chcę pomóc mojej Żonie, kobiecie głodnej uczuć

Problemy z partnerami.

Postprzez ewka » 9 kwi 2010, o 12:24

doduś napisał(a):Odstawię nadmiar i sprawdzę :)

No sprawdź, Doduś. Uzupełnienie niedoborów jakimś preparatem magnezowym też by nie zaszkodziło (wg mnie).

doduś napisał(a):Co do tajemnic... Trudna rozmowa, szczera rozmowa, która strasznie poraniła nas prawdą jest już za nami.

Można więc powiedzieć, że najczarniejsza i najtrudniejsza robota już za Wami... bo chyba zgodzisz się ze mną, że wyjawienie pewnych ukrytych "skarbów" do łatwych rzeczy nie należy, tak? Myślę, że to bardzo trudne... ale oczyszcza pole. To jak zrzucenie przepoconych ciuchów i wzięcie prysznica... tak mi się kojarzy.

Kłótnia... wiesz przecież, jak to jest: jest dużo różnych "rzeczy nieobrobionych" na bieżąco. Są jakieś żale wewnątrz leżące, jakieś pretensje, jakieś własne frustracje... i tak buzuje w człowieku. Potem wystarczy prawdziwe "nic", aby burza się rozszalała...


doduś napisał(a):I Ąnia nawet mnie przytuliła... a ja Ją objąłem...

... a potem pięknie złagodniała (ta burza). I tutaj dla Was :oklaski:

Już prawie weekend... dużo dobrych chwil Ci życzę (sobie też, ha).

:buziaki:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez doduś » 9 kwi 2010, o 13:11

Straszny egoista ze mnie... :) Tobie Ewo również dobrego weekendu i wszystkim Wam czytającym także :)
Burza była straszliwa i z piorunami, ale wyszło słońce. A na pogodę duszy mam wpływ...
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez ewka » 9 kwi 2010, o 18:09

A dzięki dzięki;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez doduś » 12 kwi 2010, o 12:21

Poniedziałek...
dziwny to był weekend. W sobotę mnóstwo pracy wykonałem, na ogródku trochę, pomalowałem do końca pokoik Córeczki, coś tam jeszcze zrobiłem. Dobry dzień w ogóle. Chociaż Dziewczyny mi się pochorowały. Obie przeziebione, katar i kaszel :( Martwię się o obie :( Ja też coś czuję, że katar mam za progiem, wystarczy drzwi otworzyć. Wczoraj zostaliśmy z Żoną wpokoiku Małej, ostatnie porządki, zakłądałem gniazdka i w którymś momencie, nie pamiętam w jakim konteksći powiedziałęm do Żony, Kocham Cię, na co Ona mi odpowiedziała "Ja ciebie też..."

O nic nie pytałem..
A dzis rano, gry wychodziłą do pracy dostałęm buziaka w policzek...
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez marie89 » 12 kwi 2010, o 13:53

:usmiech2: :usmiech2: :usmiech2:
marie89
 

Postprzez ewka » 13 kwi 2010, o 08:00

Pięknie!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez doduś » 13 kwi 2010, o 09:23

witajcie :)
Wiem, pięknie :) czas płynie każdy dzień jest inny... U mnie spokój, jadę do przodu, choć w lusterkach ciagle coś miga... Ania znowu bije się z myślami od wczorajszego wieczora. Nie chce mojej pomocy, więc mogę tylko być obok Niej. Nie pytam, nie drążę, po prostu jestem. Obok i czuwam.
Mam wśrodku dużo bólu ale też i dużo spokoju. Tak po prostu. Każdy dzień to dzień pracy nad sobą. Boli mnie Jej ból. Nigdy wcześniej tego nie czułem...
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez ewka » 13 kwi 2010, o 12:36

doduś napisał(a):Nigdy wcześniej tego nie czułem...

I znów coś nowego się odkryło;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez doduś » 13 kwi 2010, o 13:25

w ogóle wszystko jakieś nowe, inne, ciekawe. Zastanawiałem się skąd we mne tyle energii i chęci do pracy. Jak to mozliwe, że kiedyś z trudem robiłem podstawowe sprawy a teraz zasuwam momentami jak mały motorek. I mi sie odpowiedziało, ze kiedyś mnóstwo czasu poświęcałem a ukrywanie prawdy o sobie. O było tak zajmujace, tak energochłonne, że nie było czasu na nic innego... dziś mam czas dla siebi i moich bliskich. Mnóstwo czasu...
"kochać drugiego człowieka oznacza wielką pracę nad sobą"
ks. Twardowski
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez ewka » 13 kwi 2010, o 17:39

"I zapomnij, że jesteś, gdy mówisz, że kochasz. "
— Jan Twardowsk
i
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez doduś » 14 kwi 2010, o 09:33

hmm... wczoraj był dzień, kiedy to mieliśmy porozmawiać o naszym zwiazku. Terapeutka zaproponowała 3 miesiące temu, żebyśmy przez ten czas nie rozmawiali o zwiazku. te 3 miesiace wczoraj minęły. Nie porozmawialiśmy. ja wróciłem późno, bo to wtorek, mam spotkania na grupie do 20. Wróciłem, Ania nadal w kiepskim stanie psychicznym. Zagadnęła, że to 13 kwietnia, ja trochę pogadałem o sobie ale tematu nie poruszyliśmy... Zasnęła płacząc w poduszkę... Jestem trochę bezradny. Z jednej strony widzę, że odnosi się co mnie z troską i czułością z drugiej strony jak coś powie, to w pięty idzie. I wszystko to, przynajmniej w moim mniemaniu, nie jest sprowokowane moim zachowaniem. Mówię co myślę, ale tylko raz. Powiedziałem, że chyba znów powinna się wybrać do lekarza, bo poprawy nie ma. I powiedziałem to tylko raz. Spokojnie. Generalnie czasami w środku buntuję się i złoszczę na Nią, ale wiem, że jeśli wystrzelę, to i tak to zadnego efektu nie da. Nie wiem. Nie wiem jakie jest podłoże Jej stanu. Nie pytam. Wczoraj powiedzialem tylko, że może gdyby powiedziała to "może nie pomoże, ale zaszkodzić też nie zaszkodzi" Nie powiedziała nic a ja nie drążyłem.
Dla mnie ważna jest moja stabilność. kolejny dzień funkcjonuję drobnymi kroczkami do przodu. Ale martwię się o moje Dziewczyny. I mała i duża są chore a duz ado tego zamknęła się w sobie prawie do końca i tylko czasem uchyla delikatnie drzwi. Nie wiem. Myślę, że nie tędy droga. Ale nie wiem co zrobić i czy w ogle coś robić. Jutro idę na terapię więc pewnie znowu postawię pytanie i poszukam pomocy...
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez ewka » 14 kwi 2010, o 13:23

doduś napisał(a):hmm... wczoraj był dzień, kiedy to mieliśmy porozmawiać o naszym zwiazku. Terapeutka zaproponowała 3 miesiące temu, żebyśmy przez ten czas nie rozmawiali o zwiazku. te 3 miesiace wczoraj minęły. Nie porozmawialiśmy.

Na mój babski i prosty pomyślunek - chyba nie specjalnie ma znaczenie fakt, że akurat wybił wczoraj zegar i trzeba było... potrzeba jeszcze mieć dobry dzień, jakąś jasność myślenia i w miarę spokojne emocje. Najważniejsze, że te 3 miesiące udało się Wam utrzymać... teraz trzeba czekać na odpowiedni moment dla obojga.

doduś napisał(a):Zasnęła płacząc w poduszkę...

Szkoda, że nie chce o tym rozmawiać... możliwe, że potrzebuje czasu, aby coś tam w sobie uporządkować (ale co to jest? domyślasz się choć? nie radzi sobie z bieżącym życiem, czy poranienia z "wcześniej"?). Na siłę się nie da, to na pewno... ale jakaś odrobina zachęty (co zdaje się delikatnie robisz) na pewno nie zaszkodzi - potrzebujesz cierpliwości (jak sądzę) i ją chyba masz (jak wnioskuję z tego, co piszesz). Myślę, że to dobrze.

doduś napisał(a):Generalnie czasami w środku buntuję się i złoszczę na Nią, ale wiem, że jeśli wystrzelę, to i tak to zadnego efektu nie da.

No nie znam Twojej żony Doduś, więc nie wiem... wiem jednak, że czasami chłodniejszy prysznic może pomóc. Może pomóc tak się wewnętrznie spiąć... bo ona jakby się troszkę "rozłazi", że to tak brzydko nazwę.

doduś napisał(a):Jutro idę na terapię więc pewnie znowu postawię pytanie i poszukam pomocy...

I słusznie.

Trzym się
:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez doduś » 14 kwi 2010, o 15:50

Terapeutka powiedziała mojej Żonie dobry miesiac temu, że potrzebuje pomocy. Bez tego moze być klops. Na moje chyćby pytanie, czy robisz coś w kierunku pomocy sobie od razu dostawałem do tej pory agresją i zamknięciem się w sobie. Ja nie wiem jak Jej pomóc. Wiem, ze w jakiś sposób pomagam pracując nad sobą, ale to nie wystarczy. To pewne. Nie wykonam tej pracy za Nią. Co może jej być ? Cyba nie radzi sobie z teraźniejszością, z tym, że chce i nie chce jednocześnie. Przeszła od jednej ściany swojego problemu pod drugą. Chyba powolutku odbija się i zaczyna przechodzić na środek, czyli we właściwe miejsce, ale to bardzo powolny proces. Nie chce się otwierać, bo doświadczenia ma takie, że kiedy się otwierała w Jej mniemaniu zawsze spotykał Ją ból i była raniona. Ale za murem też nie da się żyć na dłuższą metę.
Ten zimny prysznic pewnie by się przydał, ale wiem, co usłyszę. Zajmij się sobą, zostaw mnie, nie chcę się tym dzielić a już na pewno nie z tobą itp. Ale tez nie mogę w nieskończoność czekać, żeby stwierdziła ,że teraz jest dobry żeby ze mną porozmawiać. Choć te momenty nadchodzą.
W jakiś sposób oddzielam się od Jej nastrojów, ale tak do konca się nie da. czuję, że to na mnie działa negatywnie. Ale najwiecej jest we mnie chyba bezsilności. Nie bezradności, tylko bezsilności. Staram się być delikatny, ważę słowa ale słyszę, "nie rozumiesz mie" NIe rozumiem z dwóch powodów, mężczyznom bardzo trudno zrozumieć kobiety a po drugie jak mam rozumieć, skoro nawet nie wiem co mam rozumieć ?I to należałoby Jej powiedzieć i powiem. Inaczej się nie da. Dużo czasu i dużo walki - tej pozytywnej, o dobre zmiany w swoim życiu. Słowa są ważne, ale czyny są ważniejsze. A jeszcze do tego wiem, ze przytłacza Ją to, że nasza Córeczka jest chora, to że sama jest chora i przemęczona i jeszcze kilka innych rzeczy... Może dziś będzie lepszy dzień do rozmowy. Czekałem trzy miesiace więc kilka dni nie ma tutaj znaczenia :)

czy się rozłazi ? to chyba dobre określenie... Powiedziałem Jej wczoraj, że jestem po prostu obok niej. zawsze moze wyciagnąć rękę albo zawołać. Powiedziałem Jej, że boli mnie Jej ból. Teraz to czuję .Długie lata tego nie czułem a teraz jestem. wreszcie jestem tam, gdzie powinieniem być. Moze się wesprzeć a ja zrobię co będę potrafił. Nie wiem jak to jest z rozłażeniem się kobiet - czy czasem nie tak, że pozwalacie sobie na to wtedy, gdy wiecie, że obok jest silne męskie, pewne ramię ? ;) Tak żartem...
Ale chyba coś w tym jest. Ja pracuję nad integracją mojej męskości. Nad tym, żeby być prawdziwym mężczyzną, mężem, ojcem. Nie chłopcem, jakim byłem przez wszystkie poprzednie lata
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez ewka » 14 kwi 2010, o 19:04

Trudno pomóc komuś, kto się zasklepił w swojej skorupce. Trudno pomagać, kiedy samemu ze sobą próbuje się dojść do ładu.

Tak mi się pomyślało, że dość mocno sobie pobruździliście w życiu wspólnym i każde z Was osobno w swoim własnym. I że dlatego jest tak trudno.

Trudno zdać się tylko na czas... trudno powiedzieć, że z niedziałania też coś dobrego może wyniknąć... ale ja wierzę, że może... w końcu czegoś się cały czas doświadcza, coś tam się nowego w duszy rodzi, do czegoś nowego się dojrzewa.

Nie wiem jakim mężem byłeś, a jakim jesteś teraz... może zmiana jest tak duża, że trudno w nią uwierzyć? I trudno uwierzyć, że to nie na chwilę? Może dlatego siedzi ciągle w skorupce? Tak myślę, że gdyby mi się tak zamknęło... czego bym chciała? Nie chciałabym być przepytywana (kiedy terapia itd) i nie chciałabym czuć jakiejkolwiek presji... myślę, że chciałabym, aby mąż mówił mi o czym myśli, co nowego w nowym życiu zauważył, co zmienia, co mu się podoba, co chce osiągnąć. Coś na zasadzie, że jeśli nie chcesz mówić - ja będę mówić do ciebie. No tak mniej więcej. I może dać sobie na to ileś tam czasu... bo tak myślę, że to nowe weszło do Was niedawno przecież, więc na ten prysznic może nie jest dobry czas. Może za wcześnie...nie wiem.

Czy ona cały czas ucieka w swoje uzależnienie? Większym problemem jest właśnie to, czy to zamknięcie się?


:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez doduś » 15 kwi 2010, o 14:28

Ewka jakbyś zagladała w Nas
> Najwazniejsze jest to ,że nie ucieka w swoje uzależnienie. Odcina się od tego, nie chce tego wiecej i mówi mi o tym.
Wczoraj też rozmawialiśmy i juz wiem, że nie moze się pogodzić z częścią mojego życia. Z tym co robiłem, co się ze mną działo. Nie potrafi mi ego wybaczyć. A jednocześnie nie potrafi też wybaczyć sobie swojego zycia.
Tak. Nie wierzy chyba do konca w moją przemianę. Że chwile ,które są dobre miedzy nami nie znikną za miesiac, dwa i nie wróci znów to co było.
Tak, mówię wiele włąśnie o swoim życiu i unikam jak mogę przepytywania .Zadaję pytania ale nad każdym się głęboko zastanawiam i po prostu z wielu rezygnuję.
Dziś Wiem, że czasem chciałaby się do mnie przytulić ,ale moja przeszłość, myśl o tym skutecznie Ją blokuje. To jest tak ,że chciałaby, ale nie chce.

Czasem jak juz mówię bardzo duzo to mówi mi że jestem straszny filozof, gaduła .Ale czasem po jakimś przemysleniu przyznaje mi racje w pewnych sprawach.
JEst tak, że częśto jesteśmy blisko siebie emocjonalnie. Ale Ona nie potrafi i nie chce a ja czasem też czuję, że w tej chwili nie potrafiłbym być blisko ze sobą fizycznie. Czyli choćby dotykać się. A choćby pocałunek to już jest nieosiagalny kosmos. Na dziś

dość mocno sobie pobruździliście w życiu wspólnym i każde z Was osobno w swoim własnym.


Bardzo, bardzo mocno Wspóone życie to pasmo nieporoumień i zadawanych sobie nieświadomie i z premedytacją ran a każde z osobna to już w ogóle uzależnieniowy misz masz :( To wszystko jest tak cieżkie, że dziwię się czasem sobie ,że nie tracę nadziei.
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 342 gości