolog jest niezbedny, to zawsze pozniej mozesz udac sie do niego.
A jak znalezc dobrego? Troche juz tu na forum pisano o tym. Najlepiej zasiegnac jezyka u innych oraz sprawdzic, czy dany terapeta ma certyfikat i czy jest superwizowany. Jak bedziesz potrzebowala szczegolow, to pisz, ludzie bardziej doswiadczeni w odbywaniu terapii na pewno Ci cos doradza.


Miriam napisał(a):Ty moglas zrobic cos po swojemu i wtedy po jakims czasie pojawial sie sprzeciw matki.

I tak, i nie. Tzn. kiedy mowilam o swoich planach, co chce robic - to bylo tez tak, ze od razu sie sprzeciwiano. Ja jednak - o ile bylam pewna swego i zdecydowana - i tak to robilam. Mowilam po prostu "Ok, jestes moja mama/tata, masz prawo wyrazic swoje zdanie, ale ja chce zyc po swojemu i tak postanowilam. Na pewno nie zawsze bede zyc tak, jak Ty byc chcial(a), ale to nie znaczy, ze jestem przeciwko Tobie. To moje zycie i na pewno nie unikne bledow, ale to JA chce je przezyc."

Nie zawsze pomagalo, jednak ja sie nie uginalam i robilam po swojemu. Czasem (czesto) slono za to placilam - np. matka "karala" mnie brakiem uwagi i kontaktu. Dziwnie brzmi, wiem - ale mieszkalam z partnerem na tym samym osiedlu, co moja siostra z mezem (odleglosc dwoch blokow). Mama czesto odwiedzala siostre, u mnie nie pojawila sie wtedy ani razu. No i takie tam rozne - wyrzuty o tym, jak ja zaniedbuje (w czasie wyjazdu z nia i partnerem za granice), fochy i demonstracja, ze ona pojdzie gdzies tam sama (gdzie mielismy isc razem) i ze da sobie rade itp itd

To bylo jątrzenie nie wprost, bardzo mnie meczace i eksploatujace. Tylko ja mocno czulam i wiedzialam, ze JA chce przezyc swoje zycie. Ze JA chce decydowac, jak ono bedzie wygladac. Ze JA mam swoja wole i nie chce isc droga, na ktorej ktos ma pociagac sznurki...

Z czasem zaczelam o pewnych rzeczach informowac ich juz PO fakcie.

Miriam napisał(a):Mam w srodku caly czas jakas wojne, bunt...

Co Cie powstrzymuje przed wyrazeniem go? Jej ocena? Jej stosunek do Ciebie? Jej slowa? Gniew? Klotnia?

Wiem, ze ona Cie chwalila i akceptowala tylko wtedy, kiedy szlas szlakiem przez nia wytyczonym. Wiem, to naznacza na cale zycie. Tylko pomysl o przyszlosci - DO KIEDY bedziesz w ten sposob zapracowywac na jej milosc? Do starosci? CZy jest cos, co moze zrekompensowac Ci ewentualny jej brak?


Miriam napisał(a):A ja mam hustawki, sa chwile, kiedy zaluje tego, pytam sama siebie, co ja najlepszego zrobilam, mam wyrzuty sumienia, ze przesunelismy wszystko za ich plecami bez rozmowy.

Miriam, slonce - jak to za ich plecami? Za ICH plecami? A czy to jest ICH sprawa, ICH slub, ICH zycie - czy TWOJE/WASZE?
To Wy podjeliscie decyzje dotyczaca WAS i koniec.
Czy oni musza byc uprzedzani o kazdym posunieciu, ktore robicie? Czy musza na wszystko wyrazic zgode?


Miriam napisał(a): I juz zapominam o tym, ze pare dni temu cos krzyczalo we mnie, ze potrzebuje tego, ze to bardzo wazne, ze jeszcze do konca gotowa nie jestem. Jestem skołowana tym wszystkim, po prostu sie boje i juz nawet nie wiem czego - bo przeciez wiem jak oni zareaguja.

Zapominasz, bo przez cale zycie bylas tresowana, zeby nie zwracac uwagi na to, co czujesz - a uwzgledniac tylko i wylacznie odczucia matki/ojca. Dlatego tak latwo zapominasz o tym, czego TY potrzebujesz. Posluchaj siebie - daj sobie chociaz w doroslym zyciu prawo do tego, by sluchac siebie. Juz nie jestes od nikogo zalezna (tak, jak bylo to w przypadku dziecka), mozesz sama stanowic o sobie, chociaz liczac sie z konsekwencjami wyborow. Chyba, ze gniew matki, krzyk czy klotnia jest dla Ciebie nie do zniesienia...
Ostatnio edytowano 5 lip 2010, o 09:51 przez Justa, łącznie edytowano 1 raz
Justa
 
Posty: 1884
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:06

Postprzez ewka » 5 lip 2010, o 09:50

---------- 09:50 05.07.2010 ----------

Miriam napisał(a):Rodzice jeszcze nie wiedza, bo moj ojciec wraca w tym tygodniu z pracy, wiec powiemy im jak juz bedziemy w komplecie.

Czy ja się pogubiłam, czy o co chodzi? Kilka dni temu napisałaś, że: "Wczoraj powiedzialam o tym rodzicom..."
Myślałam, że przeprawa z rodzicami już jest za Wami.


---------- 09:50 ----------

Justa dobrze mówi!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Miriam » 5 lip 2010, o 20:31

Chyba potrzebowałam uslyszec cos takiego Justa, dzieki :kwiatek2:

Ewka - rodzice wiedza o naszych zamiarach - kilka dni temu sama im o tym powiedzialam, co sie spotkalo z totalnym sprzeciwem. I to mnie podlamalo bardzo, chociaz spodziewalam sie tego. Moj tata zaraz na drugi dzien wyjezdzal na pare dni, wiec sprawa zawisła w powietrzu. Takze oni wiedza, ale chyba mysla, ze sie ugielam pod wplywem awantury, jaka mi zrobili. Nie postawilam wtedy sprawy na ostrzu noza, ale tez sie nie wycofalam.
Z ich strony to po prostu schemat standardowy - ja chce czegos innego niz oni - jest awantura, wojna, itd, ja sie łamię - a oni osiagaja swoj cel. Dlatego oni pewnie mysla, ze go osiagneli. Ja tematu w miedzyczasie, jak mojego ojca nie bylo , nie poruszalam z matka, bo nie chcialam sie denerwowac.

A my juz teraz chcemy po prostu zaczekac na tate i ich ' oficjalnie poinformowac ' o naszej decyzji. Razem, ostatecznie.
Miriam
 
Posty: 143
Dołączył(a): 17 cze 2007, o 19:27

Postprzez Justa » 6 lip 2010, o 20:15

Miriam, jak się masz dzisiaj?
Justa
 
Posty: 1884
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:06

Postprzez Miriam » 6 lip 2010, o 20:45

dzieki, jest w porzadku.
Troche sie ustabilizowalam, oswoilam z tym wszystkim, jestem w srodku duuzo spokojniejsza. Kawę na ławe postawimy za pare dni, jak moj ojciec w koncu wroci, bo Jego pobyt sie przedluza. Ale juz nie mysle o tym jakos specjalnie, bede sie stresowac w trakcie, na zapas nie ma sensu. Co by nie bylo, dam rade to zniesc - to nie jest koniec swiata.

Poki co zatapiam sie w lekturze " Szantazu emocjonalnego " S. Forward, ktory mi tutaj polecono. Chce w siebie zainwestowac - to najlepsze, co moge dla siebie zrobic.
Miriam
 
Posty: 143
Dołączył(a): 17 cze 2007, o 19:27

Postprzez ewka » 12 lip 2010, o 07:26

Halo halo! Pozdrowka! Jak sie miewasz, Miriam?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Justa » 14 lip 2010, o 13:12

Miriam, jak się masz? Jak sytuacja?
Justa
 
Posty: 1884
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:06

Postprzez Miriam » 16 lip 2010, o 07:13

---------- 20:35 15.07.2010 ----------

Witam Was !

dziekuje za pamiec :kwiatek2: :kwiatek2:

Z przyczyn technicznych nie odzywalam sie kilka dni.

Co u mnie ? Chyba rewolucja. Przeprawa za mna. Sytuacja swieza, ciezko mi ja okreslic, ale jest NA RAZIE spokoj. Pozorny, bo z doswiadczenia wiem, ze przy pierwszej lepszej okazji moja mama pewnie zdepcze mnie za to slowem. Byc moze mile sie zaskocze, poki co nie wierze w to. Razem z moim mezczyzna przeprawialismy sie, wlasciwie to on przejal ster, ma facet dar mediatorski jak nic :) Reakcja matki standardowa, ona nie mysli w tym wszystkim o mnie, uwaza przekladanie slubu za mega wstyd, co rodzina powie, co za glupota z naszej strony, nie ma w tym wszystkim mnie. Za to moj tata to mnie ach bardzo zaskoczyl. Az mi sie serce :serce: taaakie zrobilo, bo powiedzial, ze nie mozna nas do niczego zmuszac, bo to nasze zycie i jesli przelozymy, to oni sie z tym przeciez pogodza. Chyba mial bardziej na mysli siebie, bo mama wiadomo ... Dla mnie niesamowicie wazne jest to, ze cos zrozumial, przemyslal, ze mam w nim wsparcie !

Mimo iz na razie jest spokoj, to jakos podswiadomie czekam na burze, czuje sie niepewnie, troche boje- ale to juz inna szuflada mojej psychiki. Dla mnie to i tak rewolucja ! I to doswiadczenie jest bardzo cenne, sposrod jakiegos wewnetrznego chaosu wylapalam ten glos, moj glos i poszlam za nim. Wiele mnie to kosztowalo i pewnie bedzie z czasem jeszcze wiecej, ale to co najpiekniejsze wlasnie tak sie zdobywa - w trudzie i bolu.

I mam nad czym pracowac, oj wiele przede mna. Zrozumialam, jak malo szanuje siebie, o kochaniu to chyba na razie nie ma nawet co gadac. Na razie to kieruja mna jakies emocjonalne przyciski, zeby dotrzec do tej prawdziwej mnie, minie troche czasu. Wiem, ze potrzebuje teraz tego czasu dla siebie. Najpierw chce przygotowac mieszkanie na moja przeprowadzke, musze dokupic kilka niezbednych sprzetow, i terapia - moze nie juz w tej chwili, ale nie chce tego punktu pomijac.

Jestem dumna z siebie :)) Jutro wyjezdzam na weekend i chce juz temat slubu odstawic na razie w kat, chce troche zapomniec o tym i odpoczac, tak porzadnie psychicznie wyluzowac sie. Nalezy mi sie duuuuuzo luzu

---------- 07:13 16.07.2010 ----------

no i spokoj rozwial wiatr... moze z godzine po napisaniu mojego wczorajszego posta zaczelo sie. Ona chyba to uwielbia, wyzywanie, dopieprzanie komus, zastraszanie... Nie reaguje w zaden sposob na to. Kazde moje slowo bedzie tylko dolewaniem oliwy do ognia. Ale jak to wszystko slysze to po prostu rzygac mi sie chce, kim ona cholera jest - Bogiem ? Wyrocznia ? Tak sie zachowuje. I jak ja mam miec chociaz troche odpoczynku od tego ? Spoko, jest wyjazd, ale jak wroce bedzie to samo, a i jeszcze gorzej . Szkoda gadac
Miriam
 
Posty: 143
Dołączył(a): 17 cze 2007, o 19:27

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 136 gości